Kiedy Zbieracie Razem Cukierki Na Halloween

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jason Voorhees

Do tej pory nie wiedziałaś, jak udało Ci się namówić Jasona na paru godzinne opuszczenie lasu i udanie się do pobliskiego miasta, aby bez problemu pochodzić po domach i po podbierać cukierki losowym mieszkańcom.

Mężczyzna był nerwowy i ściskał nerwowo maczetę, kiedy usadziłaś go na przednim siedzeniu samochodu, po czym zamknęłaś drzwi.

-Będzie dobrze, to tylko parę godzin - posłałaś mu radosny uśmiech i przekręciłaś kluczy w stacyjce.

Jason położył dłonie na swoich kolanach. Musiał się opanować. Po tym, jak nie widział Cię tyle czasu, nawet na chwilę nie chciał zostawić Cię samą, wliczając w to Twój wyjazd na darmowe cukierki. Wolał wyjechać na jakiś czas i mieć pewność, że nic Ci się nie stanie, aniżeli czekać w obozie i nasłuchiwać odgłosu silnika.

***

Dzięki temu, że było Halloween, Jason ani trochę nie wyróżniał się na tle innych przebierańców. Niektórzy nawet zaczepiali Was i chwalili niezwykle naturalny kostium Twojego chłopaka. Musiałaś uważać, aby przypadkiem nie naruszyli jego przestrzeni osobistej, więc cały czas pozostawałaś czujna. Oczywiście, nie wyobrażałaś sobie, aby ktokolwiek chciał zaczepiać tak dobrze zbudowanego, wysokiego mężczyznę, jakim jest zamawiany, ale jak to z ludźmi, nigdy nie wiadomo kogo się spotka na swojej drodze.

-Cukierek albo psikus - powiedziałaś, wyciągając koszyczek i nadstawiając torbę. Starszy mężczyzna nabrał do ręki garść słodyczy i wrzucił je do wyznaczonego miejsca. O mało co nie oblizałaś ust, widząc ulubione cukierki. Podziękowałaś i odeszliście, ciesząc się łupem.

-Jeszcze dwa domy i możemy wracać - uśmiechnęłaś się, chwytając Jasona za rękę. Półtorej godziny minęło, jednak tyle wystarczyło, by miał dosyć. Nie mógł skupić się na Twoim towarzystwie w otoczeniu tylu ludzi. Ciągłe powstrzymywanie się od ucieczki bardzo go męczyło, ale z drugiej strony, nie chciał psuć Ci zabawy.

Odetchnął, gdy zamknęły się drzwi ostatniego, odwiedzonego przez Was domu. Ty zaś zajrzałaś do torby. Zadowolona z łupów, w przypływie radości, uwiesiłaś się na szyi swojego chłopaka. Ten, odruchowo złapał Cię za talię i przytrzymał przy sobie. Uchyliłaś jego maskę i cmoknęłaś w usta.

-Dziękuję, że tu ze mną przyjechałeś - pogłaskałaś go po policzku, wpatrując z miłością w jego śliczne oczy - Wiem, że nie było to łatwe, ale jestem z ciebie dumna. Wracajmy już.

W nagrodę, jeszcze raz przyłożyłaś swoje usta do jego. No, dla tego gestu był wstanie zdzierżyć ludzi wokół.

Freddy Krueger

-Po co mam się przebierać? Jestem straszny sam w sobie - powiedział Freddy, zakładając na głowę swoją słynną fedorę.

-Samo przygotowywanie ubrań jest zabawne, poza tym, była by to miła odskocznia, zobaczyć cię w czymś innym aniżeli sweter - mruknęłaś, ilustrując go wzrokiem.

-Już nie narzekaj i pokaż co sama założysz - uśmiechnął się zadziornie - Jeśli będzie to kostium seksownej pielęgniarki to nie licz na jakiekolwiek wyjście.

-Chciałabyś - pokazałaś mu język i zniknęłaś za drzwiami łazienki że strojem w ręce.

-Głupie pytanie, (Imię)!

-Nie odpowiadaj!

***

-Cukierek albo cała twoja rodzina zginie - warknął mężczyzna w stronę dziecka, które otworzyło Wam drzwi, by poczęstować Was słodyczami. Na słowa Twojego chłopaka, mały krzyknął i uciekł wgłąb korytarza tupiąc głośno. Zadowolony Freddy nachylił się i wziął całą siatkę, którą upuścił wcześniej maluch, po czym szybko się oddalił.

-Jeden dom, a już mam więcej od ciebie - powiedział, podczas gdy Ty stałaś z rękoma złożonymi na piersi, kręcąc głową z wyraźną dezaprobatą.

-Przynajmniej nie napawam dzieci traumą.

-Nie bój żaby, wyrośnie z tego. Poza tym, lepiej, żeby spotkał mnie w Halloween, a nie innych okolicznościach...

-Na przykład w starej, płonącej fabryce? - Spytałaś przekornie. Mężczyzna przewrócił oczyma i położył dłonie na Twoich biodrach, przyciągając Cię bliżej siebie.

-Nie marudź, tylko chodź. Spodobała mi się ta zabawa - powiedział z zawadiackim uśmiechem na twarzy.

Michael Myers

Halloween, absolutne święto Michaela. Nie miałaś żadnej innej możliwości aniżeli chodzenie za nim wszędzie i pilnowanie, aby go nie ponosiło. Mężczyzna ekscytował się jednak bardziej niż zwykle, przez co opanowanie jego morderczych zapędów było trudniejsze niż zazwyczaj.

W końcu jednak wybiła godzina, w której dzieci, nastolatkowie i niektórzy dorośli wyszli z domów, aby cieszyć się jedynym takim dniem w roku.

-Jesteś pewien, że mam z tobą iść? - Spytałaś, na co odpowiedziało Ci ochocze kiwanie głową. Nie byłaś do końca przekonana do ów pomysłu, bowiem krew z ubrań dosyć ciężko się zmywa, ale Michael był świadomy, że nie jesteś przyzwyczajona do zmasakrowanych zwłok - Niech będzie.

***

-Michael, co tu robimy? - Spytałaś, stojąc pod płotem domu byłego sąsiada. Nigdy jakoś specjalnie go nie lubiłaś, choć aktualnie nie on zajmował Twoją głową. Było to raczej pytanie, czemu Twój chłopak Cię tu przyprowadził?

Chłopak przyłożył palec do ust i wyjął coś z kieszeni. Chwycił za Twoją dłoń i wcisnął w nią surowe, kurze jajko. Następnie uniósł kciuk w górę i sam wyjrzał zza płot, wykonując zamach. Nim zdążyłaś zaprotestować, jajko wylądowało na drzwiach wejściowych sąsiada.

-Michael, dlacz...

-Kto mi, do ch*ja złamanego, znowu drzwi pobrudził?! Wyłaź gnoju to ci tak pysk spiorę...- Więcej nie słuchałaś. Chwyciłaś Michaela za nadgarstek i pobiegłaś przed siebie, rzucając jajem przez płot. Odwróciłaś jego uwagę, trafiając nieumyślnie w okno. Ups.

Nie zatrzymywałaś się, pchana do przodu w strachu przed zdemaskowaniem i możliwością sprzątania bałaganu. Po parunastu metrach zniknęliście w uliczce, gdzie w końcu złapałaś oddech. Swoją drogą, pierwszy raz widziałaś, jak Michael biegł.

-Czemu? - Spytałaś w końcu, wydychając głośno powietrze.

Mężczyzna wzdrygnął tylko ramionami i odwrócił się na pięcie, idąc dalej na podbój Haddonfield. Nie chcąc, aby wpadł na jakiś jeszcze głupi pomysł, cały czas byłaś w pobliżu. Nie odpuścił sobie jednak swojego święta, dlatego chodziliście po mieście aż do rana. Po powrocie do domu odsypiałaś tą nocną podróż cały dzień, a Michael był zadowolony, że spędził z Tobą swój ulubiony czas w roku nawet, jeśli czasem narzekałaś, że chowanie się w krzakach to nie Twoje ulubione zajęcie.

John Kramer

-Halloween? - Spytał John, przymykając książkę i odkładając ją na stolik. Pokiwałaś ochoczo głową, wpatrując się jednocześnie w ekran telefonu.

-Mhm, koleżanka zaprosiła mnie na imprezę Halloween'ową i powiedziała, że jeśli mam jakąś osobę towarzyszącą, to mogę ją wziąć - powiedziałaś - Zaczyna się trzydziestego pierwszego o osiemnastej. Chciałbyś ze mną pójść?

-Z tobą zawsze (Imię), ale... - mężczyzna przełknął ślinę, po czym podrapał się po brodzie -Nie jestem na to trochę za stary?

-Nie - odparłaś od razu. Będąc zachwycona osobowością Johna, nie przywiązywałaś zbyt dużej uwagi do jego wyglądu, a tym bardziej wieku.

-Nie sądzisz, że twoi znajomi mogą być... Zdziwieni, widząc cię z o wiele starszym...

-John - przerwałaś mu - Nawet nie zaczynaj. Poza tym, nie będą nic mówić, bo wszyscy mają być w kostiumach. Jeśli boisz się o tożsamość, to skołują ci skądś maskę i zostaniesz anonimowy.

-Nie musisz się kłopotać, coś wykombinuję - uśmiechnął się lekko.

-To znaczy, że się zgadzasz? - Kiwnął głową, a Ty cmoknęłaś go w policzek i pobiegłaś do sypialni, by udoskonalać kostium.

***

-Cześć kochana, ile ja cię nie widziałam - powiedziała Twoja koleżanka, przytulając Cię na powitanie.

-To ja powinnam to powiedzieć. Świetny kostium! Gdzie kupiłaś?

-Sama zrobiłam! Parę second hand'ów, nitka i proszę bardzo! A ten pirat to z tobą? - Spytała w końcu, przenosząc wzrok na Johna.

-Mhm. To jest John, mój... Partner. John, to Eva.

Przywitali się ze sobą, po czym dziewczyna stwierdziła, że idzie powitać resztę gości, a Wy macie poczuć się jak u siebie w domu.

Wokół było sporo nieznanych Ci osób, dlatego zdecydowaliście, że pójdziecie do kuchni, gdzie na spokojnie usiedliście, a Ty poczęstowałaś się ponczem.

Z racji tego, że John posiadał niezwykłe umiejętności manualne, to sam stworzył sobie kostium pirata, na którego twarzy była czarna chusta, a na oku przepaska. Wystarczyło, abyś doradziła mu w kwestii kolorów i tak to załatwiliście.

Sama impreza rozkręcała się powoli. Wszyscy rozkręcili się w czasie różnych, pijackich zabaw. Podczas gdy Ty tańczyłaś z nowo poznanymi dziewczynami, John znalazł kompana rozmów, z którymi poruszał problemy współczesnego świata. Każdy znalazł coś dla siebie i, choć do domu wróciliście dosyć wcześnie (praca i nauka zobowiązują), to miło wspominaliście ten czas.

Hannibal Lecter

Ty i Hannibal nie byliście wielkimi fanami Halloween, a mimo to, Wasz sklep ozdobiony był paroma dyniowymi ozdobami. Takie szczegóły przyciągały klientów.

Chociaż ani Ty, ani on, nie przywiązywaliście wielkiej uwagi do tego święta, to wyposażyliście się w cukierki, aby dać je ewentualnym podróżnym i nie musieć następnego dnia sprzątać papieru toaletowego z furtki.

Myślałaś, że to będzie kolejny, spokojny dzień, ale wieczorem, kiedy wróciłaś z pracy, znalazłaś swoją ośmioletnią sąsiadkę w stroju wróżki, płaczącą w ręce i siedzącą przy drzwiach swojego domu. Kiedy spytałaś się jej, co się stało, opowiedziała Ci, że miała iść na zbieranie cukierków z mamą, ale ta się rozchorowała i teraz nie ma z kim iść.

Nie przeszłaś obok tego obojętnie i po uzgodnieniu paru szczegółów z jej mamą, kazałyście ośmiolatce się przebrać, a Ty poszłaś do domu poinformować Hannibala, że będziesz za dłuższą godzinkę.

***

-Pani (Imię), niech pani zobaczy! Pan Vigier dał mi gumy kulki! - Podbiegła do Ciebie, trzymając prezent w ręku. Oparłaś dłonie na udach i nachyliłaś się nad małą wróżką.

-To super, mamy prawie całą torbę. Jeszcze kilka domów i wracamy, dobrze?

-Kilka? - Spojrzała się na Ciebie wielkimi oczyma.

-Tak i nawet nie próbuj mnie przekonać. Twoja mama coś mi zrobi, jak nie wrócimy za dwadzieścia minut.

-Aaa, dobrze! Idę dalej!

-Tylko nie uciekaj za daleko! - Mała podbiegła przodem, a Ty pokręciłaś głową - I pomyśleć, że ja też kiedyś taka byłam.

-Z pewnością byłaś uroczym dzieckiem - powiedział Hannibal, chwytając Cię za rękę. Ścisnęłaś ją lekko i razem ruszyliście za ośmiolatką.

-Nadal nie mogę uwierzyć, że wybrałeś się z nami. Dlaczego?

-Nie mógłbym puścić Cię samą z dzieckiem w ciemną, zimną noc.

-Mój ty romantyku.

-Tylko twój - odparł, na co uśmiechnęliście się do siebie.

Dziewczynka wróciła do domu z pełną torbą cukierków i nie omieszkała się oddać Wam części swoich łupów. Kiedy tylko wróciliście do siebie, padliście na łóżko, nie mając siły robić niczego innego. Satysfakcja z pomocy tej uroczej istocie pomogła spokojnie Wam zasnąć.

Pennywise

-(Imię), (Imię), (Imię), (Imię) - powtarzał Pennywise - Idźmy na Halloween.

-Nie chce mi się. Będzie zimno i ciemno - powiedziałaś, wzdrygając się na samą myśl wyjścia z domu o tej godzinie.

-Dalej, będzie fajnie - nalegał, dźgając Cię palcem w policzek. Wywróciłaś oczami i otworzyłaś nową przeglądarkę w laptopie.

-Nie dasz mi spokoju, co nie? - Pokręcił głową na tyle mocno, że dzwoneczki w jego stroju zabrzęczały - Dobra, ale mam trzy warunki. Wracamy, jak tylko stwierdzę, że dalej nie ujdę. Nie polujesz przy mnie ani zostawiasz samej. Rozumiemy się?

-Z tym polowaniem to...

-Penny - warknęłaś, a klaun na dźwięk tonu Twojego głosu wiedział, że nic nie zdziała. To znaczy, mógłby złamać jedną z tych zasad, ale wolał nie musieć znosić później Twoich fochów. Nie rozumiał Twojego gatunku i nie chciał się narażać.

-No dobra - mruknął, a Ty zaczęłaś przeglądać w internecie ciekawe stroje.

***

Pennywise prawie że ślinił się na widok dzieci, wydzielających duże ilości strachu, na widok jego kostiumu. To znaczy, ani trochę się nie zmienił, tylko dodał krew w niektórych miejscach, ale robiło to spore wrażenie.

-Widzę to - szepnęłaś, chwytając go za rękę i splątując je w mocnym uścisku.

-Co? - Spytał niewinnie. Stanęłaś w miejscu i odwróciłaś się przodem do niego.

-Większość mężczyzn ślini się na widok ładnej kobiety w miniówce - mruknęłaś, stając na palcach i zbliżając się do jego ust. Zamknął oczy i nachylił się nad Tobą, przygotowując się na złożenie pocałunku na Twoich ustach - A mnie trafiłeś się ty. Mam się śmiać czy płakać?

-Śmiać, lubię twój śmiech - wymruczał, a Ty jak gdyby nigdy nic odsunęłaś się i poszłaś dalej - Hej, (Imię), zrobiłem coś?

-Nie, ale cukierki wiecznie czekać nie będą! - Powiedziałaś i ruszyłaś biegiem w stronę najbliższego domu. Pennywise, nie chcąc zostać w tyle, dołączył i niedługo później wróciliście do domu z ładną siatką. Oczywiście, Bob nawet nie myślał o tknięciu tego językiem, ale przynajmniej udało Ci się odciągnąć jego uwagę od dzieci. Niech cieszą się tą jedną, bezpieczną nocą.

No i Penny odzyskał buziaka, którego wcześniej mu nie dałaś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Córa marnotrawna powróciła.

Wybaczcie, że tak długo mi to zajęło, ale aktualnie mam tyle rzeczy, że nie wiem w co nos wsadzić xd

Ale dość, następny rozdział będzie: Nie wiem.

I tym miłym akcentem życzę Wam dobrej nocy. Pa pa! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro