Slenderman - uzupełnienie cz. 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaczynacie traktować się jak dobrych przyjaciół

Leniwie potarłaś oczy i pochłonęłaś kolejną łyżkę płatków, w międzyczasie witając się z Rogerem, który akurat wszedł do kuchni. Nie zwracałaś na niego uwagi, dopóki nie usiadł przed Tobą i nie wypalił z mało komfortowym tematem. 

-(Imię), weźmiesz mnie za wariata, ale uważam, że te wszystkie plotki o facecie bez twarzy to prawda - wyplułaś mleko i spojrzałaś się na niego zaskoczona - Aż takie to dziwne?

-T-tak? To legenda, nic więcej - Odkaszlnęłaś, po czym chwyciłaś za ręcznik papierowy i otarłaś sobie twarz. 

-Ale słuchaj, od pewnego czasu mam dziwne sny i widziałem kartki, które wrzuciłaś kiedyś do śmietnika - Przeklęłaś na siebie w myślach, że nie upchnęłaś ich głębiej. Miał zapewne na myśli te, które wręczył Ci sam Slenderman.

-Ale to były moje stare rysunki. Jak byłam mała, to miałam fazę na straszne rzeczy. Znalazłam je, jak się przenosiliśmy - Wymyśliłaś na poczekaniu. Musiało zabrzmieć to wiarygodnie, bowiem chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem. 

-No dobra, ale miej oczy szeroko otwarte - Mruknął, a na koniec dodał - I uważaj, żeby nie chodzić do lasu po ciemku. Coś mi podpowiada, że tam nie jest bezpiecznie.

-Mhm, nie martw się. Jestem specjalistą w dziedzinie walki z dzikimi wiewiórkami - Przewróciłaś oczami, dalej grając cyniczną pragmatyczkę. Tego dnia oboje jechaliście na zajęcia. Kończyłaś wcześniej i wiedziałaś, że miałaś jakieś dobre dwie godziny, zanim wróci (podejrzałaś wcześniej jego plan zajęć) i, nie tracąc czasu, poszłaś do lasu. 

Wystarczyło, byś trochę zagłębiła się w busz, aby poczuć znajomy chłód. Ciekawiło Cię, dlaczego było to jednym z jego znaków rozpoznawczych, ale postanowiłaś poczekać z tym pytaniem. 

(Imię), czym zawdzięczam sobie Twoją obecność?

-Jest pewna sprawa - Usłyszałaś jego głos w swojej głowie, zanim jeszcze się pojawił. Tuż za Tobą. Zorientowałaś się, kiedy położył dłoń na Twoim ramieniu. Odwróciłaś się gwałtownie i machnęłaś ręką, w geście przywitania. Wyglądał jak zwykle - Nie wiem, co zrobiłeś Rogerowi, ale zaczął podejrzewać, że istniejesz i wziął sobie do serca, żeby być bardziej uważnym. 

Nie jest to dla mnie zaskoczeniem. 

-Domyślam się, ale i tak chciałam cię ostrzec. Wiesz, w geście podzięki - posłałaś w jego stronę nieśmiały uśmiech. Miałaś wrażenie, że gdyby mógł, odpowiedziałby tym samym - Po prostu, uważaj na siebie bardziej.

Taki mam zamiar. Dziękuję, (Imię).

Polubiłaś brzmienie swojego imienia z jego ust (lub bardziej... telepatycznych ust?). Miał naprawdę przyjemny głos i mówił z takim spokojem, że widziałabyś go w roli lektora. 

-Umm, to wszystko, co chciałam ci powiedzieć - Powiedziałaś w końcu, przerywając ciszę, podczas której oboje się sobie przypatrywaliście - Chyba już pójdę. 

(Imię) - Usłyszałaś, zanim zdążyłaś się choćby ruszyć - Czy byłoby możliwe, gdybyś dotrzymała mi towarzystwa?

Zapytał o to z ciężkim sercem i, może nie wyglądał i nie powinien (w końcu, miał parę setek lat na karku), ale bał się o to zapytać. Miał nikły kontakt z ludźmi, jedynie obserwował ich z daleka. Z jednej strony, przyzwyczaił się do samotności, ale kiedy spotkał tę małą dziewczynkę i Ciebie, po paru dniach poczuł, jak bardzo brakuje mu do kogoś się odezwać. Zwierzęta nie posiadały rozumu jak ludzie. Choć był bardzo związany z lasem i tutejszymi żyjątkami, te fizycznie nie mogły spełnić jego prośby o, choć krótką rozmowę. 

Ucieszył się więc, słysząc Twoją odpowiedź. 

Spacer w środku lasu, z dala od cywilizacji, z nieznaną nauce, nie wiadomo jak starą, istotą?

-Jasne, chętnie spędzę z tobą trochę czasu. 

***

Jaka to była dobra decyzja. 

Spacerowaliście leśnymi ścieżkami od półtorej godziny. Opowiadałaś mu o sobie, kim jest Roger, gdzie pracujesz, co studiujesz... Ale jeśli chodziło o pytania, nie pozostawałaś mu dłużna. Przyznałaś się wprost, że niesamowicie Cię zaintrygował. 

Postaram się zaspokoić Twoją ciekawość. 

Twoje podejrzenia się sprawdziły; miał około siedmiuset lat i, odkąd pamiętał, był związany z naturą i fizycznie i psychicznie (prawdziwy duch lasu!). Nie potrzebował do życia jedzenia ani picia, choć rozpoznawał smaki. 

Kiedyś próbował nawiązać kontakt z ludźmi, ale nie skończyło się to dla niego dobrze, choć nie on wtedy najbardziej ucierpiał. Wyjaśnił Ci, że obdarzony był nie tylko umiejętnością telepatii i teleportacji, ale również zdolnością regeneracji i paroma innymi, pomniejszymi umiejętnościami. 

-Czyli, kiedy pierwszy raz cię spotkałam - zastanawiałaś się, przeskakując przez położoną kłodę - Próbowałeś mnie teleportować?

Tak. Ale jest to znacznie trudniejsze, kiedy ktoś się boi. Jego umysł automatycznie stawia opór, co skutkuje bólem. 

-Aaa, to wiele wyjaśnia - Pokiwałaś głową, zaciekawiona - A co jeśli...

Sza. Cicho. 

Usłyszałaś nagle. Stanęliście w miejscu. W pierwszej chwili zaczęłaś obawiać się, że ktoś Was zauważył, co byłoby dziwne, tak daleko od centrum, ale chwilę później odetchnęłaś z ulgą. Zamiast innego człowieka, paręnaście metrów od Was, dojrzałaś sarnę z młodym. Malec ledwo stał na nogach, jakby niedawno się urodził. Próbowałaś dojrzeć coś więcej, ale było to problematyczne z takiej odległości. 

Ku Twojemu zaskoczeniu, mężczyzna zaczął iść w ich stronę. Nie wiedziałaś, co ze sobą zrobić, dopóki nie odwrócił głowy w Twoją stronę i lekko nią kiwnął. 

Trzymaj się za mną. 

To zrobiłaś. Nie chcąc pozostać w tyle, podeszłaś do niego szybko i, zgodnie z zaleceniem, trzymałaś blisko. Zwierzęta szybko Was wyczuły. Co ciekawe, widząc Slendermana, w ogóle nie uciekały. Wręcz przeciwnie, samica do niego podeszła, choć z rezerwą, czując również Twój zapach. Młody poczłapał za nią i chwilę później mogłaś podziwiać ich w całej okazałości. Pierwszy raz widziałaś te dzikie zwierzęta z tak bliska. 

Przenosiłaś wzrok to z saren, to na Slendera. Twoje oczy wręcz błyszczały. Byłaś zachwycona i powstrzymywałaś się od pisku radości. Zamiast tego, chwyciłaś go za rękę i ścisnęłaś lekko, w geście podziękowania. 

Och, to on powinien dziękować Tobie. Zapomniał, jak miło jest czuć czyjeś ciepło. 

Kiedy robi dla Ciebie coś miłego 

To, że raz na jakiś czas go odwiedzałaś, stało się rutyną. Swoim znajomym mówiłaś, że wybierasz się na jogging, a tak naprawdę spotykałaś się ze swoim dobrym kolegą. Nie dość, że spacery na świeżym, czystym powietrzu zwiększały Twoją odporność, to mogłaś jeszcze porozmawiać z kimś inteligentnym. 

On również czerpał wiele z Waszej relacji. Polubił Cię i nie zamierzał przepuścić żadnej okazji, aby poznać Cię lepiej. Wypytywał nawet o najmniejsze szczegóły, które inni uznaliby za nudne lub nieistotne. Jednocześnie nie był nachalny, nie zmuszając Cię do odpowiedzi na niewygodne dla Ciebie pytania. 

-Nigdy nie próbowałeś (ulub. potrawa)? - Spytałaś, szczerze zszokowana - Naprawdę? W ciągu tylu lat? 

Niestety nie miałem okazji. 

-Nie no, tak nie może być. To trzeba definitywnie naprawić - Pokręciłaś głową, a następnie przyśpieszyłaś trochę i stanęłaś mu na drodze - Z tego co pamiętam, to jest sposób, żebyś teleportował się w inne miejsce?

Kiwnął głową, a Ty skrzyżowałaś ręce na piersi. 

-Jeśli będziesz chciał, dam ci do spróbowania. Może być to trochę problematyczne, ze względu na... - język nieco Ci się zaplątał. Nie poruszaliście jeszcze tematu braku istotnych cech twarzy. Nie wiedziałaś, jak zareaguje. 

Wbrew pozorom, mam usta, choć inne od waszych. I tak, chętnie spróbuję.

-No i pięknie. Postaram się pozbyć lokatora w jakiś dzień. Albo, znając jego, sam się pozbędzie w piątek wieczorem... - Cofnęłaś się o krok, chcąc ponownie przenieść się na prawicę leśnego przyjaciela, ale potknęłaś się o korzeń. Otworzyłaś szerzej oczy, nie spodziewając się, że Twoja równowaga tak zawiedzie. Przygryzłaś zęby, oczekując na zderzenie z drzewem bądź twardą ziemią, ale Slender okazał się mieć lepszy refleks, niż Ty stabilność. 

Złapał Cię jedną ręką pod łopatkami, a drugą, pod nogami. Odruchowo chwyciłaś go za marynarkę i mocno się przybliżyłaś. Mężczyzna klęknął, nie chcąc samemu wylądować na ziemi i posadził Cię na swoim kolanie. 

-Uch - Westchnęłaś, mentalnie ocierając czoło. Naprawdę nie chciałaś brudzić swoich spodni - Dzięki. 

Odwróciłaś głowę w jego stronę, bliżej jego twarzy. Chłód, który czułaś, gdy był blisko, został przyćmiony przez delikatny ciepło, które wpłynęło na Twoją twarz. Czułaś, jak mocno zaciska dłonie na Twoim ciele, naprawdę nie chcąc, abyś teraz mu się wyślizgnęła. Musiał być umięśniony, żeby trzymać tak dojrzałą kobietę bez zająknięcia... Ciekawe, co skrywał pod koszulą. 

Dopiero teraz zauważyłaś, że nadal trzymasz go za marynarkę. Puściłaś go jak poparzona, a Slender, nie do końca spodziewając się Twoich reakcji, powoli opuścił kolano i pomógł Ci ustać. 

W porządku?

-Tak, tak. Jak najlepszym - Uśmiechnęłaś się nerwowo, zawstydzona własnymi myślami. Zdecydowanie przydałby Ci się partner - Zapomnijmy o tym. Czasem mam dwie lewe nogi. 

Pokiwał głową, a Ty przez resztę Waszego spaceru starałaś się nie myśleć o tym, jak przyjemnie było być tak blisko niego. 

Kiedy przechowujesz go na noc

Powoli zbliżała się sesja. Nie balowałaś jakoś bardzo ostatnimi czasy, zbyt zajęta dziwnymi rzeczami, jakie się wokół Ciebie działy, ale to również nie wpływało pozytywnie na Twoją naukę. Musiałaś nadrobić trochę materiału, dlatego Twój czas wolny jeszcze bardziej się ograniczył. Przełożyło się to na prawie całkowite usunięcie Twojego życia towarzyskiego (i leśnego i ludzkiego) na cały tydzień i podejrzewałaś, że na siedmiu dniach się nie skończy.

Nie wiedziałaś, jak mocno wpłynęło to na Slendermana. Zazwyczaj ze zniecierpliwieniem czekał, aż staniesz na skraju lasu, aby móc pokazać Ci kolejne, ciekawe miejsce, a teraz? Nie miał co ze sobą zrobić. Wystarczył miesiąc, abyś poważnie namąciła w jego grafiku. 

Jasne, wspominałaś mu kiedyś, że ciężko będzie Ci znaleźć teraz czas, ale nie wiedział, że tak długo. Snuł się z pnia do pnia, od kasztana do lipy i zastanawiał się, co zrobić. Do jego głowy szybko przyszedł pomysł, aby Cię odwiedzić, ale to było nieodpowiedzialne! Nie powinien tego robić... a mimo to, tego samego wieczora znalazłaś go w swojej sypialni. 

Wyszłaś z łazienki, ubrana w ulubioną piżamkę, kiedy zauważyłaś, że drzwi od Twojego pokoju są zamknięte. Zostawiałaś je otwarte, a wszystkie okna były pozamykane. Niemożliwe, żeby to był przeciąg. Poza tym, Roger już spał. Zmarszczyłaś brwi. Był tylko jeden sposób, żeby się przekonać. 

Otworzyłaś drzwi, przygotowana chyba na wszystko. Twoje oczy powiększyły się jednak do rozmiaru pięciozłotówek, widząc, jak Slenderman, zupełnie spokojnie, przegląda książki na półce. 

Szybko zakluczyłaś Was oboje i zaczęłaś przesłuchanie. Usadziłaś go na łóżku, a sama stanęłaś tuż przed, chcąc mieć nad nim tę wzrostową przewagę. Co ciekawe, nadal był Twojego wzrostu, ale nie chciałaś ryzykować skręceniem karku, po stawaniu na biurku. 

-Co ty tu robisz? - Spytałaś cicho, nie chcąc podnosić głosu. Przez dłuższą chwilę nie otrzymałaś odpowiedzi, więc podeszłaś bliżej - Slender? 

Nie wiem. Od kilku dni czuję się... Odosobniony. 

W jednej chwili, cała Twoja złość wyparowała. Tęsknił za Tobą? Jakie to słod... Nie! To nadal wtargnięcie w prywatną strefę! Ale tak grzecznie siedzi na tym łóżku i nie zrobił bałaganu... To wciąż naruszenie prywatności! 

Pokręciłaś głową, ukrócając tę wewnętrzną dyskusję. Pamiętasz Małego Księcia? Bierz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś. 

-Rozumiem - Pokręciłaś głową, jednocześnie lekko się uśmiechając. Następnie usiadłaś tuż obok. Wasze nogi lekko się stykały.

Nie przeszkadzam?

-Miałam iść spać, ale krótka pogawędka nie zaszkodzi - "chyba" dodałaś mentalnie. 

Naprawdę nie zamierzałaś rozmawiać z nim długo, słowo. Problem w tym, że naprawdę był wymarzonym partnerem do konwersacji i zanim się spostrzegłaś, było po godzinie drugiej. Głupio było Ci go wypraszać, ale nie miałaś wyjścia. Czekał na Ciebie dzień w pracy, a tego nie mogłaś sobie odpuścić. 

Powiedział Ci, że nie ma problemu. Pożegnaliście się; Ty wskoczyłaś do łóżka, a on teleportował się z powrotem na skraj lasu. Coś jednak nie pozwoliło mu odejść. Poczekał kilka minut, również bijąc się z myślami, aż w końcu dał poprowadzić się instynktowi. 

Ponownie znajdował się w Twoim pokoju. Twoja klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała, a twarz była w pełni zrelaksowana. Spałaś. 

Bezszelestnie zbliżył się do łóżka, nad którym chwilę później się nachylił. Wyglądałaś tak spokojnie. Zazwyczaj, podczas Waszych spotkań, byłaś albo energiczna, albo zupełnie zmęczona. Wyjaśniłaś mu, że to przez pracę na pół etatu, którą musiałaś godzić z zajęciami. Teraz jednak byłaś wolna od jakichkolwiek kłopotów. Skóra na Twojej twarzy nieskalana jakimikolwiek oznakami nerwowości. 

W pierwszej chwili chciał dotknąć Twojego policzka. To jednak sprawiłoby, że poczułabyś zimno, a naprawdę nie chciał, abyś się teraz obudziła. Chciał podziwiać teraz Twoją urodę, nawet jeśli musiał stać dalej, aby nie dosięgnął Cię jego chłód. 

Kiedy macie romantyczną chwilę

-Proszę - Postawiłaś przed nim talerz z ulubionym jedzeniem - Smacznego!

Na twarzy Slendermana, w miejscu, gdzie powinny być usta, pojawiła się cienka, wąska kreska. Z każdą sekundą się rozrastała, aż doszła do rozmiaru normalnych ust. Wtedy pierwszy raz usłyszałaś, jak mężczyzna bierze oddech. Usiadłaś na krześle obok i ze zniecierpliwieniem oczekiwałaś jego reakcji.

Cieszyłaś się, że Roger zdecydował się pojechać do rodziców na cały dzień. Mogłaś w ten sposób bez problemu zaprosić leśnego przyjaciela do domu i poczęstować go swoim ulubionym daniem, które kiedyś mu obiecałaś. Cały  czas przygotowania grzecznie przesiedział na krześle i patrzył, jak Twoje sprawne ręce pracują.

Slender chwycił za łyżkę/widelec i zbliżył ją do ust. Kreska się rozszerzyła, pozwalając mu włożyć jedzenie do buzi. Nie mogłaś powstrzymać się od sprawdzenia, czy od środka wygląda tak, jak normalny człowiek. Otóż prawie. Wszystkie jego zęby przypominały kły. Były ostrzej zakończone i, musiałaś przyznać, wyglądały dosyć przerażająco. Podobnie było z językiem, który był zaskakująco długi.

Ze zniecierpliwieniem czekałaś, aż pogryzie potrawę i przełknie, oczekując werdyktu. Mieszkałaś w końcu na swoim, musiałaś wprawić się w gotowaniu. Wypadałoby.

Dobre.

Oparłaś policzek na dłoni i uśmiechnęłaś się delikatnie. Wiedziałaś, że nie miał zbyt dużego obycia ze smakami, dlatego jego jedno słowo w zupełności Ci wystarczyło.

-Cieszę się. Zjedz, ile chcesz, a potem będziemy mogli porobić, co tylko chcesz. W końcu nadrobiłam materiał.

Kiwnął głową i ponownie wziął do ust kolejny kawałek jedzenia. Delektował się każdym kęsem, dopóki talerz nie został pusty. Dawno nie spożywał czegoś tak pysznego. Nie było to zbyt dużym komplementem, bo w ciągu całego swojego życia, zbyt dużo nie zjadł, ale ważne, że mu smakowało. Czuł wręcz lekki niedosyt, ale nie miał odwagi poprosić o dokładkę. Już i tak dużo dla niego robiłaś. Poświęcałaś własny czas i mieszkanie, aby porządnie go ugościć. Nie mógł, a raczej, nie powinien oczekiwać więcej. Mimo to zapytałaś się go, co zechciałby zrobić. Z racji tego, że nie miał pomysłu, postanowiłaś włączyć mu jakiś film. Wiedział, czym to było, choć nigdy nie miał okazji go obejrzeć.

Przenieśliście się do salonu, gdzie pokazałaś mu kilka tytułów i pozwoliłaś  wybrać ten, którego opis najbardziej mu odpowiadał. Ciekawym było, że wybrał romans. Nie pamiętałaś dokładnie, co działo się w tym konkretnym tytule, dlatego też chętnie zabrałaś się za oglądanie.

Slenderman całkiem wciągnął się w fabułę i czasem dopytywał, czy dobrze zrozumiał dany wątek. Cierpliwie tłumaczyłaś mu, co się działo, dopóki w filmie nie pojawiła się dosyć namiętna scena, w której bohaterowie nie szczędzili sobie pocałunków, a on sam spytał, czy w ten sposób ludzie się reprodukują.

-Umm, jest to jedna z czynności, które do tego doprowadzają, ale nie jest to... Właściwy akt - Powiedziałaś wymijająco. Był ciekawy ludzi, więc nie powinno Cię dziwić, że ten temat również go interesował - A ty? To znaczy, twój gatunek?

Uniósł głowę i miałaś wrażenie, jakby wpatrywał się w sufit. Zastanawiał się nad odpowiedzią, którą otrzymałaś chwilę później.

Nie wiem. Nie spotkałem dotychczas nikogo takiego samego.

Zabolało Cię to w serduszku. Jak samotny musiał być przez te wszystkie lata?

-Przykro mi - Powiedziałaś. Odwrócił głowę w Twoją stronę. Chcąc jakoś dodać mu otuchy, przysunęłaś się bliżej, byście stykali się ramionami, a następnie chwyciłaś jego dłoń w swoje - Wiesz, może nie mam dwóch metrów i białej skóry, ale możesz na mnie liczyć. Przynajmniej w kwestii wsparcia.

Poczułaś, jak zaciska swoją dłoń, zamykając w niej Twoją. Zupełnie nie przeszkadzało Ci zimno, które sobą rozprowadzał. Zdążyłaś się przyzwyczaić.

(Imię) czy mogłabyś... przysunąć się bliżej?

Przytaknęłaś, kładąc nogi na kanapie i opierając głowę na jego ramieniu. Było to jednak dosyć niewygodne, więc przesunął Cię nieco, pozwalając jednocześnie, abyś położyła głowę na jego kolanach. Ku swojemu zdziwieniu, wcale nie czułaś się z tym niezręcznie. Nie znaliście się długo, może trochę ponad miesiąc, ale wzbudził w Tobie ogromne zaufanie, które tylko rosło i rosło.

Odwróciłaś się twarzą do telewizora i ponownie skupiłaś na fabule. Mężczyzna uczynił to samo i resztę seansu dokończyliście w ciszy. Niestety, kilka minut po zakończeniu i Twoim podniesieniu się do siadu oznajmił Ci, że musi załatwić pewną ważną sprawę.

Czułaś się trochę zawiedziona jego przedwczesnym wyjściem, ale przecież nie zatrzymasz go na siłę. Kiwnął tylko ręką w geście pożegnania i teleportował się, zanim zdążyłaś powiedzieć mu, żeby wpadał częściej.

Slenderman miał pewną, bardzo ważną rzecz do przemyślenia, a Twoja obecność tylko by go rozpraszała.

Kiedy zakładasz coś jego/Pocałunek

Tym razem nie poczułaś żadnego bólu. Twoje ciało w pełni przyzwyczaiło się do teleportacji. Nie dziwiło Cię to na fakt, jak często zabierał Cię w odległe miejsca, gdzie normalnie nie dało się wejść. 

-Co to? - Spytałaś zaciekawiona. Staliście przed wejściem do sporego, drewnianego budynku. Był stary, korniki powoli go zjadałby, a rośliny zajmowały coraz większą część domku. Jedyne co się ostało w całości, to zabrudzone szyby i schodki, które prowadziły do wejścia. 

Miejsce, gdzie trzymałem Emily 

-Dlaczego tu? 

Nikt tu nie przychodzi od parunastu lat.

-Sprytnie - Uśmiechnęłaś się i ruszyliście razem do budynku. Otworzył stare drzwi i przepuścił Cię w przejściu. 

W środku wyglądał podobnie. Stary fotel w rogu był dziurawy i wyglądał, jakby żyły w nim myszy swego czasu. Na podłodze nie było jednak tak brudno, jak spodziewałaś się, że będzie. Stojące lustro w rogu salonu było zbite, ale okruchów szkła nie widziałaś. Stąd widziałaś stąd dwie pary drzwi (podejrzewałaś, iż prowadzą do łazienki czy sypialni). Jedynymi rzeczami, które były w miarę dobrym stanie, była kanapa i kominek. W nocy było zimno,  a czymś musiał ją ogrzewać. 

-Widziałam gorsze hotele, spisałeś się - kiwnął głową, nieskromnie przyznając Ci rację. Przeszłaś się kawałek dalej, chcąc sprawdzić, co jest w reszcie pokoi. Otworzyłaś drzwi do łazienki i od razu pożałowałaś. 

Twoja twarz, bluzka i trochę spodni znalazła się w pajęczynie. Znieruchomiałaś, w Twój wzrok zszedł nieco w dół. Krzyk, który z siebie wydałaś, widząc większego kątnika domowego na swojej bluzce, rozległ się po całym lesie płosząc biedne ptaki. 

Niewiele myśląc, zrzuciłaś z siebie ubranie i odskoczyłaś, otrzepując ramiona. Twoim jedynym obrońcą w tym momencie był Slender, który, widząc Twoją panikę, ruszył na ratunek. Zdjął z siebie marynarkę i narzucił na Twoje plecy. Okryłaś się miękkim materiałem i przytuliłaś się do jego ramienia, uspokajając się. 

-Więcej nie wchodzę pierwsza - Mruknęłaś, ukrywając twarz w jego koszuli. Poczułaś, jak unosi drugą rękę i gładzi Cię po głowie. 

Nie wiedziałem, że boisz się pająków. 

-Bo nie boję! Po prostu wolę obserwować je z daleka - Odparłaś, odsuwając się w końcu. 

Twój wzrok skierowany był w bok, policzki były lekko różowe (podejrzewał, że to przez zawstydzenie), a marynarka zwisała z Twoich ramion będąc o wiele za duża. Nie miałaś pojęcia, jak bardzo miał ochotę w tym momencie przygarnąć Cię do siebie i nie puszczać. Byłaś absolutnie najsłodszym widokiem, jaki widział w ciągu ostatnich lat. Powinien się kontrolować, ale coraz ciężej było mu trzymać się od Ciebie z daleka. Poza tym, kiedy zdjęłaś z siebie odzież wierzchnią, poczuł Twój zapach. Był bardzo wrażliwy i potrafił rozróżnić zapachy poszczególnych osób. Twój pobudzał jego zmysły. 

-Slender? Mógłbyś... - Pomachałaś ręką w kierunku rzuconej bluzki. Od razu kiwnął głową i podszedł do ubrania. Podniósł ją, strzepnął pająka i kulturalnie Ci ją podał - Dzięki. 

Obejrzałaś ją z każdej strony sprawdzają, czy nie ma w niej jeszcze jakiś żyjątek. Odwróciłaś się, założyłaś koszulkę i oddałaś Slendermanowi jego własność. Było tak jak powiedziałaś, resztę domu pokazywał Ci, wchodząc pierwszy. 

***

Było już dosyć późno. Las zaszedł mgłą, niebo zdobiły gwiazdy, a księżyc jako tako oświetlał Wam drogę. Chwilę później staliście na skraju lasu, gdzie zazwyczaj się rozstawaliście. 

-A właśnie, zapomniałam ci powiedzieć - Zaczęłaś - Zaraz mam sesję i ciężko będzie mi znaleźć chwilę dla siebie. Ciężko będzie się spotykać przez kilka tygodni, ale postaram się w weekend. 

Rozumiem

Jego głos nie zmienił się bardzo, ale zaczęłaś rozpoznawać drobne różnice w tonie, kiedy dominowało w nim jakieś uczucie. Teraz wyczułaś, że był to zawód, może nawet smutek. 

-Hej, chodź tu, wielkoludzie - Stanęłaś na palcach i dosięgnęłaś do jego ramion. Przyciągnęłaś go w swoją stronę i zamknęłaś w uścisku - Będzie dobrze, nie znałeś mnie większość swojego życia. 

Nie wiedziałem, ile traciłem. 

-No to jest nas dwoje - Uśmiechnęłaś się lekko. Jego długie ramiona również Cię oplotły. Staliście tak dłuższą chwilę, dopóki nie poczułaś, że musisz iść - Będę się zbierać. 

Cmoknęłaś go w policzek i zaczęłaś się odsuwać. Ku swojemu zdziwieniu, ani myślał Cię puścić. Zanim zdążyłaś zapytać, zza jego pleców coś się wyłoniło. Było ich kilka i przypominały macki. Miały ciemną, gładką teksturę. Poczułaś, jak owijają się wokół Twoich nóg i kostek, unosząc Cię trochę nad ziemię. Slender przesunął swoją twarz z Twojego ramienia, ku twarzy. Zauważyłaś, iż ponownie nad jego brodą pojawiła się znana kreska, mająca działać jak usta. 

-Slender? - Spytałaś cicho, nie wiedząc, o co mu chodzi. Nie odpowiedział Ci, jedynie odwrócił i oparł Cię plecami o drzewo. Cały czas był blisko, chłonąc z zachwytem ciepło, jakie generował Twój organizm. 

Pozwól mi...

Wymamrotał w Twojej głowie, ale nie miał szansy dokończyć. Chwyciłaś go za krawat i przyciągnęłaś, łącząc Wasze usta w nieporadnym, ale cholernie namiętnym pocałunku. To wystarczyło, aby przestał nad sobą panować. 

Oplotłaś go nogami w pasie i poczułaś, jak przytrzymuje Cię rękoma pod udami. Sama położyłaś rękę na jego policzku. Jego język wtargnął do Twoich ust i smakował Cię, jakby końca miało nie być. Trwałoby to pewnie o wiele dłużej, gdyby nie jeden jego ząb, który zaczepił się o Twoją wargę i nieco ją przeciął. Od razu wyczuł zapach krwi, który przywołał go do porządku. Zwolnił odrobinę, a Ty uchyliłaś powieki. Kompletnie Cię to nie przejęło i miałaś ochotę na więcej. Niestety, nie zależało to tylko od Ciebie, ponieważ to mężczyzna pierwszy się odsunął. 

W ciemności nie widziałaś za wiele, ale uśmiechnęłaś się lekko widząc lekkie zaczerwienienie na jego policzkach. 

-Jeśli w ten sposób chciałeś mnie zatrzymać, to ci się udało - Wymamrotałaś. W Twoim ciele aż buzowało od endorfin. 

Przepraszam

-Za co?

Tak zrobił ten człowiek w filmie. 

Ach, faktycznie. W romansie, który kiedyś oglądaliście w istocie była scena, gdzie mężczyzna namiętnie całuje swoją kobietę pośród drzew, o które potem ją oparł. Nie mogłaś powstrzymać się od śmiechu. 

-Wydaje mi się, że są lepsze wzorce - położyłaś drugą dłoń na jego policzku i nieznacznie się zbliżyłaś - Wszystkiego cię nauczę, jeśli będziesz chciał. 

Jeśli wcześniej myślałaś, że się rumienił, to teraz dosłownie płonął. 

Nie miałaś pojęcia, czy jakakolwiek bliższa relacja między Wami ma prawo bytu, ale byłaś zdecydowana dać temu szansę. 

Kiedy zaprasza Cię na randkę

Nie mógł przestać o Tobie myśleć. Błądziłaś w jego myślach jak siedmiolatek w spożywczym i nie mógł Cię z nich wyrzucić. Nie potrafił i nie chciał po tym, co wydarzyło się parę dni temu. Twoje miękkie usta przy jego, obezwładniające ciepło i spełnienie, na które tyle czekał. 

Ciężko było mu skupić się na codziennych czynnościach. Wiedział, że nie będziesz miała teraz dla niego czasu, więc postanowił uzbroić się w cierpliwość. Na początku szło mu dobrze, ale z czasem zaczął tęsknić, a resztki Twojego zapachu na marynarce nie ułatwiały sprawy. 

Po kilku dniach bez jakiegokolwiek kontaktu stwierdził, że ma dość. Pod nieobecność Twoją i Twojego współlokatora postanowił się włamać i pozostawił na Twoim biurku kartkę. Była na niej wyznaczona godzina, prośba o spotkanie i igliwie, abyś wiedziała, od kogo jest. Pozostało mu ze zniecierpliwieniem czekać do wieczora. 

***

Wróciłaś do domu wymęczona jak sto pięćdziesiąt. Twoim jedynym marzeniem był prysznic i spanie, ale kartka na biurku upewniła Cię, że masz jedno miejsce od odwiedzenia. Jakże mogłaś mu odmówić? Przez te kilka dni również zaczęło brakować Ci jego towarzystwa zwłaszcza po tym, jak skończyło się Wasze ostatnie spotkanie. Niewiele więc myśląc, założyłaś bluzę i wyszłaś z mieszkania, chcąc spędzić z ukochanym trochę czasu. 

Kiedy tylko Cię zobaczył, miał ochotę wziąć Cię w ramiona i wycałować. Stwierdził jednak, że to będzie dobry test na jego samokontrolę. Poza tym nie do końca wiedział, jak się zachować. Może uważałaś to za jednorazowy wybryk? A może ci przeszkadzał?

Na jego szczęście, wzięłaś sprawy w swoje ręce i objęłaś go na powitanie. Od razu poczuł się trochę pewniej. 

Chciałem ci coś pokazać. 

-Chętnie, ale niech to nie zajmie więcej niż godzinę, dobrze? - Spytałaś, a mężczyzna kiwnął głową. Będzie czerpał z tych sześćdziesięciu minut, ile tylko będzie mógł. 

Chwycił Cię za rękę, by teleportować Was w pewne miejsce. Jeśli wcześniej żałowałaś, że musiałaś ruszyć się z domu, tak teraz wszystkie negatywne uczucia wyparowały. 

Znajdowaliście się na drewnianym mostku nad stawem. Z każdej strony porośnięty był roślinami, ukryty i dostępny tylko dla Was. W ciemnej tafli odbijała się niezliczona ilość gwiazd i księżyc, który w pełni dawał na tyle dużą ilość światła, abyś mogła zapamiętać ten widok na długie lata. 

-Cudo - Mruknęłaś, chłonąc ten widok całym ciałem. Slender, zadowolony z siebie, objął Cię ramieniem, a Ty wtuliłaś się w jego bok - To twoje ulubione miejsce?

Jedno z wielu. 

-Pokażesz mi jeszcze jakieś?

Pokażę Ci ile tylko będziesz chciała. 

Uśmiechnęłaś się lekko, a mężczyzna zacisnął dłoń na Twoim ramieniu. Przeniosłaś wzrok z jeziora na niego i zauważyłaś, że zamiast podziwiać widok przed sobą, spogląda na Ciebie. Nie wiedziałaś, co chodzi mu po głowie, dopóki się nad Tobą nie nachylił. 

Cóż, przez resztę spotkania oczy miałaś raczej zamknięte, ale zdecydowanie nie nazwałabyś tego straconym czasem. 

Jaki jest w związku?

Spokojny, nieco protekcyjny, ale również trochę niepewny.

Nigdy nie był w tego typu relacji, fizycznie nie miał z kim, dlatego każdy, nawet najmniejszy kontakt, był dla niego czymś nowym. Często zastanawiał się, co powinien zrobić, kiedy, dla przykładu, pocałujesz go w szyję albo czy normalnym będzie cmoknięcie w czoło? Szybko udało Ci się sprowadzić go na jasną stronę i nauczyć go, że nie ma nic dziwnego w okazywaniu uczuć, nawet na bardzo ekscentryczne sposoby.

Czuł się również dziwnie w obecności Rogera. Ludzie byli dla niego obojętni, chyba że dotyczyło to dzieci. On jednak wzbudzał w nim coś nieprzyjemnego, pierwszy raz się tak czuł i, jak się z czasem okazało, była to zazdrość. Mieszkał z Tobą, spędzaliście ze sobą sporo czasu - nic dziwnego, że to odczuwał! Nie pomagał również fakt, iż Wasze zapachy się ze sobą mieszały, nad czym z resztą ubolewał, bo sam Twój był wystarczającym afrodyzjakiem.

Oprócz tego lubił trzymać Cię za rękę. W porównaniu do jego Twoje były gorące i szybko upodobał sobie ten sposób ogrzewania dłoni.

Kiedy widzi Cię nago

Slender znajdował się w Twoim pokoju. Był sam, siedział na łóżku i zajmował swoje myśli czytaniem ludzkiej literatury. Od niedawna stało się to jego ulubionym zajęciem. 

Roger wybył tylko w sobie znane miejsce, a ponieważ był wieczór stwierdziłaś, że musisz iść się umyć. Sam takowych zabiegów nie potrzebował, ale zapewnił Cię, że cierpliwie poczeka, aż skończysz. 

Był w środku czytania kryminału, kiedy poczuł zapach krwi. Od razu zatrzasnął książkę i skupił się na odczuwanych zapachach. Nie miał żadnych wątpliwości - należała do Ciebie.

***

Zmarszczyłaś brwi, spoglądając raz po raz to na krwawiące kolano, a maszynkę. Byłaś w trakcie sprawiania, że Twoje nóżki stawały się gładkie jak pupcia niemowlęcia, ale przyjaciółka do Ciebie zadzwoniła. Przestraszyłaś się dzwonka, przejechałaś po skórze pod złym kątem i nie zdążyłaś jeszcze zatamować krwawienia. 

Po dłużej chwili zdecydowałaś się powstać z wanny, co okazało się niestety błędem. W tym samym momencie do łazienki teleportował się Slenderman. Patrzyliście się na siebie przez dłuższą chwilę, zanim usiadłaś, podciągnęłaś nogi pod siebie i zakryłaś się rękoma. 

W porządku? - Spytał, kompletnie nie przejmując się Twoją nagością 

-Tak! Mógłbyś wyjść?! - Uniosłaś głos, nieco spanikowana. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałaś. 

Krwawisz. 

-Jak stąd nie wyjdziesz, będzie krwawić coś innego - Warknęłaś. Slender nie wiedział dokładnie co masz na myśli, ale wyczuł w tym zdaniu groźbę, dlatego szybko przeprosił i udał się z powrotem do pokoju. 

Wiedział, po co ludziom ubrania, ale nie spodziewał się, że widzieć bez nich kogoś jest takim naruszeniem prywatności. Pomijając to, jak szybko zakodował w swojej pamięci widok sprzed kilku minut, zastanawiał się, dlaczego Ty również tak zareagowałaś. Byliście partnerami; według książek i filmów, z którymi się zapoznał, nie powinno być z tym problemu. 

Podczas gdy on zastanawiał się nad ludzkim tokiem rozumowania, Ty zastanawiałaś się, jak przeprowadzić z nim rozmowę na temat prywatności, żeby nie wziął tego tak surowo i nie obwiniał się o ignorancję. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dawno nie miałam tak dość pisania. 
Ponad 4,5 k. słów, kochajcie mnie. 

Wieeem, skończyłam idealnie przed smut'em. Na to też przyjdzie pora, nie martwcie się. 
Tak się teraz jeszcze zastanawiam, czy kogoś tu jeszcze nie uzupełnić. Myślałam nad Candymanem, bo ostatnio nadrobiłam film z nim, ale jakoś się nie czuję. Spróbuję obejrzeć Hellaisera, może Pinhead mnie zainspiruje. 

By the way, jedzie do mnie plakat ze slasherami! Jak przyjedzie to aż wam normalnie zdjęcie wstawię, a co. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro