Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Frank obudził się na drzewie.

Był zawinięty w linki od spadochronu.

Miotał sił tak długo, aż linki i gałęzie puściły, a on spadł na ziemię.

Od razu zobaczył płonący wrak samolotu.

Chciał ruszć w tym kierunku, lecz w tym momencie zobaczył swój ogólny stan. Nie miał małego palca prawej ręki, a lewą miał złamaną. Do tego miał krwawiącą szramę na czole i obite żebra.

Mimo to, przezwyciężając ból, podczołgał się do dymiącej kupy metalu.

Szukał swojego plecaka. Nie znalazł go. Tylko zwęglony materiał, z którego był uszyty.

Zbalazł za to radio. Szybka była zarysowana, a samo radio nie działało...

Z tylnej kieszeni wyjął mapę. Do Moulton miał dwie godziny drogi na piechotę...

Zwarzywszy na swój stan zdrowia fizycznego, jak i psychicznego, Peterson postanowił rozpalił ognisko i zaczekać na ranek.

Nazajutrz Peterson ruszył ośnieżoną drogą w stronę miasta Moulton.

Po trzech godzinach udręki, zobaczył upragniony znak.

Witaj w Moulton

Ostatkiem sił doczłapał do bramy i upadł bez zmysłów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro