Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hansa obudził przytłumiony dźwięk alarmu.

-Bzzz... Wysoka radioaktywność. Włóż maskę. Włóż maskę...

-Zamknij się... -Wymamrotał Fledder i z trudem odpiął pas i wygramolił się z wraku. Kilka metrów dalej zobaczył sprawcę wypadku. Wóz był w barwach Hiszpańskich... Czyżby jakiś łowca nagród chciał ich dopaść?

Od strony pasażera wyczołgała się Helen i chwiejnie stanęła na nogi.

-pssst! Nie ruszaj się. Sprawdzę to. -Hans wyjął pistolet i zaczął się skradać do płonącego wraku.

Przez osmaloną szybę zobaczył tylko puste miejsce kierowcy...

Wtem ktoś złapał go za kark i przyparł do wozu. Człowiek ten miał na ramieniu torbę. Był w brudnym prochowcu. Twarzy nie dało się dojrzeć przez maskę przeciw gazową.

-Witam... -Powiedział zduszonym głosem, puścił Fleddera i zdjął maskę. -Długo się nie widzieliśmy, co? Dwadzieścia dwa lata... Nic się nie zmieniłeś, kolego.

-Ty też, Frank. -Mruknął Hans i wyjął wraku dwie maski. Jedną włożył, drugą podał dziewczynie.

-Proszę, proszę... Znalazłeś sobie nową córkę...? -Zażartował człowiek w prochowcu.

-Nie przeginaj... -Hans popchnął Petersona. -Zabiłeś ją!

-Ty zabiłeś moją siostrę i mnie. Więc jestem na plusie.

-Ekhem... -Przerwała Helen. -Nie jesteśmy tu, by się kłócić, tylko by współpracować! Dacie radę?

-Zależy od nego. -Prychnął Hans.

-Dobra, koniec żartów. -Spoważniał Frank i wyjął z kieszeni kulisty przedmiot.

-Ha! Skąd to masz? -Spytał Hans.

-Nie wiem... Zmaterializowało mi się w kieszeni... Ale miałem wizje. Widziałem tą dziewczynę, Londyn i inne dziwne obrazy. Ostatnim były góry w Tybecie i jakaś prorokini... Ominoji Kurgu? Chyba tak...

-No nieźle... Przepowiednie i inny szajs. -Burknął Hans.

-Daj spokój! To może być świetna przygoda, przejdziemy kawałek świata, pogodzicie się...-zaczęła Luck.

-Taaa... -Powiedzieli z powątpiewaniem obaj mężczyźni a Frank dodał -lepiej załóż maskę, bo nam tu zemrzesz...

-Dobra, to co teraz... -Spytała dziewczyna głosem przytłumionym przez filtr.

-Teraz... Zaczyna się prawdziwa wyprawa przez koniec świata. -Odparł Peterson i ruszył przodem w nieznane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro