Michael Myers - uzupełnienie.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwsze spotkanie 

Przez jakiś czas swojego dzieciństwa byłaś sławna. Potem Twoje nazwisko umilkło w mediach i na nowo pojawiło się po dwóch latach. Dlaczego? Byłaś jedyną osobą, która przetrwała podwójne spotkanie ze sławnym Michael'em Myers'em. No, nie licząc jego psychiatry. 

Jakim sposobem udało Ci się uniknąć śmierci z rąk seryjnego mordercy mając dziesięć lat? Spryt i zwinność wystarczyła. Poza tym, naoglądałaś się horrorów pod nieobecność rodziców, dlatego słysząc szmer dochodzący z sąsiedniego pokoju nie pytałaś się "czy jest tam ktoś?" tylko od razu chowałaś pod łóżko lub do szafy, uzbrajając się w jakieś ostrze narzędzie. Takim sposobem przetrwałaś spotkanie z mężczyzną w białej masce. Co prawda, raz nawet Cię zauważył, ale rzuciłaś w niego encyklopedią, co pozwoliło Ci przemknąć tuż obok niego i uciec do sąsiadów, gdzie wezwaliście pomoc. Twoi rodzice nie mieli jednak tyle szczęścia. Twój ojciec ochronił Twoją matkę, samemu ginąc. Przez to bolesne wydarzenia skupiła się na pracy i od tamtego czasu, wychowywałaś się sama. Zagłębiłaś się jednak w świat filmów i książek, a nawet znalazłaś przyjaciółkę, która podzielała Twoje zainteresowania. I to właśnie ta przyjaciółka zaprosiła Cię na imprezę Halloween'ową. Nie uważałaś, aby był to dobry pomysł, ale po dłuższych naleganiach, zgodziłaś się. W końcu minęło parę lat, więc nic złego nie powinno się stać. Chyba. 

Nie wzięłaś ze sobą przebrania (Lidia upierała się, że ma dla Ciebie idealne przebranie). Zadzwoniłaś do drzwi i otworzyła Ci je przebrana za wiedźmę. 

-Oo, dobrze, że jesteś! Wchodź do środka! - nim zdążyłaś coś zrobić, wciągnęła Cię do środka za ramię. Było mnóstwo ludzi. 

-Zaprosiłaś połowę Haddonfield? - spytałaś, widząc mnóstwo nieznajomych twarzy. 

-No co ty! Jedną trzecią, a teraz chodź. Przestudiowałam sobie to, co mi kiedyś powiedziałaś i wybrałam dla ciebie idealny kostium - zaprowadziła Cię do swojego pokoju, do którego najwidoczniej nikt inny nie miał wstępu i otworzyła szafę. Ekscytowała się jak mała dziewczynka- Podziwiaj! 

Rzuciła w Ciebie kostiumem, a kiedy omiotłaś go wzorkiem, uderzyłaś się otwartą dłonią w czoło. 

-No chyba nie. 

-Chyba tak, przebieraj się, ale już! - Nie miałaś zielonego pojęcia, dlaczego się jej posłuchałaś. Strój, który Ci wybrała, był bowiem "damską" wersją Myers'a. Szpitalny uniform został przycięty tak, by z długich spodni zostały szorty, a rękawy kończyły się zaraz przy łokciach. Do tego zapięcie kończyło się nie przy szyi, a mocno poniżej obojczyka. Maskę sobie odpuściłaś - Idealnie. 

-Nienawidzę cię. 

-Kochasz mnie, a teraz chodź się zabawić!

Koniec końców, nie było źle. Nawiązałaś sporo nowych znajomości i pozwoliłaś sobie na jedno piwo. Po trzech godzinach większość osób spała, gdzie popadnie, ale właśnie wtedy, kiedy siedziałaś na kanapie i jadłaś popcorn, jeden Was wpadł na głupi, lekkomyślny i nielegalny pomysł, na który przystali wszyscy, oprócz Ciebie. Nie wyjawiłaś jednak swojej opinii, nie chcąc psuć zabawy pozostałym. 

-Chodźcie do domu Michael'a Myers'a! Będzie fajnie!- Zawołał w końcu. 

-(Imię), idziesz? - spytała się Lidia. 

-Nie, raczej nie. 

-Proszę! 

-Lepiej nie - wolałaś zaufać swojemu doświadczeniu i nie narażać się na niebezpieczeństwo, nawet, jeśli morderca teoretycznie zamknięty był w szpitalu psychiatrycznym. 

-Dobra, wrócimy za jakąś godzinkę - poinformowała Cię. 

Wyszli pięć minut później. Zostałaś sama ze śpiącymi wszędzie wokół ludźmi. Zdecydowałaś się pójść do pokoju Lidii, nikogo nie powinno tam być. Stanęłaś przy oknie, odprowadzając grupkę imprezowiczów wzrokiem. Miałaś iść położyć się w jej łóżku i poczytać książkę, ale Twój wzrok natknął się na osobę, która właśnie wyszła zza krzaków. Biała maska i granatowy uniform mówiły bardzo dużo. Patrzył się prosto na Ciebie. Przełknęłaś ślinę i schowałaś się za firanką, kątem oka patrząc na mężczyznę. Możliwe, że ktoś robi sobie tylko głupie kawały! Z resztą, nie słyszałaś w radiu, by mówili o ucieczce kogokolwiek. 

Zaczął się oddalać. Odetchnęłabyś z ulgą, gdyby nie szedł w tę samą stronę, w którą szli Twoi znajomi. Postanowiłaś, że jeśli nie wrócą za dwie godziny, idziesz sprawdzić, czy wszystko w porządku. 

Drugie spotkanie 

Uporczywie patrzyłaś się na zegarek. Minuty mijały nieubłaganie, coraz szybciej zbliżając się do wyznaczonych dwóch godzin nieobecności Twoich znajomych i Lidii. Wyszli w ośmioosobowej grupie, niemożliwe, by coś złego się im stało. Kiedy usłyszałaś otwieranie drzwi, podskoczyłaś i ruszyłaś sprawdzić, czy już przyszli. 

-Brad? Czemu jesteś sam? - spytałaś się chłopaka, który, kiedy tylko przeszedł przez drzwi, padł an ziemie głośno oddychając. Podeszłaś do niego i pomogłaś wstać - Brad! Halo!

-On tam był - wysapał. Ciepłe łzy zaczęły płynąć mu z oczy - Amanda, Christine i Ted umarli na moich oczach, a ja nic nie mogłem zrobić!

Zaczął histerycznie krzyczeć i płakać. 

-Brad, zrobił ci coś? I co z Lidią? - dopytywałaś, jednocześnie chwytając za telefon. 

-Nie wiem, odłączyliśmy się - wybełkotał. W międzyczasie gdy on się uspokajał, Ty zadzwoniłaś na policję. Było dużo wezwań w Halloween, dlatego policjanci mieli być za dwadzieścia minut. Kiedy weszłaś do kuchni, Brad poszedł za Tobą - Co robisz?

-Szukam najdogodniejszej broni - mruknęłaś. 

-Co?

-Słuchaj, tu się liczą minuty. Skoro reszta może żyć, to czemu im nie pomóc?- warknęłaś. Musiałaś być silna.

-Zaczekajmy na policję! Zabije cie, jak tylko tam wejdziesz - mówił zdenerwowany. 

-Nie zabił kiedyś, nie zabije teraz- mruknęłaś i zauważyłaś jego, oczekujące odpowiedzi, spojrzenie - Spotkałam go już kiedyś, a skoro do trzech razy sztuka, to nic się nie powinno stać. 

-Jesteś nienormalna. 

-Możliwe - po chwili znalazłaś dogodny nóż. Duży i ostry. Włożyłaś go do plecaka, tak jak parę zapasowych i wyszłaś z domu- Brad, pozamykaj wszystkie drzwi i okna! Wypatruj mnie przez okno i jak zobaczysz, że wracam, otwórz mi drzwi bezzwłocznie. Od tego może zależeć moje życie. 

Pożyczyłaś rower od jednej z osób będącej na imprezie i pognałaś w stronę mieszkania Myers'a. Długo Ci to nie zajęło i już po chwili zaparkowałaś rowerem pod starym domem. Wyciągnęłaś broń i otworzyłaś drzwi. Od razu wyleciało na Ciebie poharatane ciało dziewczyny. Odwróciłaś wzrok, nie chcąc patrzeć na ten widok. Starając się być cicho, przeszłaś parę kroków i zaczęłaś nasłuchiwać. 

-Nie, proszę! - Dobiegł Cię głos Lidii. Rzuciłaś się na schody, a kiedy wbiegłaś na górę, zobaczyłaś, jak brunetka kuli się pod oknem, nie mając dokąd uciec. Tuż przed nią stał całkiem znajomy Ci mężczyzna. Zaczęłaś podchodzić do nich po cichu, jednak dziewczyna Cię zauważyła -(Imię)?

Michael momentalnie się odwrócił i Twój plan na dźgnięcie go w kark spełzł na niczym. 

-Ej, Myers, pobawmy się - mruknęłaś, starając się rozluźnić samą siebie - Ja będę uciekać, a ty mnie złapiesz! No już, nie każ mi czekać!

Zaczęłaś zbiegać po schodach i, na Twoje nieszczęście, a ku radości Lidii, pobiegł za Tobą. Z was wszystkich, miałaś najprawdopodobniej największe szanse na przetrwanie. 

Odciągnęłaś go od dziewczyny na tyle daleko, by mogła wybiec z domu. Podczas pokonywania kolejnych pomieszczeń zauważałaś kolejne zwłoki. Przyszłaś w ostatniej chwili. 

Bawiliście się w kotka i myszkę dość długi czas. Nie wiedziałaś ile minut minęło, ale czułaś się zmęczona zwłaszcza, że Twoja jedyna droga ucieczki prowadziła na dach przez okno. Sprytnie Cię odciął. 

Był to błąd, ponieważ było za wysoko by zeskoczyć, a jeden fałszywy ruch mógł spowodować Twój upadek. Mężczyzna również wkroczył na stromy dach i nieuchronnie zaczął się zbliżać. Nie miałaś czasu na wymyślenie żadnego planu. 

-Koniec zabawy? - spytałaś, uśmiechając się nerwowo. Pokręcił głową i uniósł nóż. Twoja broń przeciwko jego. Napierał na Ciebie jedną ręką, a Ty ledwo trzymałaś ostrza z dala od swojego gardła. W końcu nie wytrzymałaś i poleciałaś do tyłu, na dachu będąc jedynie biodrami i nogami - Jak ja spadam, to ty też - warknęłaś. 

Ostatkami sił skierowałaś noże na bok Twojej głowy i wypuściłaś swój z ręki. Chwyciłaś go za kołnierz stroju i pociągnęłaś. Obydwoje polecieliście do tyłu. Trzymałaś go mocno i przycisnęłaś bliżej siebie. 

Jednak nawet w takiej sytuacji myślałaś trzeźwo. Usadowiłaś go pod sobą, by mieć miękkie lądowanie. Nie przewidziałaś jednak jednego - nadal miał swój nóż, który w locie zdążył wbić w Twój bok. Syknęłaś, a po uderzeniu w ziemię, zemdlałaś. 

Wspólne spędzenie czasu 

-Patrzcie, chyba się budzi - dosięgnął Cię głos Lidii. Powieki zaczęły Ci drgać, a ból po lewej stronie dał o sobie znać. 

-Co jest?- Powoli je otworzyłaś i zobaczyłaś Lidię, Brada i swoją mamę. Białe pomieszczenie, w którym aktualnie leżałaś, było najwidoczniej szpitalem. 

-Zaraz wszystko ci wyjaśnię - powiedziała Lidia. 

Dowiedziałaś się, że po Twoim bohatersko-samobójczym czynie znalazła Was policja. Media nie przestawały o Tobie mówić, bo zamiast śmierci siedmiu osób, zginęło pięć. Otóż w domu, oprócz Twojej przyjaciółki, była jeszcze jedna dziewczyna, która zdążyła uciec, korzystając z tego, że Michael był zajęty. 

Spędziłaś godzinę słuchając wypowiedzi swojej mamy o tym, że jesteś nieodpowiedzialna. Uratowała Cię jednak wizyta niespodziewanego gościa. Ktoś zapukał do drzwi i zapytał się Ciebie, czy może zostać z Tobą sam na sam. Troje Twoich gości wyszło, a na ich miejscu pojawił się starszy mężczyzna ubrany w płaszcza. Rozpoznałaś w nim doktora Loomisa. Kojarzyłaś go, ponieważ to on jako pierwszy znalazł Cię za pierwszym razem, kiedy Michael włamał Ci się do domu. 

-Potrzebuję pani pomocy - powiedział od razu. 

-O co chodzi?

-O Michael'a Myers'a - spięłaś się nieco. Trzy razy posmakowania jego brutalności Ci wystarczyły- Zamieniam się w słuch. 

Jego propozycja mocno Cię zaskoczyła. Powiedziałaś, że się zastanowisz, ale kiedy podczas Twojego tygodniowego pobytu w szpitalu minimum trzy razy dziennie pytał się, czy się zgodzisz, uległaś. 

Tak oto stałaś pod celą więzienną w otoczeniu parunastu policjantów. Za szkłem weneckim siedział Michael, zakuty w kajdanki i przyczepiony specjalnymi pasami do krzesła. Przypomniałaś sobie rozmowę z doktorem.

,,-Michael'a leczyła tylko jedna kobieta, która zrezygnowała po miesiącu. Nikt jeszcze nie przełamał gniewnej bariery, którą się otoczył. 

-Do czego pan zmierza?

-Michael panią kojarzy. Stawiała mu pani czoła już trzy razy, dlatego myślę, że może uważać panią za... silną, co pozwoli pani się do niego zbliżyć, a wtedy...

-Czy pan chce, żebym go poderwała? - spytałaś wprost.

-Mówiąc nieprofesjonalnie, tak".

Nie wierzyłaś ani trochę, że zdołasz jakkolwiek na niego wpłynąć. Jeśli się na Ciebie spojrzy, to będzie dobrze, ale warto było spróbować. Przynajmniej dlatego, aby doktor przestał za Tobą chodzić i prosić Cię o pomoc. 

-Będę stał tuż za drzwiami. Jeśli stanie się cokolwiek złego, wkroczymy do akcji - poinformował Cię policjant, zajmujący się całą sprawą. 

-Chcę mieć już to z głowy - mruknęłaś, bez ostrzeżenia przechodząc przez drzwi i zamykając je za sobą. Zbierając w sobie całą odwagę, podeszłaś do niego i usiadłaś naprzeciwko. Minęła chwila, nim podniósł głowę i zobaczył, z kim przyszło mu dzielić pomieszczenie- Masz może mapę? Bo zgubiłam się w twoich oczach. Twój tata był chyba złodziejem, bo ukradł wszystkie gwiazdy i umieścił je w Twoich oczach. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia czy mam przejść jeszcze raz? - w tym momencie, przechylił głowę w bok, co od razu skojarzyło Ci się z małym pieskiem - Mogę przejść jeszcze raz. 

Wstałaś z krzesła i przeszłaś przez drzwi po raz kolejny. Policjanci najwidoczniej nie wiedzieli, o co chodzi, bo jedna część była zażenowana, z druga chichotała. 

-No, wróciłam. Zadziałało? - nie odpowiedział - Kurczę, a już myślała, że weźmiemy ślub i będziemy mieli gromadkę dzieci. Nie wiem czy wiesz, ale moja koleżanka poderwała w ten sposób swojego teraźniejszego męża. Właśnie tak skończyli. Chcesz posłuchać jeszcze jakichś świetnych tekstów?- brak odpowiedzi - No dalej, to jeszcze nie były najlepsze. Wiem, że chcesz, nie daj się opierać - ponownie nic - Michael, jeśli w ten sposób będziesz podchodził do mojego podrywu, pożegnamy się z wizją radosnej rodzinki. Chociaż kiwnięcie głową, okej? Proszę ładnie. 

W ten sposób, stał się cud. Michael Myers, człowiek, który bez skrupułów mógłby zabić tabun ludzi, odpowiadał Ci. 

Samuel patrzył się na to z szeroko otwartymi oczyma. Nawet jemu nie udało się dojść tak daleko. Co prawda, nigdy nie próbował z nim żartować, a zwłaszcza nie w... Taki sposób, ale był doświadczonym lekarzem! To było niesamowite. Na pewno nie pozwoli Ci przerwać tej niecodziennej terapii. 

Uświadamia sobie, że Cię lubi 

Michael ponownie został przypięty do krzesła. Z, niepodobną dla siebie, niecierpliwością zaczął patrzeć się na drzwi. Przyjdziesz za pięć minut. Spotykał Cię dwa razy w tygodniu i, choć odwiedziłaś go dopiero trzy razy, czuł się... Dobrze w Twoim towarzystwie, choć może jest to zbyt mocne słowo. 

Wystarczył jeden błąd ze strony policjantów i wyrwałby się stąd, zabijając wszystkich bez wyjątku. Chociaż... Z pewnością zabiłby Cię szybko, abyś nie cierpiała za bardzo. 

-Nie musisz za każdym razem powtarzać mi, czego mam nie robić! - usłyszał Twój głos. Uśmiechnął się pod maską. Rozśmieszałaś go. Na początku nie wiedział, o co chodzi z tymi "tekstami", ale dość szybko zaczęły go bawić - Cześć Michael, gotowy na nową porcje głupich, nieciekawych i niedojrzałych żartów oraz historii z mojego wspaniałego życia? - pokręcił głową - Tak? To świetnie. Tak w ogóle to załatwiłam Ci kartkę i ołówek, co byś mógł uczestniczyć w moim monologu. 

Znowu to samo. Czekał na tę godzinę cały dzień. Ponownie zaczęłaś opowiadać mu różne historie. Wizyta mijała tak, jak poprzednie, jednak pod koniec napisał coś na kartce. 

Imię?

-No tak! Nie przedstawiłam Ci się. Co za kompromitacja - przyłożyłaś dłoń do czoła - (Imię). Miło mi cię poznać, Michael. 

Ponownie uśmiechnął się pod maską. Coś za często mu się to ostatnio zdarza. 

 Uświadamiasz sobie, że go lubisz 

-Nie musisz za każdym razem powtarzać mi, czego mam nie robić! - powiedziałaś nieco zbyt głośno, przez co policjant zmierzył Cię wrogim spojrzeniem. Mimo, że spotkałaś Michaela próbującego pozbawić Cię życia, przez trzy ostatnie wizyty poczułaś do niego coś innego niż nienawiść - To idę. 

-Cześć Michael! - powiedziałaś, a następnie wyzwoliłaś z siebie pozytywną energię, zasypując go słowami. 

Było wiele powodów, dlaczego zdecydowałaś się na przyjęcie propozycji dr. Loomisa. Jednym z nich było to, że czułaś się w jakiś sposób... Wyjątkowa. Ten mężczyzna teoretycznie nie ma uczuć, jest cierpliwy i cichy, a jednak zdecydował nawiązać z Tobą nić, dziwnego, opartego na żartach, porozumienia. Sama do końca w to nie wierzyłaś, a jednak siedziałaś naprzeciwko niego i uśmiechałaś się delikatnie. Prawie całe życie spędził wpatrując się w okno. Może brakowało mu rozrywki, którą po części odnajdywał w mordowaniu?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Echem, trudna postać wymaga długiego rozdziału, to macie tu ponad 2 tys. słów :')
Planowałam zrobić z Reader osobę, która nie potrafi odczuwać emocji, ale zamiast tego zrobiłam ją badassem i śmieszkiem >u> 

Jestem całkiem zadowolona, jak to wyszło, a na razie lecę oglądać The voice'a. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro