Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Frank przeszedł zamarzniętą rzeką Yukon aż do Galeny, a stamtąd do Wales

Jedzenia mu nie brakowało.

Tu coś upolował, tu znalazł zagrzebane w śniegu rośliny...

Żeby nie paść z pragnienia, filtrował roztopiony śnieg.

Przeczuwał, że niedługo stanie się coś złego... Pościg deptał mu po piętach i nie miał dostępu do hasła komputera ojca, w którym mógłby znaleźć wszystkie informacje o jego wyprawie...
Teraz nadszedł przełomowy moment jego wyprawy.

Prawdziwe kłopoty zaczęły się kiedy wjechał skuterem na gruby lód, którym była pokryta cieśnina Beringa.

Kiedy był już dobre cztery kilometry od brzegu, usłyszał strzały.

Obejrzał się i zobaczył na niebie dwa helikoptery, a na horyzoncie szybko zbliżające się sylwetki skuterów wojskowych.

Jeden z helikopterów wylądował na tafli.

Rozległ się znany głos generała, mówiącego przez megafon:

-FRANKU PETERSON! ZDRAJCO! PODDAJ SIĘ! MASZ JEDNĄ SZANSĘ, ALBO ROZPOCZNIEMY OSTRZAŁ! JESTEŚ NA OTWARTEJ PRZESTRZENI, NIE MASZ DOKĄD UCIEC! -Hans wysiadł ze śmigłowca i wolnym, nierównym krokiem podszedł do jednego ze skuterów, króre zdąrzyły już dojechać.

Mimo to, między nimi a Frankiem była znaczna przestrzeń.

-Poddaj się. Nie masz wyboru. Twoja misja jest bezcelowa. Twoj ojciec i jego sekrety najpewniej skończą w grobie po drugiej stronie globu. Albo zniszczy nas wszystkich...

-Znasz hasło?!

-Co?

-Do komputera ojca. Pracowałeś z nim, musisz coś wiedzieć! -Peterson wyjął pistolet i wycelował w Hansa.

Drugą rękę schował do spodni, gdzie miał granat. Chciał go urzyć jako ostatniej deski ratunku.

-Niestety znam to przeklęte hasło, ale raczej strzelę sobie w głowę, niż ci je podam, tobie, albo komukolwiek! W tym urządzeniu znajduje się wiedza, której nikt nie powinien posiadać! Z Johnsonem, mieliśmy plan po cichu zabić twojego tatuśka, kiedy będzie spał, ale właśnie wtedy ukradł nam auto i uciekł. Potem ta sprawa z tobą... Ale miałem nadzieję, że mnie do niego zaprowadzisz, dwie pieczenie na jednym ogniu... Ale nim zajmę się na spokojnie... Kiedy przybędą tu nasze posiłki, zostaniesz zabrany do polis Nowego Jorku, a wszelkie infirmacje o pracach Henry'ego Petersona zostaną zniszczone.-Fledder wyjął z kabury flarę i już miał jej urzyć, kiedy Frank odczepił zawleczkę i rzucił granat w ich stronę.

Granat narobił sporego spustoszenia: Wysadził w powietrze skutery i zaparkowany helikopter. Przez wybuch popękał też lód...

Peterson szybko strzelił w drugi śmigłowiec, w pilota. Postrzelił go w ramię, a niekontrolowana maszyna uderzyła o ziemię.

Odłamek lodu, z niewyobrarzalną siłą odstrzelił generałowi prawe ucho i rozciął żuchwę.

Hans zalany krwią upadą na pękający lód. Kiedy wstał zdąrzył wypowiedzieć tylko jedno słowo:

-Cholera... -Lód załamał się.

Płonące maszyny, wraki, martwych i rannych pochłonęła lodowata woda.

Ostał się tylko Frank.

Nie oglądał się już.

Wsiadł na swoj skuter i z niesamowitą szybkością odjechał w stronę majaczącej we mgle wyspie Diomedesa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro