Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~*~

*Haruka*

Następnego dnia nikt mnie nie obudził, dzięki czemu obudziłam się naprawdę wyspana! Ostatnio rzadko się to zdarzało przez moją bezsenność. Ogólnie było to dziwne, że przed snem pomimo tego, że zapomniałam wziąć tabletek udało mi się w ogóle zasnąć. Przeciągnęłam się siadając na łóżku i po raz kolejny rozejrzałam się po pokoju. Światło słoneczne przedostawało się przez okno, które nie miało szyby. Zapomniałam zamknąć tych drewnianych drzwiczek, ale na szczęście tej nocy nie było aż tak zimno i nie zmarzłam. Na bosaka przedostałam się do szafy i wzięłam środki do higieny osobistej. Wyjęłam też mundur, który znajdował się w szafie na wieszaku i był podobny do tego co wczoraj miał na sobie Levi. Nie podobał mi się. Kolorystycznie był całkiem okej, ale dla mnie był za sztywny. Wzięłam spodnie, a koszulkę wzięłam od mojego wf. Na szczęście wf był czysty, bo tamtego dnia okazało się, że nauczycielowi coś wypadło i mieliśmy godzinę wolną. 

Już miałam wyjść z pokoju i skierować się do łazienki, gdy nagle sobie coś uświadomiłam. Nie miałam czystej bielizny, a nawet gdyby tutaj jakaś była, to nie założyłabym jej. Co oznaczało, że muszę założyć tą co miałam wczoraj bądź w ogóle. Myśl, że miałam założyć tą samą nie była zachwycająca, ale nie będę przed nimi latać bez majtek. Nawet jeśli mam spodnie. Pewnie i tak to by było nie wygodne! Usiadłam zdołowana na łóżku rozmyślając nad swoim problemem. Nie zbyt miałam inne wyjście, więc z lekkim obrzydzeniem zdecydowałam się na pierwszą opcję. 

Chciałam już po raz kolejny skierować swoje kroki do łazienki, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Westchnęłam, nie chciałam nikogo widzieć. Czułam się zdegustowana oraz wyglądałam jak ziemniak, ale nie wypadało gościa nie wpuścić. W końcu mógł to być Levi, Hanji lub nawet Erwin. 

- Proszę.- Odezwałam się patrząc w stronę drzwi. 

- Miałaś przyjść do mnie rano, a już jest prawie południe.- Powiedział Levi od razu, gdy wszedł do pokoju.

- Wybacz, spałam, dopiero co się obudziłam. Miałam iść właśnie wziąć prysznic, więc potem przyjdę.- Wytłumaczyłam, a ten pokiwał głową i wyszedł. 

Było widać, że czarnowłosy nie jest zbyt rozmowny. Choć wyglądał na osobę, która nienawidzi spóźnień, to jednak nie przyszedł do mojego pokoju i mnie nie obudził. Najwidoczniej ma jakieś ludzkie odruchy. Wstałam z łóżka i ruszyłam powolnym krokiem do toalety. Jednak gdy tylko opuściłam pokój od razu przebiegłam do łazienki. Tam zamknęłam się na klucz i zaraz weszłam pod prysznic. 

Po pięciu minutach wyszłam z pod wody i szybko się ubrałam. Miałam na sobie beżowe spodnie i moją koszulkę z nadrukiem szarego wilka. Postanowiłam wyprać swoje skarpetki, które miałam i założyć na gołe stopy trampki, które miałam na stopach kiedy tu trafiłam. Spodnie były mi trochę przydługawe, więc podwinęłam nogawki. Koniec, końców nie wyglądałam aż tak źle. 

W pokoju zastałam Levi'ego siedzącego na moim łóżku. Szczerze to już myślałam, że pomyliłam pokoje, ale chłopak tylko na mnie spojrzał, a nie wybuchnął z wontem, co robię w jego pokoju. 

- Długo Ci zeszło.- Stwierdził.- Powinnaś za każdym razem zamykać pokój, gdy wychodzisz.

- Bez przesady, siedziałam tam około dziesięciu minut.- Wzruszyłam ramionami i podeszłam do okna. Położyłam na parapecie parę mokrych skarpetek.- Raczej wątpię żeby ktoś był tu złodziejem.- Obróciłam się do chłopaka, a ten spojrzał na moją koszulkę. Przez jego twarz przebiegło zaciekawienie, ale zaraz to zniknęło. 

- Nie ważne. Jeśli jesteś gotowa to chodź.- Mruknął i wyszedł z pokoju. 

- Już, już.- Chwyciłam klucz z biurka i wychodząc zamknęłam drzwi na klucz.- No... To co chciałeś mi pokazać?- Zapytałam od razu jak go dogoniłam. Jego pokój nie był daleko, ale nie spieszyliśmy się. 

- Bardziej to Ci coś dam, a ty mi coś pokażesz.- Stwierdził, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona. 

- To znaczy?- Zapytałam chcąc dowiedzieć się więcej na temat tego co dostanę i co będę musiała pokazać.

- To co słyszysz.- Westchnął zirytowany. Więcej się już nie odzywałam, bo było słychać, że już zaczynam go irytować, wkurzać. 

Po kilku sekundach byliśmy przed jego pokojem. Od kluczył drzwi i zaprosił mnie do środka. Z lekkim zawahaniem zrobiłam to i stanęłam jak słup na środku pokoju podczas gdy on podszedł do szafy. Postanowiłam się też rozejrzeć po jego lokum. Meble były tak samo ustawione jak w moim pokoju, ale na biurku było dużo papierów, jednak nie były one porozrzucane, a ustawione w kilku kupkach. Cały pokój był nienagannie schludny. Nawet kurz nie latał w powietrzu. Szczerze to nawet nie wiedziałam, że to jest możliwe. 

- Masz.- Stał już obok mnie z czymś w ręce, a ja go wcześniej nie zauważyłam. Przyjrzałam się rzeczy, którą on trzymał w ręce. Był to łuk. Nie był to taki sam, jakich używałam na treningach, ale też nie wyglądał źle. Majdan był owinięty czarnym materiałem, a łuk sam w sobie był cały czarny. Wzięłam go do ręki, a chłopak zaraz potem podał mi Kołczan pełen strzał.- Pokażesz mi co umiesz i czy do czegokolwiek się przydasz.- Dokończył, a ja już zaczynałam myśleć, że on potrafi być miły, ale najwidoczniej nie zbyt mu to wychodzi.- Chodź zaprowadzę cię w miejsce gdzie możesz strzelać.- I znów ruszył. Gdy wyszliśmy z pokoju, on go zakluczył, a my szybkim krokiem skierowaliśmy się na zewnątrz. Ja w tym czasie założyłam kołczan na plecy.

Zeszliśmy dwa razy po schodach i chyba już z pięć razy skręcaliśmy aż w końcu doszliśmy do drzwi prowadzących na dziedziniec. Było tam kilka osób. W tym czarnowłosa dziewczyna z szalem, długowłosy blondyn i czarnowłosy chłopak. Zwrócili moją uwagę, bo się nam przypatrywali, a reszta rozmawiała ze sobą.

- Z ilu metrów potrafisz celnie strzelać?- Zapytał. Dzięki mojemu dość dobremu wzrokowi mogłam strzelać z bardzo dalekich dystansów bez celnika. 

- Nawet z dwustu metrów.- Pochwaliłam się.- Choć czasem jak wiatr mi sprzyja to jeszcze dalej.- Mówiłam to z taką dumą, że to było aż śmieszne. 

- Takiego długiego placu nie mamy, więc będziesz celować w jedno z dalszych drzew.- Wytłumaczył i odszedł w stronę lasu, który był od nas 50 metrów. On gada, że plac nie jest długi, jak ma on więcej niż pięćdziesiąt metrów! Choć szczerze to nie nazwałabym tego dziedzińcem, a placem treningowym. Ten zamek w ogóle jest wielki. Chciałam już ruszyć za nim, ale wtedy się odezwał.- Zostań tam. Będziesz strzelać z tej odległości.- Pokiwałam głową i czekałam aż wskaże mi drzewo. 

Wskazał to kilka metrów dalej od pierwszego drzewa. Nie było za dużo przeszkód, więc tor lotu nie powinien być zakłócony. Wzięłam głęboki oddech i wyjęłam strzałę. Założyłam ją na cięciwę i naciągnęłam ją. Przymknęłam lewe oko i wycelowałam. Sekundę później strzała przeleciała cały plac i trafiła idealnie w środek drzewa. Wyjęłam kolejne trzy i odpowiednio ustawiając poziomo łuk nałożyłam trzy strzały na cięciwę i wycelowała w trzy drzewa. Wystrzeliłam wszystkie strzały i również trafiłam idealnie w cel. Na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech. Nawet stąd widziałam zdziwienie na twarzy chłopaka.

~*~

Yo!

Kolejny rozdział wam daję! Szczerze to mnie się wydaję, że tak trochę mało się dzieje, ale ostatnio mam mały problem z opisaniem danych sytuacji, plus wychodzą mi te opisy bardzo długie, a nie chcę dojeżdżać z liczbą słów do dwóch tysięcy :/ Spadam, bo chcę napisać trochę rozdziałów na zapsa ^^

Bayoooooo!!!!!!

Kazenakii

PS. 

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIAZDKUJCIE!!!!!!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro