17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przerwa świąteczna przyniosła ukojenia i rozwiązanie problemów Flor, ale gdzieś z tyłu głowy wciąż wył alarm. Pojechała z Rider do domu na święta, jednak zachowała dystans, przynajmniej na początku, a raczej przez pierwszy tydzień. Odmówiła spania w jednym łóżku. Nie ufała sobie i nie ufała jemu. Po prostu nie wierzyła w czystość jego intencji i uczuć. Czekała kiedy ją ponowie zdradzi, a to uczucie powoli ją wykańczało. Była w totalnej rozsypce do czasu... Pewnego dnia Rider ją zaskoczył romantyczną wycieczką i wtedy musiała przyznać sama przed sobą, że go cholernie pragnęła i kochała. Rider zapewniał, że była dla niego wszystkim, więc postanowiła dać mu szansę. Co prawda odległość między Los Angeles i Nowym Jorkiem była duża, a związki na odległość były do dupy, to nie miała nic do stracenia. Nic, prócz własnego serca. Ryzykowała dużo, ale musiała to zrobić i zobaczyć, że rzeczywiście dadzą radę wytrzymać. A raczej, czy Rider wytrzyma te miesiące abstynencji. 

Chociaż do końca rozpoczęcia wiosennego semestru miała jeszcze dwa tygodnie, Flor chciała wrócić do Nowego Jorku. Brakowało jej Ethan'a, który jakby się od niej odciął. Dzwonił tylko raz na tydzień, tłumacząc się mętnie. Nie chciała się narzucać, kiedy po którymś jej telefonie, jego mama powiedziała, że Ethan'a znowu nie ma. Odpuściła. Widocznie nie potrzebował jej. A może znalazł sobie dziewczynę? Cóż, miał do tego prawo. W końcu sama oficjalnie miała chłopaka, tylko pytanie na jak długo. Ta myśl ja dręczyła i nie dawała w pełni cieszyć się tym, co miała. 

Potrząsnęła głową i popatrzyła na Ridera, który właśnie wyszedł spod prysznica z owiniętym wokół bioder ręcznikiem. Wyglądam niczym grecki bóg, można było go schrupać. Jeszcze tego nie zrobili. To znaczy, wciąż była dziewicą, chociaż nie była taka święta w tych sprawach, bo regularnie jej usta zajmowały się jego fiutem, a jego język jej cipką. Tak, to było coś wspaniałego, jednak nie odważyła się posunąć dalej, a Rider nie naciskał.

- Podziwiasz mnie, kochanie? - Rider poruszył zabawnie brwiami.

- W rzeczy samej, jesteś chodzącym seksem. 

- Będę nieskromny, jeżeli powiem, że o tym wiem?

- Masz za duże ego - powiedziała z przekąsem.

- Mam też coś innego dużego - Rider zrzucił ręcznik i ukazał swojego nabrzmiałego penisa w całej okazałości. - Masz ochotę go possać?

- Nie - pokręciła głową. Miała inny plan.

- Nie? - Spytał zdziwiony.

- Może byśmy poszli o krok dalej? - Zaproponowała i zakryła dłońmi twarz z zażenowania.

- Masz na myśli seks? Taki prawdziwy?

- Cholera tak. Kiedy tak na ciebie patrzę, jestem cholerne napalona i mokra - to ostatnie powiedziała szeptem, jednak Rider usłyszał i w kilku krokach przeciął pokój, by  położyć się pysznie nagi obok swojej dziewczyny. 

Rider nie wierzył, ze jego dziewczyna sama to zaproponowała. Cholera, pragnął jej do bólu, ale musiał być pewny, że nie ona nie będzie tego żałować. Wiedział, że chciał z nią spędzić resztę życia, a za dwa dni kończył dwadzieścia lat. Być może to za wcześnie na takie decyzje, ale kochał Flor i chciał tylko jej. Chciał, żeby została jego żoną, ale najpierw musiał pozbawić ją wszelkich wątpliwości co do jego uczyć i wierności. I miał dla niej niespodziankę. Zresztą nawet rodzicom o tym nie powiedział i liczył, że Flor będzie zachwycona. 

- Jesteś tego pewna? - Popatrzył prosto w oczy.

- Tak, jestem, ale... - Rider wiedział, co chciała powiedzieć, więc ją wyprzedził.

- Flor, kocham cię i kurwa, klnę się na własne życie, że cię nie zdradzę. Kochanie, proszę zaufaj mi.

- Ufam, ale jednak się boję. To silniejsze ode mnie.

- Zatem pozwól mi udowodnić, że tak jest naprawdę.

- Ufam cię, nie spieprz tego.

- Nie zrobię tego - odparł bardzo poważnie i wiedział, że dotrzyma obietnicy.

Rider rozebrał Flor ze swojego podkoszulka i stwierdził, że była złośliwą kusicielką, gdyż nie miała na sobie bielizny. Jej piersi były idealne i nie mógł więcej czekać, więc skosztował ich trochę gdyż chciał przygotować swoją dziewczynę na je pierwszy raz. Pragnął, żeby zapamiętała to, gdyż miał zamiar być pierwszym i ostatnim facet w jej życiu. Całował każdy skrawek jej skóry,  chciał wypalić na niej swój ślad i chciał, żeby Flor wiedziała iż należała do niego, tak samo jako on do niej. Kocham ją nieprzytomnie i miał zamiar jej to udowadniać każdego dnia.

- Rider, proszę - jęknęła błagalnie Flor.

- Już, skarbie. - Rider wymruczał miedzy liźnięciami jej skóry na brzuchu. - Poczekaj muszę założyć prezerwatywę.

- Jesteś czysty?

- Jezu, zawsze robiłem to z zabezpieczeniem, i tak jestem czysty. Badałem się ostatnio - odpowiedział lekko zmieszany szatyn.

- W takim razie nie potrzebujemy tego - wyciągnęła z jego ręki pakiecik i go dorzuciła. - Jestem na tabletkach.

- Od kiedy? 

- Później, teraz kochaj się ze mną.

- Niczego nie pragnę bardziej.

Tak jak powiedział, tak zrobił. Flor była oszołomiona doznaniami, tak samo jak Rider.  Szatyn jednym płynnym ruchem odebrał dziewictwo swojej dziewczynie. Flor chciała krzyknąć na takie barbarzyństwo, któremu została poddana, jednak Rider spił  jej  krzyk swoimi ciepłymi wargami.  A po jakimś czasie nie było już tak niekomfortowo. Natomiast szatyn przeżywał ekstazę w czystej postaci. Uczucie bez cienkiej warstewki lateksu było wstrząsające. Nigdy w życiu nie był w dziewczynie bez zabezpieczenia. To było czysta rozkosz, kiedy ciepła satyna otulała jego fiuta. Pierwszy raz doszedł tak szybko. I żeby nie krzyknąć, wpił się w usta Flor, która trzymała go między swoimi udami, niczym w  kleszczach. Pragnął pozostać tam na wieki. Jednak wiedział, że dla Flor było to zbyt wiele.

- Kocham cię, skarbie - pocałował Flor i zaczął z niej powoli wycofywać się, na co dziewczyna sapnęła.

- Spróbujemy niedługo znowu? - Propozycja jego kobiety go zaskoczyła.

- Nie jesteś obolała? 

- Może trochę, ale chcę spróbować ponownie.

-Jestem za. Ale daj mi się zregenerować, dobrze?

- Jasne, mój ogierze. - Flor z chichotem uderzyła Rider w pośladek, po czym zrobiła niewinną minkę, a ten poderwał ją w ramiona i zaniósł pod prysznic.

- A teraz umyjemy mojego brudaska - mrugnął i odkręcił wodę. 


**************************************

Kto się spodziewał takie czegoś, łapka w górę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro