Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~*~

*Haruka*

Odszukałam wzrokiem pierwszych obrazków, jakie chciałam im pokazać. Miały być to herby, które znajdowały się na ich kurtkach.

- Widzicie te herby?- Zapytałam pokazując na prawdopodobnie dobrze im znane naszywki na kurtkach.

- Głupie pytanie.- Prychnął Levi.- Korpus Zwiadowczy, Stacjonarny, Żandarmeria oraz Treningowy.- Wytłumaczył, a ja pokiwałam głową.

- Ta książka to podręcznik od historii, a ten rozdział jest o ósmym i dziewiątym wieku, czyli tych czasach.- Powiedziałam, ale przerwałam Hanji zanim z jej ust wydobyły się jakiekolwiek słowa.- W dzień, który się znalazłam w tamtym lesie był dziwny, tak samo jak poprzednia noc. Wtedy położyłam się późno i w nocy widziałam spadające gwiazdy. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale nagle coś obok mnie zaświeciło i pojawił się ten naszyjnik.- Wtedy wyjęłam naszyjnik z gwiazdą za koszuli.- Nie mam pojęcia skąd on się tu wziął, ale nie mogę go zdjąć.- Hanji postanowiła spróbować, ale jej też to nie wyszło.

- Ma rację. Nie mogę go zdjąć z jej szyi.- Mruknęła zafascynowana. 

- Przechodząc dalej.- Mruknęłam i ponownie spojrzałam na podręcznik. Mogłam jednak słuchać trochę na historii.- O ile się nie mylę macie 850 rok.- Potwierdzili.- No to mamy rozwiązanie mojej sytuacji. Cofnęłam się w czasie. Ja pochodzę z roku 2017.- Wytłumaczyłam czekając na ich reakcje. Hanij i Erwin się nie odezwali, a Levi zaśmiał się kpiąco. - Nie chcesz nie wierz, ale taka jest prawda.- Mruknęłam pod nosem.

- Kłamiesz. Takie coś jak podróże w czasie nie istnieją.- Zarzucił mi, a tym razem to ja zaśmiałam się.

- I co na to poradzisz? Takie są fakty. Mnie nie powinno tutaj nigdy być. Ja w tych czasach najzwyczajniej w świecie nie istnieje.- Westchnęłam, a Ci na mnie spojrzeli.

- Jaką możemy mieć pewność, że nie kłamiesz?- Zadał pytanie blondyn.

- Przedmioty. Wy tutaj piszecie piórami, ja mam długopisy. Książki różne i znajomość świata.- Wytłumaczyłam, a on tylko pokiwał głową w zamyśleniu. 

- Wiesz coś o tytanach?- Zapytał ponownie Erwin.

- Nie, nawet w moich książkach nic nie ma. O tych czasach zostało prawie wszystko wymazane. Najprawdopodobniej było to coś strasznego.- Westchnęli i pogrążyli się w zamyśleniu.- Idę do pokoju.- Nikt nie zaprzeczył, a ja szczęśliwa opuściłam pomieszczenie. 

Myślałam, że wyjawienie prawdy pomoże mi znaleźć odpowiedzi na niektóre pytania, ale przybyło mi ich tylko więcej. Weszłam do pokoju i nie wychodziłam z niego aż do końca dnia. Nikt też nie próbował się ze mną skontaktować. Nawet odpuściłam sobie kolacje. 

*  *  *

Następnego dnia z samego rana przyszedł do mnie Levi i stwierdził, że mi coś pokażę. Tak, więc właśnie w tej chwili po raz kolejny ubierałam się w mundur, a następnie poszliśmy na śniadanie. Przeprosiłam Eren'a, Mikase oraz Armin'a za to, że nie zjem z nimi posiłku i usiadłam z Levi'm przy jednym stole. Chłopak zazwyczaj siedział sam, a teraz każdy nam się przypatrywał. W końcu gdy zjedliśmy śniadanie ruszyliśmy przez lasy aż pod wielkie mury. Były to prawdopodobnie te same mury co zobaczyłam w ten sam dzień co tu przybyłam. O matko czuję się trochę jak jakiś przybysz z kosmosu.

- Chodź tu.- Powiedział, a ja nie wiem jak, ale dopiero teraz zauważyłam, że na biodrach ma zawieszony jakiś sprzęt. 

- Kiedy ty go założyłeś?- Zapytałam i podeszłam do niego.

- Cały czas go miałem.- Zmarszczył brwi i chwycił mnie w pasie. 

Zarumieniłam się lekko, ale po chwili rumieńce zniknęły. Chłopak użył sprzętu i zaczął się wspinać po murze razem ze mną. Gdy już wspięliśmy się po murze na samą górę, aż do krawędzi, jakiś żołnierz pomógł mi się wdrapać na mur, a potem Levi wszedł, oczywiście bez pomocy. 

- No to co chciałeś mi pokazać?- Zapytałam patrząc na krajobraz w oddali. 

- Podejdź do krawędzi i spójrz w dół. Przytrzymam cię.- Polecił i razem z Levi'm podeszliśmy do krawędzi. Chłopak chwycił mnie za ramiona, a ja się lekko wychyliłam. Na dole zobaczyłam jakieś wysokie potwory.

- Co to?- Zainteresowałam się.

- To są Tytany.- Wytłumaczył, a ja się im przyjrzałam jeszcze bardziej.

Trochę przypominało mi to plaże nudystów, choć w tym wypadku, to las nudystów. Choć te po dłuższym przyjrzeniu nie posiadały narządów rozrodczych. Jak by posiadały to bym się zrzygała pewnie, ale no na moje szczęście nie mają. 

- Za tydzień jest wyprawa.- Rzekł, a ja na niego spojrzałam.

- Że tam w dole?- Zapytałam ponownie się wychylając, ale tym razem prawie spadłam, bo chłopak mnie nie trzymał za ręce.

- Uważaj!- Miałam dziwne Deja vu. Gdy to krzyknął chwycił mnie w pasie i pociągną w swoją stronę.

- Przepraszam.- Mruknęłam i spojrzałam na niego.- Wróćcie tylko z tego żywi. Bo ci na dole nie wyglądają na przyjaznych.- Lekko się zaśmiałam.

Zaraz potem wróciliśmy do zamku w ciszy. Niepokoiła mnie ta ich wyprawa. Te potwory pożerały ludzi, a do tego, co do tej wyprawy miałam złe przeczucia.

~*~

Yo!

To jest dosyć zabawne xd Nie raz sama czytam moje opowiadania od początku i mnie tak zaciekawiają, że chcę wiedzieć co będzie dalej i gdy już napiszę jestem podekscytowana, że wiem jako pierwsza co się stanie B) Ogólnie to miałam pisać, ale jestem strasznie zmęczona. Jednak i tak chociaż trochę muszę napisać. Też chcę sobie znaleźć pracę na resztę wakacji, ale nie przyjmą osoby poniżej szesnastego roku życia ;-; No i jak tu zarobić własne pieniądze w takim wieku? Ehh... Uciekam pisać! Jak macie jakieś pomysły na zarobienie to możecie proponować XD

Bayooooooo!!!!!!

Kazenakii

PS.

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIAZDKUJCIE!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro