Rozdzia 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szok jaki wywarłam na trójce chłopaków był niesamowity, ja też byłam zszokowana.

- Lisa?

Odwróciłam się w ich stronę, ale ich skrzydła zniknęły wraz z ciuchami jakie nie wiadomo w jaki sposób nagle się w tedy pojawiły.

- No cześć.

Zaczęłam ostrożnie, choć muszę przyznać, że poczułam się trochę nie zręcznie. Nie wiedziałam co im powiedzieć, albo czy w ogóle im powiedzieć że widziałam... skrzydła?

- Jak długo tam jesteś?

No i tego pytania się obawiałam. Co im powiedzieć? Może że dopiero szłam w tę stronę... może tak? A może powiedzieć prawdę. Lepiej będzie jeśli...

- Lisa? Pytam się czegoś. Znowu odpłynęłaś.

Głos Maćka , który mnie pospieszał w takiej chwili trochę mnie wkurzył, ale spokojnie wypuściłam powietrze.

- Nie, dopiero kierowałam się w tę stronę, ale jak usłyszałam Zuko to przybiegłam. Co wy tu takiego robicie?

W głowie pojawił się dziwny pomysł , by jednak zachować niektóre informację dla siebie. Cała trójka odetchnęłam z ulgą słysząc moją wypowiedź. Ja jednak lekko nie byłam z niej zadowolona. W ogóle nie byłam zadowolona z tej sytuacji... Mój brat cioteczny ma skrzydła!! No i Sam i Alex też!!!! No i ja też!!???? Boże co tu się do jasnej ciasnej wyprawia.

- To dobrze.

Miły lecz trochę poddenerwowany głos Sama sprawił, ze Zuko się wzdrygnął. No w sumie to miało sens, bo jako pierwszy zaczął go gonić.

- Co to za ptak?

Maciek nagle się zaciekawił? Super, a jak na moim balkonie czasem się pojawiał to od razu go płoszył, lub rzucał go czymś. Pacan.

- Mówiłem że go zna.

Alex posłał najpierw znaczące spojrzenie mojemu bratu, a później uśmiechnął się do mnie. Co lekko odwzajemniłam.

- To mój przyjaciel. Zuko.

Pogłaskałam orzełka po głowie i machnęłam ręką by ten wzniósł się w powietrze. Zrobił co chciałam , a już po chwili siedział na gałęzi drzewa stojącego koło mnie.

- A co tu robisz?

- A co to jakieś przesłuchanie? Mogłabym zapytać o to samo. Zawsze tu jestem i spotykam się z Zuko.

Podeszli bliżej, ale ja pilnowałam odległości. Może to głupie ,ale bałam się ich. Wiedziałam co widziałam przed chwilą i jakoś nie chciałam się w to wplątywać puki się czegoś nie dowiem o tych Tiangszi. Bo tak nazwali Alexa nie?

Mój brat i Sam wymienili spojrzenia, jakby chcieli powiedzieć że muszą coś wykombinować, ale im ułatwiłam sprawę. I tak nie chciałam być teraz tam gdzie oni. Bałam się ich. Maciek podszedł bliżej, ale ja się odsunęłam.

- Nie martw się już idę. Zabieram Zuko i już mnie nie ma.

Nic nie powiedzieli. Żaden się nie odezwał. Zawołałam więc ptaka i ruszyłam w kierunku domu.

Jak straciłam ich z oczu, i przestałam ich słyszeć opadłam na ziemię z wielkim westchnieniem ulgi. Jakoś nie mogło do mnie dotrzeć co widziałam . To całe zdarzenie z wczoraj nie było snem, było prawdziwe. Ja miałam skrzydła , oni też. Może to głupie , a nawet bardzo głupie , ale zaciekawiło mnie to. Z jednej strony chciałam jak najwięcej się dowiedzieć, a z drugiej czułam strach przed tym czego się dowiem.

Nagle poczułam troskę, i coś na kształt szczęścia. Ale to nie były moje uczucia. One były bliskie, ale nie moje. Towarzyszyło im miłe dość drgania. To tak jakby moje serce zaczęło drgać, delikatnie i przyjemnie. Ale skąd to uczucie?

Wstałam z ziemi i ruszyłam w stronę domu, ale tylko kilka kroków zdołałam zrobić bo natychmiast do mojej głowy przyszedł pomysł zawrócenia. Może znowu zobaczę ich skrzydła? Może dowiem się czegoś więcej? Zawróciłam od razu widząc Zuko siedzącego naprzeciwko mnie. Dziwne uczucie , takie samo jak przed chwilą. I te dziwne drgania...

- Zuko?

Moje pytanie spowodowało zmianę nastroju jaki czułam w ten dziwny sposób. Teraz było to szczęście, ale i zaciekawienie. Coś jakby... jakby to co czułam należało do ptaka siedzącego przede mną.

- Wracam na polankę, chcę zobaczyć o co chodzi.

Orzeł zaskrzeczał tylko i siadając mi na ręku dał coś na kształt ostrzeżenia i wzleciał wysoko zostawiając mnie samą. Wraz z jego zniknięciem zniknęło dziwne uczucie. Ale długo się nie zastanawiając ruszyłam z powrotem na polanę.

---------- ---------- -------------- ----------- ----------- ------------

Wieczorem siedziałam u siebie i odrabiałam lekcje. Prawie odrabiałam lekcję, bo książki były już obok mnie, ale ja wciąż rysowałam. W głowie miałam obrazek , który zobaczyłam po powrocie na polankę. Cała trójka jaką byli Sam , Alex i Maciek wzlecieli w powietrze zakładając wcześniej peleryny i zniknęli mi z oczu.

Rysowałam tę właśnie chwilę, podczas której byli już na niebie i znikali za chmurami. Ich peleryny były niesamowite. Ich kolor był bardzo zbliżony do stroju jaki mieli po pokazaniu się skrzydeł. Czyli brązowe. Nie przykrywały one skrzydeł tylko jakby przenikały przez nie spokojnie opadając na plecy każdego z nich. Miały kaptury, jednak chłopaki ich nie założyli. Ich skrzydła ciut mniejsze od tych , które pokazały się na moich plecach pięknie komponowały się z tymi pelerynami. To niesamowite jak bardzo mnie to fascynowało i przerażało za razem.

- Lisa?! Jesteś w domu?!

Krzyk Maćka natychmiastowo wywołał u mnie odczucie strachu. Szybko schowałam rysunek pod książki, akurat kiedy mój brat wszedł do środka pokoju.

- Czemu się nie odzywasz?

Odkręciłam się w jego stronę na obrotowym krześle, a on usiadł na moim łóżku.

- Mam dzisiaj zły dzień. No i jeszcze to spotkanie w lesie....

- Właśnie przyszedłem o nim porozmawiać.

Przerwał mi, chciał wiedzieć czy widziałam. Oj tak braciszku widziałam, ale odkręcę to na swoją korzyść.

- Przepraszam , że nie powiedziałam o Zuko, ciocia nie może się dowiedzieć.

Maciek tylko się uśmiechnął i kiwnął głową na znak że nic nie powie.

- Naprawdę nic innego nie przykuło twojej uwagi niż ten orzeł?

Lekko pokiwałam przecząco głową.

- A co niby miało by tą uwagę przykuć?

Chłopak lekko się zaśmiał, zdecydowanie zadowolony z naszej rozmowy. Zdezorientowana, tak jakby bo na serio wiedziałam co się dzieje posłałam mu lekki uśmiech.

- I to tyle?

Moje pytanie trochę nim wstrząsnęło, ale w pozytywnym sensie.

- Tak , to tyle. To co do jutra siostra!

Ostatnie zdanie powiedział już wychodząc z mojego pokoju i zamykając za sobą drzwi. A kiedy tylko to zrobił ja walnęłam głowa o blat mojego biurka.

Dlaczego coś takiego w ogóle pojawiło się w moim życiu? Dlaczego świat jeszcze bardziej mi życie utrudnia? Czy nie mogłabym mieć rodziców i nie mieć skrzydeł? No czy nie mogło by tak być? Komuś by to przeszkadzało?

Wróciłam do rysunku. Szczerze, nawet jakoś nie zbierało mi się do tych lekcji, to głupie ,ale tak jakoś właśnie wolałam rysować. W końcu doszło do tego że zarówno do kolacji jak i po niej nie ruszyłam książek. Nie spakowany plecak rzuciłam w kąt i po prostu poszłam spać, byłam zmęczona tym całym ... no właśnie nie wiem czym. Przed snem obiecałam sobie że jutro poszukam czegoś w szkolnych bibliotekach bo dziś na Internecie o Tiangszi nie było nic.

==========================================================================

Czwarty skończony. Wyjeżdżam na tydzień więc wstawię trzy rozdziały pod rząd jutro, mam nadzieję że mi to wybaczycie. Dziękuję wam jeszcze za bardzo miłe przyjęcie i zapraszam do komentowania. Pozdrawiam KasiaAS.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro