Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Frank ciągle jechał przez lód.
Do Naukan, miasta w Czuchockim Okręgu Autonomicznym została godzina jazy.

Ale nic nie trwa wiecznie.

Skończyła się benzyna.

-Jasna cholera... -Frank z przejęciem rozglądał się na boki.

Spodziewał się ataku Hansa zewsząd.

Przez dwie godziny szedł piechotą.

Był zmęczony, obmarzły o obolały. Na plecach miał plecak, czy może sklecony na szybko wór w którym był laptop ojca, naboje, mały zapas jedzenia w puszkach.

W końcu, pod wieczór, zobaczył światła rosyjskiego miasta...

TYMCZASEM

Mieszkańcy Little Diomede Island zebrali się naokoło domu Marty'ego.

Domyślali się, że Frank Peterson go zabił. Przed śmiercią zdołał wysłać coś w rodzaju maila. Użył starego palmtopa i chmury dnych, którą założył dla społeczności.

Wtem z wody przy brzegu wyłoniła się wielka postać, trzymała coś pod płaszczem.

Człowiek nie miał oka, ucha i połowy szczęki.

-Był tu Peterson? -Spytał ochryple.

-Był, był! Zabił naszego informatyka, miał mu coś tam odblokować... -Zaczął tubylec.

-Dobrze... Był. Poszedł pewnie do Okręgu Czuchockiego... No nic. Pożegnaj się.

-Co...

Nagle olbrzym wyjął spod płaszcza kałasznikowa i obrzyna.

Z tego deugiego strzelił prosto w głowę rozmówcy, rozsadzając mu głowę.

Potem puścił serię z karabinu po reszcie. Upewnił się, że wszyscy nie żyją i poszedł sprawdzić resztę wyspy.

Z napotkanymi tam ludźmi zrobił dokładnie to samo. Zabił z zimną krwią.

Potem się pożywił.

Trupami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro