||D. Prevc x D. A. Tande|| Ex lovers [1/2]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie każda historia miłosna kończy się szczęśliwie.

Domen doskonale o tym wiedział. Osobiście doświadczył bólu, jaki niesie ze sobą rozstanie. Doświadczył złamanego serca, ponieważ to nie on chciał się rozstać. Doświadczył zawodu i rozczarowania, ponieważ widział przyszłość dla tego związku. I chciał jej, niczego na świecie nie pragnął tak bardzo jak wspólnego życia u boku pewnego jasnowłosego Norwega, który jednak nie podzielał jego wizji. Ponieważ jemu marzyła się wolność. W związku się dusił, czuł się jak w klatce, z czego zdał sobie sprawę zbyt późno, by móc uchronić młodego Słoweńca przed cierpieniem. Nie był gotowy na poważną relację i nie zamierzał poświęcać lat swojej młodości dla kogokolwiek.

Dla Prevca ta informacja była ogromnym ciosem. Wiele nocy przepłakał, zraniony i nie dostrzegający żadnej perspektywy na lepsze jutro. Nie wierzył, że jeszcze kiedykolwiek będzie szczęśliwy. Nie wierzył, że kiedykolwiek ponownie się zakocha i że będzie w stanie poświęcić się dla kogoś tak, jak był gotowy zrobić to dla Daniela.

A jednak czas uleczył jego rany. Po wielu miesiącach podniósł się, stanął na nogi i zaczął żyć dalej, wkrótce zatracając się w uczuciach, jakie zaczął żywić do młodziutkiego Zajca. Pomimo początkowych obaw i dystansu, ostatecznie uwierzył, że tym razem znalazł miłość na zawsze. Zaufał, a w zamian odzyskał radość i poczucie szczęścia. A Norweg? Był tylko wspomnieniem. Bolesnym, jak najbardziej, wciąż wywołującym wiele emocji, ale jednocześnie coraz częściej przywoływanym w kontekście czegoś... pozytywnego.

Nie czuł już żalu, ani złości. Daleko mu było do nienawiści i rozpaczy. Zamiast tego, traktował swój poprzedni związek jako doświadczenie. Niekoniecznie miłe, ale na pewno wartościowe i niosące ważną życiową lekcję. Wierzył, że dzięki temu bolesnemu wydarzeniu z przeszłości, teraz potrafił być lepszym partnerem i lepszym człowiekiem w ogóle.

Dlatego nie wahał się ani chwili, gdy otrzymał propozycję nowego kontraktu sponsorskiego. Norweska firma? Nie skreślał całego narodu ze względu na jednego człowieka. Z siedzibą w Oslo? Zawsze lubił to miasto, dla niektórych nudne, a jego urzekające tym surowym, skandynawskim klimatem. Konieczność podpisania umowy na miejscu? Nie ma problemu. Warunki kontraktu były zbyt korzystne, by zrezygnować ze względu na mieszkającego tam, byłego chłopaka.

Więc poleciał na te kilka dni, jednocześnie podekscytowany i podenerwowany. Sam, ponieważ jego obecny chłopak miał na głowie inne obowiązki. Cieszący się na samą myśl o ponownym odwiedzeniu swoich niegdyś ulubionych miejsc i pełen obaw, że w którymś z nich spotka Daniela. Podczas lotu wielokrotnie wyobrażał sobie taką sytuację i tworzył w głowie najróżniejsze scenariusze. Co miałby wtedy zrobić? Zignorować człowieka, który kiedyś znaczył dla niego tak wiele? Odważnie podejść i zamienić kilka słów, jak ze starym znajomym? Podziękować blondynowi za to, że dzięki jego decyzji o odejściu, odnalazł swoją, jak sądził, prawdziwą miłość? Możliwości było wiele i chociaż Domen usilnie się starał, wciąż czuł, że nie jest gotowy na każdą ewentualność.

Jego pobyt w Oslo miał trwać trzy dni. Pierwszy poświęcił na podpisanie umowy z nowym sponsorem i wszelkie związane z tym formalności. Drugiego dnia postanowił pozwiedzać. Zrobił sobie więc wycieczkę po mieście, odwiedzając kolejno wszystkie znane mu kawiarnie, parki, sklepy i dzielnice, które kilka lat wcześniej odkrywał po raz pierwszy, wtedy jeszcze z Danielem u jego boku. Przywoływał tym samym wspomnienia, na które, pomimo dotkliwego kłucia gdzieś w piersi, reagował delikatnym uśmiechem.

Szedł zamyślony, rozmarzony i pogrążony w ogromnym sentymencie, jaki czuł do całego tego miasta, bo przecież przeżył tutaj jedne z najlepszych chwil swojego życia. Nieustannie rozglądał się dookoła, rzadko kiedy spoglądając przed siebie, za to coraz bardziej zatracając się w obrazach odtwarzanych z własnej pamięci. Tym sposobem nie zauważył człowieka idącego z naprzeciwka. Ten również, zapatrzony w ekran swojego telefonu, nie wyminął Słoweńca, co poskutkowało niespodziewanym zderzeniem, przywracającym ich obu do rzeczywistości.

Domen, całkowicie oszołomiony i zaskoczony, zdołał dostrzec jedynie telefon spadający w kierunku krawężnika, który w ostatniej chwili udało mu się złapać i uchronić przed ewentualnym roztrzaskaniem się. Dumny ze swojego refleksu i jednocześnie zadowolony, że być może dzięki uratowaniu urządzenia człowiek, w którego wpadł, wybaczy mu jego nieuwagę, wyprostował się i spojrzał wprost w pełne zaskoczenia, szaroniebieskie oczy, które znał aż za dobrze.

Zamarł w bezruchu, z lekko rozchylonymi ustami, uważnie analizując sylwetkę mężczyzny stojącego naprzeciw niego. Przydługawe, proste blond włosy, jasna cera, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, szczupła sylwetka... Kilka długich sekund zajęło mu zrozumienie, że to nie jest kolejne wspomnienie, ani wybryk jego wyobraźni, wywołany oszołomieniem po zderzeniu. Tuż przed nim stał właśnie on. Człowiek odpowiedzialny za wszystkie uczucia, jakie Prevc żywił do tego miejsca.

Domen... - zaczął blondyn, prawie bezgłośnie, równie zszokowany co młody Słoweniec.

- Że też ze wszystkich ludzi w tym mieście, musiałem wpaść akurat na ciebie - odparł Prevc, odwracając głowę w bok i wyciągając dłoń trzymającą telefon, w stronę Daniela. - Następnym razem patrz jak chodzisz.

- Co ty tu robisz? - spytał, wciąż zaskoczony, zupełnie jakby słowa jego byłego chłopaka do niego nie docierały.

- Przyjechałem podpisać kontrakt - odparł, zgodnie z prawdą Domen. - I trochę pozwiedzać.

Norweg uśmiechnął się tajemniczo, zupełnie jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaki motyw kryje się za 'zwiedzaniem' miasta przez Słoweńca. Nie chcąc zbyt szybko kończyć tego niespodziewanego spotkania, zaczął zadawać kolejne pytania. Najpierw o szczegóły kontraktu, później o długość wizyty w Oslo, następnie o odwiedzone miejsca. Słuchając odpowiedzi udzielanych przez Prevca, wpatrywał się w niego przenikliwie i robił wszystko, by podtrzymać rozmowę. I tak od słowa do słowa w końcu z jego ust padła propozycja wspólnego obiadu. Domen, który w trakcie tej wymiany zdań nieustannie rozglądał się wszędzie dookoła, starając się unikać kontaktu wzrokowego z blondynem, nagle spojrzał mu prosto w oczy, znów całkowicie zaskoczony. Z jednej strony, dlaczego miałby spędzać czas ze swoim byłym chłopakiem? Człowiekiem, który niegdyś tak bardzo go zranił? Z drugiej natomiast, czuł, że tego chce. Chce poświęcić mu te kilka godzin. Porozmawiać, dowiedzieć się co u niego, być może powspominać. I tak nie miał nic lepszego do roboty, a towarzystwo kogoś znajomego w obcym kraju, zawsze było mile widziane. Zgodził się więc, ku ogromnej radości blondyna, który od razu zaproponował posiłek w jednej z ich ulubionych restauracji.

Już w trakcie drogi do ustalonego miejsca rozmawiali nieustannie, poruszając tylko te bezpieczne tematy, w żaden sposób nie nawiązujące do relacji, jaka kiedyś ich łączyła. Gdy już znaleźli się w lokalu, zajęli miejsca przy stoliku w rogu, tym samym, przy którym siadali zawsze, tuż obok okna z widokiem na największy w mieście park, i zamówili jedzenie. I nagle zapadła między nimi cisza, w trakcie której Domen z rozmarzonym spojrzeniem obserwował krajobraz za oknem, podczas gdy Daniel przez kilka długich minut nie odrywał od niego wzroku.

- Więc... - zaczął w końcu blondyn, uśmiechając się lekko. - Co u ciebie? Masz kogoś?

Słoweniec najpierw spojrzał na niego kątem oka, by następnie zaśmiać się zadziornie i skupić całą uwagę na swoim rozmówcy. Nie był pewien, czy pytanie zostało zadane z czystej ciekawości, czy może był to początek małej, pełnej przechwałek wojenki o to, który z nich lepiej sobie poradził po rozstaniu.

- Tak się składa, że mam - odparł dumnie, nieco unosząc głowę.

- Starszy, młodszy?

- Młodszy, o rok - przyznał, ulegając pokusie wbicia blondynowi szpilki. - Uroczy, kochający, troskliwy... - wymieniał, pierwszy raz z własnej woli spoglądając Danielowi głęboko w oczy. - Wierny.

Tym razem to Norweg się zaśmiał, odpuszczając bitwę na spojrzenia i wbijając wzrok w blat stolika, przy którym siedzieli.

- Czemu go tu nie ma? - spytał, szybko powracając do przenikliwego analizowania ciemnobrązowych tęczówek Prevca.

- Czemu mnie przesłuchujesz?

- Wybacz - stwierdził, przybierając wyjątkowo niewinny wyraz twarzy. - Po prostu jestem ciekawy.

- Studiuje, ma egzaminy. - wyjaśnił Domen, na co Daniel tylko pokiwał rozumiejąco głową. - A ty? Znalazł się ktoś, kto zatrzymał cię na dłużej, czy dalej masz wywalone na uczucia innych osób?

Norweg zaśmiał się po raz kolejny, starając się ukryć, że słowa jego byłego partnera nieco go zabolały, a jednocześnie zaskoczyły.

- Skąd w tobie nagle tyle złośliwości?

- Powiedzmy, że nóż w sercu zmienia człowieka.

Blondyn w odpowiedzi tylko pokręcił głową z niedowierzaniem. Ciężko było mu uwierzyć, że człowiek, z którym rozmawia, to jego były chłopak. Niegdyś pełen niewinności, potulny i czuły, nie posiadający w swojej delikatnej naturze nawet odrobiny sarkazmu, ani skłonności do ciętego języka, po dwóch latach ukazał mu się jako ktoś o cechach całkowicie przeciwnych. Znacznie bardziej charakterny i intrygujący. Widząc jego zadziorne spojrzenie i łobuzerskie iskierki tlące się w jego tęczówkach, mimowolnie przygryzł dolną wargę, od razu odwracając głowę w bok. Na jego ustach znów pojawił się tajemniczy uśmiech.

- Ja też jestem w związku - przyznał. - Niedługo miną cztery miesiące.

- Rozumiem - stwierdził chłodno Domen, starając się zabić w sobie ból, wywołany tą informacją. - Gratuluję.

Daniel już wziął głęboki wdech, by kontynuować ten temat, kiedy kelnerka przyniosła ich zamówienie. Dla nich obu był to sygnał zawieszenia broni i zakończenia drażliwego tematu ich wspólnej przeszłości na rzecz lżejszych i przyjemniejszych spraw.

I znów zaczęli mówić o rzeczach nieistotnych, niczym przyjaciele, zupełnie jakby rozmowa sprzed kilkunastu minut nie miała miejsca. Żartowali, śmiali się i tylko czasem któremuś z nich przypadkowo zdarzyło się wspomnieć o czymś, co miało miejsce, gdy jeszcze byli razem. A kiedy skończyli posiłek, zapłacili rachunek i Domen z jakiegoś powodu poczuł pewien rodzaj smutku na myśl o zbliżającym się pożegnaniu z blondynem, ten znów rzucił mu przyjazne spojrzenie, uzupełnione radosnym uśmiechem. 

- Dzisiaj Liga Mistrzów - stwierdził. - Liverpool gra. Nie chciałbyś ze mną obejrzeć?

- Chętnie, ale... - zawahał się Słoweniec. - Twój chłopak raczej nie byłby szczęśliwy, gdyby się o tym dowiedział - odparł, wymijając go i wychodząc z restauracji.

- Johann jest w Tromsø, u swoich rodziców - Daniel uparcie podążył za nim, starając się go przekonać. - Gdybym mógł obejrzeć z nim, nie proponowałbym tego tobie. Poza tym, co jest złego w tym, że wypijemy piwo i obejrzymy mecz? Jak przyjaciele.

Domen zatrzymał się na środku chodnika i spojrzał na Norwega z uniesionymi brwiami. Rozsądek nakazywał mu natychmiastowe odrzucenie propozycji, jednak im dłużej się wahał, tym bardziej miał ochotę się zgodzić. Miał ochotę spędzić z nim jeszcze więcej czasu. Przeprowadzić jeszcze więcej rozmów i przywrócić jeszcze więcej wspomnień. Nieświadomy odżywających w nim uczuć do blondyna i tłumaczący ten stan zwykłym sentymentem lub chęcią towarzystwa, ostatecznie zaakceptował zaproszenie. 

Daniel, po raz kolejny tego dnia, uśmiechnął się triumfalnie i szybko zaczął wymieniać ewentualne miejsca, w których mogliby obejrzeć mecz. Wybrali jeden z pobliskich barów. Ponieważ mieli jeszcze trochę czasu, postanowili przejść się po parku, zupełnie jak kiedyś. I z każdą upływającą minutą, mimowolnie zbliżając się do siebie jeszcze bardziej. A kiedy dochodziła dwudziesta, poszli do ustalonego wcześniej miejsca, skupiając temat swojej rozmowy już tylko na nadchodzącym spotkaniu Liverpoolu. 

Pierwsze piwo wypili jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Dwa kolejne w trakcie jego trwania. Czwartym opili zwycięstwo ukochanej drużyny Daniela, dzięki któremu również Domen zaczął pałać sympatią do angielskiego klubu.

Lokal opuścili chwilę po północy. Szczęśliwi, głośni, roześmiani i pijani tak bardzo, że musieli się wzajemnie przytrzymywać, by uchronić się przed upadkiem. Ich plan na kolejne kilkanaście minut, był stosunkowo prosty. Najpierw mieli dotrzeć na przystanek, z którego Daniel miał wsiąść do odpowiedniego autobusu, docelowo mającego zawieźć go do domu, a następnie Domen miał wrócić do znajdującego się zaledwie ulicę dalej, hotelu. Jednak fakt, że ostatni autobus odjechał godzinę temu, a kolejny miał pojawić się dopiero nad ranem, zmusił ich do wymyślenia innej opcji. 

- Chodź... - mruknął Prevc, puszczając blondyna i zmierzając w kierunku ulicy, na której znajdował się jego hotel. - Prześpisz się u mnie.

Daniel, w rzeczywistości będący w znacznie lepszym stanie, niż Słoweniec, przystanął i zmarszczył brwi. Dwoje byłych kochanków, pijanych, w nocy, w jednym mieszkaniu to bardzo zły pomysł. Być może powiedziałby o tym Domenowi, gdyby ten się wahał i miał wątpliwości. Ale ponieważ Prevc wydawał się być całkowicie pewny swego, zgodził się i ruszył za nim.

Nie zdążyli nawet przejść przez korytarz mieszkania, gdy Domen zainicjował pierwszy pocałunek. Nie zdążyli dojść do łóżka, gdy wszystkie ich ubrania znalazły się na podłodze. Nie zdążyli nawet pomyśleć o tym co robią, gdy ich ciała splątały się ze sobą i połączyły w jedno, a ta jedna noc, która miała być zwyczajna i spędzona w samotności, nagle dla jednego z nich stała się niespodziewanym prezentem, podczas gdy dla drugiego, największym przekleństwem.

***
Cel na resztę tego roku: nauczyć się pisać krótkie shoty 😅

Cóż, najwyraźniej co jakiś czas musi się pojawić coś dwuczęściowego 🤔

Drugą część postaram się napisać i opublikować w tym tygodniu, a tymczasem czekam na teorie 😘

Milej nocy 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro