1.Dzień, jak codzień

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Kolejny nudny dzień...-pomyślała Emily.

Dziewczyna z ociąganiem wstała z łóżka i odsłoniła zasłony. Słońce grzało już mocno w jej twarz, co oznacza ,że już dawno minęła pora śniadania.
-Emily! Obudź się, muszę już iść na pole!- dobiegło wołanie z dołu.
Już idę! - odpowiedziała

Emily ubrała się i uczesała. Założyła swoją codzienną sukienkę i wygodne buty. Włosy uczesała w koka i zeszła na dół.
Dziewczyna energicznym krokiem weszła do kuchni. Na blacie widać było pozostałości po ostatnim posiłku. Resztki ciasta do naleśników i słoiczek dżemu wiśniowego.
Emily, jak co dzień przygotowała sobie śniadanie. Jej posiłek składał się z gotowanego jajka i kromki chleba z szynką.Po zjedzeniu posprzątała całą kuchnię i wyszła na ganek.

Wszędzie było widać oznaki lata.
Emily uśmiechnęła się na widok tego krajobrazu. Przypominał on jej wszystkie dni spędzone z siostrą w ogrodzie. Tak długo jej już nie widziała...

Postanowiła wtedy że pójdzie do skrzynki na listy. Codziennie tam chodziła z nadzieją na jakieś wieści od jej siostry Sophie. Ucieszyłaby ją nawet najmniejsza oznaka, że żyje i ma się dobrze.
-Gdybym wtedy poszła z nią, najprawdopodobniej by się odnalazła... - mruknęła Emily
Bardzo często obwiniała się o zniknięcie Sophi. Gdyby tego pechowego dnia jej nie olała, może by nie znikneła...

Wszystko zaczęło się od tego, że Sophie zaczęła częściej chodzić do lasu. Kochała różnego rodzaju rośliny i zwierzęta leśne. Była to najlepsza odskocznia od pracy w polu razem z tatą i w przyszłości bardzo by chciała zostać florystką, czy weterynarzem . Emily za to uwielbiała jazdę konną. Jej ulubionym koniem była klacz Resy, na której jeździła od dzieciństwa. Bardzo często razem chodziły na łąki, pola, czy do lasu zajmując się swoimi ulubionymi zajęciami.
Niezależnie od pory roku codziennie przebywały ze sobą. Były dla siebie jak przyjaciółki na dobre i na złe. Oczywiście większość swojego czasu spędzały na farmie, pomagając ojcu. Po śmieci matki znacznie powiększyła się rola obu sióstr w obowiązkach domowych. Matka odeszła 5 lat temu. Emily miała wtedy ledwo 9 lat a jej siostra 11. Ojciec załamał się i już nigdy nie wrócił do dawnej śmiałości i poczucia humoru. Stał się małomówny i zamyślony. Lecz kochał swoje córki i nic im nie brakowało.

Dzień przed festynem, na którym rodzinne gospodarstwo sprzedawało swoje produkty(była to środa) Emily wyszła do kurnika, żeby pozbierać jajka na śniadanie. Czekał ją dzisiaj bardzo pracowity dzień. Lecz nagle w progu zatrzymała ją jej siostra, która była bardzo zmieszana i oszołomiona. Jak tylko dotarła do Emily złapała ją za rękę i pociągnęła w kąt ganku.
-Emily, nie zgadniesz co odkr...yl...am!!!- mówiła, trudem łapiąc wdech.
-Szybko zostaw te jajka! Wszystko ci opowiem w drodze. Mu...simy pę...dzić do lasu!!!- ciągnęła dalej dysząca Sophie
-Ale, co się stało dlaczego? Wiesz przecież ,że jutro jest festyn na który czekaliśmy cały rok!- odpowiedziała Emily
-Emi nie ma co zwlekać!!! To jest ważniejsze niż byle festyn.- powiedziała lekko zirytowana Sophie
-Wiesz doskonale ile możemy na nim zarobić. Nie ma czasu na szukanie czegoś po lesie.
-Nie to nie. Później będziesz żałować.- odpowiedziała zdenerwowana Sophie.

To prawda. Żałowała tego i to wiele razy. Do tej pory nie dowiedziała się, co tak bardzo zaciekawiło jej siostrę. Od tamtego momentu jeszcze ani razu przez te 11 miesięcy jej nie widziała. Oczywiście, wiele razy całe miasteczko szukało jej po lesie. Nie znaleziono żadnych śladów,aby ktokolwiek gdziekolwiek przebywał, czy jechał. Emily była tak bardzo zdruzgotana,że przez 5 dni nie wychodziła z pokoju. Jej ojciec nie mógł znieść po raz kolejny utraty najbliższej mu osoby. Całkowicie zaniedbał gospodarstwo i całe dnie spędzał w samotności. Przez ten czas sporo się do siebie zbliżyli. Oczywiście poszukiwania trwają do dziś, lecz z każdym dniem rodzina Joshep traci nadzieję.
Rytuałem stało się codzienne zaglądanie do skrzynki pocztowej w nadziei,że może jednak Sophie się odnalazła?
Niestety do tej pory nic takiego się nie wydarzyło.

-Dobra dosyć tych rozmyśleń- powiedziała do siebie Emily i poszła do skrzynki.
-Nic tu nie ma ciekawego, tylko jakieś rachunki i rozliczenia...

Gdy już miała kierować się do domu kątem oka zobaczyła w krzakach jakiś ruch.Przestraszyła się,bo jej ojciec jest na drugim krańcu pola i nie ma nikogo kto mógłby jej pomóc.
-Może to jakieś zwierzę? Ale las jest 6 kilometrów z tąd... Czemu miałoby iść tak daleko? - pomyślała Emily
Pamiętała jednak zasadę którą powtarzała jej siostra, gdy obserwowały zwierzęta.
-Gdy zauważysz, że coś się gdzieś rusza, czy szeleści, nie daj sobie tego po tobie poznać, bo możesz je spłoszyć.

Emily zastosowała się do słów jej siostry. Jak gdyby nigdy nic nadal kierowała się do domu. Gdy była już prawie na ganku, "przypadkowo" upuściła listy. Schyliła się, żeby je pozbierać i dyskretnie spojrzeć się za siebie. Teraz przeraziła się na dobre. W krzakach można było dostrzec ludzką sylwetkę. Nie było widać ubrań, czy twarzy. Jedynie jej zarys. Wyglądało na to, że to mężczyzna
-Co ja powinnam zrobić... - pomyślała Emily
-Nie mogę zbierać listów w nieskończoność.... To może być jakiś zbój, złodziej, czy jakieś inne "niewiadomo co".
Nagle Emily przypomniała sobie o jej procy, którą zrobiła w dzieciństwie. Ukryła ją pod podłogą w kącie ganku.
-Jeżeli szybko ją wyciągnę, może mi się uda.- pomyślała
Dziewczyna pozbierała listy i wstała. Nasłuchiwała każdego odgłosu jaki mógł do niej dotrzeć. Gdy była już na ganku lekko skręciła i skierowała się do boku.
-Ten ktoś na pewno wie, że go widziałam więc nie ma czasu do stracenia...
Emily szybko oderwała deskę i bez namysłu naciągnęła procę. Na szczęście kamienie również znajdowały się w skrytce. Dziewczyna błyskawicznie obróciła się i celowała w krzaki. Oczami obserwowała całe otoczenie, wypatrując kolejnego "niespodziewanego gościa".
Emily krok po kroku szła bliżej krzaków. Gdy już zbliżyła się na tyle by cokolwiek w nich zobaczyć.... Przeraziła się jeszcze bardziej. Nikogo w nich nie było.
-Jestem pewna, że widziałam tutaj jakąś pos....- powiedziała szeptem Emily, lecz nie zdążyła dokończyć. Coś albo ktoś zakrył jej usta chustą. Poczuła, że jest czymś nasiąknięta. Próbowała się wyrywać, lecz za parę sekund...
Zasnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro