dziękuję ci za wszystko ♦ Gregor Schlierenzauer

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


 Słońce delikatnie przebijało się przez cienkie zasłony w sypialni, a przez uchylone okno było dokładnie słychać wiosenny śpiew ptaków. Y/N nie spała tej nocy dobrze. Wszystko było spowodowane jej towarzyszem – Gregorem. Mężczyzna jak zwykle miał problemy z zasypianiem. Wiercił się w łóżku, co kilka minut odwracał poduszkę i głośno wzdychał. Co godzinę chodził do kuchni, później do toalety i tak na zmianę, aż nie zadzwonił budzik dziewczyny. Wyłączyła go od razu, leniwie się przeciągając i podnosząc na łóżku to pozycji siedzącej. Swoje nagie plecy okryła zimną kołdrą, co wywołało u niej falę przyjemnego dreszczu.

Gregor siedział w samych bokserkach na skraju łóżka, ślepo wpatrując się w las za oknem. Cieszyła się, że skoczek przystał na jej propozycję i z nią zamieszkał mimo tego, że zazwyczaj bywa zupełnie odwrotnie. Dom Y/N był spadkiem po cioci, która traktowała ją jak własną córkę pomimo tego, że dziewczyna miała normalną rodzinę. Ciotunia po prostu nie mogła mieć dzieci, dlatego cały swój instynkt macierzyński przelewała na Y/N. Drewniany dom znajdował się na małym wzgórzu. Od strony północnej otaczał go las. Zaś od strony południowej rozpościerał się cudowny widok na Innsbruck.

— Co to się koledze działo znowu... — szepnęła, delikatnie całując Schlierenzauera po karku. Mężczyzna zamknął oczy i wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia. Cmoknęła go kilka razy za uchem, po czym przerzuciła się na ramiona.

— Już sam nie rozumiem o co chodzi. — odparł po chwili, rozluźniając wszystkie mięśnie i otwierając oczy. Y/N leniwie zarzuciła mu ręce na szyje i oparła swoją głowę o jego.

— Może znowu zbytnio skupiasz się na stresujących rzeczach. Przecież nie możesz się tak zamęczać, kochanie.

Gregor miał teraz strasznie dużo na głowie. Powrót do sportowego trybu życia – codzienne treningi, kolejne wyrzeczenia, brak czasu na cokolwiek innego. Mężczyzna obiecał sobie wielki powrót od następnego sezonu. Potrzebował przerwy. Definitywnie. Czuł zbyt dużą presję ze strony całego austriackiego społeczeństwa. W końcu to on, sławny skoczek narciarski. Kto by go nie znał?

Z Y/N znali się dobre trzy lata. Śmiało można powiedzieć, że od razu przypadli sobie do gustu. Nie zwracali nawet uwagi na czteroletnią przepaść między nimi. Tak po prostu wyszło. Nie potrafili pohamować tego pociągu względem siebie. Potrafili ze sobą rozmawiać, wspierać się i dochodzić do kompromisów. A to było najważniejsze.

— Jak ja mam się nie stresować? Przecież to niemożliwe. — Schlierenzauer wykrzywił twarz w grymasie, śmiejąc się cicho. Po kilku minutach ciszy odwrócił się twarzą do dziewczyny. — Jak ty to robisz? Wytłumacz mi.

Dziewczyna skoczka uniosła jedną brew w geście zdziwienia, odgarniając część kasztanowych włosów na plecy.

— Że jestem taka piękna? Wspaniała? Idealna? — zaczęła wyliczać, a Gregor zanosił się śmiechem. O to jej chodziło. Chciała wywołać prawdziwy, szczery uśmiech na twarzy najważniejszej osoby w jej życiu.

— To swoją drogą. Ale bardziej interesuje mnie to, jak to robisz, że jesteś taka zaradna. — odpowiedział, zakładając samotny kosmyk włosów za ucho Y/N, po czym wziął ją na kolana, a dziewczyna przysunęła się do niego bliżej.

— Nauczyłam się. Po prostu. Ty też możesz się nauczyć skupiać na rzeczach przyjemnych, przez które serce nie skacze ci do gardła. Jesteś zdolny, to i z tym sobie poradzisz. Mówię ci. — Dziewczyna posłała mu ciepły uśmiech, wpatrując się mężczyźnie głęboko w oczy. Ten nie odezwał się słowem, jedynie dokładnie lustrował każdy skrawek twarzy dziewczyny, która wyglądała tak świeżo będąc skąpaną w porannym słońcu. Przyciągnął ją do siebie bliżej, po czym delikatnie musnął jej usta, prawą ręką gładząc jej nagą talię.

— Widzę kolega już się próbuje skupiać na czymś innym. Dobry byłby ze mnie coach od rozwoju osobistego. — dziewczyna parsknęła śmiechem, odwzajemniając pocałunki skoczka. Wplotła palce w jego włosy i cmoknęła go w nos.

— Dziękuję, Y/N. — mężczyzna szepnął, wtulając się w jej szyję. — Za to, że jesteś. Za wszystko. Po prostu.

Dziewczyna skoczka mocno go przytuliła, po czym cicho jęknęła i zeskoczyła z kolan mężczyzny jak poparzona.

— Ty mi lepiej dziękuj za to, że czasami przypominam sobie o zegarze, który wisi na ścianie. A według niego, za 40 minut masz być na siłowni! — rzuciła, teatralnie łapiąc się za głowę. Gregor równie szybko się poderwał, zrobił przestraszoną minę i poleciał pod prysznic, po drodze całując swoją ukochaną w czoło.

— Ty to jednak jesteś głową tego związku, mała. — krzyknął, zamykając za sobą drzwi do łazienki.

— A ty powoli zaczynasz nadrabiać, skarbie. Kiedyś może mnie dogonisz. — Y/N zaśmiała się pod nosem, po czym odłożyła kołdrę na łóżko i na palcach pobiegła do garderoby po świeże ciuchy.


  —  

No i kolejny łanszocik za nami. Tym razem z kochanym Grzesiem. Tylko co teraz? Kto kolejny? Dawajcie znać o kim chcielibyście poczytać. :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro