Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wschodnie Królestwo, Eli:

- Jak to możliwe?- spytałem nie dowierzając w to co widzę.

- Nie wiem.- odpowiedział Junjie.

Tak więc, minęło trochę czasu odkąd Junjie wypoczął w naszej kryjówce i wrócił do swojego domu. Jednak ani on, ani tym bardziej ja, obaj się nie spodziewaliśmy, że w tajemniczy sposób cztery śluzaki żywiołów zostały zastąpione jakimiś statuetkami, które podtrzymują Strażniczą Bramę zamkniętą by zły Cesarz nie mógł wrócić. Nikt nie był w stanie tego wyjaśnić. Nie mieliśmy odpowiedzi na pytania takie jak kto to zrobił? Jak to zrobił? Skąd wiedział gdzie jest brama?

- Ktokolwiek w ogóle to zrobił, postawił 12 statuetek w miejscach, gdzie były niegdyś śluzaki. Co na to Klan Cienia?- powiedziałem.

- Był tak samo zaskoczony jak my. Kiedy mi powiedział co się stało, na początku mu nie uwierzyłem. Teleportował mnie tu i zobaczyłem to na własne oczy.- odpowiedział mi Junjie.

- To wszystko robi się coraz bardziej zagmatwane. Najpierw tajemnicze zawalenie się ściany w Krańcowej Pieczarze, teraz to. Nie mam pojęcia o co tu chodzi i kto jest za to odpowiedzialny, ale jakoś się tego dowiem.- odparłem schylając się po śluzaki.

Cała czwórka wskoczyła mi na dłonie a potem do plecaka. Ostatni raz spojrzałem na statuetki i wyszliśmy z jaskini, w której umieszczona jest brama. Po powrocie do wioski przyjaciela, zauważyłem pałac cesarza.

- Hej Junjie, a czemu pałac cesarza jeszcze stoi? Miałeś w planach go zburzyć, nie?- spytałem.

- Cóż, owszem miałem w planie zburzyć ten pałac. Jednak z moją nauczycielką postanowiliśmy zachować budynek ku przestrodze niesfornych dzieci. Czasem są nawet oprowadzane i pokazujemy im miejsce, w którym cesarz zamykał zdrajców oraz osoby przeciwko niemu walczące. No i za każdym razem działa, dzieciaki zmieniają swoje postępowanie.- odpowiedział.

- Czyli straszycie niegrzeczne dzieciaki byle tylko więcej nie rozrabiały?- spytałem go dla pewności.

- Zgadza się. Ale zdarza się, że ta metoda nie skutkuje, więc dodatkowo mówimy im o Śluzakach Żywiołów, które utrzymywały Bramę Strażniczą zamkniętą i konsekwencjach ich postępowania.- odpowiedział szczerze.

- Wow. I to działa?

- Tak. Dzieci stają się grzeczne i nie stwarzają więcej problemów.

Z jednej strony byłem zaskoczony, że używają takiej metody wychowawczej byle tylko niesforne dzieciaki przestały broić, a z drugiej strony byłem pod wrażeniem, że to daje efekty.

- A jak mają się sprawy z Klanem Cienia z twoich jaskiń, Eli?- spytał mnie.

- Jak na razie jest dobrze. Staram się utrzymać sojusz z Królem Klanu na dobrej drodze by pewnego dnia pokazać pozostałym mieszkańcom Slugterry, że Klan Cienia nie jest zły. Ludzie się ich boją, bo ich nie znają i nie rozumieją. Ostatnio dowiedziałem się, że klan miał ludzkiego przyjaciela. I to pewien czas zanim poznali mojego ojca.- odpowiedziałem.

- Intrygujące. A czy Pronto ci nie przeszkadza w utrzymaniu sojuszu?

- Czasami tak. Jego zachowanie już nie raz ogromnie zdenerwowało króla i wojowników cienia, że z trudem opanowałem sytuację. Ten kret ma zdecydowanie za długi i niewyparzony jęzor. Nie wie kiedy ma się w przenosi, ugryźć w język i przemilczeć co chciał powiedzieć. Nawet sam raz się przyznał, że zdarzy mu się coś chlapnąć. Teraz "zdarza" mu się to o wiele za często.

- Rozmawiałeś z nim o tym?

- Ehh, daj spokój. Do niego mówić jak walić grochem w ścianę. Nic do niego nie dociera. Rozumiem, że Moneloidy mają tendencję do przechwałek, ale na litość Boską bez przesady.

- Moim skromnym zdaniem, Pronto przydała by się lekcja pokory, która zmniejszyłaby jego nader wybujałe ego.

- Uwierz mi Junjie, też pomyślałem o tym. Chciałem nawet podzielić się tym pomysłem z królem klanu cienia, ale ostatecznie zrezygnowałem.

- Dlaczego zrezygnowałeś?

- Pronto to świetny traper. Zna całą Slugterrę na wylot. Skróty, tajne szlaki. Więc odnalezienie się w terenie nie byłoby dla niego problemem.

- Nie miałem na myśli wysyłania go w głąb Slugterry. Widzisz Eli, nie chciałem ci tego teraz mówić, ale widocznie muszę. Od pewnego czasu w mojej krainie grasuje nieznana mi grupa strzelców, którzy terroryzują jaskinię za jaskinią. Gdy dotarli do Jaskini Wiosennego Kwiatu Brzoskwiniowego i zobaczyli pałac, na początku podziwiali budowlę jaką postawił cesarz 20 lat temu. Po krótkiej wymianie zdań gdy dowiedzieli się, że nie mamy żadnego cesarza, ich przywódca uśmiechnął się i powiedział "to bardzo ułatwia zadanie", cokolwiek miał na myśli. Jednak od razu zrozumiałem, że im chodzi o zdobycie władzy absolutnej. Nie mogłem do tego dopuścić, ale nie miałem pomysłu jak zapobiec temu co mogło niedługo nadejść.

- Czemu nas nie powiadomiłeś? Junjie, pomimo wszystko nadal należysz do Gangu Shane'a.

- Wiem, ale krótko po tym jak opuścili moją rodzinną jaskinię, postanowiłem naradzić się z przyjaciółmi co powinniśmy zrobić w tej sytuacji. Niestety żadne z nas nie miało pomysłu, prócz Swick'a.

- A na jaki on pomysł wpadł?

- Wpadł na pomysł, bym to ja zasiadł na tronie. Jednak nie w celu zniechęcenia napastników, że tylko bym udawał cesarza, ale tak na poważnie. Ku mojemu zaskoczeniu ten pomysł nawet dobrze się przyjął wśród mieszkańców wschodnich jaskiń. Wielu pozostawało sceptycznie do tego nastawionych, ale Swick ich zapewnił, że będę o wiele lepszym cesarzem. Zdziwiłem się gdy to ich przekonało. Napastnicy jak na razie się nigdzie nie pokazali, ale patrole trwają. Tak samo jak przygotowania do mojej koronacji.

- Powaga? Kiedy ma się odbyć twoja koronacja?

- Jeszcze nie wiem. Przygotowania jak na razie są na etapie planowania. Swick powiedział, że gdy wszystko będzie gotowe, zostanie ustalony dzień uroczystości i tak dalej, to możliwe, że napastnicy wrócą by dokończyć to co zaczęli.

- Czyli posadzić ich lidera na tronie.

- Dokładnie. Więc może odpowiednią lekcją pokory dla Pronta byłoby wykonywanie moich rozkazów, gdy tylko zostanę koronowany.

- To nie jest nawet zły pomysł Junjie. Tylko jest jeden problem. Kto zostanie nowym Wschodnim Obrońcą gdy zasiądziesz na tronie?

- Lian szuka odpowiedniego kandydata. Jednak ostateczny wybór będzie, należał do mnie.

Zapadła chwila ciszy. W głowie analizowałem wszystko co zostało powiedziane i zacząłem łączyć fakty.

- To dlatego do nas przyjechałeś. To co się tu dzieje, ataki nieznanych wrogów, przygotowania do koronacji, to cię przytłoczyło i musiałeś odetchnąć.- powiedziałem.

- Tak. Potrzebowałem czasu by to przemyśleć i odpocząć.- odparł.

- Czy posadzenie cię na tronie jest konieczne? Nie możemy im po prostu skopać tyłków i po problemie?- spytałem.

- Nie Eli, nie możemy skopać im tyłków. Uwierz mi, już próbowałem. Z nimi nie można wygrać w pojedynku. Nawet jeśli mamy mega morfy, z nimi nie wygramy. Więc to jedyna opcja. I wcale mnie nie pociesza fakt, że będę w tym pałacu. Ale to jedyna droga by uchronić mieszkańców wschodnich jaskiń przed terrorem, jakiego doświadczyli 20 lat temu.- odpowiedział.

- A co oni takiego mają, że są nie do pokonania?- spytałem ponownie.

- Używają jakiś kuli. W locie, te kule się otwierają i działają w różny sposób. Jedna emituje silne fale dźwiękowe, które przyprawiają każdą żywą istotę o ból głowy, inna wypuszcza duszący gaz, przez który można zemdleć.

- To by wiele tłumaczyło. Nie martw się przyjacielu, znajdziemy sposób by ich pokonać.

- Mam nadzieję. Bezpieczeństwo mieszkańców Wschodnich Jaskiń jest dla mnie bardzo ważne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro