Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tego samego dnia wieczorem, Junjie:

Niespodziewane pojawienie się jednego z przedstawicieli Klanu Cieni było niepokojące. Jednak zaskoczyła mnie wiadomość, że Eli ma wyruszyć do wioski Klanu sam. Sam zdołałem zaobserwować, że Eli jest w nie najgorszych relacjach z klanem. W moim świecie żyje tylko jeden i jednocześnie, ostatni przedstawiciel tej tajemniczej rasy. Jednak teraz w Wschodnim Królestwie, sytuacja jest co najmniej, napięta. Od czasu tajemniczego zawalenia się ściany w Pieczarze Przejścia, oba światy złączyły się w jedno. Więc przyjazd pociągiem nie był dla mnie problemem. Eli przyjął mnie pod swój dach z otwartymi ramionami. Mimo wszystko, dla mieszkańców to jest nowa sytuacja i powoli się do niej przyzwyczajają. W pewnej chwili poczułem lekkie ugryzienie w ucho.

- Auł.- spojrzałem na sprawcę. Był nim Joo-Joo, mój Infurnus.- Coś nie tak?- spytałem go.

W odpowiedzi pokazał na otwarty pyszczek.

- Już pora kolacji. Wybacz mi, trochę się zamyśliłem.- powiedziałem.

Wstałem z kanapy, na której siedziałem i poszedłem do kuchni. Kiedy przyjechałem, to Eli powiedział, żebym czuł się jak u siebie w domu. To było miłe z jego strony, więc wziąłem miseczkę Joo-Joo i chrupki dla śluzaków, po czym nasypałem karmę do miseczki. Infurnus zeskoczył mi z ramienia i od razu zaczął jeść. Lekko pogłaskałem go po główce. Usłyszałem za sobą typowe "piszczenie" śluzaków, więc odwróciłem się do nich. Też byli głodni, więc im również nasypałem chrupek. Postanowiłem wyjść z kuchni by śluzaki mogły spokojnie zjeść. Podszedłem do pustego hamaka i położyłem się na nim, kładąc ręce pod głowę. Patrzyłem się w sufit aż zmorzył mnie sen.

Trixie:

Szłam właśnie się położyć, gdy zauważyłam śpiącego na hamaku Junjie'go. Jego i nasze śluzaki już dawno zjadły kolację, którą im dał. Niedaleko przechodził Kord więc zawołałam go cichym gwizdnięciem by nie obudzić przyjaciela ze wschodu. Gdy troll podszedł i zobaczył śpiącego mężczyznę, ostrożnie wziął go na ręce i zaniósł do pokoju, który dla niego przygotowaliśmy. Kord delikatnie położył Junjie'go na łóżku, a ja ściągnęłam mu z przedramion blastery i potem z nóg buty, po czym okryłam go kołdrą. Niedługo później, dołączyły do niego jego śluzaki. Gdy i one zasnęły, cicho wyszliśmy z pokoju.

- Trixie jak myślisz, co tak w ogóle sprowadziło do nas Junjie'go?- spytał mnie szeptem.

- Nie jestem pewna, ale to może mieć związek z zjednoczeniem się naszych, odmiennych królestw. Sytuacja we wschodnich jaskiniach może być na tyle napięta, że Junjie potrzebował odskoczni i przyjechał do nas.- odpowiedziałam szeptem.

Wtedy usłyszeliśmy jak otwierają się drzwi od garażu, więc poszliśmy tam. To był Eli, który właśnie wrócił z wioski Klanu Cieni.

- I co ci powiedzieli?- spytałam.

- Dowiedziałem się, że zanim mój tata miał styczność z klanem, mieli ludzkiego przyjaciela imieniem Cameron. Ten mężczyzna zyskał przyjaźń króla po tym jak uratował mu życie. Król wykonał dla Camerona medalion na symbol ich przyjaźni i wspólnej miłości do śluzaków. Jakiś czas później, Cameron przekazał medalion swojemu dziecku w dniu narodzin, a potem wiedząc, że nigdy nie wróci, mając podróbkę korony króla, zaprowadził nieznanego napastnika do Głębokich Grot. A potem klan spotkał mojego ojca.- odpowiedział, mówiąc nam w skrócie czego się dowiedział.

- A to ciekawe. Klan Cieni ma o wiele więcej tajemnic niż się wydaje.- powiedział Kord.

- Tak. I to też jest powodem ich "agresywnego" zachowania. Odstraszają od siebie ciekawskich, którzy mogliby dowiedzieć się za dużo i potem rozpowiedzieć. A wtedy mieszkańcy Slugterry wiedzieliby jak się bronić przed klanem.- odparł Eli.

- Ale jakoś nas nie odstraszają od siebie.- zauważyłam.

- Nie robią tego, bo mi ufają. Tak jak ufali mojemu tacie.- odpowiedział na to.

- Racja.

Eli chwilę się rozejrzał po kryjówce, pewnie zauważając brak Junjie'go.

- Junjie śpi. Zasnął na hamaku po tym jak dał jeść naszym śluzakom.- powiedziałam szybko.

- W sumie mu się nie dziwię. Też byłbym padnięty gdybym miał tyle rzeczy na głowie co on.- odparł chłopak.

Niedługo później, położyłam się do łóżka. Rano obudziłam się wypoczęta. Gdy zeszłam na dół, poczułam zapach śniadania. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Junjie'go robiącego śniadanie.

- Zawsze jest z ciebie taki poranny ptaszek?- spytałam na dzień dobry.

- Wiesz, z czasem można się przyzwyczaić do wczesnego wstawania. Szczególnie gdy masz tysiąc rzeczy do zrobienia w jeden dzień.- odpowiedział.

Nalałam sobie ciepłej herbaty i oparłam się o szafkę, obserwując zwinne ruchy rąk młodego mężczyzny.

- Wczoraj szybko zasnąłeś. Pewnie byłeś naprawdę zmęczony, skoro przespałeś spokojnie całą noc.- zagadnęłam.

- Tak. A teraz jestem pełny sił. I chyba zacznę przywiązywać pewnego moneloida do łóżka by w nocy nie wyżerał jedzenia z lodówki.- odparł, po czym powiedział nieco głośniej to zdanie.

- No co?- spytał Pronto.

- Już nie udawaj idioty Pronto. Może i mieszkam u was niecały tydzień, ale już zdążyłem zaobserwować, że lunatykujesz. I gdzie idziesz? Do lodówki rzecz jasna. A potem Eli się dziwi, że czegoś brakuje, gdy przychodzi pora obiadu.- odpowiedział Junji'e.

- Pronto lunatykuje? To by wyjaśniało czemu z lodówki znikają zapasy jedzenia co drugą noc.- powiedział wchodzący do kuchni Eli.

Zachichotałam na to.

- Hej Junjie, jak mieliśmy odnaleźć Wielką Piątkę to hologram ojca Eli'a wspomniał o powierzchni.- zaczęłam.

- Poprzedzając twoje pytanie Trixie, nie. Nie mam pytań do Eli'a o jego pochodzenie. W sumie to jakby nie patrzeć historia, którą wam opowiedziałem ma swój początek w Chinach. A to jest na powierzchni. Więc gdy szukaliśmy śluzaków Pięciu Żywiołów, od razu się domyśliłem, że Eli stamtąd może pochodzić.- powiedział, przerywając mi.

- Czemu nie powiedziałeś, że się domyśliłeś o moim pochodzeniu?- Eli spytał przyjaciela.

- Nie chciałem abyś źle zrozumiał jakbym ci powiedział. Więc zachowałem to dla siebie.- odpowiedział.

- Cwaniak.- Kord krótko skomentował.

Tymczasem, powierzchnia, Kaja:

Wczorajszy dzień zaczął się naprawdę dziwnie. A czemu? W szkole trwało niezłe zamieszanie, uczniowie rozmawiali, chodzili wte i wewte, no i koniec końców, zamiast siedzieć w sali lekcyjnej dziś pojechaliśmy na biwak. Mnie to tam nie przeszkadzało. Kilka dni na łonie natury dobrze mi zrobi. Rozkładając z Chrisem namiot, miałam takie dziwne uczucie, że coś się wydarzy. I się nie myliłam. Gdy razem z chłopakami piekliśmy pianki nad ogniskiem, to "szkolne gwiazdy" próbowały "zachęcić" Chrisa by siedział z nimi, a nas zostawił. Ale on je olewał i nie ruszył się z miejsca. Jednak te pustaki nie chciały odpuścić. W końcu zirytowane tym, że Chris bardziej skupia się na mnie niż na nich, zaczęły walić tekstami typu "My jesteśmy ładniejsze od tego zera" albo "Ona nie jest lepsza od nas" itp. Jednak Chris nic sobie z tego nie robił i po skończonym wieczornym ognisku, poszliśmy do naszego namiotu spać.

- Kaja, śpisz?- usłyszałam szepczącego Chrisa.

- Nie.- odpowiedziałam.

- Wyjdziemy pospacerować?- spytał.

- Pewnie, czemu nie.- odparłam, wstając ze śpiwora.

Wyszliśmy z namiotu w tym samym momencie co Damien.

- Też nie możecie spać?- spytał szeptem.

- Taa, wyszliśmy się trochę przejść.- odpowiedział Chris.

- To pójdziemy we trójkę.- odparł Damien.

Przytaknęliśmy i jak tylko Chris wziął latarkę, we trójkę poszliśmy na spacer. Chris oświetlał nam ścieżkę. Szliśmy przed siebie aż trafiliśmy na polanę. Niby zwyczajna polana skryta pod całunem nocy, gdyby nie fakt, że na samym środku owej polany stał kamienny krąg. Podeszliśmy bliżej widząc jakieś dziwne symbole.

- Jak myślicie, co to jest?- spytałam.

- Nie mamy pojęcia. Ale cokolwiek to jest, wygląda na stare i o wielkiej wartości historycznej.- odpowiedział Damien.

- Szczerze wątpię by to coś, czymkolwiek to jest miało jakąkolwiek wartość historyczną.- odparł na to Chris.

Patrzyłam na ten dziwny krąg, a niedługo później z chłopakami wróciliśmy do obozu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro