Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Fergus! Zebranie rodzinne! -Wydarł się Andrew McTurk.

-Idę, do cholery! -Odwrzasnął najmłodszy z McTurków (bękarty się nie liczą)

Zażył szybko działkę kokainy i popił spritusem.

Skrzywił się i poszedł do wielkiej jadalni.

Cała rodzina już tam była:

MARTHA MCTURK, matka Fregusa. Córka załorzyciela Familii - Fryderyka. Twarda kobieta, nie cofa się przed podejmowaniem dzecyzji.

HAROLD MCTURK (TURNER) , głowa rodziny od dwudziestu lat. Tradycjonalista. Za nieposłuszeństwo karał pasem. Porywczy, alkoholik.

MAKSYM MCTURK JR. (II) drugi Maksym w rodzinie. Najstarszy w odziedziczeniu władzy w Familii. Spokojny, systematyczny. Zajmuje się księgiwością.

ANDREW MCTURK znienawidzony brat Fergusa. Nikogo nie szanuje poza matką. Zajmuje się prywatną armią w Wielkiej Brytanii. Ma bękarta, MICHAELA FREEMANA, uczy się w prywatnej szkole w Irlandii.

SUSANNE MCTURK puszcza się w podejrzanych spelunach w Londynie. Nigdy nie ma jej w domu. Ma złe relacje z ojcem.

+ FERGUS MCTURK, ma ambicje, jest narkomanem. Nie nawidzi swojej rodziny i systemu Familii. Najmłodszy z braci, legalnie nie ma szans na zostanie głową rodu.

Kiedy wszyscy zajęli miejsca, Harold wstał.

-Mamy problem. Nasze wpływy słabną. Nie tylko w prowincjach Europy zachodniej, ale też w samym Londynie. Rynek przejmuje konkurencyjna grupa, Marchia Wschodnia. Chcą pozbawić nas władzy. Do tego Brytyjscy Rebelianci Pokoju, psia ich mać! Sabotują wszystko, czego się tkniemy! Składy broni, burdele, bary, fabryki, wszystko! -powiedział Harold przeczesując siwe włosy.

-Może przeczesać miasto zbrojnie? Przeszukamy wszystkie mieszkania, domy, zatęchłe nory. Kilkunastu się zabije dla przykładu i spokój... -zaczął Andrew poprawiając opaskę na oko.

-Phi! Tak to tylko szybciej zaatakują! Nic nie zdziałasz! -Zerwał się Fergus mrużąc oczy.

-A weź spierdalaj! Nikt cię nie prosił o uwagi, gnojku! Ty zajmujesz się tylko zbieraniem haraczy w biednej części miasta! Nie masz tu nic do gadania, nje rozumiesz.

-To ty nie rozumiesz! A co jeśli mam ambicje?! Chcę jak najlepiej dla interesu rodziny! Nie będziesz mi mówił, co mam robić, Andrew!

W tym momencie głos zabrał Maksym.

-w takim razie co proponujesz, Fergusie, niedoceniany chłoptasiu? -Spytał szczerząc zęby i przecierając pęknięte okulary.

-Dogadać się z nimi! Nie mamy wystarczająco środków na prowadzenie wojny z tak potężną organizacją!... A zresztą, pierdole to!

To mówiąc wyszedł trzaskając drzwiami.

WIECZOREM

Fergus wypił już drugą flaszkę wódki. Nie mógł się otrząsnąć po kłótni z braćmi.

Nagle ktoś zapukał cicho do jego pokoju. Był to Maksym.

-Czego? -warknął najmłodszy brat.

-Bądź posłuszny, dobrze radzę. Wszyscy walczymy za dobro Familii, wssyscy mamy role do odegrania, jasne?

-Ale moja rola jest bezsensu! Chcę rządzić, zreorganizować Familię na lepsze!

-TY?! Nigdy nie będziesz władał. Nie dałbym ci nawet pracy w kuchni! Wiec widzisz, jak to wygląda. Słuchaj się starszych, kurduplu, albo źle się to dla ciebie skończy!

W tym momencie Fergus złapał flaszkę i roztrzaskał ją na głowie brata.

Krew i alkohol chlusnęły na starą kurtkę Fergusa.

Maksym padł nieprzytomny.

Cholera, CHOLERA! Myślał McTurk.

Szybko się pozbierał. Doszedł do wniosku, że nikt z domowników nie słyszał kłótni, ani trzasku butelki, więc wyciągnął ciało brata i zapakował do auta.

Następnie pojechał do pobliskiego parku, aby sfingować śmierć  własnego brata.

Zawiesił pętlę na gałezi i powiesił na niej Maksyma.

Plan wydawał się prosty: samobójstwo.

Koniec pieśni.

To myśląc wymknął się z parku i wrócił do rezydencji...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro