IV: Andy. Najprzystojniejszy Facet Jakiego Znasz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

            -Annabeth po raz ostatni Ci tłumaczę... - zaczęłam ponownie siląc się na spokojny i znudzony ton, chociaż w środku wręcz się gotowałam ze zirytowania. Odkąd wyszłam z domu tłumaczyłam jej co powiedzieli moi rodzice poprzedniego wieczoru, a ona wciąż upierała się przy swoim i wymyślała niedorzeczne scenariusze. Powstrzymałam się przed rzuceniem telefonem w stronę jakiegoś bezdomnego w metrze, kiedy po raz kolejny mi przerwała:

-Nie to ty mnie posłuchaj. To będzie początek waszej relacji. Tak jak u Belli i Edwarda! - fuknęłam sfrustrowana. Dlaczego akurat Bella i Pan Błyszczę Się? Czy ja naprawdę jestem jak ona? Taka... - randka? - zapytała entuzjastycznie Ann. Zmarszczyłam czoło:

-Co? - wydukałam. Przycisnęłam słuchawkę mocniej do ucha i wysiadłam z wagonu. Szybkim krokiem minęłam bramki i widząc, że do mówionego spotkania mam dziesięć minut, a kompletnie nie miałam pojęcia gdzie znajduje się wskazany przez Blacka adres. Zerknęłam na mapę części miasta, w której się znajdowałam. Zmrużyłam oczy dokładnie przyglądając się kreskom przecinającymi się pod różnymi kątami. Mniej więcej zapamiętałam jak trafić na odpowiednią ulicę. Naprawdę mogłam to wszystko najpierw sprawdzić Google Maps i włączyć sobie GPS. W tym czasie Annabeth trajkotała swoje romantyczne scenariusze doprowadzając mnie tym do białej gorączki. Nie mogłam się skupić, bo jednym uchem słuchałam jej opowieści rodem z jakiegoś romansidła dla nastolatek. Wyjęłam długopis z kieszeni jeansów i na dłoni zaczęłam zapisywać gdzie po kolei miałam skręcić. W pewnym momencie Annabeth powiedziała:

- Dobra Vici kończę, bo za chwilę idę na mecz. Pa kochana! - dopiero po chwili zrozumiałam co powiedziała:

- Jaki mecz Beth? Przecież ty nie lubisz patrzeć jak faceci biegają po boisku! - powiedziałam zaskoczona - Kto Cię zaprosił? - zapytałam po chwili, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Rozłączyła się. Westchnęłam trochę ze sfrustrowania, w końcu moja najlepsza przyjaciółka poszła na randkę a ja nie wiedziałam z kim, ale także z ulgi. Może wreszcie zapamiętam drogę! Na co ja liczę? Jestem w stanie zgubić się w szkole, do której chodzę od prawie dwóch lat. Wyjęłam telefon z kieszeni i wstukałam adres z kartki w Google Maps. Już po chwili szybkim krokiem zmierzałam dobrą drogą. Po chwili okolica stała się trochę spokojniejsza, a przechodząc przez ulicę nie miałam już wrażenia, że zginę pod kołami rozpędzonej żółtej taksówki.

          Technologia doprowadziła mnie do sporej kamienicy. Zapewne gdyby nie to, że byłam już spóźniona dobre piętnaście minut przyjrzałabym się jej dokładnie. Po schodach wlokłam się na drugie piętro. Byłam cholernie zmęczona niekiedy biegiem. Już miałam zapukać do drzwi z przyczepioną mosiężną dziewiątką. Zastygłam w bezruchu kiedy drzwi się nagle otworzyły. Cofnęłam się kilka kroków. Dziewczyna o długich rudych włosach, które opadały falami na plecy oparła się o framugę kiedy chłopak o przydługich czarnych włosach wpił się namiętnie w jej usta. Cicho jęknęła wplatając palce w jego włosy, a on położył dłonie na jej biodrach. Stałam w osłupieniu nie wiedząc co powinnam zrobić. Kiedy dłoń z srebrnym sygnetem wsunęła się pod spódniczkę w kolorze kawy z mlekiem zarumieniłam się ogniście i odwróciłam wzrok. Szukałam jakiegoś punktu na którym mogłam zawiesić na chwilę wzrok zmieszana. Odchrząknęłam dość głośno by mnie usłyszeli, ta cała sytuacja była ogromnie krępująca, ale chyba tylko dla mnie. Kątem oka zauważyłam jak chłopak odsunął się od dziewczyny z cichym mlaśnięciem. Obrzydliwe. Jak ludzie mogą lubić wymieniać z kimś ślinę? Przecież to takie niehigieniczne i w dodatku obrzydliwe do oglądania dla innych. Rudowłosa poprawiła jasną koszulę i pocałowała chłopaka krótko w usta:

- Do zobaczenia Przystojniaku – zarzuciła swoje długie włosy na plecy. Po czym zeszła po schodach przed tym trącając mnie barkiem z dość sporą siłą. Rzuciłam jeszcze za nią krótkie spojrzenie. Skądś ją kojarzyłam... chwilka... czy to nie była ta kelnerka z kawiarni?!

          Chciałam rzucić coś niemiłego, ale patrzenie na pożerającą się parę chyba mnie skołowało. Podniosłam wzrok na chłopaka i o zgrozo! Jakim cudem nie rozpoznałam go wcześniej? Przecież już prawie tydzień dręczy mnie swoją obecnością w jednej ławce i ciągłym zamieszaniem wokół siebie. Chyba właśnie dlatego w pierwszej chwili nie zauważyłam też, że chłopak ma na sobie tylko czarne rurki opinające jego chude nogi. Momentalnie zaczerwieniłam się, już chyba po same czubki uszu, zagryzłam wargę odwracając wzrok od nagiego i dobrze wyrzeźbionego torsu Blacka. Kurcze czy on musi być aż tak idealny z wyglądu? Z charakteru był do niczego, no ale mówi się trudno. Poza tym był w innej lidze. Nie spotykał się z takimi jak ja; cichymi buntowniczkami, które otwarcie broniły odmienności kulturowej, religijnej i seksualnej, praw kobiet. Dziewczynami o niedoskonałej cerze, fałdkami na brzuchu i krzywo obciętych włosami z własnego wyboru. Nie z dziewczynami, które za nic miały wygląd, a ceniły wnętrze i czasami były za dobre dla ludzi. Idąc tym tropem w życiu ktoś taki jak on nie zgodziłby się uczyć kogoś tak nieidealnego jak ja. Zaprosił mnie tu aby mnie wyśmiać, lub zaraz pojawi się jego nerdowaty współlokator lub sąsiad, który mnie będzie uczył. Nie ma opcji, aby Black został moim korepetytorem, to jest zbyt nierealne:

- Wejdziesz? - zapytał przesuwając się w drzwiach, aby mnie wpuścić. Spuściłam głowę nie chcąc by zauważył moje czerwone policzki i przeszłam obok niego starając się zignorować mocny zapach męskich perfum i papierosów. Czarnowłosy zamknął za mną drzwi i minął mnie w ciemnym przedpokoju. Przez chwilę wydawało mi się, że widziałam na jego plecach wiele długich blizn zapewne po paskudnych ranach. Kiedy mrugnęłam ro co widziałam zniknęło. Chyba powinnam kupić sobie okulary coraz gorzej widzę. Chłopak podniósł plecak z ziemi i wyciągnął z niego podręcznik do francuskiego i rzucił go na stertę książek na stoliku:

- Rozgość się – spojrzał na mnie, a ja mimowolnie zjechałam wzrokiem na jego brzuch po czym szybko spojrzałam na twarz Blacka, który szczerzył się zadowolony. Przełknęłam ślinę poprawiając ramiączko plecaka na ramieniu i speszona powiedziałam dość cicho:

- Chyba jednak podziękuję – uciekałam wzrokiem rozglądając się po mieszkaniu. Z ciemnego przedpokoju przechodziło się do niewielkiego salonu połączonego z kuchnią. Ściany były ciemno szare zapewne od wieloletniego niemalowania. Po środku stała czarna kanapa i drewniany stolik prawie niewidoczny spod sterty książek i kartek, niektórych pożółkłych. Pod ścianą stał mały telewizor zapewne jeszcze z dawnych lat i na sto procent zepsuty. Na południowej ścianie znajdowało się okno, a pod nim zlewozmywak. Po prawej stała szafka z ciemnego drewna, a niej lodówka, po lewej kuchenka gazowa i kawałek blatu roboczego. Po mojej lewej znajdowały się dwie pary ciemnych drzwi. Jedne otwarte przez co mogłam dojrzeć łóżko z rozgrzebaną pościelą, drugie zamknięte zapewne od łazienki. Poprawiłam nerwowym ruchem przydługa grzywkę, która uciekła z niedbałego kucyka. Wolałam nie siadać nigdzie w tym mieszkaniu. Jego przygoda z elfio uchą kelnerką najwidoczniej skończyła się w sypialni, ale chyba nie chciałam usiąść gdzieś gdzie mogła się zacząć. Black jakby czytając mi w myślach uśmiechnął się szyderczo:

- Oj o czym ty myślisz Maleńka? Naprawdę sądziłaś, że przeleciałem tą kelnerkę w salonie? Wybacz, że zawiodłem twoje brudne myśli, ale nie. Mam jeszcze tyle przyzwoitości by nie uprawiać seksu w miejscu gdzie się uczę – otworzyłam usta, aby zaprzeć, ze wcale o tym nie pomyślałam. Niestety Black mnie uprzedził. - Nawet nie wciskaj mi kitu, że o tym nie pomyślałaś – zamknęłam usta nie odpowiadając. Cholera czy on czyta w myślach? Nie... to przecież niemożliwe! To czysty zbieg okoliczności. Chłopak poszedł do małej sypialni po czym z szafy wyjął czystą szarą koszulkę. Zamknął szafę z hukiem i założył T-shirt przez głowę:

- To była ta kelnerka z kawiarni – wypaliłam chcąc przerwać ciszę, która nastała w pomieszczeniu. Była ona okropnie denerwująca. Dopiero kiedy Black zamarł przy ubieraniu koszulki zrozumiałam, że było to niestosowne - Ja... przepraszam nie powinnam się wtrącać w twoje życie łóżkowe... – urwałam czerwieniąc się ponownie. Zagryzłam wargę z zażenowania. Vic czy ty musisz mieć taki niewyparzony język? Chłopak przeczesał włosy palcami zaczesując je przy tym do tyłu. Zaśmiał się cicho i krótko po czym odezwał się:

- Interesujesz się bo nie masz własnego, a myślałem, że takie buntowniczki mają to za sobą już w podstawówce – powiedział z kpiną. - Chcesz herbaty lub kawy? - zapytał poprawiając koszulkę i zamykając drzwi od sypialni:

-Herbatę, poproszę. Bez cukru – dorzuciłam chwilę później. Widząc jak stawia czajnik na podstawce. Z rezerwą usiadłam na brzegu małej kanapy, a plecak postawiłam obok nóg. Nie mając innego zajęcia zerknęłam na stolik. Niektóre księgi wyglądały na bardzo stare i niemożliwe do dostania w bibliotece miejskiej. Podobnie jak niektóre z kartek, w dodatku były zapisane bardzo ozdobnym pismem. Skąd on miał takie rzeczy? Wyglądały jak stare pisma z muzeum! Moje rozmyślania przerwało postawione przez chłopaka pytanie:

- Czarna, zielona czy owocowa? - zadrżałam sądząc, że przyłapał mnie na grzebaniu w jego rzeczach. Spojrzałam na niego nie do końca rozumiejąc. Zrozumiałam dopiero kiedy potrząsnął pudełkiem Earl Gray'a:

- A... to... wybierz coś – rzuciłam na odczepne i kiedy się odwrócił ponownie zerknęłam na stolik, ale teraz leżały na nim normalne podręczniki i notatki zapisane na kartkach w kratkę lub linię. Pismo dalej było staranne i trochę staroświeckie, bardzo niepodobne do pisma licealisty, ale nie znajdowało się już na pożółkłych kartkach, które mogłyby się rozpaść pod dotykiem. Działo się coś dziwnego. Kiedy zalał woreczki wrzątkiem podszedł do stolika i zaczął zbierać niepotrzebne podręczniki i zapisane kartki. Nie dotykałam rzeczy nie wiedząc jak zareaguje. Położył książki na stoliku telewizora po czym wziął kubki z blatu i postawił przede mną ciemnoszary kubek z czarną herbatą. Powietrze wypełnił zapach owoców. Po chwili postawił na stole talerz z ciasteczkami oraz kubek obok mojego:

- Czyli co? Francuski? - usiadł obok mnie, a do mnie jak w zwolnionym tempie dotarło kto będzie moim korepetytorem. To będą na pewno emocjonujące korki.

~*~

- Teraz wszystko rozumiesz? – zapytał patrząc na mnie swoimi błękitnymi tęczówkami. Przestałam nerwowo machać długopisem wpatrując się w schemat, który rozrysował mi na kartce. Był on o wiele bardziej przejrzysty niż te które rysował pan pizza z serem. Czarnowłosy kilkukrotnie powtarzał mi trudniejsze rzeczy rysując na kartkach schematy, obrazki, które mogłam skojarzyć z podanym zagadnieniem. Nie mogę zaprzeczyć, potrafił dobrze tłumaczyć, a czasem dla odprężenia rzucał jakimś sarkastycznym tekstem. Lekko kiwnęłam głową, bo rzeczywiście teraz wszystko wydawało mi się bardziej przejrzyste, proste i logiczne. Mój nauczyciel uśmiechnął się szeroko i podsunął mi pod usta ciastko z czekoladą na wierzchu. – Powiedz A – uśmiechnął się zadowolony. Parsknęłam śmiechem, a on w tym czasie wepchnął mi całe ciastko do ust. Fuknęłam zła. Miałam nie jeść słodyczy, ale teraz zostałam postawiona pod ścianą. Zirytowana zaczęłam przeżuwać i gryźć ciastko owsiane. Kiedy skończyłam upiłam łyk teraz zimnej już herbaty. Przez cały czas nauki upiłam z niej tylko trochę. Herbata była przepyszna. Smak czarnej herbaty ukrywały owoce, które pomimo tego, że były słodkie na końcu zaskakiwały kwaśnym elementem. Zerknęłam na zegar i z przerażeniem stwierdziłam, że spędziłam u Blacka prawie dwie i pół godziny. Zaczęłam szukać portfela w plecaku, zakłopotana powiedziałam:

- Wybacz, że tak długo. Na pewno masz jakieś plany na wieczór. Powiedz ile mam zapłacić i już wychodzę. Nie będę zawracać ci już więcej głowy – znalazłam portfel z tęczą i spojrzałam na chłopaka, a ten przerwał mi gdy już chciałam mu powiedzieć ile zrozumiałam dzięki niemu:

- Słuchaj Maleńka, nie chcę od Ciebie żadnych pieniędzy, wiec schowaj ten portfel – widząc, ze zamierzam się z nim kłócić o to powiedział. – nawet nie próbuj się ze mną kłócić. Widziałem jak się z tym męczysz i postanowiłem pomóc. To zwykła pomoc koleżeńska. Zrób mi przysługę. Dopij tą herbatę, zjedz jeszcze jedno ciastko i nie denerwuj się. Mogę Cię odwieść. Oczywiście nie zaprowadzę Cię pod same drzwi, bo twoja matka za mną nie przepada. A i jeszcze jedno. Nie warcz na mnie w szkole. Ja nic nie mogę poradzić na to, że przyćmiewam Cię swoją idealna osobą.

Ten to dopiero ma wysokie mniemanie o sobie. Przewróciłam oczami, ale zrobiłam tak jak mówił. Schowałam portfel:

- Niech Ci będzie Black- powiedziałam ponownie przewracając oczami.

- Oj Maleńka czy muszę Ci jeszcze przypominać, ze mam na imię Andrew, a nie Black? – zapytał retorycznie. Na co ja tylko upiłam łyk pysznej herbaty z kubka. Czarnowłosy obserwował mnie uważnie i chyba sądził, że tego nie widzę. Po chwili zaczął zbierać książki i układać je w stosik, notatki ułożył w drugi stosik i złożył kartki na pół. – Powtórz to jeszcze kilka razy i masz murowane A z plusem na poprawie testu – przesunął kartki w moją stronę:

-Wielkie dzięki za pomoc – uśmiechnęłam się szczerze. Byłam mu naprawdę wdzięczna pomimo tego, że miał parszywy charakter i przed korepetycjami ze mną zdążył przelecieć ledwo znaną sobie ładną dziewczynę. Każdy ma jakieś wady, prawda? Włożyłam notatki do zeszytu, po czym schowałam zeszyt do plecaka. Zapięłam suwak tornistra i zarzuciłam go sobie na plecy. Wypiłam resztkę przepysznej herbaty i wstałam z kanapy. – Będę już uciekać. Trochę się zasiedziałam, a mama myśli, że jestem u Ann – wyjaśniłam. Po chwili zaczęło kręcić mi się w głowie. Wszystkie siły jakby ze mnie uciekły jak powietrze z przebitego szpilką balona i to dosłownie w jednej chwili. Mroczki zatańczyły mi przed oczami a zaraz po nich pojawiły się kolorowe plamy. Usiadłam na kanapie czując jak nogi się pode mną uginają. Poczułam chłodną dłoń na ramieniu, podniosłam ociężałą głowę, aby spojrzeć na twarz tego kogoś. Rysy twarzy były rozmazane, ale widocznie coś mówił, niestety nie słyszałam tego. Powieki stały się nieznośnie ciężkie jakby były z ołowiu. Nagle wszystkie moje mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa, zwiotczałam i opadłam na kanapę podobnie jak moje powieki. Odpłynęłam.

~*~

          Powolnie otworzyłam ociężałe powieki, ale od razu zamknęłam oczy oślepiona promieniami słonecznymi wpadającymi przez niezasłonięte ono. Spróbowałam podnieść ramię by zasłonić oczy, ale ono również było jak z ołowiu. Jęknęłam cicho z bezsilności. Czułam się jakby ważyła co najmniej z tonę. Otworzyłam oczy kiedy nagle w pokoju stało się ciemniej. Zamrugałam kilka razy próbując wyostrzyć widok, ale dalej był nieostry jak obrazy malowane farbami akwarelowymi. Kiedy zamknęłam oczy mrucząc niewyraźnie pod nosem z frustracji poczułam chłodne palce dotykające mojej twarzy i zakładające mi okulary. Otworzyłam oczy i prawie krzyknęłam z przerażenia. Pochylał się nade mną kompletnie nieznany mi facet. Adrenalina nagle uwolniła się w moim ciele, uniosłam dłoń i uderzyłam go w twarz. Odsunął się ode mnie klnąc w nieznanym mi języku. Wstałam gwałtownie z kanapy i od razu tego pożałowałam. W głowie mi huczało jakby ktoś tłukł tam młotem pneumatycznym. Syknęłam z bólu i nagle poczułam metaliczny posmak krwi w ustach. Przegryzłam sobie wargę? Dotknęłam dłonią ust, a kiedy ją odsunęłam moje palce były ubrudzone krwią. Po chwili poczułam, że zęby wbijają mi się w dolną wargę.

         Napastnik Wyprostował się, miał na policzku cztery szramy od moich paznokci, jedna z nich lekko krwawiła. Chłopak miał Mocno zarysowaną szczękę, alabastrowa cera lśniła w promieniach słońca. Wysokie kości policzkowe nadawały mu arystokratycznego wyglądu. Przydługie czarne włosy, przycięte po bokach, sięgały do połowy ucha. Oczy koloru bezchmurnego nieba okalały długie czarne rzęsy. Jasnoróżowe usta wykrzywione były w grymasie, po chwili odezwał się, a jego barwa głosu brzmiała znajomo:

-Spokojnie Maleńka. To ja – powiedział uspokajająco widząc moje zdezorientowanie – Andy. Najprzystojniejszy Facet Jakiego Znasz – dodał ze złośliwym uśmiechem. Chyba sądził, że ma amnezję. Podeszłam do niego i spróbowałam ponownie uderzyć go w policzek. Złapał mnie za nadgarstek. – Uspokój się – powiedział z chłodnym spokojem:

- Co mi zrobiłeś? – powiedziałam sepleniąc z nieznanych mi powodów. Byłam wściekła. Ten pajac podał mi narkotyki i środki nasenne, a teraz mam halucynacje. A jeśli mnie wykorzystał? Poruszyłam dłonią ponownie chcąc go uderzyć, ale mocniej ścisnął mój nadgarstek:

- Łaskawie nie próbuj mnie bić – szramy powoli znikały, a krwawiąca ranka zasklepiała się na moich oczach. Spojrzał na moje ust i kciukiem drugiej ręki otarł krew z moich ust. – Pasują Ci. Co do twojego pytania... Uratowałem życie twoje i kilku ludzi, których zabiłabyś w niedalekiej przyszłości – przyglądał mi się badawczo. Szarpnęłam wściekła ręką chcąc ją wyrwać z uścisku, ale on nie puszczał;

- Puść mnie, albo zacznę krzyczeć – syknęłam zła nadal sepleniąc, poczułam, że moja warga piecze. Domniemany Black, dalej nie byłam pewna czy to on, bo nie przypominał już mojego ulubionego piosenkarza, ze spokojem wypuścił powietrze:

- Nie zrobisz tego. Daj mi to wyjaśnić.

- Tu nie ma nic do wyjaśniania! – przerwałam mu.

- To jak wytłumaczysz to? – podniósł ze stolika lusterko i podsunął mi je pod twarz. Prawie krzyknęłam przerażona. Nie byłam kompletnie podobna do tej kobiety w lustrze. Jej twarz miał bardziej gładką cerę ode mnie i co najbardziej przerażające, krwiście czerwone tęczówki i długie na około trzy centymetry kły, które raniły moją wargę. Patrzyłam otępiała na odbicie. Zdecydowanie podał mi jakiś narkotyk w herbacie lub ciastkach. Mama miała rację by trzymać się od niego z daleka, bo jest z nim coś nie tak, ale nie myślałam, że coś takiego. Czym ja jestem, jeśli nie jest to halucynacja? I czym jest Black?

          Z każdą sekundą w mojej głowie pojawiało się coraz więcej pytań bez odpowiedzi. Uważnie przyglądałam się odbiciu w lustrze z coraz większym szokiem i przerażeniem. Chciałam, aby okazało się, że to tylko halucynacja po zażyciu narkotyków. Moje myśli były chaotyczne i nie miały żadnego sensu. Nie potrafiłam znaleźć żadnego logicznego wyjaśnienia tej sytuacji. Delikatnie wysunęłam nadgarstek z dłoni Blacka, która była naprawdę zimna i usiadłam na kanapie. Była bezsilna i bezradna czułam się zagubiona.

Tępo wpatrywałam się w podłogę. Usłyszałam, że Andrew postawił na stoliku jakieś naczynie. Nie obchodziło mnie to. Chciałam już tylko dowiedzieć się już co się dzieje i wrócić do domu:

- Co tu się do cholery dzieje? – zapytałam cicho i od razu tego pożałowałam. Podczas mówienia kły mocniej pokaleczyły moją dolną wargę. Czarnowłosy podał mi chusteczkę, abym otarła krew, którą czułam jak spływa mi na brodę. Lekko kiwnęłam głową w geście podziękowania. Przycisnęłam chusteczkę jednorazową do ust i brody. Postarałam się jakoś doprowadzić do porządku, ale krew z wargi płynęła dość mocno co uniemożliwiało trwałe usunięcie krwi. W tym samym momencie ktoś usiadł obok mnie i kiedy przestałam nerwowo wycierać usta, przed co mocniej krwawiły, wsadził mi w dłoń szklankę z ciemnoczerwonym gęstym płynem. – To krew? – zapytałam z lekkim strachem. Spojrzałam na Blacka, a ten odezwał się potwierdzając moje najgorsze przypuszczenia:

-Tak, wypij. Poczujesz się po tym lepiej i znikną kły raz czerwone tęczówki. Nie jest taka zła. Zaufaj mi – powiedział spokojnie.

Spojrzałam jeszcze raz na zawartość szklanki z lekkim obrzydzeniem. W końcu to krew. Przełknęłam ślinę i zapytałam:

- Czy to ludzka krew? – wpatrywałam się uważnie w ciemnoczerwony płyn.

- Tak – odpowiedział. – Spokojnie, jest z banku krwi. – Miałam ochotę nakrzyczeć na niego, że ta krew mogła komuś uratować życie, ale z nieznanych mi powodów powstrzymałam się. Przełamałam obrzydzenie i przytknęłam szkło do ust. Wypiłam wszystko duszkiem i postawiłam szklankę na stoliku. Czułam wstręt do samej siebie, że to zrobiłam. W ustach miałam nieznośny metaliczny posmak krwi i było mi niedobrze. Poczułam jak nadmiar kłów wsuwa się w dziąsła, przez co zapewne będą wyglądały normalnie. Zamknęłam oczy czując pieczenie. Kiedy je otworzyłam widziałam dalej wszystko normalnie przez co nie byłam pewna czy niecodzienny kolor tęczówek zniknął. Spojrzałam na Blacka, a on tylko uśmiechnął się i powiedział:

- Jesteś wampirem Victorio. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro