złap mnie ♦ Stephan Leyhe
Andreas urządził małą imprezę dla najbliższych z okazji swoich urodzin. Zaprosił całą drużynę i starych znajomych ze szkoły. Oczywiście nikt nie odmówił. W końcu kto normalny zrezygnowałby z darmowego picia i spędzenia czasu w doborowym towarzystwie solenizanta? Nie odmówił nawet Stephan, który ostatnimi czasy bardzo źle się czuł. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Każdy bardzo dobrze wiedział, że niedawno zerwał z dziewczyną i unikał zawierania nowych znajomości jak ogień wody. Mężczyźni jednak namówili skoczka i razem z nimi zjawili się na miejscu z dziesięciominutowym spóźnieniem.
Składanie życzeń Wellingerowi nie było wcale takie niezręczne, a mężczyźni bardzo szybko znaleźli wspólny język z innymi znajomymi solenizanta. Tylko Leyhe jakoś tak niepewnie się uśmiechał i wiecznie wpatrywał się w swój kufel piwa.
— Co kolega taki niemrawy? Piwo nie smakuje?
Stephan szybko podniósł wzrok i ujrzawszy obok siebie młodą brunetkę, odrobinę się speszył. Czuł jak zimny pot oblewa jego ciało. Rzeczywiście – piwo ani trochę mu nie smakowało.
— Nie mam dzisiaj ochoty na wódkę, a o suchym pysku przecież nie będę siedział. — rzucił niedbale, wzruszając ramionami. Nie miał ochoty na poznawanie nowych kobiet. Dalej myślał o tej poprzedniej, która bezwstydnie go wykorzystała, a on zakochał się w niej do szaleństwa
Y/N kątem oka spojrzała na mężczyznę, po czym szybkim ruchem podmieniła ich kufle. Ona zaś za wódką nie przepadała, a smak piwa przyprawiał ją o dreszcze, dlatego z dwojga złego wybierała to drugie, rozcieńczając je sokiem z pigwy.
— Spróbuj i nie marudź. Andreas co chwilę zerka w twoją stronę. Nie rób mu przykrości.
Leyhe spojrzał na nią jak na wariatkę, a młoda dziewczyna jak na złość zaczęła pić jego piwo i kompletnie odwróciła wzrok, obserwując ludzi na parkiecie. Mężczyzna skosztował trunku towarzyszki i musiał przyznać – nie był taki zły.
— A teraz chodź, nie będziesz tutaj siedział jak kołek.
Stephan nawet nie zauważył kiedy Y/N pociągnęła go za rękę i razem znaleźli się na parkiecie. Nie miał siły protestować. Szósty kufel piwa robił swoje. Wydawało mu się, jakby tańczyli ze sobą pół nocy. I nie, żeby mu się to nie podobało – wręcz przeciwnie. Dziewczyna zaczęła go kręcić. Jej powolne ruchy biodrami, zarzucanie długimi, gęstymi włosami i bliskość jej ciała doprowadzały go do obłędu. Nie wiedział co się z nim dzieje. Chciał się z nią znaleźć jak najszybciej w łóżku. A przecież nawet nie znał jej imienia.
Leyhe przysunął do siebie dziewczynę, łapiąc ją za biodra. Zaczął delikatnie całować ją po szyi i przygryzać płatek ucha. Y/N drapała go po karku, mrucząc cicho. Po chwili jednak odsunęła się od niego minimalnie i przyciągnęła jego twarz do swojej tak, aby wygodnie było jej szeptać wprost do ucha skoczka.
— Chcesz mnie? To mnie złap.
I nagle jej nie było. Stephan mętnym wzrokiem zaczął jej szukać pośród tłumu skaczących na parkiecie gości. Zaczęło mu się kręcić w głowie. Było duszno. I właśnie wtedy urwał mu się film.
Obudził się dopiero nad ranem w pokoju hotelowym, który dzielił z Eisenbichlerem.
— No stary, ładnie żeś zabalował.
Nie miał siły cokolwiek odpowiedzieć. Chciał wody. I snu. Dużo snu. A o dziewczynę z klubu nie miał zamiaru nawet pytać. Zrobiłby z siebie jeszcze większego klauna.
ROK PÓŹNIEJ
Wellinger świętował swoje 22 urodziny w jednym z największych klubów w Berlinie. Ludzi było chyba 4 razy więcej, niż rok temu. Chłopcy z drużyny mieli swój osobny, „vipowski" stolik. Bawili się znakomicie. Wszyscy byli w wyborowych nastrojach. Nawet Leyhe, który zapomniał całkowicie o swojej byłej i skupiał teraz całą uwagę na treningach.
Skoczkowie plotkowali jak baby na targu, a najśmieszniejszy był Geiger, który po alkoholu zawsze trajkota jak najęty. Stephan postanowił wyjść na chwilę na zewnątrz żeby na spokojnie sprawdzić wiadomości, które dostał w trakcie trwania imprezy.
Specjalnie ominął tłum palących gówniarzy, który stali obok głównego wejścia i zatrzymał się w wąskiej uliczce między dwoma budynkami. Powoli przeglądał swoje SMS-y, kiedy nagle usłyszał cichy śmiech tuż za jego plecami.
— No powiem ci, że szybki to ty nie jesteś. Cały rok ci zajęło szukanie?
To była ta sama dziewczyna. Ta, która dała mu piwo z sokiem z pigwy, które tak uporczywie pija od poprzedniej imprezy. Ta sama, którą chciał pieprzyć w hotelowym łóżku. Ta sama, która mu uciekła.
Była równie piękna co rok temu. W swoich drobnych dłoniach chowała paczkę papierosów i różową zapalniczkę. Wyglądała jak zawstydzona licealistka, którą rodzice przyłapali na paleniu.
Podeszła do niego bliżej. Znów czuł słodki zapach perfum Y/N, który przyprawiał go o dreszcze. Pragnął jej tak bardzo. Nie potrafił sobie wytłumaczyć dlaczego tak się zachowuje.
Postanowił przejąć inicjatywę i szybkim ruchem pchnął dziewczynę na ścianę uważając przy tym, żeby sobie czegoś nie zrobiła. Oparł swoją prawą rękę obok jej głowy, blokując ją swoim ciałem.
— To może zaczniemy od formalności... Jak ci na imię? — spytał, spoglądając w jej oczy i posyłając jej cwaniacki uśmiech.
— Y/N. — odpowiedziała po chwili, delikatnie oblizując usta.
— Tak więc, Y/N... Już mi nie uciekniesz.
Stephan przyciągnął dziewczynę bliżej do siebie, po czym wpił się w jej usta. Y/N odwzajemniała jego zachłanne pocałunki, wbijając swoje długie paznokcie w kark mężczyzny. Stali tak jeszcze przez chwilę, a następnie wskoczyli do pierwszej lepszej taksówki i udali się do hotelu. W końcu noc była jeszcze młoda.
—
Czo ten Stefan, no ja nie wiem! Mam nadzieję, że ten łanszocik również przypadnie wam do gustu i jak zwykle proszę o kolejne propozycje skoczków, o których mam pisać. 8)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro