Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nocą Frank postanowią odjechać. Chciał jak najszybciej dostać się do Moulton.

Szczęśliwie znalazł zatankowany traktor w szopie koło płonącego domu.

Znajdował się na wysokości Findlay.
W ciągu jednego dnia dotrze do Fort Wayne. Z tamtąd mógłby znaleźć inny środek transportu, np. samolot.

Podczas drogi zaczął padać śnieg. W ciągu kilku godzin wiele szlaków stanie się niedostępnych dla Hansa i jego ludzi. To dawało znaczną przewagę.

W Fort Wayne postanowił kupić jakieś cieplejsze ubrania. Starą kurtka i spodnie wymienił na naboje.

Kupił sobie ciepły kożuch, ocieplane spodnie i wełnianą czapkę.

Wypytał sprzedawcę o samoloty, czy można je gdzieś wypożyczyć albo kupić.

-Musiałbyś iść na południe od miasta, do Marty'ego. On ma takie rzeczy.

Transakcja przebiegła nadwyraz pomyślnie.

Za traktor, sto naboi oraz granat Petersob dostał mały, jednoosobowy samolot, model Lovockin La-7. Dostał też zapas benzyny.

Byłby w Denver w ciągu jednego dnia, jednak musiał przewidzieć przerwy techniczne oraz odpoczynek. Do tego miał słabe doświadczenie z naszynami latającymi.

Kiedy miał 18 lat ojciec zabrał go na jeden lot próbny nowej maszyny, nad którą pracował z Nadzorcą.
Po godzinie lotu silnik się zatarł i samolot, robiąc beczki, spadł do wody. Na szczęśie nic się nie stało, ale niesmak pozostał...

Jeszcze raz włączył radio.

-Bzzz... Johnson, tu Fledder. Mamy problem. W nocy zasypało drogi, kilku ludzi ma odmrożenia, ale nic poza tym... Chyba trochę tu zabawimy... Ruszymy tylko jak śnieg trochę stopnieje... Bzzz do tego czasu jesteśmy uziemieni... Ale się nie poddam. Jeśli będzie trzeba, pójdę sam i przyniosę głowę Petersona. Masz moje słowo...

Frank wyłączył radio i wgramolił się do kokpitu.

Odetchnął dopiero, kiedy lotnisko w Fort Wayne stało się małym punkcikiem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro