Tande/Kot

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To był przypadek. Ale czy przypadkiem można nazwać stanie razem na podium, prawie ramię w ramię? Trudna odpowiedź, nie?

W sumie to nie tak miało być. Nie planowaliśmy tego. Samo tak wyszło, choć samo nic się nie dzieje. Do tego potrzebna było dwoje ludzi. Mężczyzn. Mnie i jego. Ale w sumie to logiczne. Mógłbym powiedzieć, że wygrzewałem się w blasku jego zajebistości, tam na podium. Ale nie! Wtedy byłem zaaferowany porażką o 0,8 punktu. Tyle że nic... Głupi Forfang, by skoczył o ten metr bliżej, ale nie! Chociaż hejty na niego to w sumie miód na serce — tak dusza polaczkowego Janusza się we mnie odezwała. Tata w genach dał. Bywa.

Wróćmy do meritum. A ja w ogóle do niego zmierzałem? Mniejsza, bo zaraz zaczną się filozoficzne bzdury, choć wolałbym uniknąć opis tego, że pieprzyliśmy się jak króliki. Nie żebym przejmował się tym, że was zgorszę. Dla mnie tabu nie istnieje. Seks to seks, cipka to cipka a penis to penis. A nie jakieś mizianki, brzoskwinki czy koledzy. Zawsze ceniłem umiejętność nazywania rzeczy po imieniu, a Daniel umiał to robić.

Odpowiadało mi to. Byłem prosty w obsłudze i nie czytałem aluzji, jemu się nie chciało w to bawić. Lepsze to niż krążenie wokół siebie latami i wymagało odwagi. A on jak na wikinga przyznało tchórzostwem nie grzeszył. Brał to, co chciał. I w tamtym momencie to byłem ja. Proste.

Miłości po grób to się nie spodziewałem, raczej jednorazowej przygody lub — w najlepszym wydaniu — przyjaźni z korzyściami.

Wyszło, jak wyszło. Miłość okazała się suką, pokazując się tam, gdzie nie była oczekiwana i wskazana.

Ale ostatecznie i tak jebło.

------------------------

Rakotwórcze jak "Poka sowę". Wielkim powrotem to nie jest. Czy wgl będzie powrót? Tego nie wiedzą nawet najstarsi górale. 

I tyle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro