Pinhead - uzupełnienie cz. 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwsze spotkanie

Zakryłaś usta ręką i ziewnęłaś. Dziś był jeden z tych dni w tygodniu, który wręcz nie cierpiałaś. Najmniej ulubione przedmioty dwie godziny z rzędu, wcześnie zaczynałaś i późno kończyłaś. Najchętniej zostałabyś w domu, ale nie tego oczekiwano po pełnoletniej, młodej osobie, która powoli wkraczała w dorosłość.

-Do jutra, (Imię)! - Krzyknęła Twoja koleżanka, zmierzając na drugą stronę ulicy. Pokiwałaś jej, po czym sięgnęłaś do kieszeni, by wyjąć słuchawki. Mogłabyś pojechać do domu autobusem, ale ta linia często się spóźniała i wątpiłaś, czy faktycznie dotrze w najbliższym czasie. Nie chciało Ci się czekać; piętnaście minut spaceru jeszcze nigdy nikogo nie zabiło.

Zaczęłaś zastanawiać się, jaki utwór by puścić, kiedy ktoś chwycił Cię za ramię. Odwróciłaś się od razu i lekko uśmiechnęłaś na widok Sydney. Niska, drobna blondynka, zawsze ubrana w za dużą bluzę.

-(Imię), miałabyś chwilę? - Spytała nieśmiało.

-Jasne - Odparłaś bez wahania. Nie miała za wielu przyjaciół, a to przez swój skrajny introwertyzm i rzadkie uczęszczanie do szkolnej placówki. Nigdy jednak nie miałaś z nią żadnej kłótni, zawsze miałyście relacje na etapie "cześć, co tam?", ale nie przerodziło się to w jakąś wielką przyjaźń. Właściwie, byłaś jedną z niewielu osób, która w ogóle do niej podchodziła.

-Bo wiesz, mam do ciebie małą prośbę - zaczęła, chowając ręce w obszernych kieszeniach.

-Zamieniam się w słuch.

-Bo mam taki problem z jedną łamigłówką, a jesteś jedyną osobą, na którą mogę teraz liczyć, bo moi rodzice są w pracy, więc pomyślałam... Że zapytam o pomoc? - Uciekła wzrokiem, a Ty przechyliłaś nieco głowę, słysząc tą nietypową prośbę.

-Mistrzem nie jestem, ale mogę spróbować ci pomóc.

-Naprawdę? To znaczy, mam to w domu. Chcesz pójść tam teraz ze mną?

-Spoko, o ile nie zajmie to zbyt długo, bo wiesz, obiad.

-O to się nie martw.

***

Sydney mieszkała w domu jednorodzinnym, faktycznie niedaleko. Nie miała żadnego rodzeństwa, jej rodziców faktycznie nie było, więc znajdowałyście same w sporym budynku. Zaprowadziła Cię do salonu i zaproponowała coś do picia. Odmówiłaś, a potem zostałaś na dłuższą chwilę sama. Odłożyłaś torbę obok kanapy i rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Było urządzone w starym stylu. Zamiast telewizora miało jelenie poroże, a na sporej części ścian były półki na książki. Fotele były zielone, a ściany pokryte tapetą z kwiatami, która odrywała się w niektórych miejscach. Kiedyś musiało być tu naprawdę ciekawie.

-Imponująca kolekcja książek - Powiedziałaś widząc, jak wchodzi do pomieszczenia. Dopiero po chwili zauważyłaś, że w rękach trzyma kwadratową kostkę. Na każdej ściance miała sporo złoto-brązowych zdobień i wyglądała na stary zabytek - A to co?

-Zagadka - Powiedziała tajemniczo. Zaczęła przesuwać po niej kciukiem i jednocześnie przeniosła spojrzenie z niej, na Ciebie - Powiedz (Imię), słyszałaś o Cenobitach?

-O czym? - Uniosłaś jedną brew. Nie podobał Ci się jej ton. Nabrała znacznej pewności siebie, a jej z jej oczu dojrzałaś... Wyższość?

-Cenobitach. Dla jednych demony, dla innych anioły... - Mruknęła i zbliżyła się do Ciebie parę kroków - Mój ojciec spędził lata, badając tę kostkę. Jest do nich kluczem.

-Sydney, czy ty sobie ze mnie żartujesz w tym momencie? - Złożyłaś ręce na piersi i spojrzałaś na nią, marszcząc brwi.

-Nie, wręcz przeciwnie. Jestem śmiertelnie poważna - Wraz z tymi słowami, zauważyłaś dziwny niebieskie światło wydobywające się z kostki. Pod wpływem jej dotyku, układanka zaczęła zmieniać swój kształt, a Ty rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Z okna, szczelin między drzwiami i wentylacji zaczął rozprzestrzeniać się jasny dym. Usta Sydney rozszerzyły się w szerokim uśmiechu - Udało się.

Usłyszałaś dźwięk kroków. Za sobą, przed sobą... Nie mogłaś stwierdzić dokładnie, skąd pochodziły. Wtem, jedne z nich okazały się być tuż za Tobą. Odwróciłaś się na pięcie i zderzyłaś się z czyjąś klatką piersiową.

-Przepraszam - Mruknęłaś, chwytając się za czoło. Uniosłaś głowę i sapnęłaś z zaskoczenia. Wpatrywały się w Ciebie oczy, całe czarne, jak węgiel. Twarz ich posiadacza była trupio biała, a na całej jej szerokości i długości były powbijane szpilki. Albo gwoździe, nie potrafiłaś rozpoznać.

Mężczyzna był wysoki, ubrany w dziwny, skórzany strój. Jego skórę na klatce piersiowej zdobiła krew, która osadziła się na Twoim czole podczas zderzenia.

Jego oczy przeniosły się z Ciebie, na Sydney.

-Pudełko. Otworzyłaś je, więc przybyliśmy - W pomieszczeniu jego głos rozszedł się echem i... O matko, jakim że on posługiwał się barytonem!

-Zaraz, przybyliśmy? - Odwróciłaś głowę i cofnęłaś się o krok, o mało co ponownie nie wpadając na szpilkogłowego. Było ich jeszcze trzech, każdy gorzej wyglądający od poprzedniego. Mimo wszystko Twoim faworytem był ten w okularkach i brzuszkiem większym od pozostałych. Wyglądał trochę śmiesznie, ale podobał Ci się jego styl. Ach, chyba powinnaś przestać żartować sobie z tej sytuacji i wziąć to na poważnie.

-Cenobici, ja... - Zaczęła Sidney, a następnie wskazała na Ciebie palcem - Sprowadziłam was, żeby wydać wam tę grzesznicę!

-Co? Ja grzesznicą? - Oburzyłaś się - Ty zaczęłaś bawić się jakimś pudełkiem, ja tu jestem tylko dla towarzystwa.

-Proszę, nie słuchajcie jej! - Zmarszczyła brwi, widząc, że nie wszystko idzie po jej myśli -Chciałabym złożyć ją w ofierze w zamian za zobaczenie, jak wygląda piekło.

-Piekło, to ja ci zrobię, jak tylko cosplay'erzy sobie pójdą - Warknęłaś. Ku swojemu zdziwieniu, usłyszałaś, jak dziwni przybysze zaczynają chichotać (z wyjątkiem tego ze szczękościskiem i brakiem warg, on tylko stukał zębami).

-Dlaczego sądzisz, że mielibyśmy pójść z tobą na układ? - Głos zabrała tym razem kobieta z otwartą krtanią.

-Ponieważ... - Sydney widocznie zabrakło argumentów - Ponieważ ona gorzej znosi ból i... Głośniej krzyczy?

-Sprawdzimy to - Usłyszałaś za sobą. Zamiast panikować, westchnęłaś głęboko - Ta, która głośniej zakrzyczy, uda się z nami, doznać czym jest prawdziwa rozkosz.

-Proszę bardzo - Odparłaś odważnie. Odwróciłaś się przodem do łysego mężczyzny. Trzymał w ręku nóż. Jak gdyby nigdy nic, chwyciłaś go za ostrze i pociągnęłaś, raniąc nie tylko siebie, ale również wyciągając mu go z dłoni. Następnie przejechałaś nim sobie po ręce, patrząc zirytowana na "Cenobitę", który zaczął zastanawiać się, o co tu chodziło - Analgezja wrodzona, nie mogę odczuwać bólu.

-Jak to nie możesz odczuwać bólu?! - Krzyczał Sydney, rozumiejąc, w jak kiepskiej sytuacji się właśnie znalazła.

-Normalnie. Cholernie rzadka choroba, ale możliwa - Odparłaś, oddając białemu ostrze. Od razu Cię wyminął i ruszył w kierunku dziewczyny. Chciała uciekać, ale wtem, kompletnie znikąd, pojawił się łańcuch, który wbił się w jej rękę. Rzuciła kostką prosto w Twoją stronę. Odruchowo złapałaś ją w obie ręce.

Jej krzyk, krew i dziwne zjawiska uświadomiły Cię, że to zdecydowanie nie byli Cosplay'erzy. Cała czwórka skupiona była na torturowaniu Sydney i wbijaniu jej coraz to większej liczby haków. Ukradkiem chwyciłaś więc torbę, wpakowałaś do niej kostkę i ukradkiem wyszłaś z pomieszczenia. Zdrową ręką otworzyłaś drzwi (oczywiście przez bluzkę, nie chcąc zostawić żadnych odcisków palców) i ruszyłaś biegiem do domu. Widziałaś, jak Twoja ręka krwawi i, choć faktycznie nic nie czułaś, musiałaś dotrzeć do domu, zatamować krwawienie i spróbować ogarnąć, co się właśnie stało.

Drugie spotkanie

Miałaś cholerne szczęście, że udało ukryć Ci się ranę, owijając ją bluzką od wf, którą akurat miałaś w plecaku, i zakładając na to bluzę.

Rodzice również niczego nie zauważyli - po wejściu do domu od razu wbiegłaś do swojego pokoju, tłumacząc się, że idziesz robić lekcje, jadłaś na mieście, a w ogóle to od razu do spania.

Zakluczyłaś więc drzwi i wyjęłaś z najgłębszego miejsca w szafie ukrytą apteczkę, na właśnie takie sytuacje. No, może nie dokładnie takie, ale... Awaryjne!

Dobre pół godziny zajęło Ci oczyszczanie zranienia i nakładanie bandaży. Było to trudne nie tylko dlatego, że rana nie chciała przestać krwawić, ale również dlatego, iż ciężko było zawijać biały materiał jedną ręką.

Nie potrafiłaś odczuwać bólu od urodzenia. Wynikało to z mutacji w genie, który odpowiada za przekazywanie impulsów bólowych do mózgu. Odczuwałaś dotyk, łaskotki i tego typu bodźce, ale nigdy nie potrafiłaś odczuwać, czy, dla przykładu, woda prosto z czajnika właśnie poparzyła Ci skórę. Dla niektórych choroba ta wydawała się darem. Miało to jednak swoje złe strony. Na przykład, często się raniłaś i nawet o tym nie wiedziałaś. Albo przez tydzień chodziłaś z pękniętą kością w nadgarstku i zorientowałaś się tylko dlatego, że nauczycielka od wychowania fizycznego zauważyła, że Twoja ręka jest opuchnięta (kompletnie nie zwróciłaś na to wtedy uwagi). Z tego powodu, minimum trzy razy w roku chodziłaś na przymusowe prześwietlenie.

Sprzątnęłaś wszystkie zabrudzone waciki i wrzuciłaś je do kosza. Potem wyciągnęłaś z torby dziwną kostkę i położyłaś ją na stoliku nocnym. Wciąż trochę nie mogłaś uwierzyć w to, co się stało. Ci Cenobici, skąd oni się w ogóle wzięli? Czemu Sydney nagle oszalała i jak skończyła? Sądząc po ilości krwi na podłodze, nie najlepiej.

Potrząsnęłaś głową. Zdecydowanie, za dużo wrażeń na dziś. Ta cała sytuacja to czysta abstrakcja. Miałaś zamiar przebrać się w piżamkę i pójść spać. Nie zanosiło się, aby żołądek pozwolił Ci coś zjeść, więc położyłaś się pod kołdrą i zamknęłaś oczy.

***

Obudziłaś się w środku nocy i bynajmniej nie naturalnie. Coś dotknęło Cię w rękę i nie było to Twoje przywidzenie. Było zimne i mocno się zaciskało. Twoja wolna dłoń od razu powędrowała do lampki nocnej. Kiedy tylko światło rozświetliło pokój, pożałowałaś swojej decyzji. Tuż obok łóżka stał ten... Cenobita. Wpatrywał się w Ciebie tymi ciemnymi oczami tak intensywnie, że przez dłuższą chwilę nie wiedziałaś, co zrobić.

Kiedy jednak zrozumiałaś, w jakim niebezpieczeństwie się znajdujesz, wyskoczyłaś spod kołdry i rzuciłaś się do drzwi. Coś jednak oplatało Twoją rękę, co uniemożliwiło Ci dalszą ucieczkę i przytrzymało na krańcu łóżka.

-Co ty tu... Jak?! - Spytałaś głośno, a mężczyzna, powoli i z gracją, przyłożył palec do swoich ust.

-Przyszedłem zasięgnąć informacji - Powiedział, a Ty poczułaś, jak łańcuch na Twojej dłoni przemieszcza się i oplata nie tylko nadgarstek, ale również Twoją ranę.

-Nie rób tak, znowu zacznie krwawić - Spanikowałaś, próbując jakoś to z siebie zdjąć. Niestety, wtem pojawiły się drugie kajdany, który chwyciły drugą kończynę, odciągając ją od pierwszej i rozprostowując Twoje ręce, byś nie mogła się dotknąć - Zasięgnąć informacji?

Nie odpowiedział, tylko zacisnął łańcuch mocniej. Inni ludzie od razu zaczęliby płakać, prosić o litość, ale nie Ty. Siedziałaś tak, nie wiedząc do końca, co się dzieje i nie mając świadomości, że w każdej chwili mógł połamać Ci ręce. Nie wyczuwał w Tobie strachu, żądzy czy jakiegokolwiek innego, silnego uczucia. Byłaś czysta... Jak na człowieka.

-Czym jest choroba, która sprawia, że twoje ciało jest odporne?

-Analgezja wrodzona, mówiłam już - łańcuchy pozwoliły Ci podnieść się z klęczek. Stanęłaś na łóżku, patrząc na niego z góry - Choroba genetyczna, nie odczuwam bólu.

Pinhead podszedł na tyle blisko, by mógł swobodnie przyjrzeć się Twojej odsłoniętej skórze. Wyglądała jak każda inna, a jednak miała w sobie coś wyjątkowego. Jeśli prawdą jest to, co mówisz, to absolutnie nie miał pojęcia, co z Tobą zrobić.

Uniósł białą dłoń i przyłożył palce do Twojego obojczyka. Przejechał nimi po Twojej delikatnej skórze i przeniósł spojrzenie na Twoje oczy, jakby oczekując, że mu odpowiesz.

-To czuję - wymamrotałaś, nieco onieśmielona jego dotykiem. Nie miałaś jednak możliwości przeciwstawienia się.

Cenobit pierwszy raz w swoim długim życiu miał do czynienia z takim zjawiskiem. Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Nigdy nie będziesz w stanie odczuć tego, czego on doświadcza absolutnie w każdej sekundzie swojego istnienia. Wydało mu się to smutną wizją.

-Powiedz dziecko, nie ma na to lekarstwa?

-Umm, nie wydaje mi się - A nawet jeśli jakiekolwiek by było, to przez tą sytuację, nigdy w życiu byś z niego nie skorzystała - Właściwie, jak się tu znalazłeś?

Spojrzał się na kostkę, a Ty palnęłaś się mentalnie w czoło. Nigdy w życiu nie powinnaś jej zabierać. Chociaż odciski palców... Miałaś nadzieję, że jeśli ktoś zgłosi jej zaginięcie, nie będziesz z tym powiązana.

Waszą miłą konwersację przerwały kroki. Widocznie ktoś z Twojej rodziny musiał usłyszeć głosy i poszedł na zwiad sprawdzić, z kim to (Imię) może dyskutować w środku nocy? Fakt faktem, nie zachowywaliście się zbyt cicho. Pinhead, w przeciwieństwie do Ciebie, nie wydawał się tym przejęty.

-Już skończyliśmy? - Spytałaś pośpiesznie próbując wyrwać się z łańcuchów.

-Jeszcze nie.

-To nie jest najodpowiedniejszy moment na taką rozmowę - bałaś się. Nie tyle o siebie, co o swoich bliskich. Skąd miałaś mieć pewność, że będą przy nim bezpieczni? - Proszę, powiem ci wszystko, ale nie teraz.

Usłyszałaś, jak wzdycha. Zawieranie umów z ludźmi nie było jego ulubionym zajęciem, ale to była wyjątkowa sytuacja. Następnym razem Ci nie odpuści i będziecie rozstawać się na jego zasadach.

Poruszył lekko palcem, a łańcuchy opadły. Szybko rzuciłaś się w kierunku lampki nocnej. Zgasiłaś ją, położyłaś się na łóżku i udawałaś, że śpisz. Pinhead tymczasem zniknął tak tajemniczo, jak się pojawił.

Do końca tej nocy, na szczęście, zostałaś już sama. Wiedziałaś jednak, że te dziwne istoty, Cenobici, nadal są blisko, a wszystko przez tę cholerną kostkę. Mogłaś nie godzić się na spotkanie z Sidney, ale czy wtedy znalazłaby sobie inną ofiarę? Może to dobrze, że trafiło właśnie na Ciebie, choć teraz musiałaś użerać się z jakimś szpilkogłowym albinosem.

Wspólne spędzenie czasu

Rozejrzałaś się dyskretnie. Wokół Ciebie nie było praktycznie ludzi, jedynie czasem przewijał się jakiś biegacz, który chciał z rana zażyć dzienną porcję ruchu. Nic w tym dziwnego; było parę minut po ósmej. O tej godzinie powinnaś być w szkole. Niestety, nawet egzaminy końcowe nie były tak straszne, jak to, co przeżyłaś w nocy.

Twój wzrok ponownie obadał okolicę. Nikogo na horyzoncie, byłaś w absolutnie najstarszej, najbardziej zarośniętej części parku. Podeszłaś do małego mostku, który umiejscowiony był nad tutejszą rzeką. Z torebki wyciągnęłaś kostkę, po czym położyłaś ją na płaskiej poręczy. Po upewnieniu się, że jest stabilna, odskoczyłaś. Zmierzyłaś ją wzrokiem i poczekałaś chwilę. Powinnaś coś zrobić, czy sam przyjdzie...?

Pozostawałaś jednak sama. Nie chcąc tracić czasu, nachyliłaś się i przejechałaś po niej palcem w podobny sposób, jaki robiła to Sydney. Od razu podziałało. Niebieskie światło zaczęło błyskać. Generowało tak dużą ilość energii, że zaczęła się przesuwać. Powierzchnia, na której leżała, nie była zbyt duża. Z każdą sekundą przesuwała się coraz bardziej w kierunku wody. Wolałaś nie wiedzieć co będzie, jak ją stracisz, więc rzuciłaś się w jej stronę. Nie wierzyłaś, że uda Ci się ją złapać, a jednak! Wyskoczyłaś, zawiesiłaś się biodrami na poręczy i złapałaś ją w obie dłonie. Twój uśmiech przyćmiło poczucie zachwianej równowagi i chwilę później spadłaś półtora metra w dół. Udało Ci się zrobić fikołka i wylądować na czterech literach, po kostki w wodzie.

-Świetnie - Mruknęłaś, krzywo patrząc się na kostkę - Same z tobą problemy.

Niestety, przedmiot Ci nie odpowiedział. Pozostało Ci jedynie wstać, wyjść z wody i spróbować się osuszyć. Dobrze, że była późna wiosna.

Kiedy tylko odwróciłaś się w stronę mostku, zauważyłaś, że ktoś na nim stoi. Kiedy Twoje spojrzenie napotkało czarne, błyszczące tęczówki, westchnęłaś głęboko. Miałaś nadzieję, że Twój upadek nie zostanie zarejestrowany przez kogokolwiek, a jednak! Cenobita trzymał jedną dłoń na poręczy, a jego skórzane ubranie świeciło się w promieniach słońca. Mogłabyś przysiąść, że zauważyłaś na jego twarzy cień uśmiechu. Pokręciłaś tylko głową i wyszłaś z wody. Rzuciłaś w jego stronę sześcian, który złapał jedną ręką. Podczas gdy Ty zdjęłaś but i próbowałaś pozbyć się wody ze skarpetek, on nieznacznie się zbliżył.

-Gdzie jesteśmy? - Spytał, rozglądając się po parku. Usiadłaś na drewnie i pozbyłaś się drugiej skarpetki (wolałaś ponownie nie opierać się o niepewne drewno). Pomimo swojego zajęcia zauważyłaś, jak uważnie obserwuje naturę wokół. Może nawet z pewną nostalgią.

-Park. Dużo drzew, mało ludzi, można spokojnie porozmawiać - Powiedziałaś, wyjmując z torebki chusteczki. Zawsze miałaś przy sobie kilka paczek, gdybyś zrobiła coś nierozważnego i przypadkiem się zraniła - Może usiądziesz? Głupio mi trochę, jak nade mną stoisz.

Ponownie skierował spojrzenie na Ciebie. Nie odpowiedział, a jedynie zrobił kilka kroków i usiadł tuż obok Ciebie. Jego ruchy były o wiele mniej pewne. W końcu był sam i nie na swoim podwórku. Stwierdzenie, że zrobiło Ci się go żal, nie było najtrafniejsze, ale poczułaś jakiś mały zalążek empatii.

-Właściwie, nigdy nie spytałam się o twoje imię - Nie zapowiadało się, aby zaczął rozmowę sam z siebie, a bardzo nie chciałaś siedzieć tu do jutra.

-Nie posiadam imienia - Odparł od razu, nieco podniesionym tonem. Zamiast odczuwać strach, tylko przypomniał Ci, jak przyjemny miał głos - Ale... Ludzie w swoim zwyczaju mają nazywać mnie Pinheadem.

-... Niewątpliwie ci pasuje. W każdym bądź razie jestem (Imię). Powiedziałabym, że miło cię poznać, ale wczorajszy dzień nie należał do moich ulubionych - Podrapałaś się po karku, a Cenobit, chcąc nie chcąc, musiał przyznać Ci rację.

***

Przez cztery godziny rozmawialiście. Pinhead okazał się bardzo inteligentnym bytem i, poza momentami, gdzie tłumaczył Ci, dlaczego ból i przyjemność są nierozłączne, to całkiem przyjemnie Ci się z nim rozmawiało.

Na początku zgłębiał tajemnice Twojej choroby. Cierpliwie odpowiadałaś na jego pytania, a potem zebrałaś się na odwagę i zaczęłaś dociekać, kim tak naprawdę byli Cenobici? Ciężko było Ci zrozumieć jego sposób myślenia, więc dałaś sobie spokój.

Koniec końców nie było źle. Kiedy Twoje ubranie w miarę wyschło, przeszliście się, nie chcąc siedzieć w jednym miejscu. Ciekawiło Cię, jak będzie reagował na rzeczy, które spotkacie na swojej drodze. Okolicznych przechodniów kompletnie ignorował, ale zauważyłaś, że jego spojrzenie dłużej utrzymało się na jabłoni. Może lubił owoce? Tego jednak się nie dowiedziałaś, ponieważ poinformował Cię, że wie wszystko, czego potrzebował.

Spodziewałaś się, że zniknie i zabierze ze sobą kostkę, ale zamiast tego, wcisnął Ci ją w rękę.

-Pilnuj jej, ale jeśli ktoś będzie chciał jej użyć, pozwól mu - Powiedział, a sześcian zaczął się świecić. Przymknęłaś oczy, oślepiona blaskiem, a kiedy z powrotem je otworzyłaś, po Pinheadzie nie było śladu.

Nie mając większego wyboru, schowałaś ją do torebki i poszłaś coś zjeść. Miałaś zamiar dobrze ją ukryć po powrocie do domu, aby nikt jej więcej nie znalazł, ale nie wiedziałaś, że jedna nieuważna decyzja doprowadzi do lawiny niespodziewanych zdarzeń.

Uświadamia sobie, że Cię lubi

Miałaś ochotę strzelić sobie w głowę. Naprawdę. Trzy miesiące bez żadnych kłopotów, prawie zapomniałaś o ostatniej sytuacji, ale nie. Przez głupotę Twojego kolegi i własne roztrzepanie znowu się pojawili.

Wszystko zaczęło się od tego, że zrobiło się dosyć ciepło. Miałaś jechać ze znajomymi na plażę i, kiedy już miałaś wychodzić z domu, zepsuła Ci się torebka. Nie chcąc kazać czekać koleżance z prawem jazdy (do tej pory nie masz pojęcia, jak zmieściliście się w osiem osób w dość mały samochód), szybko przepakowałaś się od pierwszej, lepszej znalezionej torby. Okazało się, że była to dokładnie ta, w której trzymałaś kostkę. Trzy miesiące temu, po powrocie do domu, ćpnęłaś ją na sam dół szafy.

Kompletnie o niej zapomniałaś, dopóki kolega nie zaczął wyjmować z Twojego plecaka ciasteczek, chcąc wypakować jedzenie na koc. Zaczął się pytać, czym jest ta łamigłówka. Nawet udało Ci się go spławiać, aż do wieczora, kiedy powoli się rozstawaliście. Byliście ostatni w samochodzie i Wasza koleżanka wysadziła Was na przystanku nieopodal Waszych domów, ponieważ mieszkaliście niedaleko siebie. Wtedy znowu zaczął dopytywać, a kiedy nie chciałaś mu jej oddać, zabrał ją siłą. Chciał się podroczyć i skorzystał ze swojego wysokiego wzrostu, by podnieść wysoko rękę. Jednocześnie przejechał po niej kciukiem w charakterystyczny sposób i było po zawodach.

Zrobiło się szaro, na ulicy znikąd pojawiła się mgła, a za jego plecami pojawili się znajomi Cenobici. Westchnęłaś na myśl, że znowu będziesz musiała przechodzić to samo.

-(I-imię), za tobą! - Krzyknął przerażony w momencie, kiedy zaczęłaś się cofać. Twoje plecy ponownie natknęły się na przeszkodę. Przez materiał swojej bluzki czułaś znajomy, skórzany materiał. Przejechałaś językiem po ustach, zastanawiając się, jak to rozegrać.

-Zrobił to przypadkiem - Powiedziałaś. Ledwo opanowałaś drżenie głosu. Bardzo nie chciałaś, aby Twój kolega przez to cierpiał. Nie próbował wydać Cię na pożarcie jak Sydney - To tylko efekt głupich wybryków.

-Nic nie dzieje się przypadkiem - Usłyszałaś tuż obok ucha. Wzdrygnęłaś się i odwróciłaś twarz w jego stronę. Krańce szpilek znajdowały się milimetry od Twojej - A ten chłopak... On pragnie. Odczuwa pożądanie, które czujemy i my. Wiesz, na kogo tak bardzo ma ochotę? Na Ciebie, (Imię). Widzi Twoje ciało i nie może opanować żądzy. Chętnie dalibyśmy mu to, czego tak bardzo potrzebuje, ale...

Poczułaś jego dotyk na swojej talii. Westchnęłaś zaskoczona, gdy przyciągnął Cię bliżej siebie. Drugą ręką chwycił Cię za podbródek i nie pozwolił, abyś odwróciła głowę, kiedy Twojego kolegę złapała jedna z Cenobitów.

-Ale nie byłabyś w stanie zaznać tego, co on. Sprowadzanie cię do piekła byłoby bezcelowe - Mruknął, a Ty przymknęłaś oczy. Wtedy usłyszałaś, jak chłopak krzyczy. Wyobraźnia podpowiadała Ci, co teraz się z nim dzieje. Nie mogłaś powstrzymać kilku łez, które bezwiednie spłynęły po Twoich policzkach. Śliski język przejechał po Twojej skórze, nie pozwalając im spłynąć. Zacisnęłaś zęby.

Podczas gdy Ty biłaś się w pierś, za niedopilnowanie bezpieczeństwa innych, Pinhead zastanawiał się nad czymś innym. Tak bardzo żałował, że chorowałaś. W piekle z pewnością spędziłby długie godziny, na przemian torturując Cię i doprowadzając na skraj. Hmm, skoro nie odczuwałaś bólu, to co z przyjemnością cielesną? Dla ludzi, zazwyczaj, były to dwa osobne uczucia. Nigdy nie próbowali ich łączyć, nie kosztując tym samym prawdziwej esencji euforii.

Nie miał zamiaru zabierać Cię do piekła, o nie. Przynajmniej nie teraz. Chciał sprawdzić jeszcze kilka rzeczy. Byłaś pierwszym człowiekiem od dawna, który jakkolwiek go zainteresował, musiał Ci to przyznać.

Puścił Cię dopiero po kilku minutach. W tym samym momencie otworzyłaś oczy. Na ulicy nie było śladu nikogo innego. Mgła szybko się rozpłynęła, a niebo wróciło do normalności. Po Twoim znajomym została tylko kostka, która upadła na ziemię z cichym łoskotem.

Uświadamiasz sobie, że go lubisz

Od piętnastu minut wpatrywałaś się w kostkę. Leżałaś na biurku z głową w bok i rozmyślałaś. Taka mała rzecz, ale niesamowicie potężna. Abstrahując od tego, że kolejna osoba w Twoim otoczeniu zaginęła, miałaś przy sobie coś, co pozwoliłoby Ci wysłać, prawie każdego, w podróż w jedną stronę.

Miałaś paru wrogów, owszem. Ciężko ich sobie na narobić, kiedy otaczają Cię idioci. Z drugiej strony, czy byłabyś w stanie użyć tego przeciwko nim? Wizja była jednocześnie i trochę przerażająca (choć przez swoją przypadłość miałaś problem z wyobrażeniem, co muszą przechodzić) i kusząca. Pozbyłabyś się ich raz na zawsze i nikt nawet nie podejrzewałby, że to Ty.

Ciężko było podjąć Ci decyzje. Zbyt duża arogancja nigdy nie prowadziła do dobrych rzeczy. Pinhead wspominał również, że jeśli ktoś będzie chciał użyć kostki, masz mu nie zabraniać. Po rozmowie z Cenobitą zdałaś sobie sprawę, że raczej nie grozi Ci z jego strony niebezpieczeństwo. Przynajmniej nie takie jak innym. Po ostatniej sytuacji podejrzewałaś, że lubił znęcać się nad Tobą psychicznie.

Przypomniałaś sobie jego ciepły, mokry język na swoim policzku.

Jęknęłaś i schowałaś twarz w ramionach. Czułaś się, jakby ktoś nałożył Ci zbyt dużą odpowiedzialność na barki.

Zaczynacie traktować się jak dobrych przyjaciół

Kolejny miesiąc minął stosunkowo spokojnie. Przyzwyczaiłaś się do noszenia portalu do innego świata w torbie i nawet przestałaś stresować się wizją wiecznego cierpienia przypadkowych osób, które zainteresują się kostką. Choćbyś bardzo chciała, to wątpiłaś, czy Twoje starania względem ochrony ludzi przed Cenobitami przyniosłyby efekty. Kostka miała w sobie coś, co przyciągała do niej kolejne ofiary. Nie mogłaś dokładnie określić co, ponieważ jej obecność nie była już dla Ciebie niczym szczególnym, ale kiedy ktoś ją przyuważył, od razu zadawał pytanie, czym to jest?

Tak było również w przypadku, gdy Twoja największa Nemezis, Emma Wilson. Nienawidziłyście się od Waszego pierwszego spotkania, kiedy to przez zupełny przypadek wylałaś na nią sok. Przeprosiłaś oczywiście, ale to nie wystarczało i skończyło się, że każda Wasza interakcja przesycona była cynizmem i ironią.

-Co tam masz, (Nazwisko)? - Spytała, zaglądając Ci do torby. Znajdowałyście się w szkolnej szatni i to same. Musiałyście po lekcjach nadrobić jedną kartkówkę i los chciał, byście skończyły w tym samym czasie.

-Nic, co powinno cię interesować - Odparłaś, zarzucając sobie na plecy bluzę. Odwróciłaś się w jej stronę i z satysfakcją zauważyłaś, że trzyma w rękach znajomy sześcian. Zaczęła obracać go w palcach i naciskać w różnych miejscach.

-Układanki są tak lamerskie - Powiedziała po chwili, nie potrafiąc ułożyć jej w cokolwiek. Rzuciła ją w Twoją stronę. Złapałaś ją w obie ręce i uśmiechnęłaś się tajemniczo.

-Może i tak, ale ta się do takowych zdecydowanie nie zalicza - Twój palec zaczął delikatnie krążyć po jednej ze ścian. Twój umysł przestał racjonalnie funkcjonować. Pierwszy raz czułaś coś takiego. Pragnienie, aby Emma skończyła jak Sidney. Chciałaś zobaczyć, jak w jej ciało wbijają się haki, jak doznaje to, czego sama nie mogłaś skosztować - Jakie jest twoje największe pragnienie?

-Na łeb ci padło? - Spytała lekceważąco, a Ty wzruszyłaś ramionami.

-Możliwe - Spoglądałaś cały czas na dziewczynę nawet, kiedy niebieskie światło wydobyło się z kostki. Nie spuszczałaś z niej wzroku, gdy promienie słoneczne w oknach były tak jasne, że nie dało się na nie patrzeć. Jej coraz to bardziej przerażone spojrzenie wprawiało Cię w ten nieznanej dotąd ekstazy. Jej krzyki, podczas których tak desperacko pytała, co się dzieje, były melodią.

-Dobrze (Imię). Jeśli nie możesz sama cieszyć się z bólu - usłyszałaś znajomy, męski głos - To pozwól, by inni cierpieli dla twojej przyjemności.

Tym razem nie zamknęłaś oczu, kiedy jeden z Cenobitów wbijał jej hak w plecy. Krew bryzgająca na wszystkie strony była sztuką, a oni artystami, chcącymi zrobić na Tobie jak najlepsze wrażenie. Czułaś się jak w transie, z którego nie chciałaś się wyrwać. Obecność kostki tak na Ciebie działała? W tym momencie nie miało to większego znaczenia. Liczyła się tylko Emma, której ciało zostało rozerwane na kawałki i zniknęło, gdy poszczególne kończyny opadły na ziemię.

Zaczęłaś głęboko oddychać. Nie zdawałaś sobie sprawy, że przez większość czasu wstrzymywałaś oddech i... O matko. Właśnie dotarło do Ciebie to, co zrobiłaś. Upuściłaś pudełko i odsunęłaś się o krok. Co się z Tobą stało?

Podskoczyłaś w miejscu, czując na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłaś głowę w stronę Pinhead'a, który uśmiechał się lekko. Jego czarne oczy przepełnione były dumą i samozadowoleniem. Użył trochę siły, by odwrócić Cię w jego stronę, a następnie przysunął się bliżej.

-Przejdziemy się? - Spytał. Czułaś, że za tym niewinnym pytaniem kryło się coś więcej, ale nie byłaś w stanie trzeźwo myśleć, zbyt skonsternowana swoim zachowaniem. Kiwnęłaś tylko głową i poczłapałaś za nim do... Dziury w ścianie? Dla nich było to normalne, więc wolałaś nie kwestionować ich sposobu przemieszczania się.

Dreptałaś za nim cicho, wiedząc, że za sobą masz trójkę innych Cenobitów. Nie odważyłaś się odwrócić, największe zaufanie mając jednak do Pinhead'a.

Szliście jakimiś dziwnymi, krętymi, tak samo wyglądającymi, korytarzami. Wolałaś nie dopytywać, czym jest to miejsce, ale z tyłu głowy wiedziałaś, że jest to ich odpowiednik piekła. Albo nieba. W zależności, kto, jakie ma fetysze. Personalnie wolałabyś jednak, żeby wszystkie Twoje części ciała zostały na swoim miejscu.

Usłyszałaś przeraźliwy krzyk mężczyzny. Był gdzieś daleko, ale przeszedł Cię dreszcz. Podbiegłaś do Cenobita i zrównałaś z nim kroku. Po kilkunastu sekundach doszliście do długiego, białego korytarza, po którego lewej stronie była szyba. Było bardzo jasno i dopiero po dłuższej chwili zdołałaś przyzwyczaić się do wszechobecnej bieli.

Pinehad stanął, a Ty razem z nim. Twoją uwagę zwróciło to, co dzieje się za szybą. Podeszłaś do niej bliżej i zmrużyłaś oczy. Zobaczyłaś kilkunastu ludzi. W ciała powbijane mieli znajome haki, ale zamiast odczuwać niewiarygodny ból, ich twarze wykrzywione były w czystej ekstazie. Naprawdę nie miałaś ochoty oglądać orgii obcych ludzi, więc odwróciłaś się w stronę Cenobita. Zauważyłaś, że ponownie zostaliście sami.

-Po co mnie tu przyprowadziłeś? - Spytałaś w końcu, zmęczona całą tą sytuacją.

-Wiesz, czemu jeszcze nie ma cię wśród nich?

-Domyślam się.

-Byłoby to bezsensowne. Zacząłem się zastanawiać co zrobić, żebyś poczuła to, co my czujemy cały czas - Powiedział, ponownie przysuwając się bliżej. Wolałaś jednak zachować bezpieczną odległość, więc również cofnęłaś się o krok, jednocześnie opierając się plecami o szybę. Zresztą i tak nie miało to większego sensu, nie byłaś u siebie i wątpiłaś, by samej udało Ci się uciec. Zwłaszcza kiedy nie miałaś w posiadaniu kostki - W końcu zrozumiałem, że to nie ciało jest kluczem, a umysł i dusza.

-I co to dla mnie oznacza? - Kiedy podszedł bliżej uniosłaś przed siebie ręce i położyłaś je na jego klatce piersiowej - Może trochę przestrzeni.

Zamiast posłusznie się odsunąć. Chwycił Cię za nadgarstki i, z niespotykaną siłą, przycisnął je do szyby, wzdłuż Twojego ciała. Wpatrywał się w Ciebie tymi czarnymi, błyszczącymi oczami i nie wiedziałaś, czy się bać, czy dać całkowicie się przez nie pochłonąć.

-Usługuj nam i strzeż kostki. Wypatruj ludzi, którzy pragną pozaziemskich wrażeń i sprowadzaj ich do nas - Wymruczał cicho.

-Nie mogę tego zrobić. Nie mam prawa decydować o ludzkim życiu.

-Właśnie, że masz. Wystarczy, że weźmiesz kostkę i nie będziesz z nią walczyć. Daj się kierować, a wszystko będzie dobrze - Puścił Twój jeden nadgarstek i sięgnął za plecy. Kiedy ponownie pokazał Ci rękę, trzymał w niej sześcian. Przeniosłaś wzrok z niego na pudełko. Przypomniało Ci się poczucie ekstazy, które czułaś podczas zabieranie Emmy ze świata żywych - Chciałabyś ponownie to odczuć, nie okłamuj się.

Ręce drżały Ci jak osika. Byłaś rozdygotana i w środku i na zewnątrz. Nie chciałaś tego, ale jego dotyk był w tym momencie wyjątkowo kojący, mimo że to on kazał Ci stać się kimś w rodzaju "powiernika" dla kostki.

-Nie każ mi czekać - Powiedział głośniej, przysuwając sześcian jeszcze bliżej. Zacisnęłaś zęby. Naprawdę nie było czasu na namysły.

-Co się stanie, jeśli odmówię?

-Twoje cierpienie będzie legendarne nawet w piekle.

To w zupełności Ci wystarczyło. Nawet jeśli nie mógłby znęcać się fizycznie, zawsze pozostała Twoja psychika.

W momencie, w którym chwyciłaś za kostkę, wszystkie wątpliwości ustały. Poczucie spełnienia ponownie wypełniło Twoje ciało, a Pinhead przejechał kciukiem po skórze Twojej ręki i szeroko się uśmiechnął. Jego głośny śmiech wyrył się w Twojej pamięci.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Huh, było ciężko.
Obejrzałam 2 części. Jak coś się nie będzie fabularnie zgadzało to przepraszam.

Ogólnie to bardzo proszę o opinię, czy wszystko jest w porządku z jego charakterem i nie jest zbyt oc? Jestem bardzo niepewna, czy dobrze go odwzorowałam.

No, następne rozdziały zamierzam zrobić trochę bardziej spicy, więc stay tuned! xD

*Godzine próbuje rozdział opublikować :v - Update: jednak całą noc, zabijcie mnie*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro