||A. Insam x J. Learoyd|| Blank Memories [1/2]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poranek.

Decyzja mojego organizmu o przywróceniu mnie do rzeczywistości, była najgorszą z możliwych. Światło wpadające przez nie do końca zasłonięte okna, było tak mocne, iż miałem wrażenie, że wypali mi oczy przy pierwszej próbie otworzenia ich. Moje usta i gardło były tak suche, jakbym przez ostatni tydzień karmił się tylko piaskiem. A moja głowa bolała tak bardzo, jakbym poprzedniego dnia co najmniej dostał z kopyta.

Przez długą chwilę próbowałem przeczekać ten stan, mając durną nadzieję, że mi się to uda. Później już tylko żałowałem, że nie umarłem.

Co się stało poprzedniego wieczora? Nie miałem pojęcia. 

Moim ostatnim wspomnieniem było wychylenie kolejnego kieliszka wódki w polskim klubie, tuż po zakończonych zawodach, w towarzystwie innych skoczków. Ale, jak się później okazało, chociaż dla mojej świadomości był to koniec imprezy, dla reszty mnie, był dopiero początkiem.

Westchnąłem ciężko, załamany swoim stanem i w końcu ostrożnie rozchyliłem powieki, przekonując się, że jednak nie stracę wzroku. Tyle dobrze. Szybki rzut oka na pomieszczenie, w którym się znajdowałem, uświadomił mi, że jestem w swoim własnym, hotelowym pokoju. Jeszcze lepiej. Tyle tylko, że to była ostatnia z dobrych wiadomości.

Od początku czułem się dziwnie, nie tylko przez największego w życiu kaca, ale też z jakiegoś innego powodu, którego początkowo nie rozumiałem. Dopiero po minucie lub dwóch, zidentyfikowałem problem. Byłem nagi. To było o tyle niepokojące, że raczej nie zdarzało mi się spać w ten sposób, a nawet jeśli, to tylko w wyjątkowo upalne noce. A mieliśmy połowę stycznia.

Analizowałem to, starając się zrozumieć, co mną kierowało, kiedy się rozbierałem. Wyjrzałem nawet za materac łóżka, by z ulgą stwierdzić, że nie, nie biegałem nago po śniegu i nie wróciłem bez ubrań. Były na podłodze, porozrzucane w całkowitym chaosie. W jakiś pokrętny sposób wytłumaczyłem sobie, że być może zbyt duża ilość alkoholu we krwi zmyliła moje odczuwanie temperatury na zewnątrz, stąd taka decyzja.

No więc otóż nie.

Ledwo żywy i kompletnie bez sił, odwróciłem się powoli, by następnie powstrzymać nadchodzący zawał serca, krzyk próbujący wydobyć się z mojego gardła, panikę i chęć ucieczki. Poczułem się tak, jakbym właśnie został zaatakowany przez najgorszego, reprezentującego moje największe lęki, demona. A powodem tego był... ktoś. Osoba, leżąca po drugiej stronie materaca, ewidentnie jeszcze pogrążona we śnie i nieświadoma tego, co się wokół niej dzieje.

Z trudem, ale wyjątkowo skutecznie powstrzymałem wszystkie instynkty samoobronne i spróbowałem na nowo ułożyć historię poprzedniego wieczora, uzupełniając ją o nowe informacje. No tak, przecież byłem w klubie pełnym pięknych dziewcząt. Czy to coś dziwnego, że postanowiłem zaopiekować się jedną z nich na resztę nocy? Niestety leżała odwrócona plecami do mnie, więc nie mogłem przyjrzeć się jej twarzy. Jedyne, co udało mi się dostrzec, to że też była naga, dzięki czemu byłem w stanie ją mniej więcej ocenić. Była szczupła, to na pewno, choć sylwetkę miała dość nietypową, jak na kobietę. No i krótkie włosy. Zawsze byłem zwolennikiem długich włosów u dziewcząt, więc byłem nieco zaskoczony swoim wyborem, ale to również wytłumaczyłem sobie alkoholem.

Nagle dziewczyna się poruszyła. Również zaczęła się obracać, prawdopodobnie przez sen. Miałem nadzieję w końcu zobaczyć i ocenić jej twarz, ale kiedy już byłem w stanie to zrobić, atak paniki powrócił.

Ponieważ to nie była ładna dziewczyna. To w ogóle nie była dziewczyna.

To był chłopak. A co gorsze, nie byle jaki chłopak, a ten, którego dobrze znałem. Boże święty, to był ten Francuz, Jonathan Learoyd. Dlaczego leżał obok mnie, również nagi? Nie wiedziałem. I nie chciałem wiedzieć. W ogóle nie chciałem o tym myśleć, ani tym bardziej w dalszym ciągu być tuż obok niego. Wstałem więc w pośpiechu, założyłem na siebie bieliznę, leżącą na podłodze pośród reszty moich ubrań i poszedłem do łazienki.

Zamknąłem się w niej, po czym oparty o ścianę, zsunąłem się na podłogę, próbując uspokoić przyspieszony oddech i bijące nienaturalnie szybko serce. Wplotłem dłonie we włosy i chwyciłem je, podejmując nieudolną próbę ich wyrwania. Miałem jeszcze cień nadziei, że nie odczuję przy tym bólu, co jednoznacznie świadczyło by, że to po prostu jakiś chory sen. Oczywiście ta nadzieja była złudna.

Po chwili ponownie podniosłem się na nogi i podszedłem do umywalki, w celu przemycia twarzy, by za pomocą zimnej wody nieco ochłonąć. Wytrzeźwienie nie wchodziło w grę. Trzeźwy byłem, odkąd zobaczyłem jego twarz, co wcale nie znaczyło, że czułem się choć trochę lepiej. Wręcz przeciwnie, teraz już nie myślałem o tym, że chcę umrzeć. Teraz miałem realne plany samobójcze.

Spojrzałem w lustro, niechętnie stwierdzając, że nie wyglądałem najlepiej. Blady, z podkrążonymi oczami, spękanymi ustami i... Boże, malinkami na szyi. Kilkoma dużymi, sinymi śladami, pogrążającymi mnie jeszcze bardziej i utwierdzającymi mnie w przekonaniu, że ja i on... Że my...

Żołądek momentalnie podszedł mi do gardła, więc czym prędzej odwróciłem się do toalety i zwróciłem jego zawartość, składającą się głównie z różnego rodzaju alkoholi. Cóż, przynajmniej poczułem się po tym nieco lepiej. Powróciłem do umywalki i w końcu przemyłem twarz, przy okazji płukając usta, by pozbyć się tego nieprzyjemnego posmaku.

Nabierając na dłonie kolejną porcję wody, zauważyłem jakiś symbol na swoim nadgarstku. Coś jak wyblakły tatuaż, chociaż... Nie, bardziej pieczątka. Z nazwą klubu. Z jakiegoś powodu był to klucz do odzyskania części utraconych wspomnień. A konkretnie do kilku minut, najpewniej niedługo po tym, jak urwał mi się film.

Głośna muzyka, gorąc, pełny parkiet ludzi i... On. Jonathan tańczący tuż przede mną, a może raczej razem ze mną. Spoglądający na mnie zalotnym, trochę pijanym spojrzeniem, poruszający się w rytm klubowego remiksu piosenki 'Señorita'. Pamiętałem dotyk jego dłoni na swoim ciele i oddech na szyi za każdym razem, gdy się przybliżał. Pamiętałem również, że był w tym wszystkim trochę nieśmiały, w przeciwieństwie do mnie. Nie bałem się go objąć, chwycić za biodra, zacisnąć dłoni na jego pośladkach... Nie bałem się przyłożyć dłoni do jego policzka i kilkakrotnie spróbować go pocałować, na co on za każdym razem reagował speszonym uśmiechem i odwróceniem głowy.

Jak długo tańczyliśmy? Nie miałem pojęcia. Na tyle, żeby się zmęczył i po kolejnej piosence przestał tańczyć. Ale nie odszedł tak po prostu, a przybliżył się do mnie i chwycił mnie za ramię, chcąc mi coś powiedzieć.

- Zapalimy? - spytał piękną, brytyjską angielszczyzną, a ja uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową, zgadzając się.

Chwycił mnie więc za rękę i przeciskając się przez tłum, zaprowadził do klubowej palarni, gdzie dym papierosowy już na samym wejściu drapał w gardło i szczypał w oczy. Usiedliśmy na znajdującej się tam kanapie. Obok siebie. Zdecydowanie za blisko siebie.

Wyjął paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnął dwa mentolowe, jednego podając mi bezpośrednio do ust i odpalając. Następnie odpalił swojego i...

Więcej nie pamiętałem. Nie wiem, co tam robiliśmy, jak długo tam siedzieliśmy i o czym rozmawialiśmy. Być może gdyby nie ten cholerny papieros, pamiętałbym. Być może wtedy wszystko skończyłoby się inaczej. Alkohol to bez wątpienia był główny winowajca całej sytuacji, ale papieros miał bardzo duży współudział.

'Ty debilu...'  - Przeszło mi przez głowę, gdy zdałem sobie z tego sprawę.

Już nieco spokojniejszy, choć może trafniej byłoby stwierdzić, że pogodzony z losem, wyszedłem z łazienki i niepewnie zajrzałem za ścianę do części sypialnej mojego pokoju. Jonathan wciąż spał, jednak widocznie na tyle niespokojnie, że udało mu się częściowo odkryć. Konkretnie dolną część ciała. Odwróciłem wzrok, ale tylko na kilka sekund. Szybko przeniosłem go z powrotem na jego zgrabny, wysportowany tyłek, który nagle stał się dla mnie niezwykle interesujący. Gapiłem się na niego przez minutę, jak jakiś zboczeniec, dopóki nie zebrałem w sobie tyle silnej woli, by się odwrócić, od razu przykładając dłoń do czoła.

'Co, do chuja, się ze mną dzieje?'

Nie miałem pojęcia, co robić. Obudzić go? Poczekać, aż sam się obudzi? Wyjść? Zabić się? Nie byłem nawet pewien, czy doszło między nami do czegokolwiek więcej. Może po prostu się całowaliśmy? Może nie chcieliśmy niczego więcej? A nawet jeżeli chcieliśmy, byliśmy zbyt pijani i po prostu zasnęliśmy? 

Nie analizując tego dłużej, postanowiłem że przy tym morzu błędów i życiowych porażek popełnionych w ciągu jednej nocy, przynajmniej teraz zachowam się jak człowiek. Podszedłem do niego, chcąc go z powrotem przykryć, ale bałem się, że jeżeli poruszę kołdrę, obudzę go. Dlatego wziąłem z podłogi jego biały podkoszulek, który tego wieczora miał na sobie, i nim zakryłem dolną część jego pleców. Przy okazji, zwróciłem uwagę na napis, znajdujący się na przodzie. Był po francusku, więc nie zrozumiałem ani słowa, ale dzięki niemu odzyskałem kolejne wspomnienie.

Szliśmy przez parkiet. Tym razem to ja prowadziłem jego, pilnując, by nie zgubił się w tłumie. Poszliśmy do męskiej toalety i wykorzystując sytuację, że była pusta, zamknęliśmy się w kabinie, gdzie od razu oddaliśmy się namiętnym pocałunkom. Tym razem już się nie opierał. Zgadzał się na wszystko. Chwyciłem za brzeg jego podkoszulka i podciągnąłem go do góry, przylegając ustami do jego gorącego, umięśnionego torsu. Oddychał przez usta, głęboko, co jakiś czas cicho mrucząc, co było bardzo... Podniecające.

Na tyle, że po chwili odwróciłem go przodem do ściany i przyparłem do niej własnym ciałem, wpijając usta w jego szyję.

- Może pójdziemy do mnie? - spytałem. - Będziemy mieli więcej miejsca.

Zgodził się bez wahania. Koniec wspomnienia.

Więc skoro w klubie do niczego nie doszło, istniała szansa, że w ogóle do niczego nie doszło. W końcu malinki mogliśmy zrobić sobie na parkiecie. I już byłem skłonny w to uwierzyć, ale spojrzałem w dół, na podłogę. To, co ujrzałem, zatrzymało moje serce na dobre kilka sekund. Pod jego podkoszulkiem, który chwilę wcześniej podniosłem, leżało opakowanie po prezerwatywie, w dodatku otwarte. Puste.

Nie mając już żadnej drogi ucieczki, ani argumentu przemawiającego za tym, że TO się jednak nie stało, westchnąłem z bezsilności.

Szukanie alternatywnego końca tej historii nie miało już sensu. Teraz już tylko mogłem czekać na konsekwencje swoich działań, których bałem się, jak niczego innego na świecie. Co więcej, znów przypomniałem sobie coś, czego zdecydowanie wolałbym nie pamiętać i co załamało mnie jeszcze bardziej.

Leżał na moim łóżku, pode mną. Obejmował mnie, wydając z siebie ciche mruknięcia i jęki za każdym razem, gdy moje usta zetknęły się z jego ciałem. Byliśmy nadzy. Nasze rozpalone ciała ocierały się o siebie, a ja, nie chcąc już dłużej czekać, sięgnąłem do kieszeni spodni, jeszcze wtedy leżących na skraju łóżka i wyjąłem z nich prezerwatywę. Dopiero, gdy ją założyłem i po raz kolejny wpiłem usta w jego szyję, w jego głosie usłyszałem zwątpienie.

- Alex... - wyszeptał.

- Hm? - mruknąłem, nie odrywając ust od jego skóry.

- Nigdy tego nie robiłem... Bądź delikatny.

Spojrzałem na jego niepewną minę i uśmiechnąłem się, po czym pocałowałem go namiętnie, wkładając rękę pod jego biodra. Następnie nieco je uniosłem, tym samym ułatwiając sobie do niego dostęp.

Czy byłem delikatny? Nie miałem pojęcia. Nie pamiętałem. Czy tak powinien wyglądać pierwszy raz tego chłopaka? Nie, zdecydowanie nie. Skrzywdziłem go? Teraz już wszystko było możliwe.

Był trzy lata młodszy ode mnie. Niby pełnoletni, a jednak wciąż dzieciak, który swój pierwszy seks odbył pod wpływem alkoholu, z równie, albo nawet bardziej pijanym kolesiem, z którym do tej pory zamienił zaledwie kilka zdań. I kogo mogłem za to winić? Alkohol? Tego jednego papierosa, który pogorszył sprawę? Jego, za to, że mi pozwolił? Nie. Winny byłem tylko i wyłącznie ja, za to, że doprowadziłem się do tego stanu i przestałem się kontrolować.

I co ja miałem teraz zrobić?

___________________________

Chciałabym wrócić do czasów, gdy spokojnie mieściłam się w limicie 1000 słów :')

Miało być coś innego, ale urocza parka gejów, których ostatnio napotkałam w jednym z Krakowskich klubów, natchnęła mnie na takiego shota 😅

Drugą część postaram się napisać jak najszybciej 😊

Miłego czytania! 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro