Rozdział V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podeszłam do biurka i wyciągnęłam sobie kartki i ołówek, i zaczęłam sobie rysować, za długo to nie potrwało bo po chwili usłyszałam z dołu krzyk mojego trenera.
-Charlotte, na dół!
-Idę!! -krzyknęłam i zeszłam na dół. Jak się okazało tam stała moja mama, więc podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Co tu robisz?
-Muszę ci coś powiedzieć, więc ja i Damian byliśmy razem -po wiedziała a mnie zamurowało, no bo to by było, że on jest moim ojcem. To nie prawda, nie mogę być jego córką. A może jednak? Co teraz będzie?
-M-mam-mamo, co teraz będzie? To znaczy, że Damian jest moim ojcem? Z kim będe mieszkać? O co w tym wszystkim chodzi? Co teraz że mną? Dalej jesteście razem? Czy już nie? -Zasypiałam ich pytaniami.
-skarbie, tak Damian jest twoim tatą, nie nie jesteśmy razem, będziesz mieszkać z tatą bo tak sąd zdecydował. -Gdy to powiedziała spojrzałam na Damiana i na Mame, a potem po prostu wybiegłam z domu coś tam za mną krzyczeli ale nie zwracałam uwagi na nic, nawet na konsekwencje mojej ucieczki. Do biegłam do parku usiadłam na ławeczce i zaczęłam rozmyślać na temat mojego życia. Ktoś do mnie podszedł jak się okazało była to Sandra, ucieszyłam się na jej widok.
-Hej, co tu robisz Li? -Dlaczego li? Bo kazałam mówić na siebie Kiliana albo Emila nie nawidzę mojego imienia.
-Cześć, uciekłam z domu, bo dowiedziałam się, że trener to mój ojciec -po wiedziałam.
-oj, współczuję, ale wiesz lepiej choć do mnie tam sobie pogadamy-chcę tam iść.
-okej, to cho... -przerwał mi dobrze znany głos, a należał on do mojej mamy.
-Charlotte, skarbie -po wiedziała spokojnie a ja byłam już gotowa uciec ale trzymał mnie Ojciec.
-Charlotte! Co ty sobie wyobrażasz! -wydarł się na mnie a ja opuściłam głowę na dół, i pożegnałam się z Sandrą spojrzeniem i udałam się z rodzicami w stronę auta. -Jedziemy teraz na lotnisko odwieźć twoją mamę i wracamy do domu, a ty masz dwa tygodnie szlabanu.
-Ale, tato proszę no-powiedziałam błagalnie nawet nie wiem czemu powiedziałam tato.
-Nie Charlotte, nie odpuszczę ci, wybiegłaś  z domu, a co jakby ci się coś stało?! -powiedział zdenerwowany. Wiedziałam, że jak go jeszcze bardziej zdenerwuje to będe miała jeszcze większy problem.
-Okej-powiedziałam smutno. Byliśmy już na lotnisku, więc pożegnałam się z mamą i ruszyliśmy do domu. W domu była napięta atmosfera. Dlatego od razu uważam się do pokoju.

---------------------------------------------------------
Hejka, mam nadzieję, że się podoba🥰🥰piszcie pomysły.
Papa🥰🥰

Słów:415

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro