Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nim weszliśmy do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, zdjęte płaszcze zawiesiliśmy na stojaku umiejscowionym w niewielkim korytarzu. Mój towarzysz przystanął na chwile, przeszukując kieszenie swojego okrycia i odetchnął z ulgą, wyjmując z mniejszej skrytki, niewielki, przezroczysty woreczek z jakimś proszkiem. Szybko go schował pod krótkim gorsetem, który miał na sobie. Odwrócił się do mnie, a po przyjrzeniu się mojej osobie otworzył szerzej usta i jakby z zachwytem wyjąkał.

— Och, tygrysie. — z błyskiem w oku i niezrozumiałą dla mnie satysfakcją, skanował moją mizerną w porównaniu do niego, sylwetkę.

— Mam konkurencje w branży, cholera. Ty się od tych napaleńców nie odpędzisz. — wskazał palcem na mój ubiór od góry do dołu, po czym zacmokał zadziornie i się do mnie uśmiechnął.

Na swoją obronę muszę powiedzieć, że dostałem całą skrzynię ciuchów i różnych ozdobników od człowieka Lily. Co prawda we wspólnym domu schować go nie mogłem, gdyż każdy mógłby do niego zajrzeć, co tylko skomplikowałoby sprawę, ale za to wczoraj w środku nocy przytaszczyłem moje nowe wyposażenie, niezbędne w tej pracy, do mojego starego mieszkania, w którym gnieździłem się nim jeszcze Levi, mnie z niego zadbał.

Od razu zapoznałem się z zawartością pudła i ku mojemu zdziwieniu poza wspomnianymi ciuchami, znalazłem tam również broń. Dwa niewielkie rewolwery i sztylet, a z racji tego, iż bronią palną nadal nie potrafię się obsługiwać, postawiłem na już znany mi oręż. Oczywiście ten, który dostałem od Levi'a również miałem przy sobie.

Biała i odrobinę przydługa koszula z falbanką u dołu pozwoliła mi na skuteczne ukrycie paska z przymocowanym do niego narzędziem już nie jednej zbrodni. Drugi ze sprezentowanych mi ostrzy ukryłem pod prawą nogawką czarnych spodenek, które mocno przylegały na moich pośladkach, ale dół miały na tyle luźny, by pozwolić mi zawiązać na udzie pasek z pokrowcem na niewielką broń. W żadnym stopniu nie krępowało to jednak moich ruchów, więc mogłem przyznać, iż — jak na tę robotę przystało — ten, ubiór był niezwykle praktyczny.

W dodatku na moich nogach znalazły się ciemne zakolanówki, które miały na celu poukrywać nieliczne siniaki, jak i bliznę po ostatniej akcji. Przy kompletowaniu stroju nie kierowałem się też specjalnie myślą, że mam się komuś podobać, a bardziej tym by, mnie samemu było wygodnie. Na nieszczęście, w skrzynce nie znalazłem mniej wyzywających kompletów, więc musiałem sam poodbierać ciuchy, tak by nadto nie świecić golizną.

Reakcja Alexa trochę mnie zdziwiła, jednak mimowolnie jego pochwała wciąż mnie cieszyła i uspokajała. Biorąc wzgląd na niego, mój kostium był dość skromny i chociaż on sam ubrał się dość elegancko oraz nie odkrywał swojego ciała zbyt przesadnie, wyglądał bardziej prowokująco ode mnie.

Niebieska koszula opinała jego ramiona, a nie dopięte — podejrzewam, że specjalnie — górne guziki, subtelnie odkrywały jego tors. Na talii ciasno zawiązany został czarno-granatowy gorset, który idealnie podkreślał jego sylwetkę, mimo jego delikatnej muskulatury. Pasował do niego i leżał na nim bardzo dobrze.

Do kompletu założył bardzo obcisłe, eleganckie, czarne spodnie i skórzane buty od garnituru. Prowokującym dodatkiem była obroża zapięta na jego szyi, którą już raz widziałem. Miałem przy tym wrażenie, że to właśnie ona jest jego znakiem rozpoznawczym.

Zdałem sobie też sprawę z tego, że przyglądam mu się trochę zbyt długo. Niestety dopiero, w momencie gdy, ten odkaszlnął, skutecznie zwracając na siebie moją uwagę.

— Dzięki... — to było jedyne, co udało mi się wyjąkać. Nie byłem przyzwyczajony do komplementów, choć wyjątkowo mi one schlebiały.

— Jest jeszcze coś, co musisz wiedzieć o dzisiejszym zadaniu. — powiedział dość poważnym tonem, co skłoniło mnie do jego uważnego wysłuchania.

— Ta akcja teraz jest dla ciebie sprawdzianem, to ty masz zająć się „naszą złotą rybką". Ja i kelner za tymi drzwiami mamy dodatkowo cię obserwować. — delikatny dreszcz i ukłucie rosnącego stresu owładnęło moje ciało. Ma to wszystko sens, jednak w żadnym wypadku się tego nie spodziewałem. Zresztą, kto taki jak ja, mógłby się tego spodziewać?

— Spokojnie, ukradkiem mogę ci podpowiadać czy nawet w jakimś stopniu asystować, ale to ty musisz ukończyć misje, jak należy. Zrozumiałeś? — zapytał, przy czym ja pokiwałem jedynie twierdząco głową, nadal nie potrafiąc wyjść z szoku.

Niebieskooki uśmiechnął się do mnie delikatnie i dłonią wskazał na drzwi za nami, sygnalizując tym samym rozpoczęcie mojego sprawdzianu, który jednocześnie miał potwierdzić moją lojalność. Głośno westchnąłem i odwróciłem się na pięcie, by usłyszeć za sobą jego podążające za mną kroki, co chociaż trochę podnosiło mnie na duchu. Nie byłem sam w tym gównie.

Dość szybko zrównał tempo z moim i otworzył nam przejście do magazynu. Przekraczając próg, uświadomiłem sobie, że samo pomieszczenie „magazynem", jest tylko z nazwy. Faktycznie przestrzeń była znacząco mniejsza od mijanych przez nas wcześniej sal, a jednak w żadnym stopniu nie ujmowało to jej luksusowemu wystrojowi.

Rozświetlane przez porozstawiane po blacie barowym świece, ocieplały pożółkłą smugą ściany, ubarwione na czerwono, które przyozdobione zostały ponadto niewielkimi, złotymi detalami. Po lewej stronie — przy ścianie — stała długa, ciemna kanapa, przy której ulokowano okrągły stolik, a na jego blacie poza trzema świeczkami, stały już butelki po alkoholu oraz przygotowane do gry, karty.

Rywalizacją zajętych było już trzech, dobrze podpitych mężczyzn w dobitnie drogich garniturach. Pieniądz było czuć od nich na kilometr. Co takie osoby robiły w Podziemiu?

— Szefie! Dupy przyszły ! — z nieopisaną radością wykrzyknął jeden z nich, na co jego koledzy zaczęli żwawo wiwatować i gwizdać.

Sam przyznam, że takiego przywitania w ogóle się nie spodziewałem, za to Alex nie wydawał się jakoś szczególnie nim zaskoczony. Uśmiechnął się szeroko i odmachał pijanemu towarzystwu, a ci jakby jeszcze bardziej zaaprobowani jego reakcją, zaczęli zapraszać nas do swojego stolika. Zrobiło mi się w tym momencie dziwnie duszno. Mój nowy kolega złapał mnie za ramie i pochylił się do mojego ucha, obracając mnie w przeciwnym do nich kierunku.

Ukradkiem palcem wskazał na barczystego faceta, siedzącego samotnie przy barze, za którym wychwyciłem bacznie lustrujące mnie spojrzenie barmana. Nie wiedząc jednak, jak i czy w ogóle powinienem się wobec niego zachować, jedynie skinąłem głową w jego kierunku, jeszcze raz przyjmując do siebie powagę obecnej sytuacji. Ulżyło mi trochę, gdy ten odpowiedział tym samym i wrócił do rozstawiania butelek z alkoholem.

— To jest „złota rybka". Masz sprawić by, zaprosił cię do wynajętego pokoju i właśnie tam masz go wyeliminować. Bądź ostrożny. Nie może się zorientować, od kogo jesteśmy. Na razie po prostu z nim flirtuj. — wytłumaczył mi szeptem ani nie moment nie tracąc swojego przekonującego uśmiechu.

Niby wszystko było też proste, ale jeden szczegół mi w tym nie pasował i zdałem sobie sprawę z tego dopiero teraz, o czym było już zdecydowanie za późno.

JA NIE WIEM, JAK SIĘ FLIRTUJE!

Białowłosy odsunął się ode mnie, a ja zerknąłem na niego trochę zestresowany i kiwnąłem znacząco głową w kierunku baru. Był to dobitny sygnał i zapytanie, które wręcz krzyczało „Czy ja mam iść do niego teraz? Że tak już teraz?".

Duchota w moim ciele również dała o sobie znać, a ja momentalnie poczułem, jak moje policzki oblewa rumieniec. W głowie już dawno ułożyłem sobie najprostszy scenariusz w którym, podchodzę do tego faceta, a on jest już na tyle najebany, że nie muszę nic szczególnego mówić i po kilku szybkich minutach idziemy do pokoju. Obiecując sobie też, że właśnie tak się stanie, skierowałem się do mojego klienta.

Razem ze mną szedł Alex, proponując mi wcześniej, iż mnie przedstawi, bym nie czuł się jeszcze bardziej niekomfortowo niż teraz. Wiedział, że jestem zestresowany i starał mi się jakkolwiek pomóc, za co w duchu, całowałem go po stopach. Dobrze musiał zdawać sobie z tego sprawę. Nie jestem w końcu dobry w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi, dlatego staram się unikać takich sytuacji. Teraz, jednak gdy nie miałem innego wyboru, musiałem dać sobie radę. Próbowałem przy tym udawać wyluzowanego, gdy nieubłaganie zmierzaliśmy coraz to bliżej „złotej rybki", wewnętrznie telepiąc się jak osika. Modliłem się tylko o to bym, nie zapomniał języka w gębie.

— Dobry wieczór i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Jestem Alex, a ten kociak obok mnie to Leo. — mój towarzysz wyszedł do przodu, przedstawiając nas. Cudownie, mam sprzątnąć gościa w jego urodziny.

Pozbywając się jednak tej myśli, delikatnie skinąłem głową do jubilata, na co ten subtelnie się do mnie uśmiechnął.

— Pana koledzy w ten wyjątkowy wieczór, złożyli dodatkowe zamówienie dla osoby dzisiaj świętującej swoje trzydzieste drugie urodziny. — białowłosy popchnął mnie delikatnie do przodu, napawając coraz to większym strachem.

— To właśnie on jest tym prezentem i tej nocy jest do Pana indywidualnej dyspozycji. — wystawił mnie przed tym mężczyzną jak na tacy. Stałem jednak stabilnie, a stres trochę zelżał, ponieważ przedstawienie się miałem już z głowy. A przynajmniej tak mi się wydawało...

Nim mój klient zdążył w ogóle coś powiedzieć, osoby będące przy stoliku wstały i głośno zaczęły śpiewać " Sto lat". Było to jednak na tyle zaskakujące, że dopiero w ciągu kilku sekund, dołączyłem się do Alexa, z którym klaskaliśmy w towarzystwie do rytmu.

Mężczyźni natomiast dumnie otwierali swoje usta, starając się nie fałszować, jednak za bardzo śpiewem nie można było tego nazwać. Przekrzykiwali się bowiem, myląc i gubiąc pojedyncze słowa, znanej wszystkim piosenki. Gdy ich szef skupił swój wzrok jednak na pijanych kolegach z grupy, miałem wreszcie okazję mu się przyjrzeć.

Krótko ścięty brunet o jasnobrązowych oczach, które teraz z rozbawieniem przyglądały się poczynaniom swoich kompanów. Prosty nos i odrobinę spuchnięte wargi wykrzywione w szerokim uśmiechu, ukazującym lekkie, ledwo widoczne zmarszczki mimiczne. Był trochę wyższy ode mnie, a szerokie barki opięte dopasowaną, jasną koszulą przyciągały wzrok, niemal tak samo, jak ciemne spodnie od garnituru, które naprawdę dobrze mu pasowały. Gdyby nie okoliczności, spokojnie mógłbym nazwać go przystojniakiem.

Śpiewy ucichły jednak szybciej, niż bym się tego spodziewał, a brunet podziękował swoim ludziom i uniósł w ich kierunku swoją szklankę w połowie wypełnioną alkoholem. Wykrzywił swoje usta w urzekającym uśmiechu, po czym upił z niego jednego łyka. Zaraz potem obrócił się z powrotem do nas i kiwając wymownie głową w stronę stolika, odezwał się do niebieskookiego.

— Z góry przepraszam za moich przyjaciół. Nim przyszliście, zdążyli się już porządnie upić. Nie pamiętają nawet, że tę piosenkę śpiewają mi dziś już co dziesięć minut. Mam nadzieje, że nie stworzą ci to dużo problemów podczas wykonywania pracy. — uśmiechnął się przepraszająco do stojącego za mną chłopaka, a mnie wryło w ziemie. Nawet po alkoholu wydawał się gentlemanem.

Oni dla niego problemem nie będą, za to ty dla mnie już TAK.

Z zamyślenia i wewnętrznej kłótni wyrwał mnie dopiero cichy, aczkolwiek wciąż zalotny śmiech za plecami.

— Niech Pan sobie tym głowy nie zaprząta. To ma być Pana wyjątkowy wieczór, a ja sobie poradzę z pijanym towarzystwem. — powiedział pewnie Alex, nie dając po sobie poznać zdziwienia. Złapał mnie przy tym za ramiona i nachylił się przy moim uchu.

— Masz być grzeczny, tygrysie. — słowa te wypowiedział na tyle głośno, iż mężczyzna siedzący naprzeciw na, słysząc je, zaśmiał się dźwięcznie. Zmierzył mnie również subtelnie wzrokiem, co niejako odebrałem jako obraźliwe.

— To już chyba wedle Pana życzenia. — rzuciłem delikatnie speszony, skupiając się na naszym celu i mimo paraliżu całego ciała, zmusiłem się do delikatnego uśmiechu w kierunku bruneta.

Twarz trzydziesto dwulatka zastygła w niemym szoku, gdy bardziej skupił się na mnie, po czym, gdy po chwili ochłonął, również uniósł jeden swój kącik ust ku górze i spojrzał na mnie z zaciekawieniem. W jego źrenicach iskrzyło się rzucane mi wyzwanie.

— Starszy kolega nie ma się czym martwić. Myślę, że mój wieczór będzie aż nadto udany. — spokojnym tonem mówił do Alexa, jednak jego oczy dalej były skierowane na mnie.

Zębami uszczypną swoją dolną wargę i zmrużył powieki, co skłaniało mnie do wniosku, iż nie byłem mu wizualnie obojętny. Jak na razie wychodziło więc na to, że mu się spodobałem. Chociaż tyle dobrego.

— Um, w takim razie do roboty tygrysie. — mój towarzysz cicho zagwizdał i ostentacyjnie klepnął mnie w pośladki, tym samym popychając delikatnie w kierunku mojego klienta.

Zdziwiony wcale nie lekkim uderzeniem Alexa odrobinę się skrzywiłem co, widocznie rozśmieszyło faceta siedzącego na krześle. Byłem tym jednak tak zdezorientowany, że nie zauważyłem, kiedy sam chłopak się ode mnie oddalił.

— Leo, zgadza się? — zagadnął mój klient, odpychając krzesło obok siebie. Ja natomiast przytaknąłem głową, gdy ten wystawił dłoń w moim kierunku.

— Sebastian Roher. — przedstawił się spokojnym głosem. Lekko zmieszany uścisnąłem jego rękę, co ten śmiało wykorzystał, przyciągając mnie do siebie i sadzając na krześle przy barze. Gdybym nie był tak drętwy, nie wyglądałoby to może tak dziwacznie.

Nim wyjąkałem jednak cokolwiek, głos ponownie zabrał on. Swoją drogą brzmiał dość trzeźwego, co jeszcze bardziej mnie zestresowało. Chyba nie będę miał z nim tak łatwo, jak to zakładałem.

— Miło mi poznać tak słodkiego tygryska. — prześmiewczo zaakcentował przezwisko już wcześniej nadane mi przez niebieskookiego, przez które mimowolnie poczułem gorąc na policzkach.

O dziwo brunet nie wypowiadał tych słów z jakimś dwuznacznym przekąsem. Biła od niego dziwnie przyjemna aura, a rozbawienie widoczne w źrenicach kipiało szczerym zaciekawieniem co do mojej osoby.

Nie dość, że trafił mi się przystojniak to jeszcze śmieszek i gentlemen. Czy coś tego wieczoru nareszcie mogło pójść po mojej myśli?

~~~~

Pisany przez: Mruczalka

Hejka ludzie 🥴🥴🥴 co myślicie o Sebastianie ?
Mnie się on podobał i to bardzo heheh ach biedny 🤣🤣👌👌👌
komentujcie mam ochote na pogawędkę 🥴🥴👌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro