Rozdział 19
-Halo...
-To ja, mam dla pana niespodziankę. Przesyłka gotowa do odbioru, hahaha.
-Za godzinę będziemy. Bzzz.
Harper podszedł do skrępowanego Franka. Miał związane ręce i nogi. Uderzył go raz, potem drugi.
-Co... -mężczyzna odzyskał przytomność.
-Pobudeczka, księciuniu! -Wrzasnął Jeremy chowając radio do kieszeni prochowca. -Ktoś bardzo chce cię zobaczyć. Generał będzie tu za godzinę... Do tego czasu się zabawimy... -Wyjął nóż sprężynowy.
Jeremy spojrzał na skaleczony palec Petersona.
-Już ci nie będzie potrzebny. -To mówiąc zaczął piłować tępym ostrzem.
Frank wrzeszczał i wierzgał się z bólu.
-No, i po krzyku... -Uśmiechnął się Harper.
Związany gwałtownie rzucił się na oprawcę i przygniótł go ciężarem ciała.
Związanymi i śliskimi od krwi dłońmi złapał nóż i zaczął przecinać linę.
Kiedy oswobodził ręce, uwolnił nogi.
Tymczasem Jeremy zdołał się podnieść.
Frank złapał go za frak i przyparł do ściany. Dźgnął w brzuch, następnie włożył ostrze w usta oponenta i z całej siły pociągnął w prawo.
Rozciął mu lewy policzek od końca ust aż do nasady lewego ucha.
Harper złapał się za krwawiącą twarz.
-Cholera... Ty skurwielu... -Jęczał głucho.
W tym czasie Peterson zobaczył w rogu garażu skuter śnieżny. Nie zastanawiając się długo złapał kluczyki leżące na półce i wsiadł na pojazd.
-Peterson! To jeszcze nie koniec... TO NIE KONIEC! WRACAJ... -Jęczał Jeremy krwawiąc.
-Wybacz, ale mam coś do zrobienia.
Odpalił silnik i z piskiem gąsienic ojechał.
-NIE! Twoj ojcec prawdopodobnie zniszczy znany nam świat! WRACAJ! Cholera...
Wyjął radio i zakrwawionymi dłońmi ustawił kanał.
-Halo... Hans... Uciekł, jestem ranny... Ale wiem gdzie pojechał... Jego dni są już policzone...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro