Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Danielle dopiero co przyjechała, a konkretnie to przyleciała samolotem do Michigan z Nowego Jorku. Bilet kupiła po okazyjnej cenie. Rzecz jasna, na ostatnią chwilę. Miała dosłownie kilka godzin do odlotu. Na swoje nieszczęście lub szczęście decyzja o przymusowym urlopie również była dość szybka i niespodziewana.

Tego ranka dostała maila z pracy. Ghostface, jak nazywała swojego szefa, zwięźle i do przesady formalnie poinformował ją o przymusowym urlopie w trybie natychmiastowym. Ksywka wzięła się stąd, że od początku pracy w nowojorskim archiwum nie widziała go na oczy. Był jak duch, kontaktujący się z nimi jedynie mailowo. Gwoli ścisłości, nie miał nic wspólnego z "Krzykiem".

Dlaczego tak nagle postanowił pozbyć się jej z pracy? Nie miała pojęcia. No dobra, może i nie pamiętała sytuacji, w której wzięłaby wolny weekend czy jakiś dłuższy urlop, ale jakoś do tej pory nikomu to nie przeszkadzało. Pracowała już w archiwum prawie dwa lata. Szczerze mówiąc, to było jedyne miejsce, w którym udało jej się popracować na dłużej. Z każdego innego miejsca, a było ich wcześniej kilka, była wyrzucana albo sama się zwalniała z różnych powodów. Czasami chodziło o marną wypłatę, atmosferę w pracy albo szefa, który od razu dawał jej do zrozumienia, że jest nią zainteresowany. W takich sytuacjach po prostu rzucała pracę, bo nie szukała problemów i natrętnych podstarzałych facetów.

Ten niespodziewany urlop skłonił ją do refleksji. Co ze sobą zrobić? Miała w Nowym Jorku znajomych i kuzyna, a jednak czegoś jej brakowało. Nie miała na myśli faceta, bo była samowystarczalna. Poza tym jej związki nie były zbyt trwałe, to były raczej przelotne, krótkotrwałe znajomości. W każdym razie brakowało jej jakiegoś pomysłu na siebie, na swoją przyszłość, karierę. Właśnie dlatego tak często zmieniała pracę. Nie potrafiła znaleźć swojego miejsca, czegoś co faktycznie polubi i będzie chciała się w tym kierunku rozwijać. Praca w archiwum nie była szczytem jej marzeń, chociaż nie była też taka zła.

Właśnie dlatego postanowiła znaleźć jakieś niezbyt drogie, a jednocześnie całkiem urokliwe i przyjemne miejsce na spędzenie tych dwóch tygodni. O ironio, do tej pory zawsze drwiła z bohaterek seriali czy filmów, które wyjeżdżały, żeby "szukać siebie". Uważała to za bezsensowną ucieczkę, a teraz robiła to samo, tyle że nie zostawiała chłopaka czy innych problemów. Kiedy przeglądała oferty, mieszczące się w jej budżecie, zobaczyła jedną, która od razu przykuła jej uwagę.

Callahan Resort nad Michigan Lake. Dlaczego akurat na nią zwróciła uwagę? Ponieważ miała kiedyś przyjaciółkę w liceum o takim nazwisku. To mógł być zbieg okoliczności, a jednak instynkt mówił jej, że wcale tak nie jest. Gdy zadzwoniła pod podany numer zapytać o wolne pokoje, usłyszała znajomy głos. Od razu zrobiło jej się cieplej na sercu, bo przypomniała sobie te wszystkie szalone rzeczy, które razem robiły. Spędzały ze sobą mnóstwo czasu. Kiedyś były niemal nierozłączne. Od razu zdecydowała, że właśnie tam chce jechać, chociażby po to, aby spotkać się z Maią i właśnie w ten sposób tutaj trafiła. Przyjechała do Callahan Resort.

Jadąc taksówką, z zaciekawieniem obserwowała okolicę. Miasto wcale nie różniło się jakoś drastycznie od Nowego Jorku. Może i było nieco mniejsze oraz spokojniejsze, a wieżowce znajdowały się głównie w centrum, ale na pewno nie była to dziura, jakiej się spodziewała. Niestety nawet ona czasami kierowała się stereotypami, chociaż starała się z tym walczyć. Mniejsze miasto wcale nie oznacza wsi z kilkoma sklepami.

W końcu taksówka zatrzymała się pod bramą prowadzącą do ośrodka. Na środku w widocznym miejscu widniał szyld. Na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że to była robota albo przynajmniej wybór Maii. Jej dawna przyjaciółka uwielbiała ozdobne, pochyłe pismo, a ten szyld dokładnie tak wyglądał. Poza tym był utrzymany w ciepłych, przyjemnych barwach, a obok napisu widniał rysunek palmy. Każda osoba spoglądająca na to logo mogła stwierdzić, iż należy ono do ośrodka wczasowego. Mimo że wcale nie było tam palm, a przynajmniej tych prawdziwych.

Stone podziękowała taksówkarzowi, który od razu zaoferował, że wyciągnie jej walizkę z bagażnika. Z mniejszym entuzjazmem spojrzała na krętą, dość długą drogę ciągnąca się w kierunku ośrodka. Jej walizka była ciężka i nieporęczna. Dodatkowo cały czas zacinała jej się rączka, co było wyjątkowo irytujące. Zapłaciła taksówkarzowi, po czym ruszyła do ośrodka. Prezentował się całkiem nieźle. Zadbany i czysty. Może nie był to hotel pięciogwiazdkowy, gdzie wszystko wyglądało na drogie i śliczne, ale miał swój urok i liczne rozrywki. Cenowo również nie był zbyt wygórowany, dzięki czemu był dostępny dla takich osób jak ona. Nie miała zbyt dużych oszczędności. W archiwum nie zarabiała zbyt dużo, jak można było sobie wyobrazić. To miejsce miało czterech pracowników łącznie z nią i ledwie mieściło się w budżecie.

- Dzień dobry, ma pani rezerwację?- zagadnął ją blondyn z uśmiechem. Wyglądał jakby był w jej wieku albo trochę starszy, ale na pewno niewiele. Był od niej nieco wyższy i miał podkoszulek z logo ośrodka. Był całkiem przystojny i wydawał się sympatyczny, ale już na sam jego widok przychodziła do głowy jedna myśl - on jest gejem. Niektórzy faceci mieli coś w swojej postawie czy ruchach, co od razu wskazywało na ich preferencje seksualne.

- Rozmawiałam z właścicielką. Mówiła, że macie jakiś wolny pokój- odpowiedziała Danielle. Nie wiedziała czy powinna od razu zdradzić, że przynajmniej kiedyś bardzo dobrze znała się z Maią. Nie chciała, żeby zostało to odebrane jako bycie gościem specjalnym, przy którym muszą się podwójnie pilnować, bo jeśli coś będzie nie tak, to od razu poleci ze skargą do szefowej. Stone nie była zbyt wybredna i nie chciała być w ten sposób postrzegana. To są tylko wakacje, ale spędzi tutaj najbliższe dwa tygodnie, więc chciała, aby ten czas upłynął jej w przyjemny sposób.

- To prawda, pewnie się coś znajdzie. Pomogę pani z walizką, jeśli pani pozwoli...- zaczął mówić gość z obsługi, ale natychmiast mu przerwała. W ten sposób nie zamierzała kontynuować tej rozmowy. Kiedy ktoś mówił do niej pani, czuła się staro, a przecież miała tylko dwadzieścia dwa lata. Do starości miała jeszcze daleką drogę. Oby jak najdłuższą.

- Nie zniosę więcej tego "pani". Przez to czuję się staro. Możemy przejść na ty? Nazywam się Danielle, dla sympatycznych osób Dany.

Stone uraczyła nowo poznanego gościa jednym ze swoich najmilszych uśmiechów. Chciała spędzić urlop w miłej atmosferze, a to czy był z obsługi czy nie, nie miało dla niej znaczenia.

- Owen. Też nie znoszę tego ciągłego "pani" czy "pan". Czemu nie możemy być bardziej jak hiszpanie, którzy od razu lecą na ty? Przynajmniej przeważnie tak robią.

Różowowłosa uścisnęła dłoń Owenowi zadowolona z tego, że zawarła pierwszą znajomość w nowym miejscu. Poza tym jak mogłaby go nie lubić? Od pierwszej chwili zyskał jej symaptię. To była jedna z tych sytuacji, kiedy już na sam czyjś widok stwierdzasz, że nadajecie na tych samych falach.

- Ale z tą walizką mógłbyś pomóc?- mruknęła, posyłając rozmówcy błagalne spojrzenie. Jej walizka była naprawdę ciężka. Wydawało jej się, że nie spakowała aż tylu rzeczy, ale nigdy nie była dobra w pakowaniu. Jej bagaż dzielił się na trzy kategorie: rzeczy potrzebne, niepotrzebne ale ładne, co odnosiła się głównie do ubrań, które kiedyś kupiła, ale nie miała okazji ich ubrać oraz te które mogą się przydać. Tych z drugiej kategorii było całkiem sporo. Owen zaśmiał się, po czym bez oporu przejął od niej walizkę.

- Co ty tam spakowałaś? Kamienie?- zażartował blondyn. Dany przewróciła oczami. Miała za dużo ubrań, to fakt, ale co mogła na to poradzić? Zawsze jak szła do galerii to widziała tyle ładnych rzeczy, które idealnie komponowały się z ubraniami, które już posiadała... W efekcie, gdy przyszedł moment pakowania, musiała podjąć wiele naprawdę trudnych decyzji... I część z nich skończyła się kompromisem w postaci zapakowanej po brzegi walizki.

- Tylko najpotrzebniejsze rzeczy i kilka dodatkowych- broniła się różowowłosa, co dość marnie jej wyszło. Owen pokręcił głową z pobłażaniem.

- Przynajmniej zmieściłaś się w jednej walizce. Zdziwiłabyś się ile kobiet przyjeżdża z większą ilością bagażu. Nie jest tak źle.

- Bardzo pocieszające- skwitowała Stone z sarkazmem. Jednak ciągle się uśmiechała.

- Tak w ogóle to zajebisty kolor. Musiałaś rozjaśniać włosy?

W tym momencie Owen jeszcze bardziej zaskarbił sobie jej sympatię. Skomplementował jej włosy i wykazał zainteresowanie tym tematem. Dany chętnie wyjaśniła mu, się nie musiała rozjaśniać włosów, ale to zrobiła. Farbowała włosy jakoś... Dwa tygodnie przed wyjazdem? Coś koło tego. W każdym razie znajoma fryzjerka powiedziała jej, że nie musi rozjaśniać, ale wtedy kolor wyjdzie inaczej. Dlatego mimo wszystko je rozjaśniła. Chciała mieć idealny odcień pudrowego różu, taki jaki sobie wymyśliła. Często eksperymentowała ze swoimi włosami. Poza tym nie znosiła widoku na przykład ciemnych odrostów przy farbowanym blondzie lub odcieni, po których bylo widać, że coś poszło nie tak. Skoro już decydowała się farbować włosy, robiła to porządnie. Ponadto bardzo dbała, żeby ich zanadto nie zniszczyć. Miała cały zestaw odżywek, którymi dbała o dobrą kondycję włosów. Przecież wygląd był jej wizytówką, a włosy jej istotną częścią.

- Widzę, że rozmawiam ze znawczynią tematu. Ja farbowałem włosy tylko raz w życiu i to był niewypał. Skończyło się na czarnym kolorze u fryzjera.

Chwilę później śmiali się z historii jak to Owen około dwóch lat temu chciał mieć niebieskie włosy. Kupił farbę, niebieską oczywiście, ale kiedy nałożył ją na włosy okazała się czerwona. Tak jak wspomniał na początku, skończyło się to u fryzjera oraz na kolorze czarnym, żeby skutecznie zamaskować to, co było pod spodem.

- Przysięgam, że patrzyłem na opakowanie, gdzie był kolor niebieski, ale w środku była czerwona farba. To nie do pomyślenia. Kto wpada na pomysł, żeby coś takiego robić...- narzekał Owen, z czym w pełni się Dany zgadzała. Jednak jej uwaga została rozproszona przez osobę, której kompletnie się tutaj nie spodziewała. Co on tutaj robił?!

Różowowłosa ujrzała go za plecami Owena, w pewnej odległości od nich. Jej wzrok jakby sam się tam skierował, mimowolnie, jakby jakąś jej część wyczuwała jego obecność. To głupie, od razu skarciła się w myślach. Była świadoma tego jakie to irracjonalne. Jednak brunet obrócił się w jej kierunku w tym samym momencie, gdy na niego patrzyła jakby zwabiony jej myślami. Ich spojrzenia spotkały się i poczuła coś bardzo dziwnego. Jego oczy od razu ją zahipnotyzowały, sprawiając że nie mogła oderwać od nich wzroku. Te jasne, błękitne tęczówki z bliska przywodzące na myśl bezchmurny dzień lub ocean. Tak dobrze znała albo raczej pamiętała... Wręcz mogłaby w nich utonąć. Poczuła jakby uderzył w nią grom. Tak intensywne i niespodziewane były towarzyszące jej odczucia. Nawet nie potrafiła tego opisać słowami. Pierwszy raz przydarzyło jej się coś takiego.

- Wszystko okej? Mam wrażenie jakbyś gdzieś odleciała- stwierdził Owen, przywracając ją do rzeczywistości. Spojrzała na niego, jednocześnie mrugając powiekami. Miała nadzieję, że to co widziała zniknie, że to tylko wymysł jej wyobraźni i nic więcej. Nie była przygotowana na takie spotkanie. Miała w planach odwiedzić Maię, a nie jej brata! Dlaczego on też tutaj jest?!

Zanim zdołała przekonać się, że to sen albo raczej koszmar, z którego zaraz się obudzi, brunet do nich podszedł. Z bliska wydawał się jeszcze przystojniejszy niż zapamiętała. Brat Maii był wysoki, miał szerokie barki, był opalony na ładny brąz, a poza tym musiał przypakować od czasów liceum, bo pod koszulką malował się lekki zarys mięśni. Ten gość nawet bez tych mięśni był zabójczo przystojny, chociaż w życiu nie przyznałaby tego na głos. A teraz... To powinno być zabronione.

- Mógłbyś wrócić do pracy, Owen? Nie dręcz nowego gościa- zwrócił mu uwagę Matteo z lekką naganą w głosie, po czym natychmiast skupił uwagę na Danielle.

- Tak, jasne- mruknął Owen, marszcząc brwi i jednocześnie wodzac wzrokiem pomiędzy ich dwójką jakby chciał wyczytać co się tutaj dzieje. Stone już widziała w jego oczach ciekawość i mnóstwo pytań, które zada jej przy najbliższej okazji. Nie miała najmniejszej ochoty się z niczego tłumaczyć. Zresztą sama nie miała pojęcia jak to zinterpretować, cokolwiek to było. Blondyn oddalił się, a Dany i Matteo zostali sami.

Różowowłosej zaschło w ustach. Czuła jakby nogi wrosły jej w ziemię, a całe jej ciało zesztywniało. Weź się w garść Stone, poleciła sobie stanowczo w myślach. Musiała się odezwać, bo inaczej Matteo zinterpretuje to jako kolejny komplement dla jego i tak już wielkiego ego. Przynajmniej w liceum było ono wielkie i raczej wątpiła, aby zmalało. Choć przyznawała to z trudem, wyglądał jeszcze lepiej. Z jego twarzy zniknął ten lekko dziecinny wygląd i został bardzo przystojny facet.

- On wcale mnie nie dręczył. Sama wyciągnęłam go w rozmowę- poinformowała Stone. Była to pierwsza rzecz, która przyszła jej do głowy. Nie chciała, żeby Owen miał problemy w pracy z jej powodu.- A poza tym pomagał mi z walizką.

- Właśnie widziałem to "pomaganie". Już dłuższą chwilę staliście tutaj i rozmawialiście- zauważył brunet, krzyżując ramiona na piersi, co tym bardziej uwydatniło jego mięśnie. Poza tym uśmiechał się. Jezu, on miał taki ładny uśmiech... Stop, nakazała sobie w myślach zanim poszła nimi za daleko.

- Ponieważ Owen jest bardzo sympatyczny, a ja zamierzam spędzić tutaj dwa tygodnie i uważam, że warto mieć jakieś znajomości. Poza tobą, Maią i teraz Owenem nikogo tutaj nie znam.

Nie wiedziała czemu powiedziała mu o tych dwóch tygodniach. Te słowa bezwiednie opuściły jej usta. Chodziło o to, żeby podkreślić, że jest tutaj jedynie tymczasowo? Może. Skoro nawet siebie nie rozumiała, to nic dziwnego, że była taka beznadziejna w relacjach międzyludzkich wszelkiego rodzaju.

- Mogę ci pokazać kilka fajnych miejsc, jeśli będziesz chciała. Nie mieszkam tutaj na stałe, ale znam trochę okolicę.

Danielle błyskawicznie zarejestrowała fakt, że on tutaj nie mieszkał. Czyli było tak jak myślała. Maia zajmowała się ośrodkiem, a jej brat od czasu do czasu wpadał, żeby jej pomóc albo po prostu skorzystać z urlopu.

- W takim razie gdzie mieszkasz?- spytała różowowłosa, specjalnie odwracając uwagę od pytania, które zaleciało jej randką. Nie była pewna czy taka była intencja Matteo. Może miał dziewczynę i była to propozycja całkowicie pozbawiona kontekstu? Jedno nie uległo zmianie od czasów licealnych - nie miała bladego pojęcia co siedziało brunetowi w głowie. Zawsze był dla niej zagadką.

- Ostatnio w Las Vegas, wcześniej spędziłem też trochę czasu w Chicago. Powiedzmy, że podróżuję i często zmieniam miejsce zamieszkania. A ty?

Miasto grzechu, pomyślała. Całkiem trafnie. Na pewno się tam nie nudził. Już w liceum dość często zmieniał dziewczyny, chociaż może nie wszystkie zaliczały się do tej kategorii. Nie wnikała w jego status związku.

- Mieszkam na Manhattanie w Nowym Jorku. Przyjechałam na urlop i jeśli pozwolisz, to chciałabym się rozpakować i trochę odpocząć po podróży- rzuciła Dany, kończąc rozmowę, bo czuła się wyjątkowo dziwnie pod wpływem jego intensywnego i całkowicie skupionego na niej spojrzenia.

- Jasne. Jeszcze będziemy mieli okazję porozmawiać, Elle. Chodźmy do hotelu.

Callahan bez słowa przejął funkcję Owena i wziął jej walizkę. Nie skomentował jej ciężaru. Aż tyle ćwiczył i faktycznie nie wydawała mu się ciężka czy po prostu chciał być uprzejmy? Uprzejmy Matteo. Jeszcze kilka lat temu to było nie do pomyślenia albo sugerowało, że było się jego nowym obiektem zainteresowania.

- Teraz już Dany. To znaczy, częściej korzystam z tego zdrobnienia. Od dawna nie słyszałam, żeby ktoś nazywał mnie Elle- poprawiła go Stone.

- Elle. Dany. Oba zdrobnienia są ładne- stwierdził Matteo, a ona z niepokojem zarejestrowała, że w jego ustach te zdrobnienia brzmiały tak... Miękko? Nie, musiało jej się wydawać.- Rozmawiałaś z Maią? Wie, że przyjechałaś czy to zbieg okoliczności?

Ich spotkanie to był zbieg okoliczności, stwierdziła Danielle. Miała zobaczyć się z Maią i być może odnowić z nią kontakt, a nie z nim.

- Właściwie to oba naraz. Przypadkiem zobaczyłam ogłoszenie Callahan Resort, a kiedy zadzwoniłam pod numer na stronie i usłyszałam Maię... Od razu stwierdziłam, że to właśnie tutaj chcę przyjechać. Więc tak, wie o moim przyjeździe.

Jakby na zawołanie z zaplacza za recepcją wyłoniła się Maia. Poznała ją bez trudu. Lekko się zmieniła, ale nie aż tak drastycznie, żeby miała z tym problem. Miała dłuższe włosy koloru mlecznej czekolady spływające po ramionach z krótszymi kosmykami w okolicach grzywki. Tak jak jej brat była wysoka, chociaż, rzecz jasna, trochę od niego niższa. Była opalona na śliczny brąz, a poza tym tak jak w szkole średniej była szczupła i teraz już nawet nieco wysportowana. Lekko, bez przesady, co tym bardziej dodawało jej uroku. Ubrana była w fioletowy top na ramiączkach i krótkie szorty z wysokim stanem. Na twarzy nie miała ani grama makijażu.

- Elle!- przywitała ją z entuzjazmem Maia, od razu ją przytulając. Przeważnie w liceum nazywano ją Elle. Dopiero później stwierdziła, że chce jakiejś zmiany i zaczęła przedstawiać się jako "Dany".

- Maia, jak dobrze cię widzieć. Wyglądasz świetnie- oznajmiła szczerze Stone, odwzajemniając uścisk. Naprawdę cieszyła się z tego spotkania, chociaż wiązały się z nim pewne obawy. Kiedyś były sobie bardzo bliskie, ale od tego momentu minęło trochę czasu. Nie wiedziała czy nie będzie między nimi dystansu lub różnicy zdań. Nie łudziła się, że będzie tak samo jak kiedyś, ponieważ obie zdążyły się od tego czasu zmienić mniej lub bardziej. Będą musiały poznać się na nowo i nie wiedziała czy odnajdą to samo porozumienie co kiedyś. Niemniej, chciała to sprawdzić. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, to nic. Wróci do Nowego Jorku i tyle. Żadnych niezręcznych sytuacji, niespodziewanych spotkań... Sytuacja idealna, prawda?

- I kto to mówi? Do twarzy ci w tym różu. W ogóle wyglądasz obłędnie- stwierdziła Maia, wypuszczając ją z uścisku i taksując wzrokiem.- Witaj w Callahan Resort. Gwarantuję, że spędzisz tutaj cudowny urlop. Już ja o to zadbam.

- Jeśli tylko znajdziesz dla mnie trochę czasu, to pewnie tak. Bardzo ładny ośrodek i wystrój- pochwaliła Danielle, rozglądając się po urządzonym ze smakiem wnętrzu. Mówiła całkowicie szczerze.

- Dzięki, zrobiliśmy tutaj drobny remont po tym jak rodzice oddali nam ten ośrodek. Oczywiście to ja byłam odpowiedzialna za wystrój.

- Tak, oddali nam ośrodek- powtórzył Matteo, rzucając siostrze przymilny uśmiech, który nawet dla Danielle wydał się podejrzany. Brunet ewidentnie nawiązywał do sytuacji, która miała miejsce przy sprzedaży albo podczas remontu. W każdym razie różowowłosa nie zamierzała się wtrącać. To ich sprawy. Niemniej, musi im iść całkiem dobrze prowadzenie ośrodka skoro Matteo może sobie pozwolić na liczne podróże i mieszkanie w Vegas. To miasto nie należało do tanich.

- Możesz nas już zostawić, Mat. Poradzimy sobie bez ciebie- poinformowała Maia brata z bardzo podobnym przymilnym, fałszywym uśmiechem. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami jakby prowadzili jakiś pojedynek. Stone już zastanawiała się czy powinna interweniować. Przynajmniej mogła stwierdzić, że relacja między nimi się nie zmieniła. Ciągle byli tym samym wiecznie sprzeczającym się ze sobą rodzeństwem, które mimo wszystko, w ważnych momentach potrafiło się wesprzeć.

- Nie wątpię- odparł w końcu Matteo. Już chciał odejść, ale nagle obrócił się w kierunku różowowłosej.- Jutro wieczorem jest impreza nad jeziorem. Wpadnij, Dany, na pewno ci się spodoba. Zobaczysz jezioro i poznasz nowe osoby. Nie ma lepszego sposobu na integrację niż podczas dobrej imprezy.

- Brzmi świetnie- stwierdziła Danielle, jednocześnie wyzywając się w myślach od idiotek. Zachowała się tak jakby chciała tam iść i to jeszcze z nim, a wcale tak nie było. Impreza okej, ale nie w jego towarzystwie. Czy teraz mogła się jeszcze wycofać i wymówić się złym samopoczuciem?

Brunet uśmiechnął się do niej, co sprawiło, że niemal nogi się pod nią ugięły, po czym udał się w tylko sobie znanym kierunku. Nie powinna tak na niego reagować? Dlaczego tak, do cholery, było?!

- Integracja i jeszcze to "na pewno ci się spodoba"- powtórzyła Maia z niedowierzaniem, gdy jej brat oddalił się wystarcząco, żeby ich nie słyszeć.- Niech zgadnę, dopadł cię gdzieś w okolicy bramy i od razu wciągnął cię w rozmowę? Nie wierzę. On jest niereformowalny. Cokolwiek sobie myśli, bądź od niego mądrzejsza. Nie zamierzasz iść z nim do łóżka, prawda?

Danielle omal się nie udławiła, słysząc to pytanie. Akurat przed momentem wyciągnęła z torebki butelkę z wodą i w tym momencie się z niej napiła. Nie spodziewała się tak bezpośredniego pytania. Czy Maia zauważyła jak reaguje na Matteo? Czy to było aż tak widoczne? Na moment ogarnęła ją panika. W końcu postanowiła udawać, że nie wie o czym ona mówi.

- Jasne, że nie. Skąd ci przyszedł do głowy taki pomysł?- spytała różowowłosa. Uspokoiła się dopiero na widok uśmiechu Maii.

- To było głupie pytanie. Po prostu on często tak robi. Bejeruje laski przyjeżdżające na wakacje... Prawda jest taka, że nie pamiętam kiedy ostatnio miał dziewczynę, z którą łączyłoby go coś więcej niż seks. Chciałam tylko się upewnić, że nie będziesz następna. A skoro już mówimy o tej imprezie na plaży...

W tym momencie Maia z entuzjazmem zaczęła opowiadać o przygotowaniach do tej imprezy. Właśnie rozpoczynał się sezon wakacyjny, więc chciało go jakoś uczcić. Przy okazji chciała zrobić trochę zdjęć na stronę i je tam wrzucić najszybciej jak to tylko było możliwe. Dany przytakiwała jej albo ograniczała się do zdawkowych odpowiedzi, wyrażających jej popracie i aprobatę. Myślami jednak była przy kimś innym. Matteo. Gość, w którym kochała się przez całe liceum, chociaż nigdy nie powiedziała tego ani jemu a tym bardziej jego siostrze.

Czuła lekkie wyrzuty sumienia. Przed chwilą okłamała Maię, w pewnym sensie. Owszem, nie planowała iść z nim tak od razu do łóżka, ale też nie wiedziała czy będzie potrafiła być asertywna w przypadku gdyby to on był nią zainteresowany... Nie chciała rozpoczynać odnawiania przyjaźni od kłamstwa, ale tak jak i kiedyś nie mogła powiedzieć Maii prawdy. Są rzeczy, których nawet przyjaciółce nie można zdradzić.

Myślała, że ten wyjazd jej dobrze zrobi. Pozwoli uporządkować myśli, odpocząć oraz dzięki niemu w końcu odnajdzie jakiś pomysł na swoją przyszłą karierę zawodową. Zamiast tego wróciły dawne obawy, targały nią sprzeczne emocje... Przeszłość zaskakująco mocno przeplatała się z teraźniejszością, przynajmniej w jej głowie. Już czuła się pogubiona, a dopiero co się tutaj zjawiła.

Niezły początek, pomyślała z sarkazmem. Ani przez moment nie przeszło jej przez myśl, że sytuacja może być znacznie gorsza i dużo bardziej skomplikowana. Wszystko było jeszcze przed nią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro