II - 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rider rozejrzał się po oddziale, gdyż miał zamiar złapać Flor w jej pracy. Musiał z nią porozmawiać zanim wyjdzie. Od sześciu dni nie robił nic innego, jak myślał o szatynce. Zalazła mu za skórę dawno temu, a teraz kiedy był tak blisko niej, nie mógł przestać o niej myśleć, jednak ona chyba o nim zapomniała, co mu się nie podobało. Ale co niby miał zrobić? Pójść do niej i co...? Jezu - westchnął zirytowany. 

- Przepraszam, gdzie znajdę doktor Regan? - Zapytał przechodzącą pielęgniarkę.

- Nie ma dzisiaj dyżuru.

- A nie wiem, pani, gdzie mogę ja zastać? Jakiś numer telefonu albo adres?

- Przykro mi - pokręciła głową - nie wolno mi zdradzać takich informacji, ale być może doktor Berck będzie w stanie panu pomóc.

- A gdzie znajdę tego lekarza? - Co mu mówiło, że to ten sam, z którym widział Flor.

- Piętro niżej na chirurgii - poinformowała go i odeszła.

Rider zjechał windą piętro niżej i dotarł na odział, który podała mu kobieta. Rozejrzał się dostrzegł tego kolesia idącego z jakąś młodą pielęgniarką.  Miał ochotę mu przywalić, że był z jego Flor. Zacisnął do bólu szczękę i ruszył do doktorka.

- Przepraszam, możemy porozmawiać. - Aron uniósł brew i spojrzał na faceta, który złamał serce Flor.

- Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli o czym - wycedził.

- O Flor, to chyba jednak powód.

Aron miała ochotę strzelić tego skurwiela w zęby, ale wolał tutaj tego nie robić. Przekazał swojej współpracownicy, co ma wykonać, po czym gestem wskazał, żeby Rider poszedł za nim. Po chwili znaleźli się w pokoju lekarzy, gdzie zamknął drzwi i usiadł za biurkiem.

- Czego chcesz od Flor? - Zaatakował brunet.

- Porozmawiać. 

- O czym?

- To chyba nie twoja sprawa - syknął Rider.

- I tu się mylisz. To jest moja cholerna sprawa. Flor jest ze mną, więc nie widzę powodu, dla którego miałaby z tobą rozmawiać.

- Ale ja widzę. Daj mi jej numer - zarządzał Rider.

- Nie. Chyba, że ona sama by sobie tego życzyła - Aron wbił zimne spojrzenie swoich szarych oczu w szatyna.

- Kurwa. Kim ty jesteś, żeby mi tego zabraniać.

- Nie mam czasu ani ochoty, żeby ciągnąć tę dyskusję. Zostaw swój numer, przekaże go Flor, a jak będzie chciała, to zadzwoni.

- Cholera - warknął wkurzony Rider i rzucił na biurku wizytówkę, po czym trzaskając drzwiami wyszedł.

Aron podniósł wizytówkę i schował do kieszeni spodni. Przekaże ją Flor, jednak coś w środku ściskało go na myśl o tej dwójce. Mieli swoją wspólną historię i to tak bardzo go niepokoiło. Nie mógł znieść myśli, że dopiero co zaczęli razem mieszkać i być parą, a jej przeszłość wkradała się w ich życie. Jednak nie mógł zrobić jej tego, odda jej wizytówkę i pozostanie mu wierzyć, że ona jednak nic nie czuje do tego sukinsyna. Żeby więcej nie myśleć o tym złamasie powędrował na oddział, a stamtąd na izbę przyjęć, gdyż przywieźli kogoś po groźnym wypadku.

Flor układała do snu Carmelę, dzisiaj szła wyjątkowo późno spać, gdyż popołudniu ucięła sobie drzemkę. Przeczytała jej ulubioną bajkę "Piękna i bestia", po czym otuliła ciepłą kołdra i ucałowana na dobranoc. W między czasie wrócił Aron i po cichu podszedł do uchylonych drzwi pokoju Carmeli i przystanął, kiedy córka zadała mamie pytanie:

- Czy ty kochasz tatusia? - Aron przełknął nerwowo ślinę i czekał w napięciu na odpowiedź Flor.

- To nie takie proste, skarbie. -  odpowiedziała zdławionym głosem córce. Boże co ona niby miała jej powiedzieć?

- Dlaczego? Ja cię kocham, a ty mnie. Kocham tatusia i on mnie. Więc, dlaczego go nie kochasz?

- Skarbie, wiesz, że Aron tak naprawdę nie jest twoim tatą - pogłaskała córkę po włosach.

- Nie. On jest moim tatą, jedynym jakiego mam. Nie chcę innego - powiedziała płaczliwie Carmela, a Flor zaczęło krajać się serce. Aron stał natomiast jak otępiały za drzwiami.

- Bardzo lubię tatusia, podoba mi się - chciała uspokoić córkę -  jednak nie wiem, czy potrafię pokochać kogoś oprócz ciebie, króliczku.

- Ale może spróbujesz - zaproponowała rezolutnie pięciolatka - rodzice moich koleżanek kochają się. Ja też tak chcę.

- Może masz rację - wyszeptała Flor - może najwyższa czas, żeby moje serce zabiło dla tatusia. -

 Szatynka nie miała na myśli Ridera, tylko Arona. Wiedziała, że pożądanie niewiele miało wspólnego z miłością, jednak przy Aronie czuła się bezpieczna. Czuła się w końcu na miejscu - jak brakujący puzzel w całej układance, który trafił w końcu na właściwe miejsce. Jednak Aron słysząc słowa Flor, nie wiedział o kim mówiła. Czy miała na myśli Ridera, czy może jego? Odwrócił się i poszedł zmęczony pod prysznic, zostawiając wizytówkę szatyna na nocnej szafce. Nie mógł zrobić nic, nic poza kochaniem jeszcze bardziej Flor. To była jego jedyna broń. Miłość, jego miłość do jego dziewczyn być może wystarczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro