Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zakochałem się w tobie i nie spodziewałem się

Że pewnego dnia mógłbym umrzeć z miłości

Teraz jestem nowym człowiekiem

Spoglądam częściej w niebo

I zasypiając, liczę gwiazdy

Teraz moim majątkiem

Jest patrzenie w księżyc

Gdy myślę o twoim uśmiechu

Dziś wracam do życia


5 miesięcy później

Przyglądał się śpiącej obok niego dziewczynie. Była taka krucha... taka delikatna. I taka śliczna. Miała delikatnie zarumienione od snu policzki. Rzęsy rzucały blade cienie na opaloną skórę. Do tego ten uroczy uśmiech... zapewne śniło jej się coś przyjemnego. Uśmiechnął się do siebie... gdyby ktoś rok temu, powiedział mu, że będzie właśnie w tym miejscu, to pewnie zwyczajnie by go wyśmiał. On... podrywacz... ten, który może mieć każdą dziewczynę... ten, który potrafi wykorzystać wszystko i wszystkich dla swoich celów... ten, który dąży po trupach... i właśnie ten ktoś... zwyczajnie się zakochał. To wszystko brzmiało tak komicznie, że nawet sam czasami jeszcze w to wszystko nie wierzył... i liczył tylko dni, kiedy wreszcie obudzi się z tego snu. Ale ta mara trwała. Z dnia na dzień, upewniając go w przekonaniu, że nawet tacy ludzie, jak on, potrafią się zmienić dla miłości. Nawet ktoś, kto nigdy w nią nie wierzył... może ulec jej wpływowi. I to przytrafiło się właśnie jemu... I czuł się z tym jednocześnie dziwnie i niesamowicie. Jakby nagle trafił do jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w której istnieje inny Ruggero, który jest zwykłym chłopakiem, który zwyczajnie zakochał się w tak bardzo niezwyczajnej dziewczynie, jaką była brunetka śpiąca w jego ramionach. Przyciągnął ją mocniej do swojego boku... dłoń położył na jej brzuchu. Złożył delikatny pocałunek na jej nagim ramieniu... sunął ustami wzdłuż jej rozgrzanej skóry. Brunetka przekręciła się lekko i jęknęła cicho.

- Daj spać... - powiedziała, zachrypniętym głosem. Zaśmiał się cicho i ponownie przyciągnął ją mocniej do siebie, aż wreszcie położyła głowę na jego klatce piersiowej. Gładził skórę jej głowy opuszkami palców... aż zza jej warg zaczęły wydobywać się ciche westchnienia przyjemności. Druga dłoń sunęła wzdłuż jej pleców... w górę i w dół... pocałował jej włosy. Uniosła się lekko na dłoniach, a następnie obróciła się w taki sposób, że oparła swój podbródek na jego brzuchu i spojrzała na niego, spod lekko przymkniętych powiek. - Nie dasz mi już zasnąć, prawda? - zapytała, ziewając.

- Nie. Przykro mi. - uśmiechnął się cwaniacko.

- Zero z Ciebie pożytku. - powiedziała.

- Co, proszę? - zapytał.

- Nie dajesz mi spać! - powiedziała.

- Nie zauważyłem, żebyś wczoraj tak bardzo narzekała. - brunetka zarumieniła się lekko pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.

- Skoro i tak nie dajesz mi spać, to wstaję. - powiedziała, obrażona. Uniosła się na rękach... ale szybko chwycił jej nadgarstek i pociągnął w swoją stronę tak, że ponownie opadła na jego klatkę piersiową.

- Nawet o tym nie myśl! - powiedział, przyciskając mocno jej ciało do swojego. Dziewczyna pokręciła tylko głową z politowaniem i jęknęła cicho. Zaśmiał się pod nosem... a następnie przyciągnął jej twarz do swojej i pocałował delikatnie jej usta. Odwzajemniła pocałunek bez chwili wahania, wplatając swoje palce w jego włosy. Gładził delikatnie skórę jej szyi... drżała pod każdym jego dotykiem... czuł, jak na jej opalonej skórze pojawia się gęsia skórka. Przesunęła dłoń na jego policzek i delikatnie gładziła jego twarz opuszkami swoich palców. Muskał delikatnie jej wargi... przygryzał je... by chwilę później znowu wrócić do delikatnej i czułej pieszczoty. Oderwał się od niej dopiero wtedy, gdy zabrakło mu powietrza... ale nawet wtedy nie odsunął warg od jej rozgrzanej skóry. Przeniósł swoje usta na jej policzek... następnie na wrażliwe miejsce za uchem... słyszał jej ciche westchnienia...

- Kocham Cię... - powiedział, dmuchając w jej ucho gorącym powietrzem. Zadrżała wyraźnie pod jego ciepłem. Odsunęła się do niego na tyle, aby móc spojrzeć mu w oczy... widział jej ciepły uśmiech. Nie powiedziała ani słowa, jej spojrzenie było wystarczającą odpowiedzią. Wszystko było jasne. Pogładził delikatnie dłonią jej policzek... i nagle uderzyła go jedna myśl. Że właśnie tak powinno być. Że właśnie tego chce... budzić się koło niej i zasypiać każdego dnia... że chcę być z nią zawsze i wszędzie... że chcę ją pocieszać w tych złych momentach i dzielić z nią wszystkie radości. Ta myśl go przeraziła. Jeszcze nigdy nie czuł niczego aż tak mocno... ale przecież czekał już tak długo. Tak dużo czasu upłynęło... tyle miesięcy zmarnował. Nie chciał przegapić kolejnych. Już i tak zbyt wiele ich stracił na myślenie, że się nie uda... na przekonywanie samego siebie, że to nie ma sensu... to ma sens. Ogromny sens. Spojrzał jej w oczy...

- Wyjdź za mnie. - powiedział. Brunetka spojrzała na niego... jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu tak, że zatarła się granica pomiędzy źrenicą a tęczówką.

- Żartujesz sobie, tak? - zapytała wystraszona.

- A czy ja kiedykolwiek żartowałem? - zapytał, uśmiechając się łobuzersko.

- Zwariowałeś! - zaśmiała się dziewczyna.

- Na Twoim punkcie? Tak. - odpowiedział.

- Daj spokój! Mam dopiero dwadzieścia lat! Nie wyjdę teraz za mąż.

- Pamiętaj, że mogę drugi raz nie zapytać... - powiedział, przekrzywiając głowę.

- Myślę, że zaryzykuję. - zaśmiała się dźwięcznie. - Zawsze mogę się jeszcze zdecydować na Lio...

- Ani się waż! - warknął, przyciskając ją mocno do swojego ciała. - Zawsze mogę jeszcze raz obić mu mordę. Wiesz, że jestem zdolny, żeby to zrobić... tym bardziej, jeżeli zobaczę... - nie dokończył.

- Wiem... - uśmiechnęła się łobuzersko. - Ale nie wiedziałam, że nadal jesteś tak bardzo o niego zazdrosny. Przecież minęło już tyle czasu.

- Bo nadal mu się podobasz.

- Lio to tylko mój przyjaciel.

- Ale leci na Ciebie! A ja nie mam zamiaru pozwolić komukolwiek odebrać mojej własności.

- Własności? Nie zapędzasz się czasem? - zapytała złośliwie.

- Nie. Jesteś moja. Tylko moja. - powiedział otwarcie.

- A ty mój... - skinął głową w odpowiedzi.

- Zawsze... - odpowiedział... a potem ją pocałował. I ziemia jakby się zatrzęsła.


No to... to by było na tyle.

Gdy zaczynałam pisać to historię to miała być krótsza niż Es el primer paso... a widzicie co z tego wyszło. Mimo tego... uważam, że dobrze się stało. Polubiłam tych bohaterów, polubiłam ich historię, nawet jeżeli czasami nie wszystko działo się tak, jak chciałam. Może to głupio brzmi... ale najlepsze historie tworzą nie autorzy, ale właśnie bohaterowie, który w czasie historii ożywają i zmieniają jej bieg. I tak się stało także z tym opowiadaniem... i właśnie dlatego wiem, że się udało. Gdy pisze tylko autor, historia zawsze jest sucha... bez emocji, ale gdy bohaterowie przejmują część jego obowiązków, wtedy wszystko się udaje. I nawet jeżeli bohaterowie nie zawsze myślą tak samo jak autor, to właśnie z tych różnic powstaje coś wartościowego.
Mam ogromną nadzieję, że ta historia jest właśnie taka. Wartościowa. Spędziłam nad nią sporo swojego czasu... i wiele się dzięki niej nauczyłam. Na przykład tego, że "czarny" charakter nie zawsze jest tak bardzo czarny i że nie ma takich grzechów, których nie byłaby w stanie wybaczyć kochająca osoba.
Ale też nauczyłam się tego, że są takie historie, które nie mogę skończyć się dobrze... i nawet jeżeli przyjaźń jest dobrą podstawą związku, to on nie uda się bez tej maleńkiej iskierki miłości. Tej, która połączyła w tym opowiadaniu Karol i Ruggero. Ta historia skończyła się więc happy endem... a z drugiej strony tak, że każdy może sobie dopowiedzieć, co będzie i dalej. Czy będzie ślub, trójka dzieci? A może coś zupełnie odmiennego? Przecież wszystko jest możliwe...
Daję sobie i Wam możliwość powrotu do tej historii...

Pora na podziękowania.
Chciałabym bardzo serdecznie podziękować wszystkim razem i każdemu z osobna. Nie będę dziękować po kolei i wymieniać wszystkich, bo zajęłoby to za dużo miejsca. Napiszę więc ogólnie...

dziękuję za to, że ze mną byliście
za to, że wytrzymywaliście długie przerwy
za to, że czytaliście tą historię
dziękuję za wszystkie głosy
dziękuję za liczne komentarze, które motywowały mnie do dalszej pracy i nadal to robię

Dziękuję wszystkim za wszystko i mam nadzieję, że mimo końca te historii, nie znikniecie z mojego profilu i nadal będziecie śledzić pojawiające się na nim historie. Bo trudno się pisze, kiedy nie ma się motywacji w postaci osób, które męczą Cię tekstami "Kiedy kolejny rozdział" ;) Także czekam na Was na moich książkach, teraz na Come wake me up!... kiedyś może z powrotem na jakimś Ruggarol. Przecież wszystko jest możliwe!

Jeszcze raz dziękuję bardzo serdecznie, jesteście wspaniali!!!!!

Buziaki, Wasza Marthaaaa :* :* :* :*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro