I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Siedzę na łóżku w swojej izolatce. Delikatnie wypisuję nowe słowa w dzienniku, bojąc się że każdy szybszy ruch zostanie usłyszany. Za chwilę Denis ma mnie zaprowadzić do pokoju, jak oni to określają „tworzenia nowego życia”. Osobiście wolę nazwę pokój gwałtów i cierpienia. Bo jak inaczej można nazwać pomieszczenie gdzie zmuszają nas do robienia dzieci? To nie tak że ich nie lubię. Sam bardzo chciałbym mieć synka. Albo córeczkę, chociaż wydaje mi się że synka łatwiej jest wychować. Ale nie chcę mieć dziecka z pierwszym lepszym, zapewne obleśnym staruchem, który za mnie zapłaci. Nie jestem prostytutką, szanuję siebie i swoje ciało. Szkoda tylko, że oni tego nie robią. Najbardziej z tego nieprzyjemnego towarzystwa nienawidzę Denisa. Jest okropny, nawet jak na Alfę. Uważam, że ma zaburzenia psychiczne i problemy z agresją. Zdecydowanie nie powinien przebywać w towarzystwie Omeg. Fakt, pobił mnie bo go sprowokowałem, ale innych również nęka za plecami szefów.

Mam na to dowody. Na to, że gnębi nie tylko mnie. Alex ostatnio przez niego płakał. Wiem, że go uderzył. Plotki roznoszą się tutaj szybko. Niektórzy mówią, że Denis zrobił mu coś gorszego niż zwykłe pobicie, jednak są to zwykłe kłamstwa. Nie odważyłby się zabrać mu pierwszego razu. Nie tylko Omegi są tutaj pod stałą obserwacją. Pracownicy mają obowiązek zachowywać się spokojnie, tym samym dając nam nietykalność. Niestety, nasz immunitet kończy się w dzień po naszej wykupionej rui. Nie ma ciąży, nie ma nienaruszalności. Gdy tylko zaczynamy być uciążliwi, sprawnie nas usuwają. Nadal jestem ciekawy ile uwięzionych Omeg zna prawdę o tym miejscu. Ja ją znam. Dlatego z dnia na dzień jestem coraz bardziej przerażony.

Wzdycham głośno, słysząc zbliżające się kroki. Chowam pamiętniczek pod poduszkę, gdy w tym samym czasie Denis wchodzi do pomieszczenia. Mierzy mnie pogardliwym spojrzeniem. Odwzajemniam je.

– Rusz dupę. Nikt nie będzie na ciebie czekał z żarciem – warczy, myśląc że się go przestraszę.

– Co z tym Alfą? – pytam, wstając z łóżka.

– Spotkanie przełożone na wieczór – Kieruje się w moją stronę, szarpiąc mnie za kołnierz. – Powiedziałem, rusz dupę.

Szybko wyrywam się mu. Wzdrygam się obrzydzony.

– Nie dotykaj mnie.

Kieruję się w stronę stołówki, ignorując złośliwe komentarze Denisa. Unikam tego miejsca, gdy tylko jest taka możliwość. Jedzenie tutaj jest okropne. Z wyglądu przypomina błoto, chociaż po dogłębnej analizie jestem w stanie przyznać, że nawet błoto jest smaczniejsze. Nie mam pojęcia czym nas karmią, ale wiem iż kilka osób już pochorowało się od tego świństwa. W tym również Alex.

Kieruję się w stronę wolnego miejsca, siadając przy osobach zupełnie mi nieznanych. Wyglądają młodo, zapewne są nowi. Grzebię plastikowym widelcem w brei, przysłuchując się ich cichej rozmowie. Początkowo wydawała mi się ona bardzo nudna, jednak szybko nabrała kierunek na zupełnie inne tory. Ponieważ jedna z Alf, której imienia nawet nie znam przeszła obok nas, dwie osoby wzdrygnęły się wystraszone. Niespokojne szepty wprawiają mnie w nutkę irytacji, która po chwili przeradza się w złość. Nieświadomie uderzam pięścią o stół, a wszyscy siedzący nieopodal wlepiają we mnie oczy.

– To tylko Alfa – prycham, marszcząc gniewnie brwi.

– T-tyl-lko A-Alf-fa... – Spłoszona blondynka patrzy na mnie z szokiem wypisanym na twarzy.

– Nie wolno ci tak mówić! Ktoś usłyszy i będziesz miał kłopoty! – szepcze młodszy ode mnie chłopiec, nerwowo rozglądając się na boki.

– Mało mnie to interesuje. Chcą porozmawiać? Zapraszam, moja cela jest zawsze otwarta – Odsuwam się od stołu, zanosząc nietknięte jedzenie do kosza. Nie będę jadł tego gówna.

Do pokoju odprowadziło mnie wiele par oczu. Niektóre spoglądały na mnie z pogardą, inne ze strachem, ale dało się wyłapać również podziw. Nikt nie przyszedł by cokolwiek mi zrobić, co wzbudza we mnie zdziwienie. Korzystając z tej okazji postanawiam się trochę zdrzemnąć. Skoro i tak nic nie zjadłem, lepiej zdobyć odrobinę energii w inny sposób. Zasypiam wtulony w moją pościel, a wybudza mnie głośne otwarcie drzwi. Denis podchodzi do mnie wściekły, nie dając mi szansy na obudzenie się w pełni. Szarpie mną, a moje serce zaczyna bić szybciej. Gdy moja świadomość zostaje rozbudzona, strach zastępuje złość.

– Co ty sobie wyobrażasz gówniarzu?! Kurwa, jeszcze raz będziesz wszczynał bunt to znów dostaniesz w mordę! – Nasze twarze dzieli zaledwie kilka centymetrów, przez co czuję jego nieświeży oddech.

– Śmiało. Uderzaj – Patrzę na niego beznamiętnie, co skutkuje zmarszczeniem brwi przez mojego dręczyciela. – Nie boję się ciebie.

Chłopak zaciska swoje krzywe zęby, celując we mnie pięścią. Nie spuszczam wzroku z jego oczu nawet na sekundę, rzucając mu wyzwanie. Jego ręka już ma mnie uderzyć, gdy zatrzymuje ją dłoń innej Alfy.

– Pojebało cię? Max wypruje ci flaki jeśli jeszcze raz obijesz mu twarz – warczy, na co Denis prycha rozgniewany.

– Ty go zaprowadź. Nie mogę na niego patrzeć – Wychodzi, zostawiając mnie z nieznanym mi chłopakiem.

– Chodź i nie próbuj żadnych sztuczek – Ciągnie mnie w stronę kremowych drzwi, brutalnie ściskając mój łokieć.

Wpycha mnie do środka, a ja natychmiast lustruję pomieszczenie wzrokiem. Ściany, w porównaniu do innych, śnieżnobiałych pomieszczeń są tutaj mleczne. Podłoże jest wyściełane puchatą wykładziną, a łóżko wydaje się być naprawdę wygodne, ale… To jedyny obiekt w pomieszczeniu. Chociaż pokój ma sprawiać wrażenie bezpiecznego, wcale na taki nie wygląda. Gdy zna się znaczenie tego jedynego mebla i to ile już osób z niego korzystało, obrzydzenie góruje nad poczuciem zaufania.

– Siadaj tu. Twój klient zaraz do ciebie przyjdzie. I lepiej się zachowuj, bo inaczej Max zrobi z tobą porządek – Pcha mnie na łóżko, wychodząc z pokoju.

Siadam na mięciutkiej pościeli, a całe moje ciało oblewa strach. Po chwili jednak uderza to we mnie niczym grom. Boję się. Tak cholernie się boję. Nie chcę by był to jakiś okropny staruszek… Nie chcę by mnie skrzywdził… I nie chcę też by zrobił cokolwiek wbrew mojej woli. Ale rzeczywistość jest inna. Zapłacił za mnie. Za moje ciało. Może zrobić ze mną cokolwiek zechce, a ja nie mogę się spierać, inaczej zostanę zabity. Zaciskam dłonie w pięści, starając się przybrać maskę obojętności.
Momentalnie wstrzymuję oddech, gdy do pomieszczenia wchodzi on.

To przystojny, młody mężczyzna o płowych, kręconych włosach. Jego orzechowe oczy przez chwilę patrzą na mnie z obojętnością, jednak po chwili widnieje w nich coś innego. Ciekawość? A może rozbawienie? Moje serce bije szybciej, gdy nasze oczy się spotykają. Obdarza mnie charyzmatycznym uśmiechem. Mrużę oczy. Pomimo, że widzę mężczyznę pierwszy raz w życiu, czuję jakbym już gdzieś go zobaczył… Gdy podchodzi bliżej, jego zapach odurza mnie. To co poczułem wprawia mnie nie tylko w prawdziwy szok. Pierwszy raz wystraszyłem się samego siebie.

 Ten tajemniczy Alfa jest moją bratnią duszą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro