Rozdział 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Helen obudziła się.

Leżała w miekkim łóżku z kilkoma poduszkami pod głową. Na stoliku koło niej była szklanka z wodą.

Wypiła łapczywie i dopiero, kiedy spróbowała wstać, poczuła kłucie w lewym boku. Miała tam opatrunek.

Wtem do pokoju wpadł Hans, który uściskał ją silnie. Za nim, w progu stał Frank. Uśmiechał się.

-Obudziłaś się... Przedstawimy ci kogoś. To Marcus Rybik. Nazywa się tu Majorem. On rządzi w Azylu. -Powiedział Peterson.

-Witam. Chcę przeprosić za incydent w lesie... Zajęliśmy się już sprawcą zajścia... Musi szorować kible do końca miesiąca. A wy możecie zostać tu tak długo, jak chcecie. -Uśmiechnął się Marcus.

-Dziękujemy. -Odpowiedziała Luck, podając Rybikowi rękę na powitanie.

-Pozwólcie, że was oprowadzę.

Wyszli na wielki taras. Byli na Rynku Głownym.

-Z całego Krakowa ostało się tylko Stare Miasto, Wawel i Grzegórzki. Reszta albo się zawaliła, albo spaliła... Tam jest Wawel. Tam zarządzam Azylem. Przyjmujemy każdego, kto jest skłonny do współpracy. W zamian za prace w "mieście", polowania i zbieractwo, dajemy dach nad głową i mur dookoła. Jeśli będziemy potrzebować waszej pomocy, mówię tu do Franka i Hansa, przyślę kogoś. Helen niech lepiej odpoczywa

-Dobrze, Majorze. A swoją drogą, skąd takie przezwisko? -Spytał Fledder.

-Było się na kilku bitwach tu i ówdzie... Ale, to nie czas na wspominki! Mam robotę... Wieczorem wyślę po was kogoś, by zawołał was na wieczerzę. Podamy wykwintne steki... Do zobaczenia!

-Do widzenia, Marcusie. - Odpowiedział Frank.

WIECZOREM

Do pokoju zastukał Marcus.

-O! Witaj, właśnie mieliśmy iść po Helen... -Wypowiedź Franka przerwało tępe uderzenie.

-FRANK?! CO JEST...? -Zawołał z kuchni Hans i poszedł do przedpokoju. -OSZ W MORDĘ JEŻA...

Kolejne uderzenie.

Kolejne ciało do przetransportowania na Wawel...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro