Wartościowe rady

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Sulim skończył piętnaście lat dziadek podarował mu konia, pięknego, karego ogiera, który nazywał się Lazur. Przez długi czas namawiałem go, aby pozwolił mi się na nim przejechać, ale nigdy mi nie pozwolił, więc pod osłoną nocy zakradłem się do stajni. Wziąłem jabłko ze spiżarni, dzięki któremu zmusiłem Lazura do współpracy. Jak dobrze, że ta kobyła była takim głodomorem. Założyłem mu ogłowie oraz wodze, za pomocą których wyprowadziłem go ze stajni. Trochę czasu zajęło mi wdrapanie się na tego wierzchowca, ale gdy siedziałem już na grzbiecie nie mogłem powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. Ścisnąłem mocno łydkami boki Lazura i krzyknąłem głośno: "wio", zapominając, że powinienem raczej zachować ciszę oraz spokój. Jadąc rozejrzałem się  jeszcze dookoła, ale na szczęście nikogo nie zbudziłem ze snu. Pojechałem do lasu, ale moja przejażdżka nie mogła oczywiście trwać spokojnie, ponieważ Lazur potknął się o wystający korzeń, niespodziewając się tego zleciałem z konia z łoskotem upadając na ziemię...

Poczułem jak ktoś szturcha mnie w ramię przez co nie otwierając oczów próbowałem na oślep tego kogoś odgonić. Jednak to coś najwidoczniej uparło się, aby mnie obudzić.

– Zostaw mnie – mruknąłem niewyraźnie będąc na granicy jawy i snu.

Jednak owy ktoś zamiast mnie posłuchać to postąpił całkowicie odwrotnie. Poirytowany otworzyłem oczy, ale zobaczyłem jedynie mgłę, która z czasem zaczynała stawać się coraz bardziej gęsta. Wzdrygnąłem się czując falę niekontrolowanego strachu.

Ostatnie co pamiętałem zanim zasnąłem to to, że znalazłem kwiatka w jeziorze, ale nie miałem pojęcia jak się tam znalazłem, a tym bardziej jak się stamtąd wydostałem. Moje ubrania były suche, więc może jednak mi się to tylko przyśniło? Może tak naprawdę nie znalazłem lotosu? Zacząłem z przerażeniem przeszukiwać kieszenie powtarzając coraz w myślach: ,,On musi tam być".

Odetchnąłem z ulgą gdy kwiatek oraz żołądź bezpieczne były schowane w kieszeni. Gdyby to jednak około się być jedynie snem to bym się nieźle wkurzył.

Mgła stawała się z sekundy na sekundę coraz bardziej gęsta, więc ledwo było cokolwiek zobaczyć. Poczułem jak przechodzi mnie ze strachu dreszcz. To miejsce staje się coraz bardziej przerażające. Obym tylko nie spotkał jakiś martwych ludzi, bo zamiast interesować się jakimś testem to będę uciekał jakby mnie Sulim z siekierą gonił. Chociaż bardzo prawdopodobne jest, że jak tylko wrócę do domu to on będzie zwiewał przede mną.

Jak mam niby szukać teraz grzyba? Nic nie widać, a nie mam pojęcia gdzie się znajduję. Chyba serio bogowie mnie nie lubią jak tak się na mnie wyżywają.

Mam dwa wyjścia albo iść przed siebie dotąd ta opcja świetnie się sprawdzała albo przeczekać aż mgła zniknie co może potrwać dosyć długo. Oczywiste jest, że wybrałem pierwszą opcję, nie mam zamiaru czekać i marznąć w nieskończoność. Nie jestem cierpliwym człowiek, wolę coś robić, więc u mnie czekanie i tak trwało by najwyżej jedynie chwilę.

Ruszyłem przed siebie, ale nie przeszedłem nawet kilka kroków gdy potknąłem się o coś. Przeklnąłem pod nosem wkurzony, w tej mgle to kompletnie nic nie widać! Nie zamierzałem jednak tak szybko się poddawać, przecież takie coś nie może mnie powstrzymać.

Ale w tym samym momencie poczułem jak ziemia się pode mną zapada, ale na szczęście to był jedynie dół. Zdołałem poczuć przykre konsekwencje upadku. Ale na szczęście jedynie trochę ucierpiała moja tylna część ciała i przede wszystkim moja godność.

Postanowiłem się tak szybko nie poddawać i wspiąć się z powrotem po ścianie na górę, aby kontynuować poszukiwania grzyba. Nieważne ile razy próbowałem, każda podjęta próba kończyła się tym samym, zawsze z powrotem spadałem w dół. Mgła, która dalej przysłaniała wszelką widoczność, też nie ułatwiała mi wydostania się stąd.

Westchnąłem, nie pozostało mi nic innego jak cierpliwie poczekać. Miałem wielką ochotę zrobić cokolwiek, nie wiem na przykład krzyczeć o pomoc, ale wiedziałem, że to i tak bez sensu, bo nikt normalny mnie niestety nie usłyszy.

***

Sam nie wiem kiedy zasnąłem, ale obudziły mnie krople deszczu, które spadały prosto na moją twarz. Otworzyłem oczy i zmarszczyłem automatycznie brwi. Nie przepadałem za deszczem, chociaż doświadczałem go chyba dopiero po raz piąty w ciągu życia. W Silos bardzo rzadko padał deszcz, ale co zadziwiające śnieg był co roku. Teraz jednak ta mżawka nawet za bardzo mi nie przeszkadzała, bo przynajmniej ta okropna mgła w końcu całkowicie zniknęła.

Wstałem i rozejrzałem się dokoła. Dół, w który wpadłem okazał się być o wiele większy niż dotąd sądziłem. Na przeciwko mnie na ścianie znajdowała się dziura, która już na pierwszy rzut oka było widać, że jest głęboka.

Z braku innych możliwości, ruszyłem w stronę dziury. Musiałem przeciskać się przez nią na czworaka, ale w końcu udało mi się wejść do środka. Rozejrzałem się dookoła, te ściany przypominały mi trochę to jak opisywali to starsi ludzie z Silos. Było tu zimno, popukałem w ścianę i rzeczywiście była twarda jak skała. Według legend starszych takie coś nazywano grotą, jeśli dobrze pamiętam. Opowiadali, że w takich grotach zazwyczaj zamieszkiwały różne rzadko spotykane zwierzęta. Słyszałem kiedyś o tym, że ktoś spotkał konia, który zionął ogniem i miał skrzydła, które wyrastały mu z grzbietu.

Rozejrzałem się po wnętrzu groty zafascynowany, może i mnie spotka ten zaszczyt. Spotkam jakiegoś konia, oswoję go, a potem będę mógł wygrać z łatwością każdy wyścig z Sulimem.

Postanowiłem przeszukać dokładnie całą grotę, może znajdę jakieś stworzenie, a jak nie to może przynajmniej wyjście. Szedłem wzdłużne korytarza gdy nagle moim oczom ukazał się złoty grzyb, który jakimś cudem po prostu sobie tutaj rósł. To byłoby ostanie miejsce w jakim podejrzewałbym, że może być tutaj grzyb.

Uśmiechając się od ucha do ucha podszedłem do niego, kucnąłem przy nim, aby łatwiej byłoby mi go wyciągnąć z ziemi. Pociągnąłem za korzeń, a gdy tylko zdobycz znalazła się w mojej dłoni od razu schowałem go do kieszeni.

Nie obchodziło mnie już jakieś magiczne zwierzę, teraz chciałem jedynie się stąd jak najszybciej wydostać i dowiedzieć się czy to na serio już koniec tego głupiego testu.

***

Przeszukałem chyba całą grotę w poszukiwaniu wyjścia, ale w końcu na szczęście mi się udało je znaleźć. Wyjąłem z kieszeni żołędzia, kwiatka oraz grzyba i położyłem na ziemi. Nie wiedząc, co innego mógłbym teraz zrobić. Te trzy rzeczy uniosły się kawałek nad ziemią i zaczęły na siebie oddziaływać. Patrzyłem na to z szokiem, ale też fascynacją wymalowaną na twarzy gdy te trzy rzeczy połączyły się w całość i stworzyły jedną. To "coś" co właśnie powstało było oczywiście koloru złotego, miało trzon grzyba, ale zamiast kapelusza widniało tam pół kwiatu lotosu, a drugie pół to był żołądź. Ta roślina zaczęła unosić się coraz wyżej, aż nie znalazła się tuż przy moich ustach.

– Mam to niby zjeść?! – zapytałem zaskoczony, a następnie wzruszyłem ramionami – Czemu by nie? Chyba od tego to raczej nie umrę.

Wziąłem do ręki i ugryzłem kawałek nóżki od grzyba. Smakowało nawet lepiej niż potrawka z królika, którą przyrządził dziadek przed testem. Przypomniało mi się, że od tamtej pory nic nie jadłem, więc zacząłem szybciej zajadać się tym czymś co powstało z żołędzia, lotosu i grzyba.

Gdy skończyłem jeść na ziemi znowu pojawił się ognisty napis, tym razem brzmiał on następująco: ,,Nie polegaj zawsze na własnym rozumie, lecz sercu, a zajdziesz o wiele dalej."

– Bardzo wartościowa rada – prychnąłem jedynie kręcąc z politowaniem głową.

Napis zaczął zanikać, a na jego miejscu pojawił się kolejny: ,,To było twoje motto, ktoś kto cię kocha nauczy cię odróżniać głos serca od głosu rozumu."

– Jasne – przewróciłem oczami – A mogę się już przemienić w jakieś tam zwierzę?

Czekałem chwilę aż ognisty napis znowu się pojawi, ale nic takiego się nie stało. Wkurzony tupnąłem nogą, co mam niby teraz robić?! Zacząłem iść na przód będąc ciekawy jak mam niby wrócić do Silos na własnych nogach, przecież to kawał drogi!

Po chwili tuż przede mną znowu pojawił się ognisty napis: ,,Cierpliwość też nie jest twoją mocną stroną. Jeśli chcesz się przemienić pomyśl o osobie którą najbardziej na świecie chcesz chronić"

Od razu pomyślałem o dziadku, ale nic się nie wydarzyło, dalej byłem człowiekiem.

– To nie działa! Ty zdradziecki napisie! – zacząłem się wydzierać

Zaraz po tym poprzedni napis zniknął, a pojawił się kolejny: ,,Możesz oszukać każdego, ale nie jesteś w stanie okłamać własnego serca."

Westchnąłem i pomyślałem o Sulimie. Na moje nieszczęście poczułem ból w klatce piersiowej, a potem jakbym był rozrywany na strzępy. Nim się spostrzegłem na całym moim ciele wyrosły pióra oraz para skrzydeł.

Wkurzony jak jeszcze nigdy rozpostarłem skrzydła i poleciałem do Silos, a przynajmniej miałem taką nadzieję, że rzeczywiście dobry kierunek obrałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro