cukiereczekstilesa/S.Kraft

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stefan ostrożnie stawiał kroki,  by nie obudzić swojego cukiereczka,  który po kilku tabletkach niespokojnie spał. To były te dni. Czerwona flaga powiewała na maszcie. I bez kombinezonu i Mannerków wstęp był wzbroniony. A i tak wiązał się z ryzykiem.  Mógł oberwać wazonem, patelnią lub nagrzanym żelazkiem. A nie daj Boże popatrzył na nią to kaplica murowana.  W sumie w tym przypadku śmierć byłaby zbawieniem.

Na nieszczęście Krafta obudziła się.

— Mannerki — zażądała.

— Ale...

— Sądzisz, że jestem gruba?!

— Nie.

— To daj ciastka, bo będziesz spał na kanapie.

— Cukiereczku...

— Będziesz spał normalnie w łóżku,  ale daj mi mannerki.

— To uzależnienie...

— Ja ci nie wypominam,  gdy organizujesz mannerkowe wieczorki z Hayböckiem.

— Cukiereczku...

— Chcę mannerki...

— Ale...

— Będziesz chciał zaruchać,  to powiem, że mnie głowa boli.

— Skarbuszku...

— Mannerki albo seks.

Postawiony pod ścianą Stefan dał swojej ukochanej ciasteczka. Zamruczała, czując ich słodki smak.

Idealnie.

Mannerki i posłuszny chłopak.

Czego chcieć więcej?

----------------
Dla cukiereczekstilesa. Mam nadzieję, że zdatne do czytania.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro