Kiedy wracasz/ pierwsze "kocham cię"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jason Voorhees 

Półtora tygodnia wystarczyło, by kierownik ośrodka uległ Twym częstym prośbą i zapewnieniom, że idealnie sprawdzisz się w roli opiekunki ośrodka. Na początku był temu przeciwny, zapierając się słowami, że jesteś na to za młoda, ale odparłaś to argumentem, że młodsi szybko się uczą. Faktycznie, osoba, którą miałaś zastąpić, miała już swoje lata, więc mogłaś zostać jej asystentką. Poszedł na ten układ. 

Twoje obowiązki znacznie się poszerzyły, bo oprócz kontrolowania opiekunów i dzieci, musiałaś dbać o sam ośrodek. Twoja przełożona miała przyjeżdżać na jakiś czas i kontrolować, jak Ci idzie.

Zarobki nie były wysokie, ale miałaś przynajmniej zapewniony domek. Ucieszyło Cię również, że umowa, którą podpisałaś, obowiązywała również w zimę (ktoś musi przecież o to dbać).

Miałaś ze sobą tylko spory plecak, a to dlatego, że za dwa dni miał przyjechać autokar z nowymi podopiecznymi, jak i resztą Twoich rzeczy osobistych. Chciałaś być wcześniej, więc wzięłaś rzeczy tylko te najpotrzebniejsze. 

Byłaś jakieś pięćset metrów od obozu, dlatego przyśpieszyłaś, wiedząc, że policji raczej tu nie spotkasz. Przejechałaś drogę w rekordowym czasie, a kiedy dotarłaś, skuter zostawiłaś koło domków. Torbę zarzuciłaś obok, nie bojąc się o kradzieże. W pobliżu była tylko jedna osoba. 

Kiedy wyszłaś zza domku, zobaczyłaś płonące ognisko. Uśmiechnęłaś się do siebie, widząc ukochaną osobę, siedzącą tuż obok. Podkradłaś się od tyłu i objęłaś go rękoma wokół szyi. Zareagował błyskawicznie, myśląc, że ktoś próbuje go zaatakować. Chwycił Cię za rękę i przełożył przez ramię, przytrzymując trochę nad ziemią. W pierwszej chwili nie mógł uwierzyć, że to Ty. Nie ruszał się, nie oddychał, był w szoku. 

Kiedy poluzował uścisk, zdołałaś wydostać się z potężnego uścisku i stanąć przed swoim chłopakiem. 

-Mówiłam, że wrócę - uśmiechnęłaś się szeroko. Jason dosłownie padł na kolana i objął Cię w tali, wtulając twarz w Twój brzuch. Objęłaś go równie mocno. 

Nie miałaś pojęcia, jak długo trwaliście w uścisku. Z resztą, ani trochę Cię to nie obchodziło. Ważne, że Jason był blisko. Nic innego nie było teraz ważne. 

Po długich minutach, zniżyłaś się do poziomu jego głowy i, zdejmując wcześniej jego maskę, pocałowałaś go w czoło. Odsunęłaś się powoli i otworzyłaś szeroko oczy, kiedy zauważyłaś, że jego wargi drgają, jakby próbował coś powiedzieć. Czekałaś cierpliwie, nie dowierzając. Myślałaś, że nie umie mówić. 

-Koch... - zdołał niezdarnie wyszeptać. Patrzyłaś prosto w jego oczy, domyślając się, co chce powiedzieć. Nadal jednak czekałaś -... am.

-Kochasz? - spytałaś. Pokiwał twierdząco głową, wskazując na Ciebie palcem - Mnie?

Po raz kolejny kiwnięcie. Mimo wzruszenia, jakie Cię ogarnęło, uśmiechnęłaś się, powstrzymując łzy w kącikach oczu. 

-Ja ciebie też - szepnęłaś. 

Był to, bezapelacyjnie, najlepszy dzień w życiu Jasona. 

Freddy Krueger

Zasypiałaś za kółkiem. W ciągu ostatnich czterech dni spałaś może dwie godziny, kiedy to pielęgniarki zmusiły Cię do wyjścia z pokoju, a Ciebie dopadła chwila słabości. 

Z Twoim tatą było na szczęście lepiej. Lekarze przebadali go na wskroś i nie wykryto poważniejszych powikłań. Musiał jedynie sporo odpocząć i nabrać sił. Uspokoiło Cię to i mogłaś w spokoju wracać do domu, a co za tym idzie, mężczyzny, z którym od czasu wyjazdu ani razu się nie skontaktowałaś. Ten fakt, jak i trzeci kubek kawy sprawiały, że chciałaś dotrzeć do domu jak najszybciej. 

Tak stało się parę godzin później. 

Kiedy dotarłaś, zaczynało robić się szaro. Zgasiłaś samochód, wyciągnęłaś kluczyki i wyszłaś z niego, włócząc leniwie nogami. Oczy same Ci się zamykały, więc osobę, która stała oparta o framugę drzwi zauważyłaś dopiero, kiedy zamiast klamki, napotkałaś rękę. Minęła chwila niezręcznej ciszy, kiedy Ty odzyskiwałaś przytomność, a Freddy przemyślał, w jaki sposób Cię opieprzyć. 

-Masz mi coś do powiedzenia? - spytał, składając ręce na piersi. Nie miałaś siły na kłótnie, dlatego po prostu spuściłaś wzrok. 

-Przepraszam - mruknęłaś. Twoim jedynym marzeniem w tym momencie było pójście spać.

-Tylko tyle masz mi do zakomunikiwania, po paru dniach bez żadnego odzewu? - spytał twardo, dokładnie mierząc Cię wzrokiem - Spójrz na mnie. 

Ociężale podniosłaś wzrok. Krueger dopiero wtedy zauważył Twoje sińce pod przekrwionymi oczami. Choć nie byłaś do końca świadoma dokładnie widziałaś, jak wyraz jego twarzy się zmienił. 

-Jak ty wyglądasz?

-Kiepsko - odparłaś, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Instynktownie objął Cię w pasie, przytrzymując blisko siebie. 

-Nie wiedziałem, że można wyglądać, aż tak źle - rzekł z przekąsem - Chodź, zaprowadzę cię do łóżka. 

Jak powiedział, tak zrobił. Odnalazłaś chwilę, aby zdjąć ubrania i przebrać się w wygodne dresy oraz koszulkę. Kiedy w końcu położyłaś się na wygodnym materacu i otuliłaś ciepłą kołdrą, siedział tuż obok, czekając, aż zaśniesz i będzie mógł pomęczyć Cię we śnie. To jednak nie nastąpiło, przynajmniej nie od razu. 

-No już się tak nie martw - mruknęłaś, mając zamknięte oczy - Daj mi parę godzin i będę jak nowa. 

Słyszałaś jak się przesuwa. Chwilę później usłyszałaś głos tuż obok swojego ucha. 

-Jak mam nie martwić się o kobietę, którą kocham? - spytał retorycznie. Odsunęłaś się troszkę i pocałowałaś go krótko, na wznak aprobaty. Tuż po tym geście, ułożyłaś się wygodnie i zasnęłaś. Odpowiesz mu w jego świecie. 

Michael Myers

-Tak, będę za jakąś... Godzinę? - Powiedziałaś do telefonu - Nie mogę przyśpieszyć. Jest ograniczenie prędkości, a tu pełno policji jeździ. To czemu rozmawiam? Bo do mnie pan dzwoni po dziesięć minut! Z resztą, nie mogę rozmawiać. Do widzenia!

Odłożyłaś telefon od torebki. Doktor Loomis pilnujący Michaela z obstawą policji. Ten próbował wymknąć się na paręnaście sposobów, ale tym razem nie nabrał mundurowych. Cały czas z tyłu głowy miał myśl, że jak kogoś zabije, zabiorą go od Ciebie, więc przebicie się siłą było ryzykowne. Musiałby dobrze ukryć ciało...

Z racji tego, że byłaś w miarę sprawnym kierowcą, a internetowe aplikacje pokazywały Ci drogę bez korków, dotarłaś wcześniej niż w godzinę. Na Twoim podjeździe stały czarne samochody. Wywiesili nawet balony urodzinowe aby uniknąć ciekawskich spojrzeń. 

Wysiadłaś z samochodu. Długa podróż trochę Cię wymęczyła, ale rozbudziłaś się zaraz, kiedy dwóch funkcjonariuszy szybko zaprowadziło Cię do łazienkowych drzwi. Były zamknięte na klucz i zastawione komodą, którą z kolei przytrzymywało kolejnych trzech mężczyzn. Nawet to nie mogło go powstrzymać przed powolnym wyjściem. Wystawała mu ręka. 

Pokręciłaś głową i nakazałaś wszystkim wyjść. Opierali się, ale czując złość Michaela skierowaną w ich stronę, nie mieli innego wyjścia. Kiedy tylko się odsunęli, Twój chłopak z łatwością poradził sobie z komodą. Prędko wyszli z domu, zostawiając Was samych. Kiedy tylko Cię zobaczył, od razu do Ciebie podszedł i mocno przytulił. 

-Michael, delikatniej - wykrztusiłaś, nie chcąc, by połamał Ci żebra. Poluźnił uścisk, a zaraz potem chwycił Cię pod łopatkami i kolanami, po czym zaniósł do sypialni, kopniakiem zamykając Twoją jedyną drogę ucieczki. 

Usiadł na łóżku, trzymając Cię na kolanach. Oparłaś głowę o jego ramię i zamknęłaś oczy. W końcu mogłaś odpocząć. 

Gładziłaś chłopaka po karku i włosach skrywających się pod maską. Jakże się za tym stęsknił. 

Po parunastu minutach napawania się wzajemną obecnością zdecydowałaś, że pójdziesz odświeżyć się do łazienki, a zaraz potem do łóżka. Michael przystał na tę propozycję, samemu zamierzając wkrótce do Ciebie dołączyć. 

Kiedy przebrałaś się w piżamę i położyłaś się na łóżku, coś zakuło Cię w plecy. Była tam kartka z dużym napisem "Kocham Cię - M". Uśmiechnęłaś się delikatnie, odłożyłaś na szafkę nocną i przytuliłaś do swojego mężczyzny, który zdążył wkraść Ci się do łóżka. Odchyliłaś jego maskę, po czym pocałowałaś w usta. 

-Ja ciebie też - szepnęłaś - I to bardzo, bardzo mocno. 

Szeroki uśmiech wykwitł na jego twarzy, a w oczach dostrzegłaś spokój. 

John Kramer

Musiałaś przyznać, trochę u rodziny zostałaś, bo nie było Cię już pięć dni. Na szczęście mamie spodobał się prezent, co było dla Ciebie najważniejsze. Wszystko było wspaniale, ale zaczynałaś tęsknić za mężczyzną, który cierpliwie na Ciebie czekał.

Zdecydowałaś się również napomknąć o nim swoim rodzicom. Byłaś zaskoczona, kiedy powiedzieli Ci, że wiedzą od Twojego wujka. Na szczęście, nie powiedział im zbyt wielu szczegółów, więc sama mogłaś miarkować ilość informacji, które chciałaś przekazać. Raczej nie byliby zadowoleni wiedząc, że jest sprawcą zagadkowych morderstw.

Zostało Ci pięć minut na dotarcie do domu, dlatego Twoje dłonie sięgnęły po telefon. Po chwili na łączach miałaś Johna, który odebrał niemal od razu.

-Zaraz będę - powiedziałaś wesoło.

-Nareszcie - usłyszałaś westchnienie ulgi.

-Oo, ktoś tu się za mną stęsknił - uśmiechnęłaś się. Byłaś dosyć blisko. Znajome ulice utwierdziły Cię w przekonaniu, że tęskniłaś za tym miejscem - Ja za tobą też. Za chwilę będę, do zobaczenia. 

Rozłączyłaś się w momencie, w którym zza rogu wyjechała policja. Życie na krawędzi, (Imię). 

Dojechałaś na miejsce szybciej, niż myślałaś. Twój mężczyzna czekał na Ciebie przed mieszkaniem. Nie musiałaś nawet otwierać drzwi, zrobił to za Ciebie. Podał Ci dłoń, którą oczywiście przyjęłaś, a gdy tylko stanęłaś o własnych nogach, przywitał Cię gorący pocałunek. W międzyczasie przymknęłaś drzwi, o które delikatnie oparł Cię John. 

-Tęskniłam za tym - mruknęłaś, opierając swoje czoło o jego. 

-Za mną już nie?

-Głupie pytanie. 

Potrzymał Cię chwilę w ramionach, a następnie chwycił za rękę i podprowadził do drzwi. 

-Jesteś bardzo zmęczona?

-Nie pogardziłabym lenieniem się na kanapie. 

-Idź w takim razie, przygotuję wino. 

Mężczyzna mrugnął Ci figlarnie i poszedł do kuchni. Ty w tym czasie zdjęłaś odzienie wierzchnie, przebrałaś się w świeże ubrania i usiadłaś na kanapie. Zamknęłaś oczy i odchyliłaś głowę na oparciu, włączając wcześniej telewizor. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. 

Kramer przyszedł chwilę później z obiecanym winem i kieliszkami. Patrzyłaś, jak sprawnie wlewa czerwony płyn do jednego z nich. Kiedy w końcu mogłaś go skosztować, upiłaś spory łyk. 

Jasnowłosy oparł się o kanapę tuż obok i objął Cię ramieniem. 

-Następnym razem jadę z tobą - mruknął, w końcu czując się dobrze. Nie miał pojęcia, że Twoja długa nieobecność tak bardzo może zmęczyć. Najważniejsze jest jednak to, że w końcu ma Cię całą dla siebie. 

-I tak nie miałbyś wyboru - spojrzałaś się na niego - Nie mam zamiaru spędzać kolejnego tygodnia z dala od ciebie. 

-To dobrze, bo cię kocham. 

Hannibal Lecter

Twój pobyt u rodziców znacznie się przedłużył. Zamiast tygodnia, spędziłaś czternaście dni, z dala od swojego mężczyzny. Przy okazji, musiałaś tłumaczyć się ze swojego nagłego wyjazdu i dokładnie zarysować rodzicom postać Hannibala. Inaczej nie daliby Ci spokoju.

Droga samolotem minęła dosyć spokojnie. Żadnych turbulencji, dzieci płakały, a osoba siedząca obok zasnęła na Twoim ramieniu. Przynajmniej nie obśliniła Ci koszulki. Bramki nie zaczęły również pikać, kiedy przez nie przeszłaś.

Z Lecter'em kontaktowałaś się, kiedy obydwoje mieliście czas. On był zajęty pracą, a Ty w końcu mogłaś odpocząć w rodzinnym gronie. Miałaś wyrzuty sumienia wiedząc, że zostawiłaś go samego, ale zapewniał Cię, że jest wszystko w porządku. Wolał, żebyś odpoczęła. W końcu, to on zaproponował taką zmianę w Twoim życiu, nie ostrzegając, że będzie tak trudno. Wiedziałaś jednak na co się piszesz. Na początku zawsze jest trudno, potem nie powinno być tak źle. Z resztą, biznes szedł w dobrym kierunku.

Odebrałaś bagaż i skierowałaś się w kierunku wyjścia. Mówił, że będzie tu na Ciebie czekał, ale rozglądałaś się dobre dziesięć minut i byłaś pewna, iż nie ma go w pobliżu. Zmieszana wyszłaś z budynku i chwyciłaś za telefon, aby zamówić taksówkę, ale ktoś Cię powstrzymał, chwytając Cię za rękę. Wyczułaś zapach swoich ulubionych, męskich perfum i szeroko się uśmiechnęłaś.

-Myślałam, że nie przyjechałeś - powiedziałaś, rzucając się na szyję swemu lubemu. Pocałował Cię w skroń i odsunął, jednocześnie podstawiając bukiet kwiatów pod nos.

-Nie mógłby mnie przyjechać - zapewnił, chwytając za Twoją dłoń. Przyjęłaś rośliny i ułożyłaś na swoim ramieniu, było ich naprawdę sporo!

Skierowaliście się do samochodu. Hannibal włożył Twój bagaż na tylne siedzenie, a następnie usadowił się na miejscu kierowcy. Oparłaś się wygodnie i spojrzałaś na mężczyznę. Nawet nie zdawałaś sobie sprawy, jak bardzo Ci go brakowało.

-Następnym razem jedziesz ze mną - stwierdziłaś, spoglądając na niego zadowolona.

-Następnym razem twoja rodzina przyjeżdża do nas i gościmy ich w pięknym, nowym domu.

-Domu? - uniosłaś jedną brew, nie będąc pewna, o co mu chodzi.

-Zapomniałem powiedzieć ci przez telefon, że dzięki mojej drugiej pracy oraz kwiaciarni, w maju będzie stać nas na dom, który kiedyś razem oglądaliśmy.

-Tak szybko? - Otworzyłaś szeroko oczy ze zdumienia. Fakt faktem, że mieszkanie, które wynajmowaliście było całkiem ładne, ale dom? Zaczęłaś śmiać się z podekscytowania i, nie zważając na drogę, obsypałaś jego twarz pocałunkami. Dobrze, że Hannibal był dobrym kierowcą - Kocham cię.

-I ja ciebie też. 

Pennywise 

Dwa tygodnie - tyle zajęło załatwienie spraw poza Derry. Postawiłaś swojemu szefowi ultimatum, a ponieważ Cię lubił i nigdy nie sprawiałaś problemów, zgodził się, abyś pracowała na odległość. 

Odwiedziłaś również rodzinę, która ucieszyła się na Twój widok. Przed poznaniem Pennywise'a całą siebie poświęcałaś pracy, a na urlop poszłaś, bo Twoi przyjaciele chcieli spędzić z Tobą trochę czasu. No, nie do końca się udało, bo do Derry było kawał drogi, a nie wszyscy mieli środki, aby jechać tam za Tobą na urlop. Przynajmniej teraz poświęciłaś im trochę czasu. 

Byłaś dosłownie parę kilometrów od Derry, a co za tym idzie, klauna, któremu obiecałaś wyrobić się jak najszybciej. Znając jego, pewnie myślał, że parę dni to max, w którym możesz być nieobecna. No, trochę się przeliczył. 

Upiłaś łyk ulubionego napoju i za sprawą zielonej tabliczki, znalazłaś się w tym mieście. Parę dni temu wynajęłaś całkiem ładne mieszkanie (praca po godzinach opłaciła się w kwestii pieniądza), dlatego od razu pojechałaś do właściciela odebrać klucze. Był bardzo miły, co jeszcze upewniło Cię w tym, żeby zostać tu na dłużej. 

W nowym domu szybko rozpakowałaś najpotrzebniejsze rzeczy i zrobiłaś sobie coś do jedzenia. Od rana nic, a miałaś jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Poza sprzątaniem i przyzwyczajaniem się do nowego lokum, została jeszcze sprawa klauna. 

Zakładałaś buty aby iść go poszukać, kiedy usłyszałaś trzaśnięcie drzwiami. Podskoczyłaś zaskoczona, po czym chwyciłaś za wazon. Nie zdążyłaś włożyć do niego kwiatków, ale to dobrze! Miałaś teraz broń godną... Po prostu godną. 

Podeszłaś do sypialnianych drzwi, będąc przygotowana na każdą ewentualność. Czyżby złodzieje? Nikt nie będzie Cię okradał! Nie w nowym domu! Otworzyłaś je kopniakiem i wparowałaś do środka, uważnie się rozglądając. Nikogo nie było. Chyba nie masz halucynacji... Czy może jednak?

Wzdrygnęłaś ramionami, po czym się obróciłaś, uderzając nosem o coś miękkiego. Odskoczyłaś, ale odetchnęłaś z ulgą, kiedy okazało się, że to Twój Penny.

-Penny! Aleś mnie przestraszył - uśmiechnęłaś się nerwowo - Jak życie?

W odpowiedzi tylko warknął, powoli się do Ciebie zbliżając. Zdecydowanie miałaś kłopoty. Otworzyłaś usta aby zacząć się tłumaczyć, ale doskoczył do Ciebie i mocno pocałował. Puściłaś wazon i włożyłaś ręce w jego rude włosy, napawając się ich miękkością. Praktykowaliście wymianę zarazkami, dopóki nie zabrakło Ci tchu. 

-Nie waż się więcej wyjeżdżać - syknął, mrużąc oczy. 

-Nigdzie nie mam zamiaru się ruszać - wyszeptałaś, całując go ponownie. Tym razem to on przerwał. 

-Muszę ci coś powiedzieć. 

-Tak od razu? Nawet się nie przywitałeś. 

-(Imię), z tego co wiem, to dla was ludzi, to raczej ważne - pierwszy raz widziałaś go na tyle poważnego. 

-Zrobiłam coś?

-Kocham cię - powiedział, wypatrując Twojej reakcji. W odpowiedzi szeroko się uśmiechnęłaś. 

-Tylko tyle?

-Według filmów, twoja reakcja powinna być inna. 

-Życie to nie film Penny, ale wiesz? Też cię kocham!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Och jak się romantycznie zrobiło. 

Za tydzień wyjeżdżam na dosyć długie wakacje. Widzicie? To nie jest tak, że nie chcę pisać. To po prostu los mi na to nie pozwala.  Zwłaszcza, jak zaczęłam coś wstawiać hehe.

Jeszcze jedna sprawa...

MAMMA MIA 2 WYCHODZI JEZU SZYBKO DO KINA, PJOTER REZERWUJ BILETY. 

Po prostu uwielbiam pierwszą część, dlatego jeśli jest ktoś, kto chce się ze mną podekscytować, to zapraszam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro