Prevc i Prevc: czyli jak zgorszyłam samą siebie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~~ I used to say I wanna die before I'm old
But because of you I might think twice ~~


Dlaczego on wciąż mi to robi...? Czy nie potrafi zrozumieć, że to nie sprawia mi żadnej przyjemności? Że to nie powinno tak wyglądać? Czy nie dociera do niego, że mnie to boli i sprawia, że cierpię za każdym razem, kiedy znów muszę się z tym zmierzyć...? Dlaczego on tego nie widzi...? Powtarzałem mu to tysiące razy... Prosiłem, błagałem, krzyczałem... Ale to nic nie dało... I obawiam się, że to się nigdy nie zmieni...

- nie potrafisz raz a porządnie domyć pieprzonej patelni? Ile razy jeszcze będę musiał to za Ciebie robić? - spytałem, patrząc na młodszego brata ze złością w oczach.

- o co Ci chodzi? Przecież umyłem! - odparł obrażonym tonem Domen, krzyżując ręce na piersi i dumnie odwracając wzrok.

- tak, w środku, a od spodu zostawiłeś ujebane z tłuszczu i innych syfów, na chwałę szatana, czemu nie!

- odpierdol się! - krzyknął i wyszedł z kuchni, a ja jedynie westchnąłem, żeby powstrzymać nerwy i wróciłem do mycia garów, mimo iż dzisiaj była jego kolej.

- idę, nie pozabijacie się? - spytał Cene, ubrany w kurtkę i kierujący się w stronę wyjścia.

- nawet jeśli, to naprawdę zrobi Ci to jakąś różnicę? - spytałem, ironicznie na niego patrząc.

- am... nie - odparł z uśmiechem, po czym dodał, że wróci późno i wyszedł.

Zostaliśmy z Domenem sami. Tata w pracy, mama na jakichś większych zakupach z młodymi. Mieliśmy dom dla siebie przez co najmniej trzy godziny.

Wciąż stojąc nad zlewem, jeszcze raz pomyślałem o sytuacji sprzed chwili i sam do siebie się uśmiechnąłem. Jest tak uroczy, kiedy się wkurza. Często się z nim drażnię, bo najzwyczajniej w świecie kocham patrzeć na jego zdenerwowaną twarz. Mimikę, gesty, ton głosu... Nie mogę przestać o tym myśleć. O nim myśleć. Tak, kocham go. Z wzajemnością. I nie, tu nie chodzi tylko o braterską miłość. Czujemy wobec siebie bardzo silne pożądanie. I psychiczne i fizyczne. Nie pamiętam dokładnie kiedy to się zaczęło, nigdy też o tym otwarcie nie rozmawialiśmy. Po prostu stało się, zakochaliśmy się w sobie i tak już zostało.

Zawsze nas bawi to, kiedy ludzie wokół patrzą na nas, jak sobie dogryzamy, jak spędzamy wspólnie czas i tak dalej... I myślą "hej, oni są ze sobą tak bardzo zżyci. To jest super! Idealne rodzeństwo". No nie do końca, mimo iż przez większość czasu zachowujemy się jak normalne rodzeństwo. Nie możemy ujawnić prawdy. Przyznanie się, że jesteś gejem to jedno. Przyznanie, że miłością Twojego życia jest Twój niepełnoletni brat, to zupełnie inna sprawa. Oni by tego nie zrozumieli. Nikt by nie zrozumiał. Chuj ze mną, ale jemu zniszczyliby życie. Nie mogłem na to pozwolić. 

Czasem mam wrażenie, że Cene się domyśla. Nie raz rzucał mi podejrzliwe spojrzenia, kiedy się wygłupialiśmy z Domenem. Ale z nim też o tym nie rozmawiałem. Z resztą, zapewne nawet by nie chciał poruszać tematu. Podejrzewam, że woli wmawiać sobie, że tylko mu się wydaje, niż dociekać prawdy.

Nikt poza nim nie ma prawa choćby wpaść na taki pomysł. Cholernie się pilnujemy. Jeżeli robimy cokolwiek, co mogłoby wyglądać "podejrzanie", to tylko kiedy jesteśmy pewni, że nikogo nie ma w pobliżu. Tak, spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, co nie raz utrudnia trzymanie emocji na wodzy, ale dajemy radę. Stąd też, wszelkie namiętności są raczej rzadkością. Jest to jedna z rzeczy, którą z jednej strony bardzo chciałbym zmienić, bo nie raz miałem ochotę zaciągnąć go w jakieś odludne miejsce i przespać się z nim, zaraz po tym, kiedy znów mnie przytulił, gratulując mi zwycięstwa. Z drugiej strony, dzięki swojej rzadkości, te chwile są jeszcze bardziej wyjątkowe i jeszcze bardziej je doceniamy.

Skończyłem myć ostatni talerz i z dumą spojrzałem na pusty zlew. Wtedy też poczułem, że ktoś stoi za mną. Przysunął się, objął mnie i delikatnie chwycił mnie zębami za bark, przez koszulkę. Poczułem na plecach przyjemny dreszcz i mimowolnie się uśmiechnąłem.

- co robisz? - spytałem. Nie odwróciłem się. Nie musiałem. On to zrobił. Odwrócił mnie do siebie i przysunął się jeszcze bardziej, sprawiając, że musiałem się oprzeć o blat. Minę miał poważną, a w jego oczach widziałem smutek. I może odrobinę niepewności. Nie odpowiedział. Czule oparł dłoń na mojej głowie, a po chwili zsunął ją na mój policzek, po czym nieśmiało mnie pocałował. Odwzajemniłem pocałunek, czując kolejne dreszcze na plecach. Po chwili odsunął swoje wręcz idealne, ciepłe i drżące usta od moich i się we mnie wtulił. Objąłem go i głęboko westchnąłem.

- potrzebuję Cię - wyszeptał smutno - bardzo Cię potrzebuję... Chcę przestać o tym myśleć... Teraz...

Przytuliłem go do siebie mocniej i przez chwilę milczałem. Wiedziałem doskonale o czym myślał. 

Kilka tygodni temu, podczas ostatniego w tym sezonie konkursu, Domen spadł z Letalnicy. To był finał zimowego sezonu. Ostatni dzień, ostatni skok... Potem były już tylko wakacje. Doskonale pamiętałem ten dzień i całą sytuację... Mimo iż bardzo chciałem zapomnieć. Nic poważnego sobie wtedy nie zrobił, poza złamaniem dwóch palców u ręki, wstrząsem mózgu i dość mocnymi otarciami i siniakami. Ale psychicznie ciężko było mu sobie z tym poradzić. Bardzo często do tego wracał. Zamykał się w pokoju i po prostu o tym myślał. Analizował, dlaczego tak się stało, co zrobił źle, gdzie popełnił błąd. Zadręczał się tym.

Teraz znów to robił. A ja nie mogłem na to patrzeć.

Więc zamknąłem oczy, całując go namiętnie. Na krok odsunąłem się od blatu i dłoń, którą opierałem na jego plecach, zsunąłem na jego biodro, a później jeszcze niżej. Zawiesił się na mnie, oplatając mnie nogami w pasie. Wciąż nie oderwaliśmy od siebie naszych ust. Jego oddech przyspieszył. Mój też. Czułem, że to nie skończy się na pocałunkach. I nie chciałem, żeby się kończyło. Doszedłem jednak do wniosku, że kuchnia nie jest najwygodniejszym miejscem, więc szybko przenieśliśmy się do mojego pokoju.

Tam ostrożnie położyłem go na swoim łóżku. Nic nie mówiliśmy. Nie musieliśmy. Jedynie szybko zdjęliśmy swoje podkoszulki. Widok jego ciała rozpalał mnie jeszcze bardziej. Wiedziałem, że już jest za późno na powstrzymywanie emocji. Że już nic nie będzie w stanie nam przeszkodzić. Zacząłem więc całować jego gorące ciało. Usta, szyję, ramiona, tors... jednocześnie rozpiąłem jego spodnie i wsunąłem w nie dłoń.

Zadrżał i powoli wypuścił powietrze z płuc. Cicho jęknął. Uśmiechnąłem się i znów pocałowałem go w usta. Domen postanowił się odwdzięczyć i również wprawił w ruch swoje dłonie. Gdy poczułem ich ciepły dotyk, mimowolnie się roześmiałem.

- spokojnie - wyszeptałem - najpierw Ty...

Zsunąłem się niżej i znów zacząłem całować jego tors. Później brzuch, później jeszcze niżej, aż w końcu moje usta dołączyły do wciąż pracujących rąk. Całego obsypałem czułymi pocałunkami, podczas kiedy Domen mocno trzymał się łóżka, napinał wszystkie swoje mięśnie, szybko oddychał i jęczał coraz głośniej. Kurewsko zajebiście mnie to podniecało i momentami miałem ochotę przyspieszyć, żeby on jak najszybciej zajął się mną. Ale potrafiłem to powstrzymać. Cały czas miałem świadomość, że nie szybko będziemy mieli okazję na powtórkę, dlatego też każdy mój ruch był przepełniony troską i czułością. Robiłem wszystko, żeby jemu było jak najlepiej. Nie było powodu, żeby się spieszyć.

Po chwili moje dłonie nie były już potrzebne, więc jednej użyłem do podpierania się, a drugą splotłem z jego dłonią. Czułem, jak z każdym moim ruchem, jego delikatne palce zaciskają się na moich. Czułem, że z każdą chwilą, zaciskają się coraz mocniej. Ale wytrzymałem do ostatniej chwili. 

A kiedy czułem i słyszałem, że zaczyna szczytować, szybko przesunąłem się z powrotem na wysokość jego twarzy, namiętnie go całując, a kończąc ręką. Jęczał jeszcze głośniej, szeptał moje imię w przerwach pomiędzy pocałunkami... był spocony i bardzo szybko oddychał. W końcu się wyrwał, odchylając głowę do tyłu. Zacząłem więc całować go po szyi. Mimo iż to nie ja właśnie przeżywałem orgazm, czułem się cholernie szczęśliwy i spełniony. Nie dość, że miałem go całego dla siebie i mogłem z nim zrobić co tylko chciałem, to jeszcze udało mi się sprawić, że zapomniał o swoich problemach. Zapomniał o całym świecie. W tamtej chwili niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałem.

Po chwili Domen się uspokoił. Uciszył. Jego oddech się wyrównał. Więc odsunąłem się od niego i spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem. Jeszcze raz go pocałowałem i odwróciłem się na plecy, ciągnąc go za sobą. Teraz to on był na górze. I kiedy tylko odzyskał władzę nad sobą, grzecznie mi się odwdzięczył za to, co przed chwilą dla niego zrobiłem. Nie musiał. Wiedziałem o tym. On też o tym wiedział. Tego dnia ja się nie liczyłem. Wszystko było tylko i wyłącznie dla niego. Nie miałbym żadnego problemu, gdyby nie chciał. Ale zrobił to. I byłem mu za to cholernie wdzięczny.

Gdy skończyliśmy, po prostu położyliśmy się obok siebie. Domen czule się we mnie wtulił, więc objąłem go ręką i pocałowałem w czoło.

- kocham Cię, mały... - szepnąłem.

- ja Ciebie też - odparł - I chciałbym, żeby to się nigdy nie kończyło... 

- nie skończy - powiedziałem z lekkim uśmiechem - Obiecuję Ci, że pewnego dnia stąd znikniemy. Pójdziemy do miejsca, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał.

- kiedy? 

- niedługo...

I na tym rozmowa się zakończyła. Kilkanaście minut po prostu leżeliśmy przytuleni do siebie. Delikatnie gładziłem go dłonią po głowie. Boże, mógłbym to robić całe życie. Byłem tak szczęśliwy, kiedy mogłem uspokoić jego myśli. Kiedy mogłem być tylko dla niego, być przy nim, pomagać mu w tych wszystkich problemach. Kiedy widziałem, że wywołuję w nim poczucie szczęścia, czy to przez seks, czy przez zwykłą rozmowę, rozumiałem, że nie potrzebuję niczego więcej. To by mi wystarczyło, żebym przeżył.

Myślałem o tym przez kolejne dziesięć, może piętnaście minut. W tym czasie Domen zasnął. A ja musiałem wrócić do rzeczywistości. Ostrożnie go od siebie odsunąłem, wstałem i ubrałem się, po czym przykryłem go kołdrą, jeszcze raz czule całując go w głowę. Po czym wyszedłem, żeby zrobić jeszcze kilka rzeczy w domu, które należały do jego obowiązków. 

Ale on nie miał zamiaru tego robić.

---------------------------------------------------------

Jeeeezu, ale zjebałam zakończenie... Aczkolwiek, wydaje mi się, że jak na mój pierwszy (i chyba ostatni, mam nadzieję) erotyczny fanfic, wyszło całkiem nieźle. Nie spodziewałam się, że pewne opisy wyjdą AŻ TAK dokładnie, no ale. Nie ma się co czepiać. I tak zdechnę za to w piekle >D

Dajcie proszę znać w komentarzach co sądzicie. Jak wspomniałam, to moje pierwsze tego typu dzieło i zastanawia mnie Wasza opinia.

No, wyparłam tę historię ze swojej głowy. Niech leci do potomnych, czy coś.

A ja idę spać. W końcu nie będę widzieć tych scen po zamknięciu oczu [*]

Kocham Petera, ale jego związek z bratem jest dla mnie nie do zaakceptowania xD

Pozdrawiam cieplutko!

~ Kurolilly

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro