Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Marinette, proszę cię. Przestań płakać, wszystko będzie dobrze. Jestem tego pewna, zobaczysz. - Tikki wciąż próbowała mnie pocieszyć, lecz jakoś słabo jej to wychodziło mimo najlepszych chęci

- Nie wiem Tikki. Ja już nic nie wiem... To nie tak przecież miało wyglądać. Nie tak to wszystko miało się przecież skończyć. - wyszeptałam, jeszcze bardziej chowając głowę, między nogami

Nawet nie zauważyłam, gdy przez zamknięte okno do mojego pokoju przecisnął się mały czarny owad. 

- Marinette uważaj! Akuma! - krzyknęła kwami, lecz zanim zdążyłam w jakiś sposób zareagować motyl połączył się z moim amuletem

- Yhh...! - złapałam się gwałtownie za głowę, mocno zaciskając oczy, z których chwilę później zaczęły wydobywać się łzy

Zaczęłam nią nerwowo kręcić, tak jakby to miało mi w jakiś sposób pomóc w pozbyciu się tej złej siły, która chciała zawładnąć moim ciałem, a przede wszystkim umysłem. I mimo starań, to gdy tylko usłyszałam głos tego, który już od dłuższego czasu nie dawał mi spokoju i śnił mi się po nocach w najgorszych koszmarach, po prostu zamarłam. Choć jego głos już nie raz i nie dwa, dane mi było usłyszeć podczas naszych starć, to teraz... gdy wydobywał się wprost z odmętów mojej głowy, był on tysiąckrotnie gorszy. Albowiem doskonale mogłam usłyszeć to, że był pewny siebie i miał pewność, że tym razem tak łatwo mu się nie wywinę. 

~ Witaj ponownie, Księżniczko Sprawiedliwości. Nazywam się Władca Ci...

- Wiem doskonale kim jesteś i nie nazywaj mnie tak!  - wrzasnęłam wściekle, otwierając oczy, aby spojrzeć na fioletową obwódkę w kształcie motyla, która widniała przed moją twarzą

~ W porządku Marinette. Chciałbym...

- Nie! To ty mnie posłuchaj! Wiem doskonale czego chcesz i nie ma mowy, że ci pomogę zdobyć miracula! Nie zdradzę moich przyjaciół. Rodziców. Nikogo! Rozumiesz!? Nikogo! - krzyknęłam, gwałtowanie gestykulując rękami, że nawet nie zauważyłam, gdy przedmiot, który tak kurczowo trzymałam w dłoni, wypadł z niej i upadł gdzieś na podłogę

~ Nikt tu przecież nie mówi o żadnej zdradzie, Marinette. Łączy nas przecież wspólny cel. Oboje nienawidzimy kłamstw oraz...

- Kłamiesz! Cały czas tylko kłamiesz! Cała twoja osoba opiera się na nim. Wmawiasz ludziom to co chcą usłyszeć. Chęć pomocy, troskę o nich i ich problemy, gdy tak naprawdę chodzi ci jedynie o jakąś śmieszną, magiczną biżuterie. Obchodzi cię jedynie twoja osoba i twój własny cel. Cały czas tylko manipulujesz nami, tak jakbyśmy byli twoimi marionetkami, jednocześnie nie dając nam żyć... Tak samo jak Lila! - z moich oczu wydobywały się wodospady łez, a głos coraz bardziej mi się łamał 

Mężczyznę jednak zdawało się nie obchodzić to co mówię, bo z całej mojej wypowiedzi, wspomniał tylko jedno słowo.

~ No właśnie... Lila. Czy nie uważasz, że powinna zostać w końcu ukarana za swoje liczne oszustwa? W końcu to przez nią wszyscy się od ciebie odwrócili.

- N-no t-tak, ale... - przez załzawione oczy wszystko mi się rozmazywało

Spojrzałam przed siebie w stronę mojego łóżka, gdzie była zawieszona tablica korkowa, a na niej zdjęcie klasowe, które zrobiliśmy na początku zeszłego roku w parku. Nawet na nie nie patrząc, pamiętałam każdy szczegół, który się na nim znajdował. Wszyscy mieli wtedy uśmiechy na twarzach i z daleka można było dostrzec, że bawiliśmy się doskonale pozując do niego. Jeszcze nie byliśmy wtedy w ogóle świadomi tego, że Lila dołączy do naszej klasy. 

Teraz zapewne w ich oczach zamiast szczęścia widać jedynie smutek i poczucie zawodu. A to wszystko przez nią.

- Przez te wredną żmiję i jej kłamstwa! - krzyknęłam, uderzając pięścią w podłogę

- Marinette, proszę cię! Pokonaj ją! Dasz radę! Wierzę w ciebie! - usłyszałam cienki krzyk Tikki, który chwilowo wyrwał mnie z pod tego transu

Kiedy tylko złapałyśmy kontakt wzrokowy i zobaczyłam jej przerażone obecną sytuacją spojrzenie, które jednocześnie próbowało być silne dla mnie, zrozumiałam jedną bardzo ważną rzecz. Tym razem mi się nie uda wyjść cało z tej sytuacji. Polegnę jako Marinette, a przede wszystkim jako Biedronka. Super bohaterka, która miała przecież chronić Paryż przed takimi osobami, którą za chwilę stanę się ja.

~ A więc Marinette? Co ty na to? Pomożemy sobie nawzajem? Ja w ukaraniu Lili za to co zrobiła tobie oraz twoim przyjaciołom. Udowodnimy, że nie ty jesteś winna zarzucanych ci czynów, a ona sama. W zamian proszę cię tylko o to, abyś przyniosła mi miraculum Biedronki i Czarnego Kota. Co ty na to? To chyba sprawiedliwy układ. - mężczyzna za maską motyla był nieustępliwy

Resztkami wolnej woli jaka mi pozostała, sięgnęłam do swoich uszu, gdzie znajdywała się magiczna biżuteria.

- Przepraszam Czarny Kocie, zawiodłam. - wyszeptałam przez łzy, wyciągając otwartą dłoń w kierunku kwami, gdzie leżała para czerwonych kolczyków w czarne kropki

- Powiedz mu..., że przepraszam. - odparłam bezgłośnie, jedynie poruszając wargami, aby posiadacz miraculum motyla, nie wiedział, kogo za chwilę będzie miał pod swoją kontrolą

Tikki chciała oponować, lecz widząc stan w którym się znajdowałam, chwyciła w swoje łapki kolczyki, po czym uciekła, aby szukać mojego byłego już partnera. Ja za to sięgnęłam po mój amulet, który z chwilą wchłonięcia akumy zmienił swój kolor.

- Wybacz Adrien. Twoja Szkolna Biedronka... zawiodła. - wyszeptałam, przytulając do piersi wisiorek, tym samym pozwalając mrocznej energii zawładnąć w całości moim ciałem, umysłem oraz sercem

Witaj moja księżniczko. Idź i przynieś sprawiedliwość temu światu. - słychać było, że był dumny z siebie

- Oczywiście. Świat wreszcie zostanie osądzony, a każdy bez wyjątku otrzyma stosowną karę.

◆⎯⎯⎯⎯◆⎯⎯⎯⎯◆⎯⎯⎯⎯◆

Zdecydowanie, Księżniczka Sprawiedliwości będzie moim największym i najlepszym dziełem. Jej nienawiść do Lili Rossi oraz poczucie odrzucenie przez osoby, które jej ufały są tak silne, że nadaje się idealnie. Biedronko, Czarny Kocie. Już niedługo zostaniecie osądzeni, a wasze miracula będą moje. 

A teraz Nathalie... czas zająć się tobą.

◆⎯⎯⎯⎯◆⎯⎯⎯⎯◆⎯⎯⎯⎯◆

- I co teraz zrobimy? - spytałam, ciężko wzdychając 

- A co możemy zrobić? Musimy jej znaleźć nową szkołę... - na chwilę przerwał swoją wypowiedź, aby się nad czymś zastanowić -...a w tym czasie może nam pomóc w piekarni. Innego wyjścia z tej sytuacji niestety nie widzę. - odparł Tom, spoglądając w zamkniętą klapę od pokoju naszej córki

Wciąż nie jestem wstanie zrozumieć jak Marinette mogła zrobić tyle strasznych rzeczy. Nie chcę mi się w to wierzyć, jednak dowody mówią same za siebie. Co się z tobą kochanie dzieję? Nie tak cię przecież z tatą wychowaliśmy, więc dlaczego tak się dzieję? Od jakiegoś czasu w ogóle cię nie poznaje.

Zastanawiając się jak rozwiązać tą sytuacje, nagle z pokoju dziewczyny dobiegł jakiś huk.

- Pójdę po nią. - stwierdził, jednak chwyciłam go za ramię

- Nie. Ja po nią pójdę, a ty zejdź już do piekarni. I tak musieliśmy ją nagle zamknąć. - ten jedynie skinął głową, po czym zszedł na dół, a ja ruszyłam w stronę schodów

Słyszałam jak Marinette z kimś rozmawiała, jednak i tak postanowiłam wejść.

- Kochanie czy mogłabyś ze... - nie zdążyłam dokończyć, gdyż niebieskooką otoczyła czarno-granatowa mgła. Wyglądała identycznie jak ta, która otoczyła Toma, gdy został zakumanizowany. O nie...

- Kochanie...? - głos ugrzązł mi w gardle

Moją małą córeczkę opętała akuma?! 

- Mamo... - dziewczyna, słysząc mój głos zwróciła się w moim kierunku i mimo zasłoniętych przez białą opaskę oczu byłam wręcz pewna, że są pozbawione wszelkich emocji - ...pozwól, że...cię osądzę. - mówiąc to, wyciągnęła w moją stronę prawą dłoń, w której zaświeciło się złote światło, sprawiające że nad moją głową pojawiła się waga

Na jednej z szal znajdowało się malutkie błękitne piórko, które z pewnością było mięciutkie w dotyku, zaś na drugiej zmaterializowało się bladoróżowe kryształowe serduszko, które równomiernie biło. Nawet nie zauważyłam, gdy szale zaczęły się poruszać, oceniając wagę znajdujących się na nich przedmiotów. Chwilę to trwało, lecz gdy w końcu się zatrzymały okazało się, że...

- Serce jest lekko cięższe od pióra. - stwierdziła chłodnym głosem, po czym zamilkła jakby się nad czymś zastanawiała - Chodź w głębi duszy jesteś dobrą osobą, w co oczywiście nie wątpię, to i tak jesteś winna zarzucanych ci czynów.

- Winna? Ale czego? Skarbie, o czym ty mówisz?

- Pytasz... jaki jest twój grzech? Zaufaliście zwykłej oszustce zamiast własnej córce. Zwątpiliście w nią, choć doskonale wiecie, że nigdy w życiu by czegoś takiego nie zrobiła.

- Dlaczego mówisz o sobie w trzeciej osobie? - spytałam, lecz ta zignorowała moje pytanie

- Czy według ciebie, czyn ten, nie zasługuje na potępienie? Na karę? 

Nie wiedziałam co odpowiedzieć, jednak Marinette, nie czekając na odpowiedź kontynuowała.

- Dlatego też jak już wspomniałam, dostaniesz karę, lecz ci ją wyjątkowo złagodzę. Sabine Cheng, skazuję cię na areszt domowy. - po tych słowach waga zabłysła jasnym światłem, przez co musiałam zasłonić oczy, a gdy tylko zniknęło zauważyłam, że dziewczyna zniknęła, a na moich nadgarstkach złote bransolety, na których wyryte były jakieś napisy:

"Brak zaufania"

"Wiara w kłamstwa" 

Kątem oka zauważyłam, że w ramach okien pojawiły pręty w tym samym odcieniu złota co bransolety.

- Skarbie? Co się dzieję? - usłyszałam za plecami głos męża, jednak ja wciąż wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała nasza córka, próbując zrozumieć co się przed chwilą stało - Sabine, gdzie jest Marinette i co to za obręcze i kraty w oknach? - spytał, lecz ja nie zwracając uwagi na to co mówi, wyszeptałam

- Biedronko, Czarny Kocie... Ratujcie moją córeczkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro