Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Alessii

Obudził mnie dźwięk budzika. Wyłączyłam szataństwo i z powrotem się położyłam. Gdy przypomniał mi się wczorajszy wieczór jeszcze mocniej nakryłam się kołdrą. Nie miałam, delikatnie mówiąc, najmniejszej ochoty na pójście do szkoły gdzie na bank Mark i Axel zaczną nas o to wypytywać. Boję się tego.

Jakiś cichy głosik w głowie mówi mi, abyśmy im zaufały, ale zagłusza go głos przeszłości, który krzyczy i przypomina o sobie jak tylko może.

Gdy Lucy podniosła się z łóżka, zebrałam się w sobie i również wstałam. Wzięłam mundurek Raimona i poszłam do łazienki.

Zeszłam na dół na śniadanie i po chwili dołączyła do mnie siostra. Widziałam, że też nie jest zachwycona perspektywą pójścia do szkoły.

W milczeniu zjadłyśmy śniadanie i wyszłyśmy do szkoły. Lucy szła z pochyloną głową i smutnym spojrzeniem, lecz ja starałam się zachować kamienną twarz. Niech nie widzą, że mnie to ruszyło. Gdzieś tam została mi jeszcze kropelka nadziei, że nie będą pytać, ale kogo ja chcę oszukać...?

Weszłyśmy do klasy równo z dzwonkiem, co dawało nam godzinę na uspokojenie nerwów.

No nie! Zapomniałam, że siedzę z Axelem. Za jakie grzechy? Nie patrząc na niego, usiadłam w ławce i wyjęłam książki, a nauczyciel rozpoczął lekcję.

Przez cały czas pilnowałam się, żeby na niego nie patrzeć, żeby nasz wzrok się nie skrzyżował. Mógłby w moich oczach za dużo zobaczyć.

Współczułam siostrze, którą Celia pytała, czy wszystko jest w porządku. Miałam ochotę ją kopnąć, byle przestała. Znam Lucy lepiej, niż ktokolwiek inny i wiem, że to bardzo delikatna osoba, którą granatowowłosa zaraz doprowadzi do płaczu.

Zadzwonił dzwonek i z prędkością światła spakowałam się i razem z siostrą wyszłyśmy, a raczej wybiegłyśmy z sali.

Jak spod ziemi wyrośli przed nami Mark i Axel.

- Wyjaśnicie nam, o co chodzi? Czemu nie powiedziałyście, że potraficie grać w piłkę? Czemu uciekłyście? Coś się stało? - brunet zadawał zdecydowanie zbyt dużo pytań.

- Nie chcieliśmy was zdenerwować - dodał bardziej spokojnie Axel.

- Nie wasza sprawa - warknęłam.

- Trochę jednak nasza - Mark, zaraz się doigrasz.

Lucy się nie odzywała, ja też w głowie miałam totalną pustkę. Ten natrętny głos we mnie krzyczał: Wykrzycz im to! Wyżyj się na nich! Niech wiedzą, jak się czujesz! Niech wiedzą, że zabiłaś siostrę!

Czułam, że zaraz wybuchnę. Wszystko kotłowało się we mnie jak w wulkanie na chwilę przed eksplozją.

Mark bez ustanku zadawał te same pytania, już ich nawet nie słuchałam.

- Odczep się od nas! To chyba nasza sprawa, czy gramy w piłkę, czy nie! - robiłam hałas na cały korytarz, ale w tym momencie nie miało to dla mnie znaczenia. - I tobie też radzę przestać w nią grać! Ten sport zabiera wszystko!

Chłopcy stali z szeroko otwartymi oczami. Pociągnęłam osłupiałą siostrę za rękę i ominęłam ich.

Z każdego mojego kroku biła wściekłość. Miał być koniec! A co jest w zamian?! Natrętny maniak ze swoim koleżką, którzy nie szanują prywatności innych!

Czułam jak ze złości robię się cała czerwona. Zaczęłam głęboko oddychać, żeby się uspokoić i odpędzić łzy rozżalenia. Stanęłam w kącie korytarza i spojrzałam na Lucy.

Perspektywa Lucy

No i moja siostra wybuchła. Nie dziwię jej się, sama chciałam im wszystko wykrzyczeć. Ale.. Jeżeli dowiedzą się prawdy, co o nas pomyślą? Zabójczynie? Morderczynie? A jak powiedzą to całej szkole? Co wtedy? Będziemy szły korytarzem, wytykane palcami przez całą szkołę? To będzie straszne..

Na szczęście trwała jeszcze przerwa, więc mogłyśmy się chwilę uspokoić po tym, co stało się parę minut wcześniej.

Ale nie trwało to długo, bo 5 minut później zadzwonił dzwonek na kolejną lekcje. Niestety...

Poszłyśmy niechętnie do klasy. Ja usiadłam z Celią, a moja siostra z Axelem. Chociaż jej nie pytał i nie zadawał tyle pytań, co moja koleżanka z ławki.

- Coś się stało? Lucy, czy wszystko jest dobrze? - zadała po raz kolejny to samo pytanie.

Pokiwałam głową na tak, że wszystko jest dobrze. Ale to nie była prawda. Było mi bardzo przykro z tego powodu, że okłamujemy chłopaków. Wydają się mili i bardzo chciałabym im powiedzieć, ale boję się ich reakcji.

- Ktoś z twojej rodziny miał wypadek? Proszę, powiedz mi co się stało - przed oczami stanął mi cały wypadek, ból, jaki wycierpiałam z siostrą. Ledwo powstrzymywałam łzy, które już napływały mi do oczu.

Podniosłam rękę do góry, patrząc w swój zeszyt przede mną. Nie mogłam patrzeć na twarze innych, nie mogłam.

- Coś się stało, panno Lucy? - spytał nauczyciel, stojąc pod tablicą i przerywając pisanie kolejnego zadanie, które mieliśmy rozwiązać.

- Cz-Czy mogę wyjść do toalety? - mój głos lekko drżał, choć starałam się go opanować. Niestety, bez żadnego rezultatu.

- Dobrze, byle szybko - odpowiedział nauczyciel i wrócił do zapisywania zadania.

Wstałam z krzesła i ruszyłam do drzwi. Widziałam ukradkiem, że niektórzy, między innymi Celia, Mark, Axel i Alessia patrzyli na mnie zmartwionym wzrokiem.

Wyszłam z klasy i pobiegłam prosto do łazienki. Usiadłam pod ścianą, podkuliłam kolana pod brodę, a twarz ukryłam w dłoniach. Nie mogłam już wytrzymać, nie mogłam. Pozwoliłam łzom płynąć, ciekły strumieniami po moich policzkach.

Perspektywa Alessii

Coś się stało, wiem, że tak jest. Głos Lucy drżał, gdy pytała się, czy może wyjść do toalety. Minęło sporo czasu, odkąd wyszła. Zaczęłam się martwić. Podniosłam rękę i też zapytałam, czy mogę wyjść. Na całe szczęście nauczyciel pozwolił mi, więc od razu udałam się do łazienki.

Perspektywa Lucy

Siedziałam dalej pod ścianą skulona. Łzy dalej mi ciekły, gdy drzwi do pomieszczenia się otworzyły. Uniosłam wzrok ku drzwiach, a w nich stanęła w nich moja siostra. Gdy tylko mnie zobaczyła, od razu do mnie podbiegła.

- Co się stało? - zapytała, siadając obok mnie i obejmując ramieniem.

Nic nie powiedziałam, tylko wtuliłam się w nią. Alessia była jedną z nielicznych osób, którym mogłam się wyżalić i wypłakać. Przytuliła mnie, głaszcząc po głowie i szeptając uspokajające słowa. Gdy wreszcie się uspokoiłam, odsunęłam się od niej kawałek i zaczęłam opowiadać jej co się stało.

- Gdy zaczęła się lekcja, Celia zaczęła się znowu mnie wypytywać, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Ale potem.. - przerwałam

- Potem co, Lu? - spytała

- Potem zapytała, czy ktoś z naszej rodziny nie miał wypadku. Przed oczami stanął mi ten wypadek, rozumiesz? Mało brakowało, a bym zaczęła płakać przy całej klasie!

- Lucy, wszystko jest dobrze. Nie przejmuj się tym.

- Ale nie podoba mi się, że musimy ich okłamywać. Nie mogę już, Al. Nie mogę trzymać tego w tajemnicy. Nie chcę ich zwodzić.

- Co proponujesz? Chcesz im wszystko powiedzieć? Cichy głosik w głowie mówi mi, że są godni zaufania, ale nie wiem. Może jeszcze poczekajmy? Zobaczmy, czy aby na pewno możemy im zaufać, co ty na to?

Wytarłam oczy rękawem bluzki i delikatnie się uśmiechnęłam.

- Dobrze, zróbmy tak.

Czy na pewno możemy im zaufać?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro