Rozdział 34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Frank patrzył na płonące w oddali więzienie. Czuł smutek. Ludzie, którym próbował pomóc, którzy pomogli mu, nie żyją... Przez nich, bo gdyby nie Brandon, pewnie Major nigdy by nie znalazłby w sobie takiej determinacji, a w wyniku tego nie zniszczyłby więzienia...

-Frank, nie martw się... - Próbowała go pocieszyć Helen.

-Daj mu spokój, potrzebuje czasu, jak my wszyscy... szczerze lubiłem Ricka i jego grupę... To pierwsi ludzie, z tymi czułem się dobrze od dawna... brakuje mi ich... - Powiedział cicho Hans.

Patrzyli jeszcze chwilę i poszli dalej drogą. Postanowili iść do Lublina, zamiast do Hrubieszowa, bo w tym pierwszym był największy targ w całej Polsce, do tego dużo karawan chodziło tam i z powrotem, więc przy odrobinie szczęścia mogliby się zabrać z taką, która idzie na wschód.

Po drodze znaleźli opancerzony autobus więzienny, który z pewnością należał do tej samej placówki, która płonęła. Na szczęście zeszłej nocy dostali dwa kanistry z benzyną od Simona, więc po zatankowaniu pojazd powinien ruszyć. Tak też się stało i w ciągu dwóch godzin dojechali pod wielki mur ogradzający Lublin przed atakami bandytów.

-STÓJCIE! WSZYSCY WYSIĄŚĆ Z SAMOCHODU! POKAZAĆ TWARZE! -Dobiegł ich głos zza muru.

Kiedy wyszli, poświecono na nich reflektorem.

-DLA WASZEJ INFORMACJI - TO WOLNE MIASTO, WIĘC WAS WPUŚCIMY. ALE JEDEN FAŁSZYWY RUCH, TO KULKA W ŁEB! JASNE?!

-Jak reflektor, którym w nas świecisz, idioto! - Odkrzyknął Frank.

-Cholera, dobry jest... - Mruknął strażnik z aprobatą i otworzył bramę.

Kiedy wjechali do miasta, od razu skonfiskowano ich autobus i zaprowadzono do wielkiego hangaru, gdzie trzymano inne pojazdy. Kiedy przeszli przez odprawę, zobaczyli ogrom straganów, kupców, przepychu i bogactwa.

Na jednym straganie Hans kupił sobie wygodny, granatowy mundur, razem z szarą kamizelką ze złotymi guzikami pod spód i czerwonym krawatem. Helen zadowoliła się czarną, skórzaną kutrką.

Frank kupił trochę jedzenia i nowe filtry do masek przeciwgazowych.

Następną godzinę spędzili na szukaniu karawany chętnej iść na wschód. W końcu znaleźli przewoźnika. Był nim przemytmik Harim McRayel. Był czarnoskóry, nosił czarną pelerynę i czerwony turban.

-Mogę was zabrać... Sam jadę na Białoruś z towarem. -Wskazał na vana. - W zamian możecie mnie chronić. Wyglądacie na takich, co umią o siebie zadbać...

-W istocie... -Powiedział Frank.

W vanie cały tył był zawalony skórami i barwnikami, ale mimo to jakoś się zmieścili.

Helen usnęła.

Obudziły ją jakieś krzyki dochodzące z zewnątrz. Za oknem Harim dyskutował z jakimś człowiekiem z karabinem, podczas gdy Franka i Hansa kilku innych wojaków trzymało na muszce. Nagle ten, który słuchał McRayela dostrzegł dziewczynę i coś krzyknął po rosyjsku. Od razu ją zaciągnięto siłą do towarzyszy.

-Co jest...? -Spytała Helen.

-Nie wiem. -Odparł Peterson.

Wtem Harim wyciągnął scyzoryk i wbił go w brzuch rozmówcy. Od razu dostał serią z kałasznikowa.

-Bladź! -Krzyknął żołnierz z raną i zwrócił się do reszty oddziału. - Tych bierzemy do Moskwy... Zadawali się z przemytnikiem, to zakgraża naszym interesom... Niech Aleksy z nimi pogada.

-CO?! Jaki... -Zaczął Hans ale dostał kolbą strzelby w głowę i zarzucono mu worek na głowę. Taki sam los spotkał Petersona i Luck.

Obudzili się po kilkunastu godzinach. Byli w jakiejś wilgotnej celi, gdzie oprócz nich nie było nikogo. Było ciemno.

-Jesteśmy w dupie... -Powiedział Hans.

-Nie dramatyzuj... -Zaczął Frank.

-Nie robię tego! Tak jest! Skończymy w rowie bez głowy albo z betonowymi butami w rzece...

-Skąd wiesz? Może się z nimi dogadamy...

-To Marchia Wschodnia... Osobiście nigdy nie widziałem ich szefa... Ale domyślam się, kim jest...

-Kim?

-Muszę wam coś wyznać... Dawno temu działałem jako płatny zabójca, byłem głównym członkiem Bandy Deer'ów... Otóż tak na prawdę nazywam się Nikodem Deer, a mój brat to Aleksy...

Wtem do celi wpadła ostra smuga śwatła i w drzwiach stanął jakiś mężczyzna.

-Witaj, braciszku... Wyglądasz strasznie. Kto cię tak urządził? -Zaśmiał się szyderczo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro