Rozdział 50

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chatyr Kol było skute lodem od wielu dekad. To na nim rozbudowała się metropolia, nazywana Lądor. Większość budynków była "wbita" w taflę lodu, nie dotyczyło to jednak mniejszych, biedniejszych chałupek, które przy powiewie silniejszego wiatru mogły polecieć w powietrze razem z rezydentami.

Jeziorem władała rodzina Kamionków razem z radą mędrców, ale to głowa rodziny - Marcin "Martinus" Kamionek podejmował najważniejsze decyzje, mające faktyczny wpływ na społeczeństwo. W Lądorze było mnóstwo kupców, którzy zdobywali towar brodząc po kolana w śniegu daleko, daleko poza miastem.

Frank, kierowany intuicją i ciekawością, doprowadził towarzyszy do najpopularniejszego baru, a zarazem lombardu w całym mieście - "u Zębacza". Legenda głosiła, że Max Howbill, właściciel przybytku, miał metalowe zęby, bo kiedyś jakiś włóczęga mu je wybił, podczas samotnej przechadzki po mroku. Potem, kiedy barman dostał już protezę zębów,

Odszukał gagatka i odgryzł go do kości w taki sposób, by ten jeszcze żył... Według legendy Marat miał zabrać dobytek menela, który okradał wielu ludzi z bogatszych sfer. Za te pieniądze kupił bar i przekształcił go w szulernię, połączoną ze skupem towarów wszelakich oraz kasynem. Nie wiadomo jednak, co było prawdą, a co wymysłem jakiegoś pijaka, przekręcającego fakty podczas popijawy... 

Bar był zadymiony. W głębi izby palił się zdobiony kominek, na lewo od wejścia były stoliki do gry w karty i popijania trunków, a na prawo stał wielki stół, na którym piętrzyły się rozmaite towary. Od ekspedientki Hans dowiedział się, że dalej są jeszcze kuchnia oraz magazyn na dobra oferowane przez lombard.

Frank i George zamówili po kuflu piwa, Hans skusił się na zupę rybną, którą przyrządzano z ryb i żyjątek złowionych w krach. Helen natomiast kupiła wodę i bochenek chleba. Wszystkie transakcje zostały dokonane za trzydzieści pięć naboi, co nie było wielkim wydatkiem jak na taką ofertę.

Jedzenie przyniósł jakiś garbaty mężczyzna z obandażowaną twarzą. Człowiek poruszał się chybotliwie i skokowo, do tego mówił niewyraźnie i wydawał się przygłupi.

-A...A a a... Panie... Co jszcze bedzie? - Spytał Astona, gdy jego wzrok spoczął na Petersonie. - T... Ty! TY... Tyś nam to zrobił... To przez ciebie cierpimy... Tyś mi w Egipcie twarz rozorał, grosza nie dał i do wody wrzucił... Nas, Kacperka...

-Co... Frank? - Spytała Helen, nierozumiejąc.

Tymczasem garbus złapał nóż i zaczął nim wywijać w stronę Franka. Wtem zza winkla wypadł Zębacz i rypnął Kacperka w głowę.

-NIE DOŚĆ, ŻE WOLNO PRACUJESZ, TO JESZCZE MI KLIENTÓW STRASZYSZ?! WYPIERDALAJ STĄD! I NIGDY NIE WRACAJ, NIEDOROZWOJU! JUŻ, PASZOŁ WON! -Ryknął Max i wyrzucił Kacperka za drzwi karczmy. - Najmocniej przepraszam, to przybłęda, mój znajomy znalazł go w Afryce i poprosił, bym zaoferował mu pracę. Mam dobre serce, więc się zgodziłem, ale teraz przesadził i moja dobroć się skończyła...

W tym momencie do sali weszła jakaś nastolatka.

-DRINKI DLA WSZYSTKICH! -Krzyknęła od progu, wciskając kelnerowi sakiewkę pełną pocisków. - PIJEMY!

Rozkręciła się impreza, jakej Helen nigdy na oczy nie widziała, a którą mieszkańcy Lądoru zapamiętali na zawsze. Nie tylko dla tego, że było morze alkoholu...

Kiedy wszyacy byli wstawieni, do dziewczyny, która zainicjowała całą balangę, zaczął dowalać się jakiś typ. Kiedy ta go odepchnęła, temu załączył się agresor. Wyciągnął sztylet i zaczął coś bełkotać. Na szczęście George widział całe zajście i zareagował. Wbił oprychowi widelec w kark i powalił na podłogę.

Po chwili do baru wpadł uzbrojony garnizon, kóry został ściągnięty przez Howbilla, który również widział sytuację.

Okazało się, że sprawczynią biby oraz niedoszłą nieboszczką leżącą w rowie jest Weronika Kamionek, córka władcy na Lodorze... Dziewczyna miała trochę mniej niż osiemnaście lat, nosiła długie blond włosy i kurtkę z przypinkami jakiejś japońskiej bajki, coś o łyżwach w każdym razie.

-Dziękuję wam... Trochę puściłam hamulce... Gdyby nie wy... Chodźcie... Opowiecie wszystko Martinusowi... -Mówiła pijąc kolejną flaszkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro