Rozdział XXIII - Radosna nowina Lucie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siostry nie dawały Gabrielle spokoju, śmiejąc się, że niedługo będą gościć na jej weselu. W dodatku ta nadal nie zaprzestała wizytowana chorej Lucie, córki ubogiego piekarza, co nadawało młodszym pannom Hargrave sugestii dotyczących romantycznych schadzek z markizem de Tralise.

Brązowowłosa jednak uparcie odwiedzała piekarnię, nie zważając na docinki rodzeństwa. Podczas licznych spotkań poznała całą rodzinę Duboisów lepiej.

Prócz Roberta – piekarza, jego żony, najstarszego syna Pierre'a i małej córeczki Lucie, mieszkały tam jeszcze dziesięcioletnie bliźniaki Jeanne i Emile oraz piętnastoletnia Marianne. Jednak największe przywiązanie Gabrielle czuła do najmłodszej pociechy Duboisów, która między innymi dzięki podarkom hrabianki odzyskiwała energię i wyglądała zdrowiej ze spotkania na spotkanie. 

Blada płeć dziewczynki nabrała lekkich rumieńców, a czarne włoski połysku. Ciemne oczęta, tak podobne do tych, których właścicielem był jej najstarszy brat, również zaczęły błyszczeć psotnie i wesoło, jak powinny mu dobrze odżywionej i zdrowej sześciolatki. I choć nie była szlacheckiego pochodzenia, dla Gabrielle wydawała się nawet śliczniejsza od niejednej rozkapryszonej młodej arystokratki, której twarz cały czas wygięta była w grymas niezadowolenia i płaczu. Bowiem panna Hargrave w ciągu zaledwie kilku odwiedzin przywiązała się do chorej jak do młodszej siostry i poczuła się zobowiązana do opieki nad Lucie. Obudziło się w niej coś, co można określić jako instynkt macieżyński.

Właśnie podczas jednej z tych wizyt została ogłoszona pewna radosna nowina.

Gabrielle weszła do piekarni zupełnie jak dotąd, bowiem nabrała już swojego rodzaju przyzwyczajenia i nie wyobrażała sobie, żeby nie zaznać tego miłego spotkania, szczerej rozmowy z prostymi ludźmi i zabaw z radosnymi dziećmi. Zdjęła płaszczyk i ruszyła po schodach do mieszkanka Duboisów. Natychmiast, gdy przekroczyła próg, przybiegła jej na powitanie Lucie, która już wyzdrowiała na tyle, by wstawać z łóżka.

– Och, Gabrielle, Gabrielle! – wykrzyknęła z wyciągniętymi rączkami, a już po chwili znalazła się w objęciu hrabianki.

Gdy się od siebie odkleiły, panna Hargrave przywitała się z pozostałymi domownikami. Z głową rodzina spotkała się już w piekarni, ale w izdebce pozdrowiła też Pierre'a, panią Dubois i jej najstarszą córkę, Marianne. Jeanne i Emile bawili się z innymi dziećmi z sąsiedztwa na ulicy - Gabrielle podczas swoich kilkakrotnych wizyt spotkała ich tylko raz, ponieważ bliźniaki często były poza domem, to dorabiając sobie drobnymi pracami, jak roznoszenie gazety, to swawoląc ze znajomkami.

Następnie Lucie wślizgnęła się pod ciepły koc, a Gabrielle usiadła na brzeżku łóżka.

Nadal nie mogła się przyzwyczaić do wszechobecnego brudu i biedoty. Gdy porównywała ubogie mieszkanko Duboisów z Jourdain Manoir, czuła jedynie żal dla ludzi, których niesprawiedliwość społeczna zepchnęła na sam dół hierarchii narodu. "Gdyby nie warunki w jakich żyją, myślała, gdyby nie ten wszechobecny bród i odór, ich życie mogłoby być całkiem przyjemne. Nie muszą się rozglądać za młodzieńcami na balach, przymierzać tylu sukni i bucików, a jedynie żyją swoim życiem, nie przejmując się vox populi..."

Wiedziała, że zapewne Duboisowie mieliby inne poglądy na ten temat. "Marianne na pewno marzy skrycie o przywdzianiu pięknej sukni, a pani Dubois na pewno chciałaby mieć w szafie jakieś inne fatałaszki prócz starych szali i podartych kapeluszy, pomyślała, za to Lucie byłaby zachwycona, mogąc pobawić się jedną z tych pięknych lalek, nie mówiąc już o posiadaniu takiej..."

– O czym myślisz? – zapytała mała, przerywając jej potok myśli.

– O tobie – wyznała dziewczyna. 

Na twarzy dziewczynki wykwitł uśmiech.

– Skoro o mnie myślisz, to mogę ci coś powiedzieć. – Gestem ręki pokazała, żeby hrabianka się nachyliła, a wtedy szepnęła jej na ucho: – Wyzdrowiałam już całkowicie!

Gabrielle zerwała się z łóżka i klasnęła w ręce.

– Naprawdę? Och, Lucie, to cudownie! – Porwała małą do góry i podrzuciła ją w powietrze. – Będziesz mogła się bawić z innymi dziećmi, pomagać rodzicom w pracy...

Nagle dziewczynka się zasmuciła. Nie umknęło to jednak czujnemu oku brązowowłosej damy.

– Kochanie, co się stało? – zapytała z troską w głosie. – Nie cieszysz się? Czemu się frasujesz?

Lucie jeszcze przez chwilę milczała, ale potem postanowiła wyjawić powód swojego przygaszenia.

– Bo, skoro ja wyzdrowiałam... to... Ty pewnie przestaniesz do nas przychodzić... – Zaczęła skubać rąbek sukienki z przygnębieniem.

Gabrielle na chwilę siedziała zdumiona, a po chwili, ku wielkiemu zdziwieniu małej, roześmiała się głośno i serdecznie.

– Och, kochanie! – Pogłaskała dziewczynkę po włosach. – Nie przestanę do was przychodzić! Nie opuszczę cię, słonko!

Na te słowa dziecko rozchmurzyło się i przytuliło hrabiankę. Obie się zaśmiały i powróciły do swawoli.

– Gabrielle, a kiedy wyjdziesz za Pierre'a? – spytała mała w czasie zabawy.

Dziewczyna nie spodziewała się takiego pytania. Chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć, ale od niezręcznego tłumaczenia wybawił ją pan Dubois, który wkroczył właśnie do pokoiku.

– Pocałuj swojego tatusia, Lucie – powiedział z uśmiechem. Ta z chęcią wykonała polecenie ojca i natychmiast zapomniała o pytaniu zadanym arystokratce, na co ta odetchnęła z ulgą.

Gdy tylko Louise usłyszała głosy z holu, urwała "Sonatę Księżycową", którą właśnie grała, i wstała z taborecika przed instrumentem. Z ekscytacją, ale całkiem niemo wskazała Oriane na ścianę dzielącą pokój, w którym przebywały, od pomieszczenia, skąd dochodziły dźwięki, które wyrwały pianistkę z muzycznego zamyślenia. Następnie złotowłosa gestem dłoni pokazała blondynce, żeby ta za nią podążyła, i opuściła salonik.

 – Gdzie byłaś? – zapytała Louise oskarżycielskim tonem, srogo patrząc na Gabrielle. 

Najstarsza siostra obróciła się ze zdziwieniem w stronę młodszych panien. Podała płaszczyk służącej, kończąc proces zdejmowania odzieży wierzchniej, i zrobił kilka kroków ku dziewczętom.

– Poszłam kupić sobie nową suknię – powiedziała, wkładając w tę wypowiedź całą swoją pewność siebie i przekonanie, na jakie było ją stać w tej niezręcznej sytuacji.

I rzeczywiście, jej siostry stały zakłopotane, nie będąc pewne, czy brązowowłosa mówi prawdę, czy też nie. Louise więc podjęła rozsądną decyzję wykrycia potencjalnego kłamstwa lub potwierdzenia prawdy.

– Ty? Przecież nigdy nie lubiłaś chodzić na zakupy nowych ubrań. – Dziewczyna uniosła brew w geście niedowierzania.

– Cóż, nawet ja czasem chcę odświeżyć nieco moją garderobę. 

– A gdzie w takim razie twoja nowa suknia? I jak wygląda? – dopytywała się natarczywie tamta.

Gabrielle rzeczywiście nie przemyślała, że siostra może zadać takie pytania. Myślała szybko nad odpowiedzią. Jak tu umknąć z tej sytuacji bez szwanku? Było oczywistym, że nie miała przy sobie sukni, żeby pokazać ją w dowodzie. Wtem jednak do głowy przyszła jej wymówka, która ucinała wszelkie dyskusje i obalała podejrzenia. 

– Nie znalazłam niczego, co by mi się spodobało na tyle, żebym to kupiła – odparła, starając się brzmieć beztrosko i prawdziwie.

Mimo że wszystkie odpowiedzi brzmiały prawdopodobnie i nie było żadnego dowodu czy choćby marnej poszlaki, która przemawiałaby przeciwko Gabrielle, młodsze siostry nadal traktowały brunetkę z nieufnością. Wciąż uparcie uważały, że ich siostra wybrała się na romantyczną schadzkę z markizem de Tralise.

– Powiedzmy, że ci wierzymy – rzekła z wahaniem i dystansem Louise – ale nie myśl sobie, że to już koniec. Będziemy cię miały na oku i jeśli rzeczywiście spotykasz się z jakimś młodzieńcem, dowiemy się o tym.

Po tych słowach zgodnie odeszły, a Gabrielle została sama. 

Uśmiechnęła się do siebie. Czuła satysfakcję, że udało jej się zmylić dziewczyny. Nie brała ich gróźb na poważnie i po cichu liczyła, że te niedługo o nich zapomną. 

W głębi serca obawiała się czujności sióstr. Ich pytania były naprawdę trudne do zbycia i brązowowłosa tylko cudem wyszła z tej opresji cało. Następnym razem przecież może jej się tak nie poszczęścić, a młodsze panny Hargrave mogą znaleźć dowód na kłamstwo Gabrielle, co by ją doszczętnie pogrążyło. 

I co by się stało, gdyby dziewczęta naprawdę odkryły jej sekret?



Ogłoszenia parafialne. Od tego tygodnia będę publikować tylko raz w tygodniu, bo coś nie mam weny i czuję, że nie dam rady pisać dwóch rozdziałów w tyg. Trochę się rozleniwiłam przez wakacje ;)

Zapraszam do głosowania w "Papierowych różach", kto jeszcze nie głosował! N nie tylko na mnie, ale i na innych. Przypominam też, że moja praca jest nie tylko w kategorii historycznych, ale mam też inną w poezji, też więc zachęcam do głosowania ;)

Have a nice day!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro