2 | Możesz robić co chcesz, Skarbie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Najchętniej ukryłabym się pod jednym z moich ulubionych, nieco za dużych swetrów, który zatuszowałby moje wąskie biodra i brak talii. Wyjątkowo jednak, z powodu wyjścia do Vesper, wyjmuję z komody moją jedyną koszulę (czarną, w białe kropki), której rękawy podciągam do łokci. Do tego dopasowuję zwykłe dżinsy i srebrną bransoletkę, a włosy zostawiam rozpuszczone. Muskam usta szminką w kolorze brudnego różu, która i tak pewnie zejdzie po godzinie.

Perspektywa siedzenia z chłopakami sprawia, że mam ochotę położyć się na łóżku i nie wychodzić z pokoju. Wolałabym poczytać książkę albo obejrzeć serial, uciekając od szarej rzeczywistości. Albo pójść spać, zapominając o wszystkich i wszystkim.

Słyszę otwieranie drzwi, a chwilę później kroki. Odwracam się i dostrzegam Simona, który nie odrywa ode mnie wzroku. Uśmiecha się, podchodząc do mnie powoli.

Chyba nigdy nie nauczy się pukać...

— Gotowa? — pyta, obejmując mnie.

Odpowiadam twierdząco, a on całuje mnie namiętnie.

— Kiedy wrócimy, możemy urozmaicić sobie resztę wieczoru. Co ty na to? — szepcze, muskając palcami moje plecy.

Przymykam oczy, starając się uspokoić i nie dać wciągnąć w jego zabawę, chociaż z drugiej strony jest to kuszące. Może dzięki temu zrezygnowałby z wyjścia?

— Chodź. — Uśmiecha się, zadowolony z mojej reakcji, zanim postanowię, żeby zaciągnąć go do łóżka i uniknąć wątpliwej zabawy w klubie.

Taksówka czeka już pod budynkiem, dlatego dziesięć minut później jesteśmy na miejscu i bez zbędnych ceremonii wchodzimy do jednego z lepszych pubów w Berlinie.

Bar oświetlony jest czerwonymi i złotymi światłami w taki sposób, że nadal panuje w nim przyjemny półmrok. Otacza mnie muzyka, rozmowy i śmiechy. Czuć tu zapach potu i alkoholu, co mnie nie dziwi, bo widać, że impreza jest już w pełni rozkręcona.

Simon od razu kieruje się w stronę boksu, gdzie już siedzi Fynn i Cedric, za którymi szczerze nie przepadam. Pierwszy mówi tylko i wyłącznie o sporcie, a drugi ciągle próbuje wyrwać jakąkolwiek dziewczynę, która przejdzie obok niego. Do teraz nie rozumiem, jak Simon może dobrowolnie skazać się na takie towarzystwo, ale nie zamierzam mu tego wytykać.

Simon wita się ze swoimi kumplami. Siadam obok niego, jedynie mówiąc do nich "Cześć", na co i tak nie zwracają większej uwagi. Zaczynają rozmawiać o ostatnim meczu, a ja wpatruję się bezmyślnie w czerwone światła przy suficie, marząc o tym, że jestem gdzieś indziej.

Ich rozmowa tak się ożywia, że zaczynają niemal krzyczeć. Parskają śmiechem, a ja czuję się jak piąte koło u wozu, którym bez wątpienia jestem.

Nachylam się do Simona.

— No?

— Pójdę do toalety, okej?

Mężczyzna kiwa głową, a ja szybko wstaję od stolika, wiedząc, że Simon odprowadza mnie wzrokiem.

Czuję ulgę, kiedy drzwi zamykają się za mną, choć częściowo odcinając mnie od hałasu. W łazience, w której dźwięki muzyki są przytłumione i nie ma ludzi, czuję ulgę.

Opieram się rękoma o umywalkę i zwieszam głowę, starając się nieco wyciszyć.

Dlaczego Nate się nie zgodził? Tak bardzo chciałabym, żeby tutaj był. On i jego pokręcone poczucie humoru.

Wyjmuję z kieszeni komórkę i wystukuję wiadomość.

Ja: Szkoda, że cię tu nie ma.

Nate: Wszystko gra? Może jednak przyjdę?

Zaczynam pisać wiadomość „Przyjedź!", ale po chwili usuwam ją, a zamiast tego piszę "Tak tylko się z tobą droczę."

Żałuję, że do niego napisałam, żeby się pożalić. Powinnam wziąć się w garść i nie obarczać go moim parszywym humorem. Jednak nie mogę nic poradzić na to, że marzę o powrocie do domu.

Wzdycham, odkręcam kurek i przemywam twarz zimną wodą. W tym samym momencie drzwi jednej z kabin za mną otwierają się. Podnoszę wzrok i dostrzegam w lustrze rudowłosą dziewczynę z ciemnym fartuszkiem. To pewnie barmanka.

Podchodzi do umywalki i myje ręce, a ja obracam się za papierem.

Skończył się. Oczywiście.

— Proszę. — Drgam, słysząc głos dziewczyny.

Kiedy nasze oczy się spotykają, zamieram na chwilę. Nigdy nie widziałam tak intensywnie zielonych tęczówek. Zapominam, jak zbudować proste zdanie, dlatego posyłam jej krótki, niepewny uśmiech i zaraz spuszczam wzrok na chusteczkę, którą trzyma w wyciągniętej w moją stronę dłoni.

— Tak naprawdę powinnam powiedzieć komuś, że skończył się papier, ale cii! Masz dzisiaj szczęście, że na mnie trafiłaś — mówi rozbawiona, kiedy ocieram twarz. Jestem zaskoczona, jak przyjemny ma głos. Niski, lekko zachrypnięty.

— Dzięki. — Udaje mi się w końcu wykrztusić. — Jakby co, to o niczym nie wiedziałam.

Dziewczyna uśmiecha się szeroko, widocznie zadowolona i puszcza mi oczko, a ja zastanawiam się, jakim cudem czuję się przy niej na tyle swobodnie, żeby nawet rzucić słabym żartem.

— No dobra, na mnie czeka robota, a na ciebie zabawa, hm?

Przytakuję niezbyt ochoczo, a ona przytrzymuje drzwi i kiwa głową, żebym poszła przodem.

Wracam do Simona, ale zamiast czuć się nieco lepiej po chwili przerwy, mam wrażenie, że trudniej jest mi znowu siedzieć i czekać na powrót do domu.

Na myśl o dziewczynie uśmiecham się mimowolnie. To dziwne jak zaledwie kilka wymienionych słów sprawiło, że poczułam do niej pewną nić sympatii. Nie jest to jednak tak trudne dla kogoś takiego jak ja. Oprócz Simona, Nate jest moim jedynym przyjacielem, przez co czasami czuję się samotna. Wystarczą przyjazne słowa i szczery uśmiech, a mogę myśleć o kimś przez pół godziny, analizując krótkie spotkanie od nowa i od nowa.

Unoszę głowę i wypatruję rudą kitkę pomiędzy tłumem ludzi.

Jest!

Udaje mi się dostrzec, jak barmanka uśmiecha się i podaje drinka jakiemuś facetowi, a zaraz dolewa piwa innemu, chyba coś przy tym żartując. Patrząc na tą pełną życia dziewczynę, czuję się jeszcze bardziej nudna i nijaka, ale nie mogę oderwać od niej wzroku. Jest w niej coś takiego...

Zaraz jednak ludzie przesłaniają mi widok.

Przełykam ślinę i zauważam, że zaschło mi w gardle. Postanawiam, że kupię jakiś napój i może przy okazji uda mi się jeszcze przez chwilę ją poobserwować.

Wstaję i zaraz czuję uścisk na moim nadgarstku.

— Gdzie idziesz?

— Zamówić coś do picia.

Ochota na oddalenie się wzrasta, kiedy widzę, jak Cedric i Fynn przewracają oczami i czekają niecierpliwie, aż Simon zostawi mnie i z powrotem włączy się do dyskusji.

— Zero alkoholu, okej?— Poważnieje.

— Wiem.

Mężczyzna kiwa głową i mnie puszcza, a ja kieruję się w stronę baru.

Kiedy Simon miał dziesięć lat, trafił do domu dziecka i został adoptowany po tym, jak jego matka zapiła się na śmierć. Nigdy nie lubił o tym rozmawiać, ale ten jeden jedyny raz opowiedział mi, że chodził głodny, bo wolała kupić kolejną butelkę wódki, zamiast jedzenia, że wolała siedzieć i pić zamiast się nim zająć, a kiedy wchodził jej w drogę, wrzeszczała i wysyłała go do pokoju. Wszystko do momentu, aż znalazł ją nieżywą w jej sypialni. Ma obsesję na tym punkcie, sam nie tyka alkoholu i mi też nie pozwala.

Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co musiał przeżyć. W pewnym stopniu rozumiem jego podejście, ale wiem też, że kilka łyków alkoholu by mi nie zaszkodziło. A czasami pokusa jest wielka.

Przepycham się w stronę baru, nie wiedzą, skąd we mnie tyle odwagi. To chyba późna pora i zmęczenie tak na mnie działają, a ja tym razem na to pozwalam.

Zatrzymuję się z boku, nieco dalej od innych osób i patrzę jak barmani zajmują się przygotowywaniem drinków. Dziewczyna wyciera dłonie w fartuch i rozgląda się. Kiedy jej wzrok zatrzymuje się na mnie, zdmuchuje zbłąkany kosmyk z czoła i uśmiecha się szeroko.

— Co podać?

— Colę.

— Colę z wódką, tak? — Unosi dość szeroką brew.

— Nie, samą colę.— Nerwowo mnę w palcach materiał koszuli, czując, że się czerwienię.

Przez jej twarz przebiega cień zdziwienia, ale zaraz uśmiecha się zawadiacko i nachyla w moją stronę.

— Słuchaj, mam dla ciebie okazję jedną na milion. Mogę zrobić ci tak zajebistego drinka, że będziesz w szoku. Co ty na to?

— Ja... Ja nie mogę pić alkoholu.

— Dlaczego? — Momentalnie poważnieje. — Coś ci się stanie? Jeśli tak, to przepraszam, ja...

— Nie! — Przerywam jej natychmiast, czując się głupio. — Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu jestem z chłopakiem, a on nie chce, żebym piła. Jest trochę przewrażliwiony na tym punkcie, to tyle.

Dziewczyna jest nieco rozbawiona, ale widać, że poczuła ulgę.

— A więc, może ten jeden raz złamiesz zasadę? Mogę zrobić mojego najlepszego drinka i do tego na mój koszt. — Przechyla delikatnie głowę i wpatruje się we mnie przez chwilę. — Albo... nalać ci coli, nie pokazując moich niesamowitych umiejętności i iść płakać na zaplecze.

Patrzę w jej oczy i przełykam ślinę, nie mogąc się odezwać i tak naprawdę nie wiedząc, co naprawdę chciałabym odpowiedzieć. Nie mam serca jej odmówić, a jednocześnie nie chcę sprzeciwiać się Simonowi.

Zapominam, że kiedy człowiek nie podejmuje decyzji, wszystko dzieje się naraz.

— Tak w ogóle, jestem Ruth. — Przedstawia się barmanka, biorąc się ochoczo do pracy.

— Juliet — odpowiadam odruchowo.

W tle zaczyna lecieć piosenka, którą kojarzę.* Przez chwilę staram się przypomnieć sobie tytuł, ale dziewczyna wyrywa mnie z rozmyślań.

— A więc, Juliet, co sprawiło, że siedzisz tutaj sama, zamiast być ze swoim chłopakiem?

— Musiałam się na chwilę wyrwać. Nie przepadam za spędzaniem czasu z jego kolegami, ale zgodziłam się na to wyjście, więc... Chyba sama jestem temu winna. — Wzruszam ramionami.

Trudno mi uwierzyć, że z taką łatwością jej się zwierzam, a ona słucha. W końcu dlaczego miałoby obchodzić ją moje życie?

— Możesz robić co chcesz, Skarbie. — Drgam zaskoczona, ale zanim zdążę odpowiedzieć, Ruth podsuwa mi szklankę. — Nie pożałujesz, zaufaj mi.

W tym momencie nie dziwię się Ewie, która po namowie Węża, zerwała jabłko. Tak jak ona, mogę poznać smak Zakazanego Owocu, na chwilę zapominając o konsekwencjach. Teraz już wiem, że to, co było w tym jabłku tak cudownego, to nie jego smak, a fakt zanurzenia w nim zębów i złamania zasad. Dziwna, niezrozumiała euforia i wolność. Mieszanka, która na krótko mąci mi w głowie, sprawiając, że chcę więcej i więcej.

Uśmiecham się do Ruth, kiedy wraca do mnie po obsłużeniu innego klienta. Wiem, że nawet nie domyśla się, jak ten jeden drink na mnie wpłynął.

— Dasz mi swój numer telefonu, Juliet? — Po raz pierwszy słyszę moje pełne imię wymówione tak miękko.

Ruth patrzy na mnie wyczekująco, a ja czuję, jakbym nie posiadała języka. Słowa, których mogłabym użyć wypadły mi z kieszeni, rozsypały się i potoczyły cicho po podłodze. Chcę je pospiesznie zebrać w jakiekolwiek zdanie, by nie wyjść na jakąś opóźnioną, ale jestem tak zaskoczona, a jednocześnie nadal tak szczęśliwa, że po prostu biorę jej telefon i wpisuję mój numer.

— Może to nie moja sprawa, ale... Nie wiem jak możesz pozwalać, żeby ktoś zakazywał ci pewnych rzeczy, jakbyś była jego własnością.

— On po prostu się o mnie martwi — odpowiadam odruchowo.

Przez chwilę obydwie milczymy.

— Niektórzy nie wiedzą jak silni są, dopóki nie wyjdą ze swojej strefy komfortu. Myślę, że ty nadal tego nie wiesz.

Uwalniam wargę spomiędzy zębów. Czuję, jakby coś we mnie drgnęło. To delikatne poruszenie pewnej struny, które sprawia, że nieruchomieję na chwilę.

Zanim jakkolwiek zareaguję, czuję rękę oplatającą mnie w talii.

Zamieram.

— Jak tam? Coś długo nie wracałaś... — Całuje mnie, ale już po chwili się prostuje.

Kilka sekund, przez które Simon się nie odzywa, sprawia, że zamykam oczy i przeklinam w myślach na swoją głupotę.

— Piłaś.

— Simonie... — Zaczynam błagalnie, chcąc uniknąć sceny. — Przepraszam.

— Ile razy to powtarzałem? Zrobiłaś to specjalnie?

— Hej! Ona umie myśleć i może robić, co chce — wtrąca się szorstko Ruth, zanim zdążę ją powstrzymać.

— To pewnie ty podałaś jej alkohol, co?

— Chodźmy, nie róbmy sceny... — odzywam się, ale mnie ignoruje.

— Lepiej nie wtrącaj się w cudze sprawy. — Mierzy ją twardym spojrzeniem, po czym łapie mnie za ramię i ciągnie w stronę wyjścia. — Chodźmy.

— To tylko jeden drink, okej? Nic się nie stało...

— Okłamałaś mnie, Julio. To się stało.

Obracam głowę, żeby spojrzeć ostatni raz na dziewczynę, ale nie widzę jej. Nagle wpadam na plecy Simona, który gwałtownie się zatrzymuje.

— Ładnie to tak szarpać dziewczynę? — syczy Ruth, zaplatając ręce na piersi.

Kręcę gwałtownie głową, pokazując, żeby się nie wtrącała, ale skupiona jest na Simonie.

— Mogę porozmawiać sobie z twoim szefem, więc lepiej zejdź mi z drogi.

— To może najpierw zapytaj ją o zdanie, czy w ogóle chce z tobą pójść.

Zagryzam wargi, czując się jak małe dziecko, przysłuchujące się kłótni rodziców.

Mężczyzna bierze głęboki wdech i odwraca się w moja stronę.

— Idziemy, tak?

— Tak, chodźmy — mówię i idę za nim. Kiedy mijam Ruth, nie mogę się zmusić, żeby na nią spojrzeć, a ona już nic nie mówi.

Wychodzimy na zewnątrz, gdzie Simon wyciąga telefon i dzwoni po taksówkę. Kiedy kończy, wsadza ręce do kieszeni.

Przez Ruth jest jeszcze bardziej zdenerwowany.

Dlaczego musiała to wszystko pogorszyć? Dlaczego nie mogła po prostu nas zostawić?

— Rozumiem, że wychodzimy razem, a ty wolisz mnie okłamać i siedzieć z jakąś barmanką? Sama mówiłaś, że chcesz spędzić ze mną więcej czasu.

— Nie, to nie tak...— Urywam, czując wyrzuty sumienia. Nie będę się usprawiedliwiała. Zawaliłam i tylko to się liczy. — Przepraszam. Że cię okłamałam, wypiłam tego drinka i musiałeś się o mnie martwić. Przepraszam.

Nie odpowiada, a mnie to nie dziwi. Ma rację. Przecież zgodziłam się na wyjście, więc co mi strzeliło do głowy, żeby iść do baru, kompletnie go ignorując? Boże, co ze mnie za dziewczyna...

Przez następne dziesięć minut stoimy na chodniku, nie odzywając się do siebie ani słowem. Kiedy taksówka się zatrzymuje, wsiadamy do niej, a on podaje mój adres.

Wyglądam przez okno na ciemne ulice oświetlane przez białe światła lamp. Mimo później pory, Berlin tętni nocnym życiem.

Trudno uwierzyć mi w realność tego wieczoru. To jak abstrakcja. Czy naprawdę to wszystko się wydarzyło, czy straciłam rozum?  Mam wrażenie, jakbym na chwilę opuściła swoje ciało i obserwowała wszystko z boku.

Zagryzam wargi i skubię skórkę przy kciuku ignorując ból i pojawiającą się krew.

Dlaczego Ruth nie odpuściła? Czy naprawdę myślała, że się sprzeciwię i z nim nie pójdę? Czego się spodziewała?

Mając dość przedłużającego się milczenia, odzywam się, kiedy wchodzimy do bloku.

— Nadal jesteś na mnie zły?

— Nie.

Wiem jednak, że przede wszystkim jest wściekły na barmankę.

Zabiera klucze z moich rąk i przekręca zamek. Wchodzi do środka, a ja za nim, zamykając za sobą drzwi.

— Oświeć ś... — Nie dokańczam, bo mężczyzna napiera na mnie, przyciskając do ściany i zaczyna łapczywie całować.

Nie odrywając się ode mnie, zaczyna rozpinać guziki mojej koszuli, po czym ją ze mnie zrywa. Dłońmi błądzi po moim ciele, a na koniec zaciska palce na moich pośladkach, przez co wstrzymuję na chwilę oddech, czując, jak fala podniecenia przechodzi przez moje ciało.

Zniecierpliwiona szarpię za jego koszulkę i zdejmuję z niego. Mężczyzna unosi mnie, a ja oplatam nogi na jego biodrach, od razu łącząc nasze usta w pocałunku.

Zapominam, że jestem zła i zagubiona. Zapominam o wszystkim. Czuję, jak płonę, umysł przesłania mi mgła pożądania, mogę myśleć tylko o tym, by być jak najbliżej niego. Jak najszybciej. Teraz.

Po ciemku wchodzi do sypialni, kładzie mnie na łóżko i pomaga mi zdjąć resztę ubrań. Całuje mnie, wyznaczając gorący szlak na moim ciele, a po mojej skórze przebiegają dreszcze. Czuję przyjemny skurcz w podbrzuszu. Przygryza delikatnie skórę na mojej szyi, na co jęczę i zaciskam zęby. Widzę, jak patrzy na mnie pociemniałymi od pożądania oczami. Każdy jego dotyk odczuwam jeszcze intensywniej, jest jednocześnie gorący i lodowaty.

Wiem, że jego żarliwość spotęgowana jest złością, ale nie obchodzi mnie to. Chcę, żeby był jak najbliżej, chcę poczuć go całego.

Przesuwa dłońmi po wewnętrznej stronie moich ud, a ja zagryzam wargi, kiedy coraz bardziej zbliża się do mojego najwrażliwszego miejsca. Nie mogę wytrzymać, podniecenie sprawia, że mogę myśleć tylko o tym, by był jak najbliżej mnie.

— Simonie! — jęczę, pewna, że za chwilę oszaleję, zaciskając palce na pościeli.

Simon zakłada prezerwatywę, a ja wiercę się zniecierpliwiona, napięta do granic możliwości. Chłopak całuje mnie, wsuwając język między moje wargi, zachęcając do powolnego, erotycznego rytmu. Wzdycha, kiedy wchodzi we mnie i zaczyna się rytmicznie poruszać, powtarzając moje imię w taki sposób, że nie mogę powstrzymać cichego jęku.

— Jesteś moja — dyszy, a jego ruchy stają się szybsze i mocniejsze.

Zamykam oczy i zaciskam mocno zęby, czując zbliżającą się ekstazę. Uwielbiam ten znajomy rytm, spocone ciało ocierające się o moje. Jego nierówny oddech jeszcze bardziej mnie podnieca, zaciskam palce na jego ramionach, wbijając mu paznokcie w skórę, ale wiem, że to sprawia mu jeszcze większą przyjemność.

— O kurwa — syczy.

Poruszamy się w jednym rytmie, drżę w jego ramionach, a chwilę później i on zaczyna poruszać się wolniej. Razem będąc na skraju, spadamy w morze nieopisanej rozkoszy.

****

* The Neighbourhood - Sweater Weather (utwór w mediach) 🏳️‍🌈

Postanowiłam w tym rozdziale, by Ruth i Juliet spotkały się jeszcze w toalecie. Poza tym, w starej wersji Ruth była nieco zbyt ofensywna, dlatego poprawiłam to, czyniąc ją bardziej przyjazną, tylko trochę ciekawską.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro