Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Frank, ja wychodzę. Nie śpij za długo i pamiętaj o przefiltrowaniu wody od Adamsa. Z nim to nigdy nie wiadomo.

-Dobra, tato. Nie jestem dzieckiem. umiem o siebie zadbać!-Wymruczał syn spod kołdry.

-Wiem, wiem. Pod tym względem przypominasz mamę... No, to lecę!-Rzucił Henry Peterson na pożegnanie.

Postać w łóżku jeszcze chwilę walczyła z lenistwem, ale w końcu wstała i poszła do prowizorycznej kuchni przegotować i przefiltrować Adamsowską "wodę". Miała szarawy kolor, prawda, jednak była zdatna do picia, a tylko to się liczyło w tym okrutnym świecie.

 Frank Peterson był wysokim blondynem z nieogolonym zarostem i zmierzwionymi włosami. Nosił okulary zerówki, nie ze względu na wadę wzroku, lecz przez sentyment do zmarłej na chorobę popromienną matki, która mu je dała w prezencie lata temu. 

Okulary miały jedno szkło pęknięte, jednak liczyła się pamięć po zmarłych. Poza tym wyglądały przekozacko w postapokaliptycznym świecie. 

Frank nalał sobie wody do wyszczerbionego kubka i wyszedł na balkon.

Nowy Jork tętnił życiem, jeśli można to tak nazwać.

Ściągali tu handlarze z okolicznych stanów a dzięki sporemu podatkowi miasto opływało w bogactwo.

W tle dało się zobaczyć ruinę Empire State Building.

Dookoła miasta ciągnął się wielki mur, oddzelający niebezpieczne Pustkowia od tej małej cywilizacji.

Ojciec Franka, Henry pracował jako doradca Nadzorcy, takiego burmistrza, tylko że Nadzorca nie miał zwierzchników, bo po prostu nie było nikogo.

(Jeśli wierzyć pogłoskom, to właśnie w Biały dom uderzyła pierwsza bomba atomowa.)

Można więc uznać, że życie Franka Petersona w nowym świecie nie było takie znowu złe...

Do czasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro