Rozdział XIII - Dziwny przypadek ze zgubionym pierścionkiem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gabrielle wcale nie chciała iść na zakupy, ale hrabina niemalże rozkazała jej pójść na miasto, aby kupiła sobie jakąś olśniewającą toaletę.

Dziewczyna wolała zostać przy siostrze, która nadal była załamana zdradą przyjaciółki. Louise była bardzo wrażliwą i delikatną osobą, dlatego przykrość, jaką zrobiła jej Yvonne, bardzo ją zabolała. Dziewczyna prawie nie wychodziła ze swojej sypialni, jadła mało i cały czas chodziła przygnębiona.

Gabrielle bardzo chciała pocieszyć jakoś siostrę, ale nigdy nie była w tym dobra. Mimo wszystko wolałaby jednak pozostać w domu zamiast jeździć na zakupy po suknie. Ale matka była nieugięta - chciała, by jej najstarsza pociecha na kolejnym balu zaprezentowała się jeszcze bardziej oszałamiająco.

Dlatego właśnie Gabrielle teraz co chwilę wysiadłszy z powozu, szła w kierunku krawca, jednak po chwili wracała, bo nie znalazła tam niczego dla siebie. To były za duże dekolty, to znowu za dużo kokardek. Raz nie było pasującego jej kroju lub były same nieharmonizujące z jej cerą kolory sukni, czy niewspółgrające z jej ulubioną biżuterią.

Siedziała w powozie, w drodze od jednego krawca do drugiego i czekała na sygnał do wysiadania. Po chwili jazdy wóz zatrzymał się, a drzwi otworzyły.

Gabrielle wysiadła na kolejnej, niczym nie różniącej się od poprzedniej paryskiej ulicy. Odeszła kilka kroków od pojazdu, jednak wtem usłyszała czyjeś głośnie wołanie.

– Panienko! Przepraszam!

Nie wiedziała dlaczego, ale zatrzymała się, mając wrażenie, że to do niej skierowane są te słowa. Zastanawiała się jedynie, czego ktoś może od niej chcieć.

Wkrótce zobaczyła, kto tak nawoływał. Był to uśmiechnięty młodzieniec o słomianych włosach, na których znajdowało się dużo jakiegoś białego proszku, który również gdzieniegdzie osiadł się na jego twarzy. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to osoba z ludu. Gdy podszedł bliżej, Gabrielle zobaczyła jego roześmiane, onyksowe oczy. Wiele osób (zwłaszcza wyskoko postawionych w hierarchii społecznej) uznałaby go za nieurodziwego - miał smagłą twarz, rozwiany włos i zużyte ubranie - ale Gabrielle urzekła jakaś szczerość w jego obliczu, której brakowało wielu szlachcicom.

Rzeczywiście, chyba ją wołał, bo właśnie w jej kierunku szedł. 

Gdy się zbliżył, Gabrielle doszła do wniosku, że biały proszek pokrywający jego twarz i włosy to mąka.

Chłopak dobiegł do niej, a czując na sobie pytające spojrzenie hrabianki, powiedział:

– Zgubiła to pani. – Otworzył rękę, w której ukazała się niebieski pierścionek, rzeczywiście należącay do panny Hargrave. Dziewczyna odruchowo spojrzała na palec, gdzie powinna znajdować się ozdoba, a gdzie teraz jej brakowało. Znów zwróciła wzrok na chłopaka, nie wiedząc co powiedzieć.

Mógł przecież ukraść ten pierścionek. Nie musiał go zwracać, nikt by nie zauważył. Gabrielle by się zorientowała, ale ozdóbka nie miała dla niej większej wartości, więc nie szukałaby jej. Jednak zamiast przywłaszczyć sobie biżuterię, która na pewno wsparłaby go finansowo lub byłaby pięknym prezentem dla matki, siostry czy ukochanej, młodzieniec wolał biec za nieznaną arystokratką, by zwrócić właścicielce jej błyskotkę.

To zachowanie niezwykle zaimponowało Gabrielle. Poczuła potrzebę, żeby jakoś odwdzięczyć się chłopakowi. Nie wiedziała, co mogłaby dla niego zrobić. Pod wpływem impulsu podjęła decyzję.

Wyciągnęła dłoń, jakby chciała odebrać swoją ozdobę, ale zamiast tego zacisnęła dłoń młodzieńca na pierścionku.

Ten spojrzał na nią zdziwiony.

– Zatrzymaj go, proszę – powiedziała z uśmiechem. – Tobie bardziej się przyda niż mnie. Pracujesz w piekarni? – Zmieniła temat.

Nietrudno było to wywnioskować, skoro cały pokryty był mąką.

– Tak – powiedział, zdziwiony jak hrabianka to odgadła, ale potem przypomniał sobie, że był cały umorusany białym proszkiem. – Tak, mój ojciec jest piekarzem, a ja mu pomagam.

– Jak się nazywa twój ojciec? – zadała kolejne pytanie Gabrielle, coraz bardziej zainteresowana swoim rozmówcą.

– Robert Dubois.

– A ty?

– Pierre Dubois. – Chłopak wydawał się coraz bardziej zdezorientowany pytaniami hrabianki.

Dziewczyna uśmiechnęła się. Zdobyła już wszystkie informacje, których potrzebowała.

– Dziękuję, że chciałeś oddać mi ten pierścionek. To było naprawdę ujmujące z twojej strony. – Obejrzała się za siebie. – Muszę już iść. Do widzenia!

Odeszła, zostawiając Pierre'a skonsternowanego.

Gabrielle, gdy wróciła do domu, była niesamowicie zmęczona. Chodzenie do wielu krawców, przymierzanie, oglądanie krojów, kolorów i dodatków, a nawet długa jazda powozem wycieńczyła ją doszczętnie. Jedyne, o czym marzyła do położyć się na miękkiej sofce w swojej sypialni i się zdrzemnąć.

Chciała jednak jeszcze dowiedzieć się, jak czuje się Louise. Wiedziała, że jej siostra bardzo przeżyła zachowanie Yvonne i chciała wspierać ją w tej trudnej chwili.

Zapukała do drzwi pokoju siostry. Spodziewała się, że ta jej nie odpowie z powodu złego samopoczucia i chęci samotności, dlatego po prostu nacisnęła klamkę.

Louise leżała skulona na łóżku i spała. Gabrielle rozczulił nieco ten widok. Usiadła na krawędzi posłania i patrzyła, jak pierś jej siostry unosi się miarowo i opada. Na ustach śpiącej widniał lekki uśmiech. Pomyślała, że to jeden z niewielu momentów w obecnym czasie, gdy Louise wygląda tak spokojnie i beztrosko. Poprzednio, gdy ją widziała, przypominała kupkę nieszczęścia.

Gabrielle otrząsnęła się z zamyślenia. Uznała, że skoro jej siostrzyczka śpi, nic tu po niej. Wstała z łóżka, otrzepała nieco suknię i już miała wychodzić, gdy jej uwagę przykuł jeden szczegół.

Zauważyła, że spod śpiącej Louise wystaje jakiś papier. Zaciekawiło to ją.

Podeszła do dziewczyny i delikatnie wyciągnęła kartkę spod jej śpiącego ciała.

Spojrzała na tajemniczy dokument. Po sekundzie studiowania kształtu doszła do wniosku, że jest to list, który jej siostra dzisiaj otrzymała od kogoś. Nie chciała czytać jej prywatnej korespondencji, ale zainteresowała ją ta tajemnicza epistoła. Zerknęła na nadawcę na kopercie: Maria de Lavergne.

Gabrielle kojarzyła Marię. Pamiętała, gdy jakiś czas temu Louise zaprosiła swoje przyjaciółki na przyjęcie herbaciane, a panna de Lavergne była wśród gości. Panna Hargrave jednak przypomniała sobie, jak przed feralnym balem siostra żaliła jej się, że jedna z jej przyjaciółek - Maria właśnie - nie przybędzie z powodu przeziębienia. Dlatego starsza z sióstr nie otworzyła koperty należącej do młodszej, wierząc, że jest to jedynie przyjacielska, pocieszająca epistoła.

Dziewczyna wyszła z pokoju z przeświadczeniem, że jej siostra koresponduje tylko z dobrą przyjaciółką, która jako jedyna nie opowiadała kłamstw za jej plecami. I nie myliła się.

Maria w epistole wykazała się wielkim taktem i choć z powodu choroby nie mogła pocieszyć przyjaciółki we własnej osobie, napisała do niej kilka ciepłych słów. Wyraziła swoje oburzenie okropnym zachowaniem ich dotychczasowych przyjaciółek (bo zapewniła, że po takim uczynku nie ma zamiaru się nadal z nimi przyjaźnić), co bardzo poprawiło humor Louise, która wreszcie poczuła, że nie jest sama na tym świecie i że nie wszyscy ludzie są tak kłamliwi jak baronówna de Charbon i jej przyjaciółeczki. W dodatku dopowiedziała, że gdy tylko wyzdrowieje, a ma to nastąpić rychło, zaprosi pannę Hargrave do siebie w odwiedziny, aby mogły szczerze porozmawiać. 

Takie zapewnienie uspokoiło dziewczynę, bo poczuła, że to nie Yvonne była przyjaciółką, dla której chciała jechać do Paryża, lecz nieznana jeszcze wtedy Maria. Miała wrażenie, że panna de Lavergne będzie z nią na dobre i na złe, nie tak jak de Charbon.

Właśnie z powodu treści tego listu Louise zażyła tak spokojnego snu z uśmiechem na ustach.

Na korytarzu minęła się z służącą, Marie. Przypomniała sobie o pewnej sprawie, o którą chciała ją poprosić.

– Marie – zatrzymała ją – od dziś zaopatrujemy się w pieczywo w piekarni Roberta Duboisa.

– Oczywiście, panienko.

Służąca zanotowała w myśli imię i nazwisko piekarza, a potem dygnąła i odeszła.

Gabrielle uśmiechnęła się do siebie. Swój dług wobec syna piekarza, spotkanego na mieście, uznała za spłacony.




Ahhh, uwielbiam ten rozdział! To chyba jeden z moich ulubionych ;) Jest taki cute, mimo nieszczęścia Louise... No, ale u niej też robi się weselej, więc chyba szczęście wszędzie dookoła! I tak lubię ten wątek Gabrielle z synem piekarza, Pierre'em, który się potem pojawi w jeszcze ładniejszym wydaniu niż to! (Tak mi się wydaje i mam nadzieję)

Zaraz mam geografię, więc kończę ;)

Tina 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro