Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~*~

*Haruka*

*Dzień piąty*

Byłam już zmęczona budzeniem się z krzykiem. Za każdym razem czułam jakby miały ledwo kilka minut, a tak naprawdę mijała cała noc. Poszłam się obmyć z potu i zeszłam na śniadanie. Znów była ta miła kucharka i nawet nie musiałam czekać na dzwon. Od razu mi podała śniadanie. Codziennie ogółem było to samo. Chleb, ser, pomidor i czasem jeszcze inne warzywa. Gdy byłam w połowie posiłku zabił dzwon, a żołnierze zaczęli się zbierać. Wśród nich zauważyłam Hide. Dokończyłam swój posiłek i odniosła tacę. Poszłam jak zwykle w umówione miejsce. Gdy przyszedł usiedliśmy na trawie. 

- Wytłumacz mi jak używać trójwymiarowego manewru i jaka jest jego budowa.- Powiedział, a ja mu starałam się wszystko wymienić.

Czasem poprawiał mnie przy tym jak wymieniałam mu budowę, ale za to przy instrukcji jak używać nie popełniłam żadnego błędu.

- Skoro już wiesz jak go używać to z resztą nie powinnaś mieć problemu o ile to wszystko opanujesz w praktyce. 

Chłopak poszedł po odpowiedni sprzęt i skierowaliśmy się do części lasu gdzie były drzewa. Na początku kazał nauczyć mi się wspinać po nich na dwa metry. Szybko się uczyłam, więc już po godzinie i kilku nabitych siniakach potrafiłam wleźć na drzewo za pomocą uprzęży. Następnym zadaniem było przemieszczanie się z drzewa na drzewo. Było to dosyć trudne, ale już prawie to opanowałam. Wleciałam chyba milion razy na drzewo, ale w kocu potrafiłam się przemieszczać, gdy nic mnie nie rozpraszało. Zielonowłosy nie raz dla żartu mnie rozpraszał i trafiałam w drzewo. W końcu musieliśmy wracać. Gaz mi się skończył plus zaraz miał być obiad. Wróciliśmy idealnie o czasie, bo gdy odkładaliśmy sprzęt zabiły dzwony. 

Jak zwykle podczas posiłku usiadłam na miejscu swoim, czyli Kaprala i zaraz po zjedzeniu obiadu poczekałam na Hide. Ten wiedząc gdzie będę chciała się udać, skończył wcześnie jeść i poszedł po sprzęt. Stanęłam przy drzwiach wyjściowych i wtedy chłopak podszedł do mnie ze sprzętem zawieszonym na biodrach. 

Po dłuższym czasie dotarliśmy na miejsce, ale i tym razem zielonowłosy ze mną nie został. Szczerze to nawet byłam z tego zadowolona. Nie miałam ochoty na towarzystwo. Nie było żadnych wieści od zwiadowców, którzy byli na wyprawie, a ja co raz to bardziej się martwiłam. Znów usiadłam bliżej. Tym razem od brzegu dzieliło mnie tylko mój siad po turecku. Patrzyłam przed siebie na niebo i szczerze to czekałam aż Hide po mnie przyjdzie. Lubiłam tu siedzieć, ale po głowie łaziły mi najczarniejsze myśli i chciałam już stad iść. 

Na szczęście jak zwykle czas minął mi szybko i zielonowłosy przyszedł mnie zabrać na kolację. Zaraz po posiłku udałam się do pokoju i odbyłam wieczorną rutynę. Z lekkim strachem położyłam się do łóżka, ale mimo wszystko miałam nadzieję, że już mnie nie będzie nękał ten sen. Od pięciu dni działo się to samo, a ja miałam tego serdecznie dosyć. Z takimi rozmyśleniami zasnęłam. 

Kolejny raz po otworzeniu oczu zobaczyłam las. Znów poszłam za światłem, znów spotkałam Armin'a, potem Mikasę, a jeszcze później Hanji. Gdy kobieta sama się zatrzymałam szukałam wzrokiem Hide-kuna, który po chwili wyłonił się za drzew. Wiedziałam, że nie zniknie. Skierowałam kroki w jego stronę, a on w moją. Chwycił mnie za nadgarstek jak reszta, ale po chwili lekko chwycił moją dłoń. Jakby nie pewnie. Nie zwróciłam na to większej uwagi. Bardziej byłam ciekawa kogo tym razem spotkam. Szczerze to chciałam zobaczyć Eren'a i Levi'ego. Gdy zielonowłosy się zatrzymał i mnie puścił. Pchnął mnie w jakimś kierunku, a wtedy rozbłysło światło. Nie byłam w stanie zobaczyć kto na mnie czeka.

*Dzień szósty*

Tym razem obudziłam się z trochę głośniejszym piskiem. Nie dziwiło mnie już to, że byłam spocona. Po raz kolejny musiałam wyprać tą zapoconą koszulę i się z rana wykąpać, a nie tylko umyć. 

Z dnia na dzień byłam co raz bardziej zirytowana tymi snami. One były naprawdę męczące przez nie szybciej się męczyłam. Dzisiaj do stołówki weszłam razem z dzwonem, ale i tak ledwo tknęłam śniadanie. Nawet Hide się oberwało. Po prostu irytowało mnie wszystko. Dlatego też ten w połowie naszych zajęć przerwał.

- Haruka idź się gdzieś przejdź albo ułóż się na trawie i ochłoń.- Zasugerował, a ja westchnęłam.

- Przepraszam Mitsuhide. Po prostu miałam ciężką noc. Przełóżmy te zajęcia na jutro.

Chłopak zgodził się ze mną i oddalił. Obiecał też, że i dziś mnie odstawi na mury. Przyzwyczaił się już do tego, że tam lubię przesiadywać, a dzięki temu, że nie było dowództwa nie miał za dużo do roboty i mógł mnie tam zabierać.  Wróciłam na plac treningowy i wzięłam łuk. Od długiego czasu nie strzelałam, bo byłam trochę zajęta. Strzelałam w ten sam punkt cały czas i w końcu trochę ochłonęłam. Byłam spokojniejsza. Nie zorientowałam się nawet, że już czas na obiad. Ruszyłam do stołówki zaraz po tym jak odłożyłam łuk. Chciałam tam poczekać do posiłku, al jak się okazało na miejscu trwał on już od jakiegoś czasu. Zaśmiałam się w duchu, a zaraz potem dziękowałam za to, ze dzisiaj jest ta przemiła kucharka. Kobieta z uśmiechem na ustach podała mi moją porcję, odwzajemniłam uśmiech i poszłam do stolika. Szybko zjadłam posiłek by Hide nie musiał na mnie czekać. Po raz kolejny musiał wyjść wcześniej, ponieważ na stołówce go nie było. Jak się okazało czekał na mnie przy wejściu. Jak zwykle zaprowadził mnie i powiedział, że przyjdzie po mnie przed kolacją. Nie mam pojęcia dlaczego on nie chcę ze mną siedzieć, ale jakoś nie chciałam się wtrącać w jego życie. Usiadłam na krawędzi z jedną nogą spuszczoną w dół i patrzyłam się przed siebie. Tym razem zamiast tylko podziwiać krajobraz przed oczami na niebie mignęło mi coś zielonego. Nie zdążyłam się jednak przyjrzeć, bo już musiałam wracać. Naprawdę nie wiem co się dzieje z tym przeklętym czasem, że on tak szybko leci. 

Kolację zjadłam w ekspresowym tempie i poszłam do pokoju. Koszula nocna dzięki słońcu wyschła. Postanowiłam rano się wykąpać, bo podejrzewałam, że po raz kolejny obudzę się z krzykiem i cała zlana potem. 

Przed moimi oczami pojawił się po raz któryś tam z rzędu las wysokich drzew. Po raz kolejny najpierw światło mnie prowadziło, później Armin, następnie Mikasa, jeszcze później Hanji, a na koniec Hide. Poprzednim razem nie dowiedziałam się kogo tym razem spotkam, a teraz byłam tym nawet zaciekawiona. Tak, więc gdy Mitsuhide się zatrzymał i puścił mój nadgarstek, a nikt się nie pojawił zmarszczyłam brwi. Chłopak poszedł za mnie i pchnął mnie tak, że miałam prawie stuprocentowe szanse na upadek. Przed tym uchroniły mnie czyjeś ramiona, a dokładniej dwóch osób. Z prawej strony trzymał mnie Levi, a z lewej Eren. Chłopcy trzymali mnie na plecach i za ręce. Eren się do mnie uśmiechnął, a Kapral tylko lekko wykrzywił usta. Oboje chwycili mnie za dłonie, nie tak jak pozostali za nadgarstki. Ich uściski różniły się tylko tym, że Levi splótł nasze palce, a Eren chwycił mnie za rękę nie robiąc tego. Ciągnęli mnie tak przez jakiś czas aż doszliśmy do Alei z dziwnie ułożonych drzew. Dwa drzewa łączyły się gałęziami w jedno i tworzyły łuk. Były one ustawione co dwa metry, ale pomiędzy nimi był bluszcz. Tworzyły taki tunel, a my do niego weszliśmy. Obydwaj trzymali mnie nadal za ręce, więc dodawało mi to otuchy. Nie czułam strachu, byłam wręcz odprężona. Doprowadzili mnie do samego końca Alei. Na jej końcu znajdowała się przepaść. Spojrzałam w dół, a wtedy Eren i Levi puścili moje dłonie. Chciałam się obrócić żeby sprawdzić co się stało, ale to był błąd. Przez obydwóch zostałam tam zrzucona, a ostatnim co usłyszałam były słowa wydobyte z ust ich obojga.

- Żegnaj, czas wracać...- Wyszeptali równocześnie. 

~*~

Yoooo!!!!!

W taki oto sposób podaję wam na tacy przed ostatni rozdział i prawie zakończenie tej historii! Oczywiście został jeszcze Epilog, który pojawi się już jutro c: Mam nadzieję, że nie zawiodłam was co do tej historii. Wiem, że wiele spraw zostało jeszcze nie rozwiązanych, a koniec prawdopodobnie pozostawi za sobą wiele pytań, ale przeczytajcie do końca ^^ Do zobaczenia jutro! (Chociaż przeszło mi przez myśl żeby to jeszcze dzisiaj wstawić, to jednak wolę poczekać do jutra ^^)

Bayooooo!!!!!

Kazenakii

PS.

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIAZDKUJCIE!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro