Rozdział 43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Frank wszedł do przestronnej halli.

Kryjówka Rebeliantów.

Na samym końcu stołu siedział starzec.

-Witaj, Peterson. Jestem Yamuka Muli. Szkoda mi twojej siostry, była dobrym żołnierzem. Ale teraz tym bardziej potrzebujemy pomocy. Chcemy uderzyć w pałac Bromquista, którego co prawa nie ma, dzięki tobie, ale został jeszcze Martens i jego świta. Wiemy też z nieoficjalnego źródła, że teraz, po śmierci Wielkiego Generała, większość jego ludzi nie respektuje Alojzego, co możemy wykorzystać. Ruszymy całą armią! Dziś wieczorem! Zabijemy Martensa i zniesiemy dyktaturę raz na zawsze! -Powiedział Yamuka.

TYMCZASEM

-Nie rozumiem, czemu podsunąłeś im trop. Większość ludzi mnie opuściła, ale to nie powód, by się tym chwalić!

-Co za debil... -Mruknął Hans po czym dodał na głos -Zastawię pułapkę. Taką, że się nie pozbierają.

Hans w istocie miał dobry plan, dzięki któremu wrobi Alojzego i będzie miał czas na ucieczkę z Indii oraz dojście do Kairu. Wiedział, że prędzej czy później Frank przyjedzie do Kairu, a wtedy zabije też Henry'ego.

-Kiedy tu wejdą, rozpadną się na atomy... -Zaśmiał się Fledder.

WIECZOREM

Frank trzymał karabin szybkostrzelny. Czekał na znak do natarcia. Na około pałacu nie było ochrony, musiała być w srodku.

Kiedy Yamuka dał znak, wszyscy ruszyli, cała armia - 40 ludzi z całego miasta.

Kiedy już Peterson miał wbiec do budynku, potknął się i upadł. Wszyscy go minęli i z hukiem wpadli do salonu.

Wtedy rozległ się zgrzyt i trzask.

Frank spojrzał w tamtą stronę, zobaczył tylko wielką kałużę krwi...

Nad drzwiami był zawoeszony mały reaktor atomowy, tróry był skierowany na plamę. Był wyczerpany.

Rozszczepienie tylu ludzi zabrało całą energię.

Peterson przemknął po schodach na górę.

Przed gabinetem zawachał się na chwilę. Ale tylko na chwilę.

Kopniakiem wywarzył drzwi.

Po drugiej stronie związany siedział Alojzy Martens. W buzi maił granat z zawleczką przewiązaną nitką ciągnącą się do klamki drzwi.

Wiedział, że dawanie takiej władzy Fledderowi było złym pomysłem...

Kiedy drzwi wyleciały z zawiasów zawleczka poleciała z nimi...

Frank zrozumiał sytuację szybciej niż Martens, więc rzucił się na ziemię pod ścianą.

Wybuch wysadził pół pokoju.

Kiedy kurz opadł, nie dało się zidentyfikować zwłok Alojzego. Były zwyczajnie wszędzie.

Pośród gruzów Peterson znalazł kopertę zaadresowaną do niego.

Do zobaczenia w Kairze, Frank!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro