Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Co teraz?

-Nie wiem... Dotychczas martwiliśmy się tylko tym, żeby uciec z Anglii... Teraz nie wiem...

Nagle Helenę przeszył ból tak mocny, że upadła na kolana. Widziała błyski, kolory, twarze... Wszystko.

Nagle obraz zatrzymał się na jakimś człowieku. Miał blond włosy, brodę i celował jej dokładnie między oczy. Helen zobaczyła jego wzrok, wzrok człowieka, który wszystko stracił i nie ma dokąd wracać... Nic mu nie zostało. Człowiek jakby spostrzegł dziewczynę i uśmiechnął się, otworzył torbę i wyjął z niej złoty, kulisty przedmiot.

-Weź to, dziecko. Tybet. Odnieś to co zostało skradzione. To musisz być TY. Niech wypełni się przeznaczenie... Niedługo was znajdę. Nie umrzyj, dobrze? Opiekuj się Hansem, chcę go jeszcze zobaczyć, uścisnąć dłoń. Podziękować... -Pomachał jej czteropalczastą dłonią i rozpłynął się w powietrzu. Dało się słyszeć jeszcze niknący głos.-Spotkajmy się tam, gdzie wszystko się zaczęło... Tam, gdzie narodził się NOWY ŚWIAT. W Polsce, dokładnie w Sosnowcu... Tam były rzeczy, które nie mogły ujrzeć światła dziennego... Do zobaczenia.

Helen Luck ocknęła się z transu.

-Hej, hej! Żyjesz?! Co się stało? -Denerwował się Hans.

-Miałam wizję... Zobaczyłam go. Petersona. Rozmawialiśmy. Pokazał mi dziwną, złotą kulę i powiedział, byśmy spotkali się w Polsce, Mieście Cieni... A ten artefakt musi zostać zwrócony na prawowite miejsce... Do Tybetu... Chyba jestem kimś w rodzaju wybrańca... Sama już nie wiem.

-Cholera... Jeszcze zjawiska paranormalne... Dobra, przed nami długa droga... Nie zostawię cię. A teraz chodź. Idziemy do Miasta Cieni.

TYMCZASEM

Frank opadł ciężko na podłogę. Dysząc wyjął złotą kulę z kieszeni.

Jak się tam znalazła? Tego Frank nie wiedział.

Zaczął zapisywać:

Dziś miałem kolejną wizję, tym razem mocniejszą. Widziałem dziewczynę. Coś mówiłem, ale ledwo mogę sobie przypommieć słowa ale pamiętam coś o Mieście Cieni Sosnowcu i Tybecie... Chyba muszę się dostać do Polski...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro