Rozdział XI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reszta lekcji minęła nawet dobrze.
-Ej, a może wpadniecie do mnie?-Zapytała Sandra.
-No okej, tylko muszę spytać Damiana.
-Ja mogę.
-ooo, Mogę iść do Sandry? -Zapytałam.
-Tak, o 16:00 widzę się w domu, trening dzisiaj odwołany-powiedział, i poszedł sobie, a ja, Sandra i Misia skierowałyśmy się do sklepu, zobaczyłam na godzinę była dopiero 14:30, więc mamy dużo czasu. W sklepie ja wzięłam paczke żelek i poszłam po śmietankowego loda, no i do tego wzięłam arbuzowego tymbarka. Dziewczyny wzięły to samo tylko inne lody, poszłyśmy do kasy.
-Dzień Dobry, 18,99zł.
-Kartą-mówie i przykładam kartę do terminalu.I kurw@ odmowa, no bo jakby inaczej.
-Ej zapłacisz za mnie potem ci przeleje ok?
-No spk-Zapłaciła za mnie Sandra a ja weszłam na konto bankowe i co 0,no gorzej być nie może, dobra dzwonię do mamy, tak swoją drogą to już wyszłyśmy że sklepu i idziemy na plac.
-Dobra cicho bo dzwonię do mamy, na głośnik jak coś.

𝐌𝐚𝐦𝐚.
Halo?

𝐉𝐚.
No hej, bo wiesz nie mam pieniędzy na a koncie i dostałam odmowę, przelejesz mi?

𝐌𝐚𝐦𝐚.
Damian powiedział, że będzie ci przelewał pieniądze.

𝐉𝐚.
Ok.

I się rozłączyłam.
-No to nieźle-odezwała się Sandra.
-Daj spokój muszę pogadać z
nim żeby mi przelał kase, czy coś.-spojrzałam na telefon i co, jest 15:20, czyli za niedługo muszę iść masakra. Zaczęliśmy się wygłupiać aż zobaczyłam auto Damiana, no przejeżdżał, a że my byłyśmy na drodze no to się zatrzymał, bo właśnie uciekałyśmy.
-Wracać tu!
-T-tak? -zapytała Sandra.
-po plecaki i wsiadać, będe musiał porozmawiać z waszymi rodzicami.
-Ale wujku, wiesz nie musisz rozmawiać z tatą-powiedziała na szybko Sandra, w zasadzie to nie dziwie sie jej.
-Ale Sandra, tu nawet nie ma dyskusji, a ty, możesz zapomnieć o telefonie przez co najmniej tydzień.
-no ale ja nic nie zrobiłam no- obużyłam się no bo kurcze mele, za co mam dostać szlaban no.
-Nie dyskutuj że mną, porozmawiamy na ten temat w domu. -i tak zakończył moje oburzenie. Wysadziliśmy Misie, i on poszedł rozmawiać z jej mamą. Wrzucił a następnie pojechaliśmy do domu Sandry tam był jej tata, no mi kazał Damian też iść.
-Słuchaj, ja nie wiem, jak ty ją wychowujesz i mnie to nie obchodzi tylko błagam cię pilnuj jej.
-o co ci chodzi?
-O co mi chodzi, proszę bardzo Charlotte, Sandra powiedzcie co się stało. -oj, no to faktycznie przegiełyśmy.
-Em... No bo ten, Sandra ty sie tłumacz. -no wiem w takich momentach jestem wspaniałą przyjaciółką. Damian patrzył na mnie z rozbawieniem tylko czemu?
-no tato, nic się nie stało serio.
-Damian powiedz, widzisz że nie powiedzą nic.
-chodziły po ulicy, biegały, leżały, wygłupiały się, na ulicy. -powiedział, a jego brata tęczówki piciem biały, zresztą tak samo jak Damian się zdenerwuje.
-Sandro Mileno Iris, poproszę twój telefon.
-No tato.
-Nie ma dyskusji.-Oddała mu ten telefon bez kłucenia się, ja to się bym kłuciła no nie z Damianem bo ten to serio, jak coś powie to ma tak być i bla bla.
-Wiesz co prawda Charlotte jest od niedawna ale już robi co jej każe, no i się uczy.
-Chyba nie-musiałam, się odezwać bo nie byłabym sobą. A jego brat zaczął się śmiać.
-Proszę?
-mówiłam, że baaardzo lubię Sandree-i znowu on wybuchł śmiechem.
-udam, że nie słyszałem tamtego-powiedział, a ja się na niego popatrzyłam, jak na Debila, teraz to ja wybuchłam śmiechem.
-Dobra my już się zbieramy. -no i wyszliśmy ja dalej się śmiejąc poszliśmy do auta i pojechaliśmy do domu.

---------------------------------------------------------
Hejka, kolejny ale troszkę krótszy.

Papa🥰

Słów:589

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro