Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od Autora: Wyjaśnię kilka nieścisłości, które pojawiły się w poprzednim rozdziale. Jakim cudem Frank mimo pięciu godzin różnicy wyprzedził Hansa i Marlenę i dotarł przed nimi do Chin? Po pierwsze: Frank szedł szybszymi trasami górskimi, a Hans ze względu na nogę i resztę zdrowia fizycznego musiał obrać z córką drogi na około gór. Teraz są dzień drogi od Chin.

TarenPL

Po Chinach się szybko podróżuje. To dzięki skomplikowanej sieci kolejowej, która jest zasilana energią atomową.

Frank nie mógł powstrzymać zachwytu, kiedy widział wodoki z wagonu sunącego 300 km/h.

Kiedy dotarli do Pekinu, stolicy, Peterson przedstawił swoją sprawę tamtejszemu namiestnikowi, Kublai Chun'owi.

Kublai był pod wrażeniem starań i przedsięwzięć męzczyzny, do tego stopnia, że postanowił mu pomóc.

-Dostaniesz prowiwnt, wodę i terenówkę z tygodniowym zapasem paliwa. Do tego amunucję i dynamit, na tamtejszych jałowych terenach jest niebezpiecznie. -Powiedział.

-Dziękuję... Mogę się jakoś odzwdzięczyć? Jakkolwiek?

-Właściwie... Intryguje mnie twój tłumacz. Byłbym rad, gdybyś przekazał go na godzinę naszym technikom, zrobiliby kopię. Takie coś przyda się nam w stosunkach międzynarodowych...

-Dobrze, proszę bardzo...

-Teraz odpocznij. Za kilka godzin wyruszysz...

TYMCZASEM

-Susanne poznałem 26 lat temu. Zaczynałem jako agent specjalny, pracowałem jako agent Nowego Jorku. Miałem wykraść plany wojskowe Filadelfi. Ona była moją partnerką. Praca razem naz zbliżyła i się pokochaliśmy. Pewnego dnia po prostu zniknęła. Nie wiem, czemu. Może miała dosyć stresu związanego z pracą, do tego jeszcze związek i ciąża... Nie wytrzymała psychicznie. Nie winię jej. Wszyscy popełniamy błedy, ale kiedyś za nie zapłacimy... -Po czym dodał pod nosem. -Prawda, Frank?

-To ile teraz masz lat? -Spytała Marlena. -Mama  nidy o tobie nie mówiła, tylko podała imię.

-Mam 46 lat. Kiedy byłem z twoją matką miałem 20... To były czasy... 2241 rok... -Rozmarzył się Hans.

-Hej! Widzę granicę! -Wskazała Marlena Fledder na płot z metalowej siatki wysoki na dwa metry.

-Dobra, chodź, tylko szybko! Nie mogą nas złapać...

Kiedy kobieta pezeszła, poczekała na ojca. Był już na samej górze, kiedy podwinęła mu się noga i runął na ziemię obok córki.

-Jasna cholera... -Zaczął przeklinać.

-STAĆ. JETSEŚCIE ARESZTOWANI! -Ujrzeli męzczyznę z wycelowanym kałasznikowem w ich głowy. -PÓJDZIECIE ZE MNĄ...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro