Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ulice Madrytu płonęły.

Frank przemknął przez park i dotarł do wysokiego muru. Przeskoczył go i zobaczył wielki hangar.

W hangarze była maszyna latająca. Ale nie samolot. Zasilana energią jądrową. Na masce był napis: PROTOTYP.

Kiedy już miał wsiąść do maszyny, dostał wizji. Widział swastykę, Hansa w mundurze, kataklizmy, powodzie i trzęsienia ziemi. Zobaczył też nieskończoną pustkę... Miejsce, gdzie jego duch zamieszkiwał przez te wszystkie lata... Ale było coś jeszcze... Dziwna relacja z tą dziewczyną... Zobaczył jakąś kobietę, Londyn, dwójkę dzieci, z czego jedna dziewczynka... Co to znaczyło?!

Kiedy wszystko się skończyło, Peterson wlazł do maszyny, modląc się w duchu, żeby ten lot skończył się lepiej niż ostatni...

Wzniósł się w powietrze i staranował drzwi hangaru. Zawisł w powietrzu nad rezydencją Juliana Hurio.

Rebelianci i ludzie dyktatora walczyli ze sobą w akompaniamencie wybuchów i huków.

Frank spostrzegł jakieś zbiegowisko pod rezydencją. Był tam Julian, który przemawiał do swoich komandosów.

Bez chwili wachania Peterson wystrzelił w tamtym kierunku rakietę i uśmiechnął się, kiedy z dyktatora zostały strzępki. Postaniwił też wysadzić połowę jego rezydencji, bo w sumie już mu się nie przyda.

Następnie wstukał w panel hasło - "Polska" i poleciał zgodnie z mapą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro