Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          Od jakiś paru godzin, odkąd weszłam na parkiet w raz z mym towarzyszem, bawiłam się świetnie! Jak na bal, grali całkiem niezłą, choć typowo dyskotekową muzykę. Nawet to i lepiej. Gdyby grali jakieś typowe melodie jak do walca, wiele osób umarłoby z nudów. Chociaż nie wszyscy mogli tańczyć. Mowa tu o dziewczynach w zbyt długich sukienkach, takich jak Chloe czy Alya. Chloe aż szarpało na myśl, że musi stać i wysłuchiwać jakiś jej natrętnych zalotników. Z nerwami rozglądała się dokoła, jakby szukała czegoś konkretnego. Ha! Wiem co szukasz, ale tu tego nie znajdziesz! Co do Alyi, niespecjalnie się przejmowała niemożliwością tańca. Była zajęta gadaniem z Nino na jakiś gorący temat. Jeśli chodzi o mnie, to świetnie że uszyłam krótką sukienkę! Dzięki temu mogłam swobodnie tańczyć, więc bawiłam się niesamowicie dobrze! A Chat... wydawał się być w siódmym niebie. Cały czas się śmiał i patrzył na mnie... jak na ósmy cud świata. Starał się, abym się z nim nie nudziła, dogadzał mi we wszystkim... czułam się niemal jak księżniczka. Gdy tak na niego patrzyłam, nawet nie wiem kiedy, poczułam poczucie winy. Był dziś taki wspaniały, wręcz inny niż zwykle, że było mi tak głupio że moje serce już było zajęte. Czułam, że robię mu tylko niepotrzebnie nadzieję.             Przez następny czas na zmianę tańczyliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i robiliśmy sobie zdjęcia. Czas spędzony tutaj był bardzo przyjemny, choć niezwykle męczący. Gdy tylko zielonooki zaproponował, że pójdzie dla nas po coś do picia, od razu skorzystałam z okazji, by usiąść na ławce. Patrząc jak idzie roztańczonym krokiem w stronę bufetu, zaśmiałam się mimochodem. Muszę przyznać, że Noir jest niezłym tancerzem. Choć narwanym. Gdy grały takie hity jak choćby "Livin' la vida loca" Rickiego Martina, on wywijał się niczym zawodowy gwiazdor taneczny, a mi nie dawał ani chwili wytchnienia. Zabawne, bo to było najlepsze. Nawet nie miałam kiedy myśleć. Po prostu bawiłam się wyśmienicie, ale każdy musi odpocząć. A ja teraz.
            Ciężko oddychając, oparłam się głową o ścianę i delikatnie zamknęłam oczy. Postanowiłam wsłuchać się w grane obecnie kawałki, który trochę zwolniły i teraz nawet więcej osób mogło tańczyć. Fajnie byłoby gdybym ja mogła zatańczyć teraz z Adrienem... Kurczę. Marinette... Nienawidzę się... Czemu ja o nim teraz myślę?! On cię nie kocha! To Chat cię kocha! Czemu nie możesz po prostu w nim się zakochać?! Czemu?! Głupia! Głupia! GŁUPIA! Poczułam nabierający się płyn w moich oczach... Kurczę, nie płacz! Pomyśl o czymś śmiesznym! Na przykład... Chloe w tarapatach. Dobra, to bardzo wredne, ale jakoś podziałało. By nie pozwolić sobie na dalsze myślenie, już miałam wstać i dołączyć do mojego partnera, gdy niemal Alya na mnie wbiegła i wepchnęła z powrotem na ławkę. Rzucając krótkie "wybacz", zaczęła zdenerwowana z prędkością światła przeszukiwać swoją torebkę i wyciągając swego iPhone'a, zaczęła do kogoś dzwonić. Do kogo? Po paru sekundach, poczułam jak moja torebka mi wibruje, a sygnał coraz głośniejszy. Nerwowo zaczęłam przegryzać wargę. Szybko wstałam i udałam się w kierunku drzwi wyjściowych. Muszę odebrać. Miała bardzo poważną minę, a to znaczy, że albo coś się stało, albo się martwi.
           Gdy tylko przekroczyłam próg i wyszłam na dwór, poczułam przeszywające do szpiku kości zimno. I po co nie zabrałam tej głupiej marynarki?! Ech... Pogódź się z tym. Podniosłam smartfona do ucha.
           - Halo? - odezwałam się, udając zaspany ton głosu. W końcu cały czas muszę udawać, że jestem w domu.
           - Wybacz, obudziłam cie? W każdym razie muszę powiedzieć ci coś ważnego - mówiąc te słowa, czułam nawet przez urządzenie aurę nieszczęścia i przykrości. Chyba wiedziałam, co chce mi przekazać. Ze smutku spuściłam wzrok na swoje obcasy koloru czerwonego i z uwagą przyglądałam się każdemu szczegółowi, który na nich się znajdował. Z niecierpliwością wyczekiwałam informacji od mojej kumpeli, która jakby starała dobrać się słowa odpowiednio. Słyszałam jej oddech, jakby otwierała buzię, a po chwili zamykała ją z powrotem. Jednak gdy w końcu się odważyła, palnęła mi do słuchawki:
           - Adrien jest w kimś zakochany! I z tego co wiem od Nina jest właśnie z tą dziewczyną na randce... Wybacz...
           Głucha cisza. Wiedziałam o tym, ale jednak słysząc to ponownie, poczułam niesamowicie silny ból w moim sercu. Miałam ochotę walnąć komórką w ścianę, krzyczeć i płakać do czasu aż nie padnę ze zmęczenia. Chciałam kopać każdego, zwłaszcza Chloe, bić każdego, także Chloe no i skoczyć z mostu. Najpierw wrzucając tak Chloe. Nie to że to na Chloe jestem zła, ale musiałabym na czymś się wyżyć, a ona jest jedyną osobą, której mi nie szkoda. Już czułam napływające łzy, których tym razem nawet nie miałam ochoty powstrzymać. Nic z wymienionych nawet nie zaczęłam robić. Wyszeptałam tylko prosto do słuchawki "wiem" i będąc na skraju załamania rozłączyłam się. Nie miałam ochoty wrócić do środka. Nie mając co robić, zdjęłam obcasy z obolałych nóg i powłóczyłam się w stronę najbliższej ławki. Zmęczona i zasmucona po prostu położyłam ręce na twarzy i czując ciepły płyn spływający po mojej skórze, zaczęłam po prostu beczeć. Nie wiem ile spędziłam tak czasu, ale po długim czasie usłyszałam otwieranie drzwi i gadanie:
            - No moja Lady! Wreszcie cię znalazłem! Co ty tu...
I wtedy zauważył mój stan. Opuchnięte i czerwone od wycia oczy, które zlewały się niemal z maska, błyszczące policzki i trzęsące się usta. Podbiegł do mnie natychmiast.
            - Co się stało? Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? - położył swoją dłoń na moim policzku i mówił... to tak czułym i ciepłym głosem, tak podobnym do... Adriena, że rzuciłam mu się natychmiast w ramiona, chlipiąc. Blondyn był zaskoczony, lecz przytulił mnie mocno i delikatnie zaczął głaskać mnie po głowie. Ukucnęliśmy razem na ziemi, ściśnięci w takim kokonie jakiś czas. Po chwili rzekł:
            - Wiesz, że mi możesz powiedzieć... Niezależnie co to...
            - Ja... Chat... wybacz... ja byłam... jestem w kimś zakochana... i to niestety nie ty. Tak, wiem że mnie kochasz... A wczoraj się dowiedziałam, że on jest zakochany. I to niestety nie we mnie! Dopiero teraz doszła do mnie ta prawda... i... i... po prostu nie mogę tego ścierpieć!! Starałam się odkochać... ALE NIE POTRAFIĘ! Po prostu nie umiem... jestem głupia... Jak tylko się dowiedziałam... od razu zrobiło mi się niedobrze... - wtuliłam się w niego, jakby był jakąś maskotką. Jego ręce objęły mnie całą w pasie i przyciągnął jak najbliżej do siebie. Wtedy poczułam, jak jego serce zaczyna szybko walić, a jego policzki, do których byłam przylgnięta swoimi, stały się gorące.
            - Ja wiem że mnie nie kochasz... Wiedziałem od początku, ale cieszyłem się, że w ogóle się poświęcasz dla mnie. Mi to wystarczy. Wystarczy to, że zauważyłaś moje uczucia i... no kurde to wystarczy! Ja tam nie wiem jak on może być tak głupi... - i nagle zamilkł. Jego oczy rozszerzyły się w najpierw w przerażeniu, później w zwyczajnym zdziwieniu, a po chwili roześmiał się mówiąc "przecież to...". Spojrzałam na niego dziwnie. Nie do końca rozumiałam o co mu chodzi.              Nerwowo na niego patrzyłam, na co on zareagował:
            - Powiedz mi tylko, skąd masz tę sukienkę.
            Chatowi chyba mogę powiedzieć prawdę? Spojrzałam na niego i wykrztusiłam z siebie:
            - Ten chłopak, o którym mówiłam, narysował dla mnie projekt, a ja ją uszyłam... Raczej tego nie wiesz, ale w przyszłości marzę by być projektantką mody...
            Wtedy spojrzał na mnie opromieniały.
            - Wiesz, wiem już jak rozwiązać nasz problem. Ty kochasz Adriena Agreste, ja kocham Ladybug. Więc wystarczy zrobić tylko jedną rzecz.
            Skąd on do cholery wie, jak on ma na imię?! Lecz zaraz się dowiedziałam. Chat Noir chwycił w oba palce lewej ręki brzeg swojej maski, a dwoma palcami prawej moją. Zanim zaczął je zdejmować, nachylił się delikatnie w moją stronę i szeptem wypowiedział:
            - Nieprawdaż, Marinette?
            I wtedy, dokładnie w w tamtej chwili zamarło mi serce. Zobaczyłam przed sobą Adriena Agreste, zaczerwionego, uśmiechniętego, z czułością patrzącego się na mnie. Nie do wiary, że cały czas była to ta sama osoba. Już nie myślałam. Rzuciłam mu się na usta. On odwzajemnił pocałunek i delikatnie całuwał oraz tulił się do mnie, ja za to skupiłam się na tej chwili i czułam się szczęśliwa. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, tym razem nie były to łzy rozpaczy. Wtedy odkleiłam się od mojego ukochanego i wyszeptałam mu wprost do ucha:
           - Jednak cię pokochałam, Chat... Kocham Cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro